Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 4/1998

Nieuniknione procesy
Poprzedni Następny

Konsekwentne przestrzeganie jasnych reguł oszczędza wszystkim
zdrowie i pieniądze oraz powoduje, że zamiast walczyć z maszyną administracyjną,
można skupić się na studiowaniu, dydaktyce, pracy naukowej.

Piotr Waglowski

Fot. Stefan CiechanZgodnie z ustawą o szkolnictwie wyższym, zadaniami uczelni są: wychowanie studentów w duchu poszanowania praw człowieka, patriotyzmu, demokracji i odpowiedzialności za losy społeczeństwa i państwa oraz podejmowanie starań, aby w środowisku akademickim panował kult prawdy i sumiennej pracy oraz atmosfera wzajemnej życzliwości. Życie studenckie podzielone jest na krótkie okresy między jedną a drugą sesją. Któż chciałby się spierać o szczegóły proceduralne, sprzeczności z regulaminami albo wręcz z prawem? Ponieważ kolejne semestry następują po sobie nieuchronnie, istnieje przeświadczenie, że większości rozpatrzonych (nawet z naruszeniem prawa) spraw i tak nie można odwrócić, zwłaszcza że studencka interpretacja przepisów jest z reguły mniej uprawniona niż urzędnicza. Na wielu uczelniach zapisy ustawy traktuje się po macoszemu lub wręcz nie zwraca się na nie uwagi. Można mieć do nich zastrzeżenia natury aksjologicznej, nie zmienia to jednak faktu, iż stanowią one obowiązujące prawo.

Może się zdarzyć, że osoba walcząca o to prawo spotka na swej drodze najróżniejsze utrudnienia, zgodnie z zasadą, że każdej akcji towarzyszy reakcja. Może się również zdarzyć, że część środowiska będzie szukać w postępowaniu osoby ujawniającej nieprawidłowości w pracy uczelni analogii do tego ptaka, co własne gniazdo kala. Tymczasem wzrasta świadomość prawna Polaków, a zjawisko to nie omija również studentów. Nagle okazuje się, że administracja uczelniana nie zawsze ma rację, mimo że jest osoba, która dba o przestrzeganie prawa oraz bezpieczeństwo i porządek na terenie uczelni: rektor - zwierzchnik całej społeczności akademickiej.

Wielu ludzi chce mieć wyższe wykształcenie, niektórzy są skłonni za to dużo zapłacić. Na jedno miejsce najbardziej obleganych kierunków startuje kilkanaście osób. Ciągłe braki finansowe wydziałów mogą rodzić sytuacje, w których nagina się obowiązujące prawa. Przykładem może być pobieranie opłat za reaktywację.

PŁAĆ I PŁACZ

Wiadomo, że takich opłat pobierać nie można w świetle ustawy o szkolnictwie wyższym i stosownego rozporządzenia. Wspomniane akty wymieniają sytuacje, w których uczelnia może pobierać opłaty od studentów. Opłaty za reaktywację tam nie figurują. W grudniu 1996 r. Konwent Uczelniany Samorządu Studentów Politechniki Wrocławskiej wniósł skargę do NSA na bezczynność ministra. Cała sprawa dotyczyła właśnie opłat za wznowienia studiów. Przy okazji studenckiego larum prorektor ds. nauczania Politechniki Wrocławskiej stwierdził na łamach tamtejszego "Pryzmatu": Wyszukiwanie pretekstów do protestu jest nie uzasadnione ani skalą problemu ani stanem faktycznym. Uparte nagłaśnianie tej sprawy jako poważnego problemu studentów prowadzi tylko do wytworzenia fałszywego obrazu sytuacji. Jednocześnie w sposób nieuzasadniony przedstawia się Politechnikę jako instytucję, która źle traktuje studentów, podczas gdy prawda jest zupełnie inna. Ta wypowiedź jest, oczywiście, wyrwana z kontekstu, ale charakteryzuje dość dobrze, moim zdaniem, sposób myślenia władz uczelni (zdarzają się chlubne wyjątki). Okazuje się, że mimo artykułów prasowych, mimo spraw sądowych - w innych uczelniach są dziekani, którzy starają się pobierać opłaty reaktywacyjne.

Studenci Wydziału Geografii w jednym z uniwersytetów zostali skreśleni z listy studentów, gdyż nie złożyli prac magisterskich do 31 grudnia 1997 r. Taki wymóg przewiduje tamtejszy regulamin studiów, więc, jak do tej pory, wszystko jest w porządku. Za wznowienie wydział zażądał od studentów kwotę 1000 zł (tyle kosztuje na tym wydziale powtarzanie roku). Wcześniej rektor wyraził zgodę na pobieranie opłat za powtarzanie zajęć łączących się ze wznowieniem studiów, w przypadku, gdy skreślenie nastąpiło z winy studenta. W podobny sposób odpłatność reguluje ustawa o szkolnictwie wyższym. Student odwołał się jednak od decyzji dziekana twierdząc, że w roku akademickim 1996/97 uzyskał absolutorium, a ukończenie przez niego pracy magisterskiej nie wymaga już konsultacji z opiekunem. Nie zaistniały również żadne różnice programowe, które mogłyby uzasadniać konieczność powtarzania zajęć. Sprawa jest w toku.

Skala problemu jest znacznie większa niż przypuszczał prorektor z Wrocławia. W całej Polsce zdarzają się sytuacje podobne do opisanych. Uparte ich nagłaśnianie służy słusznym interesom studentów. Nagłaśnianie, uświadamianie, apelowanie powinno również służyć interesom uczelni wyższej jako całości. Konsekwentne przestrzeganie jasnych reguł oszczędza wszystkim zdrowie i pieniądze oraz powoduje, że zamiast walczyć z maszyną administracyjną, można się skupić na studiowaniu, dydaktyce, pracach naukowych. Opłaty reaktywacyjne są poważnym problemem, ale nie tylko one.

FORMALNOŚCI TO FORMALNOŚĆ

Na najbardziej oblegane kierunki niełatwo się dostać, a łatwo "wylecieć", więc administracja posiada bardzo skuteczne narzędzie dyscyplinujące studentów. Pisano w "Forum Akademickim" - przy okazji plagiatów - jakie trudności mają władze z usunięciem nieuczciwych pracowników naukowych. Wydaje się, że uczelnia mniejszą wagę przywiązuje do relegowania studenta niż pozbawienia pracy pseudonaukowca. Zapomina się często, że skreślenie z listy studentów jest decyzją administracyjną, w związku z tym powinna być ona wydana w odpowiednim trybie, przewidzianym w KPA.

Prawidłowo wydana decyzja administracyjna powinna zawierać: oznaczenie organu administracji państwowej, która wydaje decyzję, datę wydania, oznaczenie strony lub stron, powołanie podstawy prawnej decyzji, treść rozstrzygnięcia, uzasadnienie faktyczne oraz uzasadnienie prawne, pouczenie, czy i w jakim trybie służy od danej decyzji odwołanie, podpis z podaniem imienia i nazwiska oraz stanowiska służbowego osoby upoważnionej do wydania decyzji. Decyzja, w stosunku do której może być wniesione powództwo do sądu powszechnego lub skarga do sądu administracyjnego, powinna zawierać ponadto pouczenie o dopuszczalności wniesienia powództwa lub skargi.

Decyzja administracyjna, która nie zawiera wymienionych danych jest wadliwa. Należy ją uchylić, a następnie ponownie rozpatrzyć sprawę. Wszelkie decyzje administracyjne winny być doręczone adresatowi niezwłocznie, listem poleconym. Właśnie od dnia doręczenia biegnie 14-dniowy termin na wniesienie odwołania. W przypadku skreślenia z listy studentów przysługuje odwołanie do rektora. Warto również wiedzieć, że przed upływem terminu wniesienia odwołania decyzja nie ulega wykonaniu. Wniesienie odwołania w terminie wstrzymuje wykonanie decyzji. Student nie został skreślony, jeśli przez przypadek dowiedział się o tym u pań w dziekanacie albo z wywieszonej na ścianie kartki, a tymczasem...

Jedna z uczelni w czasie ferii dokonuje rejestracji studentów na kolejny rok. Część tych ferii zajęło pewnemu studentowi udowadnianie, że powinien być zarejestrowany na konkretnym roku studiów. Wcześniej, z wywieszki na ścianie, dowiedział się, że jest skreślony z listy studentów. Jak twierdzi sam zainteresowany: Sprawa rozbija się o nieudolny system komputerowy, który często nie przystaje do rzeczywistości. Nikt przed podjęciem decyzji o skreśleniu mnie z listy studentów nie zajrzał do mojego indeksu i nie sprawdził, czy jest to decyzja zasadna.

A wszystko przez kurs niemieckiego. W tej uczelni trwał on kiedyś cztery semestry po dwie jednostki, następnie wprowadzono zmiany i trwa trzy semestry, w tym dwa po dwie jednostki i jeden semestr po cztery jednostki. Tak się złożyło, że student, o którym mowa (choć wiadomo, że nie jest to przypadek odosobniony), miał nieszczęście studiować w trakcie wdrażania reformy. Miał już zaliczone trzy semestry po dwie jednostki, zgodnie ze starym systemem, a następnie semestr za cztery jednostki z nowego systemu, czyli w sumie dziesięć jednostek zamiast ośmiu.

Jak w bazie danych dziekanatu umieścić studenta, który z racjonalnych pobudek powinien być zarejestrowany, a system nie pozwala go zarejestrować? Uczelnia rozwiązała sprawę w sposób następujący. Język studiowany za cztery jednostki na IX semestrze, zgodnie z nowym systemem został anulowany, w wyniku czego studenci zostali skreśleni. Następnie język sprzed pięciu semestrów za dwie jednostki został przekłamany na cztery jednostki. W taki sposób studenci zostali zarejestrowani. Ceną, którą zapłacili studenci, jest średnia skumulowana, która uległa zmianie na kilka semestrów wstecz, "zszargane" nerwy oraz brak wiary w przestrzeganie jakichkolwiek reguł w uczelni.

Mimo że od decyzji rektora, w przedmiocie skreślenia z listy studentów, przysługuje zainteresowanemu skarga do NSA, w tej sprawie prawdopodobnie nie będzie żadnego orzeczenia. Szkoda. Może zapobiegłoby to podobnym sytuacjom w przyszłości.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA DECYZJE

Zwracamy się o podjęcie decyzji w trybie art. 156 ust. 4 ustawy o szkolnictwie wyższym dotyczącej uchylenia uchwał Parlamentu Studentów UW, podjętych z naruszeniem prawa - pisze grupa studentów do rektora Uniwersytetu Warszawskiego. W uzasadnieniu studenci podnoszą, że w obradach Parlamentu Studentów UW oraz w podejmowaniu uchwał przez ten organ brały udział osoby, które uzyskały mandat członka Parlamentu z naruszeniem prawa (niezachowanie procedury wyborczej) lub utraciły go z przyczyn przewidzianych w Regulaminie Samorządu Studentów UW (skreślenia z listy studentów). Według części studentów, taka sytuacja jest uchybieniem formalnym i powinna skutkować nieważnością podjętych uchwał. Kto, wobec milczenia władz rektorskich w tej sprawie, ma stwierdzić ich nieważność?

W drodze uchwał podjętych z naruszeniem prawa udzielono wotum nieufności przewodniczącemu Zarządu Samorządu Studentów UW (zadecydował jeden głos), wybrano przedstawicieli Senatu do poszczególnych komisji i innych organów uczelni, a także przedstawicieli do ogólnopolskiego przedstawicielstwa samorządów studenckich.

Do kompetencji Parlamentu Studentów UW należy m.in. wybór elektorów, którzy następnie wskazują kandydata na prorektora ds. studenckich UW. Parlament wybiera również przedstawicieli do Rady Fundacji Samorządu Studentów UW "Universitatis Varsoviensis", której całkowite wydatki na działalność statutową w 1998 r. wyniosą (jak czytamy w specjalnym informatorze fundacji) 2172 mln zł. Stawka jest więc wysoka.

Po pertraktacjach władz z samorządem przyjęto, że przy wyborze elektorów studenckich nie będą obecne nieuprawnione - zdaniem części "posłów" - osoby. Elektorów wybrano, ale sprawy poprzednich uchwał nie rozstrzygnięto. Przecież uczelnia, mimo sporów studenckich, musi pracować dalej. Bez prorektora ds. studenckich rekrutacja na kolejny rok studiów stała pod znakiem zapytania.

Powstaje pytanie: czy niepodjęcie działań przez JM Rektora w sprawie wspomnianych uchwał uzasadni skierowanie wniosku do ministra edukacji narodowej, by ten wydał stosowną decyzję? Nadzór ministra w zakresie zgodności działania organów uczelni wyższej z przepisami ustawowymi i statutem przewiduje art. 31 ustawy o szkolnictwie wyższym. Wspomniany wniosek uruchomiłby pewien proces, nie jest jednak pewne, czy doszłoby do merytorycznego rozstrzygnięcia. Rozstrzygnięcie takie wydaje się potrzebne, skoro usankcjonowanie obecnego, niezgodnego z prawem (zdaniem części samorządu UW) stanu rzeczy pozostaje w sprzeczności z zadaniami uczelni wyższej oraz z dobrem samorządu studentów.

Władze uczelni mogą niechętnie wkraczać w sferę autonomii samorządu studenckiego. Mogą się zaraz podnieść głosy, że ingeruje, wywiera naciski etc. Jak czytamy w wypowiedzi JM Rektora dla "Rzeczpospolitej", studenci sami muszą brać odpowiedzialność za swoje decyzje, muszą się także nauczyć eliminować ze swojego grona ludzi, którzy nadużyli ich zaufania. Co zrobić, jeśli rektor jest jedyną kompetentną osobą, która może rozstrzygnąć zaistniały spór?

UCZELNIA BEZ KOMENTARZA

W Założeniach reformy prawa o szkolnictwie wyższym, opracowanych przez zespół prof. Osiowskiego, o studentach ujętych podmiotowo nie było prawie nic, ale to dlatego, że na liście problemów, którymi zajmował się Zespół, hasło "studenci" znalazło się dopiero na 11 miejscu.

Zespół wskazał podstawowe cele prac legislacyjnych związanych z nowym prawem o szkolnictwie wyższym. Wśród nich znalazło się wzmocnienie autonomii szkół wyższych przez jasne określenie relacji ich organów, jak również akademickich ciał przedstawicielskich, z organami administracji państwowej. Innym podstawowym celem jest, według członków Zespołu, usprawnienie procedur zarządzania szkołami wyższymi przez wzmocnienie władzy organów jednoosobowych uczelni i jasne określenie ich relacji wobec organów kolegialnych.

Przedstawione wcześniej autentyczne sytuacje niech będą ilustracją dla tych podstawowych celów. Jeśli chodzi o usprawnienie procedur zarządzania uczelnią, należy pamiętać również o wypowiedzi, jakiej udzielił prof. dr hab. Hubert Izdebski (współtwórca obowiązującej ustawy o szkolnictwie wyższym) czasopismu Wydziału Prawa i Administracji UW "Jurysta": Zarówno rektor, jak i dziekan, nie są fachowcami od zarządzania uczelnią czy wydziałem. Pełnią oni te funkcje honorowo, bo uznano ich za najgodniejszych. Jeśli tak w istocie jest, należy w przyszłej ustawie przewidzieć system zarządzania uczelnią, który będzie gwarantował fachowe przestrzeganie obowiązującego w niej prawa.

Coraz częściej pojawiają się w uczelniach instytucje podobne do Adwokatury Studenckiej UW. Powstają po to, by pomagać studentom. Aby udzielać porad nie wystarczy jednak znajomość litery prawa. Należy poznać również tendencję w orzecznictwie oraz głos doktryny. Prasa akademicka powinna utrzymywać ścisły kontakt z ministerstwem, jak najczęściej publikując pisma przedstawiające stanowisko MEN w konkretnych sprawach. Tendencji w orzecznictwie zbadać się nie da, gdyż sprawy związane z podstawowymi uprawnieniami studentów bardzo rzadko trafiają na wokandę. Efekt jest taki, że różne uczelnie, a nawet różne wydziały w ramach jednej uczelni, w sposób odmienny interpretują przepisy. Może zmieniłoby tę sytuację wydanie komentarza do ustawy o szkolnictwie wyższym?

W średniowieczu żacy maszerowali poza miasto, jeśli nie podobała im się sytuacja w Alma Mater. Bez studentów istnienie uczelni traci sens. Dzisiaj sytuacja jest zupełnie inna: im trudniejsze warunki studiowania, tym więcej studentów. Nikomu przez myśl nie przejdzie wymarsz za bramy miasta, mimo że studenci są często traktowani jak bezosobowa szara masa, numer indeksu, z którym liczyć się specjalnie nie trzeba. Powoduje to, że składane przez studentów ślubowanie staje się jedynie nic nie znaczącą formułką. Uczelnia, nie przestrzegając lub naginając prawo, pokazuje studentom pewien skuteczny sposób obchodzenia zasad i reguł obowiązujących w życiu prywatnym i publicznym. Zachęca to do ich nadużywania czy wręcz łamania również w przyszłym życiu zawodowym absolwentów uczelni.

Biorąc wszystko powyższe pod uwagę uważam, że tytułowe procesy są nieuniknione. Nie jest działaniem przeciwko uczelni kierowanie pism do MEN, nagłaśnianie w prasie akademickiej przypadków łamania prawa czy kierowanie spraw do sądów, o ile te działania są uzasadnione. Stanowisko NSA urozmaici dyskusję na temat kształtu nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, gdyż rozstrzygnięcia w poszczególnych sprawach świadczą o praktyce i stosowaniu prawa. Jeżeli orzeczeń nie ma, może to oznaczać (o zgrozo!), że prawa nie stosuje się.

Piotr Waglowski, student prawa Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor naczelny "Jurysty". Adwokatura Studencka UW Warszawa - http://www.uw.edu.pl/~vagla

Uwagi.