Eksperyment niekontrolowany
W ciągu ostatnich stu lat średnia temperatura na naszej planecie wzrosła o 0,5 stopnia Celsjusza. Czy jest to jedynie chwilowa fluktuacja, czy też stały trend? Czy w końcu zmiana spowodowana została działaniami człowieka, czy też ma charakter naturalny? Zdania naukowców są podzielone. Zwolennicy tezy o globalnym ociepleniu spowodowanym czynnikami antropogenicznymi biją się na argumenty ze zwolennikami twierdzenia, że jest to trend naturalny i chwilowy. Czy temperatura wzrośnie do 2100 roku o 1 stopień czy o 5 stopni i jakie będzie to mieć konsekwencje dla klimatu i dla ludzkości? Ekolodzy, do których zalicza się Schneider, twierdzą, że temperatura wzrośnie nawet o kilka stopni i że konsekwencje tych zmian – trudne do przewidzenia – mogą mieć katastrofalne skutki. Inni sądzą, że zmiany nie będą tak duże, a jeżeli nawet nastąpią, ludzkość potrafi się do nich dostosować a nawet je wykorzystać. W jednym ze scenariuszy, przewiduje się ocieplenie na północnej półkuli. Może ono doprowadzić do jeszcze większego zubożenia południa i wzrostu zamożności krajów północnych. Co zatem robić? Schneider radzi zabrać się za solidne badanie zmian klimatycznych w skali globalnej. Stały wpływ człowieka na system ziemski porównuje on do wielkiego a słabo kontrolowanego eksperymentu. Skutki tego doświadczenia mogą być tragiczne tak dla laboratorium, jak i dla jego użytkowników. Należy więc zmniejszyć nacisk na środowisko. Oznacza to zarówno ograniczenie liczebności populacji, jak i dostosowanie technologii do potrzeb ochrony środowiska. Podstawowym działaniem będzie oczywiście ograniczenie zużycia energii oraz zmiana jej źródeł. Jako ekolog, Schneider opowiada się za odejściem od energii pochodzącej ze spalania paliw kopalnych, na rzecz energii słonecznej, uzyskiwanej z biomasy oraz... jądrowej. Każdy z nas może dołożyć swoje trzy grosze do walki z globalnym ociepleniem, np. zmieniając duży i wygodny samochód na bardziej oszczędny pod względem zużycia paliwa. Schneider jest ekologiem umiarkowanym – nie wymaga od nas wyrzeczenia się komfortu podróżowania prywatnym samochodem na rzecz transportu publicznego. Jednak jego poglądy i tak są w większości nie przyjęcia. Nadal większość populacji cierpi z powodu niskiego poziomu życia i sprawy ochrony środowiska są tej większości dość odległe. W naszym kraju marzenie o dobrym samochodzie i domu wyposażonym w nowoczesne urządzenia elektryczne wciąż przewyższa potrzebę obcowania z niezakłóconą przez cywilizację przyrodą. (pik) Stephen H. Schneider, Laboratorium Ziemia, tłum. Anna Tanalska-Dulęba, Wydawnictwo CiS, Warszawa 1998, seria: Science Masters. Wszystkiego po trochu
Autorka książki, wrocławska badaczka polszczyzny, specjalistka od eufemizmów, skoncentrowała się głównie na tych dziedzinach systemu językowego, które najłatwiej i najchętniej przyswaja przeciętny amator refleksji o języku. Zaczęła więc od pochodzenia języka polskiego i jego miejsca w rodzinie języków indoeuropejskich. Potem omówiła etymologię, co zawsze pasjonuje użytkowników języka. Kolejne rozdziały poświęciła słownictwu rodzimemu i zapożyczeniom, gramatyce i ortografii, omawiając w każdym przypadku procesy zmian językowych. Dalsze rozdziały dotyczą języka literackiego i dialektów, ludycznej i perswazyjnej funkcji języka i wreszcie – onomastyki. Najwięcej uwagi poświęca autorka słownictwu, mniej innym zagadnieniom. Dzięki temu, bez wchodzenia w trudne teorie, bez używania hermetycznej terminologii, można wiele wyjaśnić. Za mankament omawianej pozycji uznać można zbytnie nastawienie na historię języka. Więcej tu jej niźli współczesnej polszczyzny, w której przecież tyle się od kilku lat dzieje. Niektóre rozdziały kończą się jakby zbyt szybko. Zabrakło też na przykład rozdziału o zagrożeniach języka polskiego, których specjaliści upatrują zupełnie gdzie indziej niż to się czyta w popularnej prasie. Taki rozdział byłby istotnym wzbogaceniem książki. Zaletą jej jest natomiast prostota wykładu i... dobry język, choć w niektórych partiach spotykamy się z niepotrzebnym nagromadzeniem specjalistycznej nomenklatury. Nie mniej ważna od tekstu jest we wrocławskiej serii warstwa ikonograficzna. Jak zilustrować taki tomik? To pytanie musiały sobie zadać autorki opracowania graficznego. Częściowo odpowiedzi udzieliła niejako praktyka serii A to Polska właśnie, podpowiadając, że może się tu znaleźć właściwie wszystko, co daje się zreprodukować i celnie, skrótowo podpisać: nawet biedronka, Jurek Owsiak czy dziewczynka na huśtawce. Temat książki sprawił, że głównym obiektem reprodukcji stały się teksty: z książek, gazet, rękopisów, reklam, murów, plakatów, najróżniejszych tablic itd. Wykorzystano malarstwo, medalierstwo, stare ryciny, fotografie wykonane specjalnie na użytek książki i rysunki satyryczne. Tomik stał się w ten sposób książką do czytania i do oglądania. (fig) Anna Dąbrowska, Język polski, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1998, seria: A to Polska Właśnie. Pięć razy nauka
Kierunek podróży, w której uczestniczyć może każdy – byleby charakteryzowała go chorobliwa ciekawość świata tego – wyznacza obowiązkowe pytanie o materię Wszechświata. Atomy i jeszcze raz atomy – fragmenciki rzeczywistości, w których istnienie nie wierzył Arystoteles, a które dostrzegł i nazwał Demokryt. Te same, którymi Dalton „zagrał w bilard” a Thomson „upiekł z nich ciasto z rodzynkami”. Atomy, których standardowy model, zgodnie z najnowszą tendencją dzieli się na dwanaście elementarnych cząstek materii. Te z kolei dzielą się na sześć kwarków i... Na szczęście materia to nie tylko tyleż frapujące co i wyczerpujące szukanie najmniejszej jej cząstki. To także badanie ich natury. I, jak udowadniają autorzy, wystarczy do tego elementarna metoda, jaką na co dzień zwykliśmy stosować przy okazji poznawania nowej osoby. Obserwujemy, jak się zachowuje w różnych, najlepiej skrajnych sytuacjach, by sformułować hipotezę o jej osobowości. Ta poddawana jest weryfikacji przy każdej możliwej okazji – zawsze gdy chcemy sprawdzić nasze prognozy z tym, jak naprawdę zachowuje się osoba badana. Analogiczną metodą posługiwali się zarówno poszukiwacze uniwersalnego pierwiastka, którzy orzekli zgodnie, iż każda substancja jest niczym innym jak mieszaniną takich właśnie „wszechstronnych” substancji. Czynili to – choć ze znikomym, jak wiadomo, efektem – alchemicy, którym po nocach śniło się „laboratoryjne, syntetyczne” złoto. Na szczęście trud nie poszedł zupełnie na marne, po latach eksperymentów zaowocował układem okresowym Mendelejewa. Kolejny przystanek w podróży z Wynnem i Wigginsem nosi nazwę Wszechświat. Jak jest zbudowany? Ile ma lat? Jak się zmienia? Odpowiedzi na te pytania prowadzą m.in. do najpowszechniejszej teorii pochodzenia Wszechświata – Wielkiego Wybuchu. I choć tłumaczy ona powstanie atomów na skutek możliwej do ogarnięcia umysłem zwykłego śmiertelnika zasady rozprężenia materii, nie jest wolna od zagadek. Te jednak, jak wiadomo, są przyczynkiem do odkrywania kolejnych metod rozumowania, stanowiących istotę nauki. Ostatnie słowo należy do biologów zajmujących się ewolucją, którzy próbują zrozumieć, jakie miejsce zajmujemy w przeogromnej kosmicznej hierarchii. Autorzy świetnie napisanej, zilustrowanej i skonstruowanej książki nie zapomnieli o zwykłych śmiertelnikach, którzy po nią sięgną. Zaopatrują ją w odpowiadający kolejnym rozdziałom katalog tematów. Po jego lekturze nawet czarne i białe dziury nie są już takie straszne. (ami) Charles M. Wynn, Arthur W. Wiggins, Pięć największych idei w nauce, tłum. Joanna Appelt, Piotr Łuczyński, Radosław Przeniosło, Wydawnictwo PRÓSZYŃSKI i S-ka, Warszawa 1998. W świecie bohaterów, poetów i świniopasów...
Słownik próbuje nieco uporządkować galimatias w dziedzinie intensywnie prowadzonych ostatnio badań, związanych z coraz to nowymi znaleziskami i ciągłą reinterpretacją źródeł już odnalezionych. Niemało trudności przysporzyli badaczom sami Celtowie, nie pozostawiając źródeł pisanych a jedynie ustne przekazy, fragmentaryczne dzieła sztuki i wizerunki bogów oraz sagi i legendy, posiadające często swoje odniesienia w dziełach kronikarzy świata antycznego. W kraju, który najdłużej opierał się obcym wpływom, pozostającej na uboczu rzymskiej konkwisty Irlandii, celtycka mitologia została spisana po raz pierwszy dopiero w VII w. n.e., w dodatku przez chrześcijańskiego mnicha. Nierozerwalnie związana zarówno z celtycką, jak i średniowieczną chrześcijańską tradycją legenda o królu Arturze jest o pół tysiąclecia starsza, w dodatku, wraz z postępem badań historycznych, syn Uthera Pendragona jako władca rzeczywisty (pocz. VI w.) ginie niemal w cieniu swej mocno wyolbrzymionej legendy. Zabawne nieporozumienie przytrafiło się także wydawcy słownika, który okładkę książki opatrzył zdjęciem osławionego Stonehenge, wedle najnowszych badań nie mającego z kulturą celtycką nic wspólnego. To tylko przykłady niektórych trudności i pomyłek, których ofiarami mogą paść zarówno domorośli miłośnicy Celtów, jak i profesjonalni celtolodzy. Tym cenniejszą wydaje się inicjatywa stworzenia krótkiego kompendium wiedzy o Celtach i ich kulturze. O wiele istotniejsze jest jednak zapoznanie czytelnika ze źródłami i mitami tkwiącymi u fundamentów kultury europejskiej. Świat podań, legend i baśni – stworzonych przez lud, który poetów stawiał na równi z władcami, a jedną z najbardziej poważanych warstw społecznych czynił świniopasów, lud kochający życie we wszystkich jego przejawach, lubujący się w opowieściach o druidach i bohaterach (obojga płci), obcujący z materią i wykorzystujący ją, ale nie pozwalający się jej opanować – staje się znakomitą odtrutką na codzienność, zapełniając tak powszechną w odczuciu współczesnych duchową pustkę. Jak to ujął J.R.R. Tolkien, nawet najbardziej koszmarny zamek, jaki kiedykolwiek wytrząsnął z worka olbrzym z celtyckiej opowieści, jest mniej szkaradny od zautomatyzowanej fabryki. Warto więc zanurzyć się w treść sag o Cuchulainnie, Connie Stu Bitew i Boadicei, bogaty, wdzięczny i dźwięczny świat mitologii celtyckiej chociażby dla chwili wytchnienia. (kpuch) Sylvia Botheroyd, Paul F. Botheroyd, Słownik mitologii celtyckiej, tłum. Paweł Latko, Wydawnictwo „KSIĄŻNICA”, Katowice 1998, seria: Słowniki Encyklopedyczne „Książnicy”. Dziedzice
Publikacja może uchodzić za próbę podsumowania przeobrażeń, jakie dotknęły w latach zaborów, wojen i rewolucji najwyższą kiedyś warstwę w strukturze społeczeństwa polskiego. Historia obchodziła się ze szlachtą, posądzaną o zatracenie wolności narodowej i państwowej, bardzo surowo. Ta zaś, w swej najzdrowszej części, próbowała zmyć niejedną plamę szkodzącą dobremu imieniu tych, którzy szli zawsze drogą honoru i poświęcenia dla dobra narodu. Okupili je oni krwią, utratą majątków i cierpieniem zadawanym przez zaborców i okupantów, jak i przez własnych ziomków otumianionych nienawiścią klasową. W warunkach zachodzącej erozji społecznej, dawna warstwa szlachecka przekształciła się w ziemiaństwo nowego typu, na które składały się stare rody i nowe, powstające z „nowobogackich” przemysłowców i kupców. Mit „błękitnej krwi” wciąż działał i pociągał do zajmowania opustoszałych miejsc po pozbawionych zrządzeniem historii majątku, który stanowił o ich społecznym prestiżu. Cóż zostało dzisiaj z tych lat? Z tego dorobku pokoleń gromadzących dobra kultury nie tylko materialnej, ale i duchowej? Wydaje się, że uratowane czy odnowione rezydencje, pałace i dworki dowodzą dawnej chwalebnej przeszłości i roli kulturotwórczej zanikającej warstwy, jej olbrzymiego wkładu do skarbca narodowej pamięci i istoty stanowiącej o trwaniu Polan znad Warty i Gopła, ale nie tylko. Ząb czasu będzie nadal czynił spustoszenie w substancji materialnej, lecz nie zniszczy wartości duchowych, które są dorobkiem szlachetności, a które weszły do narodowego i ogólnoludzkiego dorobku, do kultury demokratycznych społeczeństw. Demokracja, to nie równanie „w dół”, jak się niektórym wydaje, lecz dźwiganie ku nobilitas, bo tylko nobilitas nobilitat virum. Ten wskazany kierunek społecznego dziania się, będący dorobkiem także zanikającej warstwy, pozostanie wciąż aktualny i godny wdzięczności a także pielęgnowania i doskonalenia przez elity kolejnych pokoleń. Aleksander Wesołowski Andrzej Kwilecki, Ziemiaństwo wielkopolskie, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1998, seria: Biblioteka Kwartalnika „Życie i Myśl”. Książki nadesłane
|
|