Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 11/1998

Na dworze króla Jana
Poprzedni Następny

Mówiono, że trzymał w jednej ręce szablę a w drugiej książkę. Jednak w polskiej historiografii zalety intelektualne i przedsięwzięcia  mecenasowskie monarchy pozostają w cieniu jego przewag wojennych.

Grzegorz Filip

Rys. Piotr Kanarek
Jan III Sobieski

Najmędrszy pośród królów - tak nazywało go wielu odwiedzających Polskę uczonych cudzoziemców: Anglików, Włochów, Francuzów, Holendrów i Niemców. Imię Sobieskiego pojawia się w korespondencji Gottfrieda Wilhelma Leibniza, włoskiego mecenasa nauk Leopolda Medici czy też Ludwika XIV. Składano mu hołdy nie tylko jako zwycięzcy spod Chocimia i Wiednia, lecz także jako człowiekowi uczonemu, odznaczającemu się niezwykłym umysłem i wiedzą, znającemu wiele języków, stale się dokształcającemu, zainteresowanemu wieloma dyscyplinami nauki i pomagającemu wielu jej przedstawicielom. Na dworze królewskim stworzył środowisko naukowe, złożone zarówno z Polaków, jak i obcokrajowców, w którym inspirował dyskusje, biorąc w nich czynny udział.

BIBLIOTEKA POLOWA

Czytał książki z wielu dziedzin, z teologii, filozofii, medycyny, matematyki i historii, a że często podróżował i brał udział w wyprawach wojennych, woził bibliotekę ze sobą. Mówiono, że trzymał w jednej ręce szablę a w drugiej książkę. Mimo to jego przewagi wojenne przytłoczyły w polskiej historiografii zalety intelektualne i przedsięwzięcia mecenasowskie.

Po przodkach, pradziadku Stanisławie Żółkiewskim i ojcu Jakubie Sobieskim, odziedziczył bogaty księgozbiór, który stale powiększał. Co ciekawe, posiadał papieską licencję do czytania ksiąg zakazanych. Odzyskał zagrabione niegdyś przez Szwedów książki Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Wazów. Katalog biblioteki królewskiej zawierał dzieła prezentujące współczesną wiedzę naukową oraz ówczesne czasopisma naukowe.

Ojciec Jana, Jakub, był jednym z najbardziej wykształconych magnatów tamtych czasów. Jan uczył się w Szkołach Nowodworskich i Akademii Krakowskiej. Studiował w Paryżu i Hadze. Interesował się historią i naukami wojskowymi, uczył się łaciny i języków nowożytnych. Znał niemiecki, turecki, tatarski, francuski, czytał po włosku i trochę mówił w tym języku. Mając prawie pięćdziesiąt lat zaczął się uczyć hiszpańskiego. Nie zaniedbywał też polszczyzny, o czym świadczy bogactwo językowe listów do Marysieńki. O ile ojciec był humanistą formacji przełomu renesansowo-barokowego, o tyle Jan pasjonował się również naukami przyrodniczymi i ścisłymi, które w XVII wieku przeżywały gwałtowny rozwój.

Krąg uczonych przebywających na dworze Jana III tworzyli lekarze i przyrodnicy, historycy i językoznawcy, matematycy i inżynierowie, teolodzy i ekonomiści. Piastowali oni na dworze funkcje sekretarzy, kapelanów, lekarzy, inżynierów, bibliotekarzy, astrologów. Grono to stanowiło zalążek akademii. Już dwór Jana Kazimierza i Ludwiki Marii gromadził wielu uczonych. Na dworze Sobieskiego znalazło się jednak niepomiernie więcej Polaków. Wielu z nich było przy tym pochodzenia mieszczańskiego. Warto przyjrzeć się bliżej kilku spośród tych postaci.

PRZYWILEJ DLA PIWOWARA

Tytuł królewskiego lekarza (medicus regius) nosił Jakub Barner, fizyk miejski z Elbląga, który jako jeden z pierwszych udowodnił, że sole powstają w reakcjach kwasów z zasadami. Był także autorem jednego z najlepszych w tych czasach podręczników chemii. Królewskim historykiem był Joachim Pastoriusz. Został nim później Wespazjan Kochowski, autor kronik z czasów panowania Jana Kazimierza i Michała Korybuta a także diariusza wyprawy wiedeńskiej. Nie humaniści jednak a raczej przyrodnicy, matematycy i inżynierowie stanowili trzon "akademii" Sobieskiego.

Stałą pensję królewską z gdańskich ceł portowych pobierał astronom i matematyk europejskiej sławy Jan Heweliusz, członek angielskiego Royal Society, który mając przecież dochody z browaru, otrzymywał także roczną pensję od Ludwika XIV, sponsorującego wielu wybitnych uczonych z Francji i innych krajów. Pensja francuska została jednak wkrótce wstrzymana z powodów oszczędności Ludwika XIV, któremu pieniądze były potrzebne na cele wojenne. Elektor brandenburski także nie kwapił się do pomocy uczonym. Pozostały więc polskie źródła dotacji.

Wielu magnatów interesowało się pracami Heweliusza i zamawiało u niego przyrządy astronomiczne. Był wśród nich Jan Andrzej Morsztyn, który w czasie rokowań pokojowych ze Szwedami w Oliwie mieszkał w pobliżu gdańskiego obserwatorium astronoma i często go odwiedzał, potem zaś prowadzili korespondencję i wymieniali książki. Sobieski, jeszcze zanim został królem, interesował się gdańskim badaczem. Wyhodowane w domu Heweliusza cytryny trafiły do rąk świeżo wybranego króla-elekta Jana Sobieskiego na dzień przed zaprzysiężeniem paktów konwentów. Wtedy też odbyła się na dworze króla Jana pierwsza chyba rozmowa o nauce. Dotyczyła ona właśnie Heweliusza i astronomii. Wkrótce Sobieski zgromadził dzieła gdańskiego piwowara, aby się z nimi zapoznać. Protektora znalazł też Heweliusz, luteranin, w katolickim biskupie warmińskim. Jan Stefan Wyżga, będący od 1676 roku także podkanclerzym, interesował się bowiem szczególnie nauką i losem uczonych.

Gdańsk był w XVII wieku silnym ośrodkiem naukowym. Jan III miał okazję gościć u Heweliusza w Gdańsku, gdzie wiele godzin poświęcili wspólnym rozmowom i obserwacjom astronomicznym. W dekrecie królewskim z roku 1677 Heweliusz został określony jako najsławniejszy astrolog i matematyk, którego poważa cały świat europejski. Król przyznawał mu roczną pensję tysiąca florenów w srebrze, wypłacaną zawsze w maju, z królewskich dochodów z portu gdańskiego. Niedługo potem drugi przywilej zwalniał go od podatków z browarów i przyznawał koncesję na sprzedaż piwa poza obrębem Gdańska. Tytuł astrologa, w odróżnieniu od wielu innych ówczesnych badaczy nieba, nosił Heweliusz tylko formalnie, nie zajmował się bowiem stawianiem przepowiedni.

W roku 1679 spłonęło laboratorium Heweliusza. Uratowano rękopisy i korespondencję, nic nie zostało natomiast z obserwatorium i drukarni. I wtedy Sobieski nie zapomniał o swym podopiecznym, przyznając mu nadzwyczajny zasiłek 1000 florenów.

AKADEMIA WOJSKOWA

Mecenat Sobieskiego wyrażał się w różnych formach. Raz była to stała pensja czy jednorazowy zasiłek, innym razem przywileje. Na przykład Jakub Kazimierz Haur, autor Ekonomiki ziemiańskiej generalnej, uzyskał od króla przywilej polegający na zakazie przedruku jego dzieła bez zgody autora na okres dwudziestu lat. Książka była kompendium wiedzy rolniczej, opartym na dziełach włoskich oraz na własnych doświadczeniach autora. Król zwrócił się też do rektora Akademii Krakowskiej o pomoc przy druku kolejnego wydania tego dzieła w drukarni uniwersyteckiej.

Warto także wspomnieć, że wiele do zawdzięczenia ma Sobieskiemu Akademia Krakowska, którą zwolnił z różorakich opłat, a po wiktorii wiedeńskiej złożył uniwersytetowi dary z łupów wojennych.

Niewiele brakowało, by Jan III stał się założycielem nowej uczelni. Kilka miesięcy przed elekcją zetknął się bowiem z ciekawą inicjatywą Bartłomieja Wąsowskiego, rektora kolegium jezuickiego w Jarosławiu. Ten, podróżując po świecie, dostrzegł słabość polskiego systemu edukacyjnego. Młodzież szlachecka nie miała pociągu do filozofii czy teologii. Potrzebna jej była szkoła rycerska. Wąsowski rozpoczął od zorganizowania studium matematycznego przy jarosławskim kolegium. Magnatów polskich namawiał zaś do finasowego poparcia projektu uczelni, w której wykładanoby matematykę, historię, wiedzę o fortyfikacjach i artylerii oraz prowadzono ćwiczenia praktyczne z szermiarki i jazdy konnej. Absolwenci takiej akademii zastąpiliby cudzoziemców, zawsze trudnych do sprowadzenia i nie zawsze lojalnych. Sobieski po elekcji przyrzekł, że spełni te postulaty, ale do założenia szkoły rycerskiej za jego panowania nie doszło.

Tytułem królewskiego inżyniera szczycił się Krzysztof Mieroszewski, fortyfikator Łańcuta, Wiśnicza, Krakowa, Będzina, Olsztyna, Biecza, twórca nowego bastionu klasztoru w Częstochowie. Miał się on stać fundatorem i realizatorem pomysłu utworzenia szkoły rycerskiej przy Akademii Krakowskiej. Jednakże najpierw zatarg z władzami Akademii a potem śmierć Mieroszewskiego udaremniły te plany, zrealizowane dopiero za Stanisława Augusta Poniatowskiego. Inżynier królewski pozostawił natomiast w rękopisie wybitne na owe czasy łacińskie dzieło Architectura militaris. Był to prawdopodobnie podręcznik dla niedoszłej szkoły wojskowej.

UCZENI JEZUICI

Wielu autorów dzieł naukowych jako wyraz wdzięczności dedykowało swe księgi Janowi III. Należał do nich jezuita Stanisław Solski, mieszczanin z Kalisza, teolog i matematyk. Był doradcą hetmana Sobieskiego i jego kapelanem obozowym, autorem wielotomowego dzieła Geometra polski. Książka napisana po polsku popularyzowała matematykę i osiągnięcia techniczne, wprowadzała polską terminologię matematyczną. Autor przedstawiał w niej oryginalne wykłady matematyki i opracowane przez siebie przyrządy. Oczywiście, król nie zapomniał wesprzeć materialnie tego dzieła. Podobnie popularyzacyjny charakter miał Architekt polski Solskiego, książka o mechanice budowlanej i przemysłowej. Opisywał w niej maszyny poznane w dziełach innych autorów a także widziane podczas licznych podróży po Polsce, Turcji i Bułgarii, bądź wymyślone samemu. Celem książki było ulżenie pracy budowniczych, którzy zbyt wiele musieli dźwigać, tracąc przy tym zdrowie a czasem życie. Autor przedstawiał budowę i działanie kafara, lewarów i wind, kołowrotów, młynów i pił, studzien i pomp, wodociągów, fontann i zegarów wodnych oraz kilku wariantów perpetuum mobile. Z dzieł tych korzystano aż do początków XIX wieku.

PERPETUUM MOBILE

Bibliotekarzem i matematykiem królewskim, nauczycielem królewicza Jakuba był jezuita Adam Adamanty Kochański, pozostający w bliskich kontaktach z Sobieskim najwybitniejszy uczony na polskim dworze, który, podobnie jak mieszkający z dala od dworu Heweliusz, otrzymywał od króla stałą pensję. Uczony ten publikował w czasopiśmie naukowym "Acta Eruditorum", które ukazywało się w Lipsku, a sławę w Polsce zdobył dzięki pracom nad perpetuum mobile. Studiował w uniwersytetach zachodnioeuropejskich, zajmował się matematyką, fizyką i techniką. Był uczonym o szerokim kręgu zainteresowań i zdolności do syntezy, skoncentrowanym wyłącznie na pracy badawczej. Nie przejawiał zainteresowania pracą duszpasterską, co wywoływało liczne konflikty w zakonie. Był związany z florenckim kręgiem uczonych i posiadał liczne kontakty z badaczami z innych krajów. Korespondował stale z Leibnizem, jednym z największych ówczesnych matematyków. Ten odwodził go od prób skonstruowania machiny wiecznego ruchu, uważając, podobnie jak Hyugens, taką konstrukcję za niemożliwą. Kochański nie dawał jednak za wygraną. Pracował też nad zegarami mechanicznymi z wykorzystaniem wahadła według projektu Galileusza. Interesował się zagadnieniami językowymi, ruchem Ziemi, miarą czasu, machinami hydraulicznymi. Dowodził, że Ziemia obraca się w ciągu dnia dookoła swej osi. Podobnie jak Leibniz, fascynował się osiągnięciami cywilizacji chińskiej.

ZNAWCA KARTEZJUSZA

Pod koniec życia król stawał się coraz bardziej skąpy i finansował teraz mniej naukowych przedsięwzięć. Większość czasu spędzał za to, jak podaje kronikarz, na uczonych dysputach. Posiadał szczególny dar wywoływania sporów i lubił delektować się nimi. Jedną z takich dyskusji, z udziałem biskupów płockiego, wileńskiego i poznańskiego, utrwalił przebywający na dworze polskiego króla młody lekarz, Irlandczyk Bernard O`Connor. Dotyczyła ona istoty i funkcji duszy, trwała cztery godziny i w wielu momentach odbiegała od kanonu poglądów Arystotelesowskich. Sobieski wykazał się w niej znajomością filozofii Kartezjusza.

Król Jan umarł prawdopodobnie na niewydolność nerek. Bezpośrednio do śmierci przyczyniło się też pewnie podanie lekarstwa rtęciowego. Chemia wkraczała wówczas na dobre do medycyny, wiedza na temat działania ubocznego leków była jednak nie dość rozwinięta. W protokole z sekcji, podpisanym przez licznych medyków królewskich, stwierdzono liczne zmiany w jamie brzusznej. Po otwarciu zaś czaszki zmian w mózgu nie stwierdzono. Chirurdzy, którzy dokonywali sekcji uznali, że mózg był nieco suchy, medycy wzięli to za objaw wielkiego rozsądku i ducha wyższego rzędu - pisze Karolina Targosz. W ten zatem sposób grupa chirurgów i medyków skupiona wokół doczesnych szczątków króla tłumaczyła i oddawała hołd wielkości jego umysłu i ducha.

--------
Krąg uczonych zgromadzonych na dworze króla Jana opisuje drobiazgowo Karolina Targosz w książce Jan III Sobieski mecenasem nauk i uczonych, Ossolineum, Wrocław. Warszawa. Kraków 1991.

Uwagi.