Ostatni Mohikanin
Poprzedni Następny

 

Nie był skłonny do „politycznych” ustępstw, do kompromisów. Nauczyliśmy się 
od niego, że uwzględnianie innych „kryteriów” obraca się przeciw nauce.

Ryszard Herczyński

W 1955 roku, po obronie dysertacji kandydackiej w Uniwersytecie Moskiewskim, wróciłem do Polski. Niedawno powstała Akademia Nauk zakładała nowe instytuty, te zaś poszukiwały pracowników. Znalazłem się w kilkuosobowym Zakładzie Mechaniki Cieczy i Gazów, której ówczesny kierownik, prof. Julian Bonder, postanowił, że będę zajmował się teorią filtracji. Ta teoria była w Związku Radzieckim bardzo popularna, ponieważ uważano, że bliska jest praktyki. Obliczano przepływy przez tamy na rzekach, ruchy ropy w złożach, choć wyidealizowane, dwuwymiarowe modele matematyczne ani nie pozwalały, ani pozwalać nie mogły na wyciągnięcie praktycznych wniosków. Setki osób zajmowały się tą pseudopraktyczną nauką, nie mającą odpowiednika na Zachodzie. Prof. Bonder zainteresował się filtracją ze względu na używane w niej metody odwzorowań konforemnych (dziś już tylko krótko wspominanych na wykładach), ponieważ sam je szeroko stosował przed wojną do obliczania przepływów wokół samolotówwielopłatów.

INNY ŚWIAT

Zabrałem się z entuzjazmem do pracy, choć o mechanice cieczy nic uprzednio nie słyszałem, nie znałem podstawowych równań ani metod ich rozwiązywania. Coraz lepiej jednak rozumiałem, że to, czym się zajmuję, nie ma większego sensu, jak również i to, że problematyka pracowni pachnie myszką. W 1960 r. otworzyła się możliwość dostania stypendium i wyjechania na Zachód. Proponowano mi wyjazd do Stanów – była to wówczas nie byle jaka okazja – ale się uparłem, że chcę pojechać do prof. Geoffreya Ingrama Taylora do Cambridge. Jego prace, których małą część przeczytałem, porażały mnie prostotą i oryginalnością. O list rekomendacyjny Bonder poprosił prof. Władysława Fiszdona, który znał i angielski, i Anglię, gdzie w okresie wojny służył w brytyjskim lotnictwie.

Taylor wyraził zgodę, lecz napisał, że formalna aprobata musi przyjść od dr. George’a Batchelora, kierownika Wydziału Matematyki Stosowanej i Fizyki Teoretycznej. Wówczas po raz pierwszy usłyszeliśmy o George’u i o tym dziwnym wydziale. George przystał na mój przyjazd, jego sekretarka wynajęła mi taniuchny i zimny pokoik (stypendium PAN-u wynosiło wówczas 52 funty na miesiąc). Cambridge, o którym marzyłem od dzieciństwa, nie sprawił mi zawodu. Ciche, uśpione miasteczko, stare budynki. Za mną pozostały warszawskie ruiny i raźne piosenki towarzyszące od świtu robotnikom budowlanym. Na wąskiej, znanej mi ze zdjęcia uliczce o nie przystającej do niej nazwie Free School Lane trafiłem do Cavendish Laboratory. Wykładali tu Maxwell i Rayleigh, a Rutherford odkrył elektron. Znalazłem się w innym świecie, trwałym, stabilnym, odpornym – zdawało się – na podmuchy historii.

Zameldowałem się u Batchelora, urzędującego na najwyższym piętrze przybudówki „starego” Cavendish, potem zaś poszedłem do G.I., jak wszyscy nazywali Taylora. „Urzędował” w laboratorium, w którym oprócz niego był jego odwieczny technik, W.E. Thompson, a na stołach stały skonstruowane przez niego przyrządy. Pamiętam słynne urządzenie do badania stabilności przepływów Cuette’a, akwarium z drewnianą rybą, u której przemyślnie zmontowana sprężyna poruszała tylną płetwą. Tak się zaczął mój prawie roczny pobyt, który zbliżył mnie i do Taylora, i do Batchelora.

ŻYWE PROBLEMY

Wydział był pomysłem Batchelora, czymś pośrednim między wydziałem matematyki – matematyka stosowana nie cieszyła się tam wielką estymą – a wydziałem fizyki, zapatrzonym wówczas w fizykę cząstek elementarnych. George znalazł dogodną niszę między specjalnościami i umiał w niej skupić gromadę zdolnych, energicznych badaczy, którzy zajmowali się „żywymi” problemami. Alan Townsend w starym tunelu prowadził doświadczenia dotyczące przepływów turbulentnych i wykładał hydromechanikę ciekłego helu. James Lighthill badał różnorodny lot ptaków, który ilustrował ruchami rąk. Brook Benjamin wprowadzał nowe techniki matematyczne. O.M. Philip zajmował się oceanografią, inni meteorologią. Równie burzliwie rozwijała się mechanika ciała stałego, dołączali fizycy zajmujący się teorią względności i kosmologią. W czasie typowych angielskich przerw – rano na kawę, po południu na herbatę – było tłoczno i słyszało się ożywione dyskusje w licznej grupie doktorantów. Wszystko to kontrastowało z tematyką, jaką nieśmiało podejmowaliśmy w kraju.

W Polsce prof. Bonder zainicjował sympozja poświęcone mechanice płynów. Początkowo miały one charakter szkoleniowy, przy czym wykładowcami byli uczeni rosyjscy. Sympozja te stopniowo przybierały charakter bardziej naukowy. Gospodarzem vi sympozjum, w Zakopanem w 1963 roku, był już prof. Fiszdon, który przejął po Bonderze kierownictwo Zakładem Mechaniki Cieczy i Gazów. Na tym sympozjum pojawił się George. Przyjechał wielkim, starym samochodem, w którym przywiózł żonę, Wilmę, trzy córki oraz swego doktoranta, Keitha Moffata. Po drodze zwiedzili Oświęcim i Kraków. Kraków unaocznił im nasze kulturalne tradycje, Oświęcim przybliżył nasze wojenne losy.

Pogląd Batchelora na to, co działo się u nas w zakresie mechaniki płynów, był zdecydowanie negatywny, co w ostry i jednoznaczny sposób wyrażał w prywatnych rozmowach. I on i Fiszdon starali się „otworzyć okna” na nową problematykę i temu w znacznym stopniu poświęcone były liczne przyjazdy George’a. Aż do końca lat 80. George przyjeżdżał na nasze sympozja, które uzyskały znaczenie w życiu naukowym Europy. Pomagał w wyborze tematyki, kształtowanej przez referaty przeglądowe i, co ważniejsze, w stawianiu wysokich wymagań prezentowanym pracom. Liczyła się dla niego merytoryczna wartość pracy, nie zaś osoba jej autora. Nie był skłonny do „politycznych” ustępstw, do kompromisów. Nauczyliśmy się od niego – nie wiem, czy wszyscy – że uwzględnianie innych „kryteriów” obraca się przeciw nauce i szkodzi przede wszystkim tym, którym miały pomóc. Przez szereg lat nasze sympozja były miejscem spotkań uczonych zachodnich i radzieckich, którym nie udawało się wyjechać na konferencje naukowe odbywające się na Zachodzie. Zresztą i na nasze sympozja wielu z nich też nie puszczano.

KRYTYCZNA SYMPATIA

Nie umiem powiedzieć, dlaczego George „przylgnął” do Polski. Obserwował ją uważnie, z wielką sympatią nie pozbawioną krytycyzmu. Zdawał sobie sprawę z różnic dzielących nas od wschodnich sąsiadów, był niestrudzonym czytelnikiem gazet, czytał prace historyczne, szczególnie odnoszące się do historii najnowszej. Miał polityczną żyłkę, ale stronił od aktywnego zaangażowania. Był racjonalistą, nie poddawał się sentymentom, co skłaniało go do dość radykalnego liberalizmu. Łatwo znajdował wspólny język z polskimi kolegami, nawet ze mną, w swoim czasie entuzjastą nowego ustroju.

George rozumiał dobrze nasze trudności, i te polityczne, prowadzące do częściowej przynajmniej izolacji naukowej, i kadrowe, wynikające z braku tradycji uprawiania mechaniki płynów. Pomagał, powierzając polskim uczonym prowadzenie różnorakich konferencji, licznie uczęszczanych przez jego współpracowników, a także przyjmując Polaków na staże i doktoranturę. Za jego sprawą mój starszy syn Jan uzyskał stypendium Trinity College i miał rzadką możliwość studiowania w Cambridge. George brał aktywny udział w organizacji akcji protestów uczonych na całym świecie, gdy zostałem ze względów politycznych osądzony i uwięziony w okresie stanu wojennego. Na pewno odgrywały w tym rolę nasze osobiste stosunki, lecz sądzę, że George widział w tej akcji sprawę ogólniejszą, sprawę wolności nauki. Gdy zostałem zwolniony, zabiegał o to, bym mógł przyjechać do Anglii i przez dłuższy czas stypendium w Trinity College czekało na mnie.

JEDNORODNA TURBULENCJA

George urodził się w Melbourne, w Australii. Tam też skończył szkolę i studia w 1941 r. Pracował przez cztery lata w laboratorium aeronautycznym i wykonywał prace związane ze sprawami wojskowymi. W tym czasie zapoznał się z mechaniką, cieczy i gazów i zrozumiał, że podstawowe, do dziś słabo poznane zjawiska, związane są z nieuporządkowanym ruchem płynów, z turbulencją. Uznał to za wyzwanie dla siebie i zwrócił się do Taylora, uważanego za czołowego eksperta w dziedzinie mechaniki, z prośbą o przyjęcie na doktoranturę. Uzyskawszy zgodę w styczniu 1945 roku, w konwoju statków – wojna jeszcze trwała – poprzez Stany przyjechał do Cambridge. Zamieszkał wtedy wraz z żoną w domu pod Cambridge, o którym wspominał, że było tam bardzo zimno. Przypadek sprawił, że odwiedzałem ten dom po latach. Był tam kominek na całą wielką ścianę, a na belce nad kominkiem odnotowano, że położona została w połowie XIV wieku. Byłem zachwycony, choć rozumiem, że wrażenia Wilmy i George’a, chowających w tym domu małe dziewczynki, mogły być inne. W latach 50. George przeniósł się do zaprojektowanego przez siebie domu. Wszystko było w nim pomyślane bardzo naukowo, począwszy od odległości między szybami i podjazdu do domu, a kończąc na dokładnie zaplanowanym ogrodzie. Mimo tej naukowości dom był nie tylko funkcjonalny, lecz i przytulny, o czym świadczyła również jego australijska nazwa „Cobbers”, oznaczająca coś przyjaznego, swojskiego.

Taylor nie chciał sam pracować nad turbulencją. Myślę, że i w tej sprawie nie zawiodła go intuicja, uznał bowiem, że problemu tego nie można rozwiązać dostępnymi środkami. Zaproponował jednak, by George zapoznał się z dwoma krótkimi, ogłoszonymi w 1941 r. notami, napisanymi przez znakomitego matematyka rosyjskiego, specjalistę w teorii prawdopodobieństwa, A.N. Kołmogorowa, w których była mowa o turbulencji, lecz których nie rozumiano. Była w nich sformułowana w stanie „zarodkowym” koncepcja jednorodnej turbulencji. George te prace rozwinął i swoje wstępne wyniki przedstawił na pierwszym powojennym, VI Kongresie Matematyki Stosowanej, który odbył się w Paryżu w 1946 r. W 1948 r. George obronił pracę doktorską, na podstawie której został członkiem Trinity College i która przyniosła mu cenną nagrodę im. Adamsa. Ukoronowaniem tych prac była książka o jednorodnej turbulencji, opublikowana w 1953 r. Dwa lata później George został wybrany członkiem Królewskiego Towarzystwa Nauk (Royal Society). W 1959 został profesorem. Po opublikowaniu książki na temat turbulencji starał się zastosować analogiczne metody do ruchu płynów z zawieszonymi cząstkami bądź bąbelkami, współtworząc nową dziedzinę mechaniki płynów – mikrohydrodynamikę.

TRZECIA SIŁA

Od 1956 r. rozpoczyna się okres „ekspansji” naukowo-organizacyjnej Batchelora. George zakłada nowe pismo Journal of Fluid Mechanics, najpoważniejsze do dziś w zakresie mechaniki płynów. Na stanowisku redaktora, wymagającego i uprzejmego zarazem, pozostał do śmierci. Artykuły ukazujące się w tym piśmie przypominają prace drukowane w XIX-wiecznych pismach naukowych. Zawierają dokładną ekspozycję tematu, szczegółowo wyjaśniają zastosowane metody i przyjęte założenia, odbiegają od często publikowanych krótkich, niemal stenograficznych not, w których chodzi przede wszystkim o „zaklepanie” wyniku końcowego.

Trzy lata po założeniu pisma, z inicjatywy George’a powstaje wspomniany wyżej Wydział Matematyki Stosowanej i Fizyki Teoretycznej. George udzielał się w różnych komitetach, w tym w Międzynarodowej Unii Teoretycznej Mechaniki. W 1964 r. inicjuje powstanie Europejskiego Towarzystwa Mechaniki, którego ideą przewodnią było połączenie wysiłków mechaników Starego Kontynentu, stworzenie „trzeciej siły” w mechanice, mogącej konkurować z ośrodkami amerykańskimi i radzieckimi. Sympozja organizowane przez Towarzystwo nie miały powielać wielkich, tłumnych kongresów, lecz gromadzić nielicznych specjalistów, mieć charakter kameralny, pozwalający na bardziej wnikliwą dyskusję i umożliwiający aktywne uczestnictwo „młodzieży”. Większe konferencje Towarzystwo zaczęło organizować dopiero wówczas, gdy nasze polskie sympozja przestały mieć rację bytu, gdy pojawiła się możliwość uczestniczenia uczonych rosyjskich w konferencjach organizowanych na Zachodzie. Druga Europejska Konferencja Mechaniki Płynów odbyła się w Warszawie w 1994 r.

George redagował szereg książek, w tym czterotomowy zbiór prac Taylora. W 1967 wydał obszerny podręcznik mechaniki płynów, nadal używany przez studentów. Ostatnia książka, jaka wyszła spod jego pióra, to biografia Taylora (1996). George został uhonorowany medalem Royal Society, szereg akademii, w tym Australijska i Polska, wybrały go na swego członka.

Po śmierci żony George przeniósł się do swego koledżu. Próbował, jak mi mówił przez telefon, partycypować w pracy wydziału oraz pracować naukowo. Choroba Parkinsona utrudniała to.

MÓJ GEORGE

George miał u kolegów i współpracowników opinię człowieka suchego. Jego wykładom i podręcznikowi zarzucano brak polotu, studenci i doktoranci często się go bali. Myślę, że wynikało to z jego pryncypialności i, być może, wiary w słuszność własnych sądów, na pewno zaś z liczenia się z każdym wypowiedzianym słowem. „Mój” George nie pasował do tego obrazu. Ze mną był otwarty i serdeczny, miał poczucie humoru, odrzucał postawę naukowego czy organizacyjnego mentora, mówił o swoich zajęciach i planach. Stosunki między nami były ciepłe i bardzo przyjacielskie. Nasze wielokrotne ostre spory naukowe – George łatwo nie ustępował, ja też do ustępliwych nie należę – nie wpływały na nie.

Zdawał sobie sprawę z własnych ograniczeń. Mówił mi parokrotnie, że nie zna ani metod numerycznych, ani „nowej” matematyki, pod którą rozumiał topologię czy analizę funkcjonalną, że nie zna metod doświadczalnych. Myślę, że można zaryzykować twierdzenie, iż George był ostatnim Mohikaninem szczepu, który wydał Rayleigha, Stokesa i Taylora, że należał do epoki prostych metod matematycznych, wspomaganych fizyczną intuicją. Był świadkiem narodzin epoki zdominowanej przez bardziej wyrafinowane metody matematyczne, powszechne niemal użycie komputerów, szersze uwzględnienie molekularnej natury badanych obiektów.

Działalność Batchelora – naukowa, dydaktyczna, organizacyjna – zaważyła na rozwoju mechaniki europejskiej i, w szczególności, mechaniki płynów w Polsce. Wolno się zastanawiać, czy te wysiłki George’a przyniosły w naszym kraju trwałe skutki. Rzecz jednak w tym, że bez tych wciąż powtarzanych, pozornie bezpłodnych starań, nauka, i nie tylko ona, skazana jest na uwiąd.

 

Dr Ryszard Herczyński, specjalista w zakresie mechaniki płynów, fizyki statystycznej, matematycznych problemów w fizjologii, obecnie na emeryturze.

Uwagi.