Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 6/1998

Czytelnia czasopism
Poprzedni Następny

Miesiąc temu pisaliśmy o szansach powstania uniwersytetu w Olsztynie. Podjęto tam konkretne działania, które najprawdopodobniej doprowadzą w stosunkowo krótkim czasie do powołania wszechnicy na Warmii i Mazurach. A jak rzeczy się mają w innych ośrodkach akademickich, przejawiających podobne ambicje?

CENA SWOBÓD

Rzeszowowi nie udało się to, co skutecznie wykorzystał Białystok, tzn. "droga na skróty", z próbą nie uwzględnienia opinii Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Według Joanny Hałaj, publicystki "Gaudeamus", pisma rzeszowskiej WSP (nr 6/98), jest to po części wina parlamentarzystów tego regionu, którzy nie dotrzymali formułowanych w kampanii wyborczej obietnic, w przeciwieństwie do skutecznych posłów z północno-wschodniej części kraju, którzy w Sejmie Radę Główną i Uniwersytet Białostocki w ostatniej chwili przegłosowali. Brzmi w tym wyznaniu nuta goryczy, ale nie oznacza ona bynajmniej, że teraz w Rzeszowie będzie się siedzieć z założonymi rękami. Obywatele tego miasta czują potrzebę powołania uniwersytetu, przedstawiciele środowiska akademickiego natomiast przygotowują się do zmian w sposobach i metodach nauczania, jakie wiążą się z uniwersyteckim statusem uczelni. Przyszłe studiowanie w Rzeszowie musi mieć w sobie wymiar badawczy, a student musi mieć swobodę (...) wyboru: zajęć, wykładowców, czasu i formy zaliczania obowiązku. Nie jest to bez znaczenia dla uczelni, w której - jak wynika z artykułu - panują jeszcze anachroniczne zwyczaje kształcenia, ciasnym gorsetem krępując nauczających i nauczanych. Swobody akademickie będą musiały być okupione zgodą na pewne konieczności, w tym - na stałą ocenę kadry. Ale kto powiedział, że droga do uniwersytetu będzie lekka, łatwa i przyjemna?

SAMORZĄDNOŚĆ I AUTONOMIA

Uruchamiane wciąż nowe systemy i komisje oceny jakości, jak również mnożące się rankingi szkół wyższych, a także kategoryzacja jednostek prowadzona przez KBN powodują, że wiele uczelni stara się ciągle poprawiać swój image. Lubelska Akademia Medyczna ma swoją strategię rozwoju, której podstawowe kierunki władze rektorskie opublikowały w kwartalniku "Alma Mater" (nr 1/98). Biorąc pod uwagę fakt, iż działalność naukowa sankcjonuje pozycję uczelni w różnego rodzaju rankingach, należy stworzyć system bodźców, aby działalność naukowa była dla każdego i pod każdym względem opłacalna. Co to oznacza? Przede wszystkim pieniądze: na wysokiej jakości sprzęt, bez którego współczesna medycyna nie może się już obejść; na badania naukowe - tu głównie KBN-owskie granty, ale także granty wewnętrzne dla studentów pracujących w kołach naukowych; na inwestycje - m.in. komputeryzację uczelni, utworzenie nowych klinik, budowę apteki szkoleniowej dla studentów Wydziału Farmaceutycznego. Akademia stara się pozyskiwać te środki z możliwie wielu różnych źródeł. Pracuje się też nad reformą programów kształcenia, również w celu dostosowania ich do wymagań Unii Europejskiej. To wiąże się z poszerzaniem spektrum kontaktów zagranicznych, w tym - wymiany wykładowców i studentów z uczelniami zagranicznymi.

Wobec stale zachodzących przemian ustrojowych, uczelnia dąży i dążyć będzie nadal do zapewnienia pełnej samorządności i autonomii w kwestiach naukowych, dydaktycznych, usługowych i finansowych oraz rozwoju i dostosowania swoich zadań do potrzeb XXI wieku - deklarują władze uczelni. A nam pozostaje tylko życzyć powodzenia.

PRAKTYCZNY SAMOUCZEK

W poprzednim numerze troszczyliśmy się o stan polskich nauk o kulturze fizycznej oraz ich obecność na łamach renomowanych zachodnich czasopism naukowych. Tymczasem "Agrarius", biuletyn szczecińskiej Akademii Rolniczej, publikuje (nr 2/98) "bryk" dotyczący pisania artykułów do takich właśnie wydawnictw. "Ściąga" oparta jest na wykładzie prof. Ewy Kammler z Instytutu Biologii w Warszawie. Po pierwsze więc należy zdecydować się na pismo, w którym chcemy drukować (najbardziej renomowane czy takie, w którym łatwiej zaistnieć) i zwrócić się do redakcji o instrukcje, jak pisać. Następnie trzeba rozwiązać kwestie współautorstwa, roboczego tytułu i podziału tekstu na części. Kolejne kroki to przygotowanie tabel i ilustracji, szkicu artykułu oraz spisu literatury źródłowej. Potem można przedstawić wstępnie napisaną pracę do recenzji innym znawcom tematu i dokonać niezbędnych poprawek. Dopiero wówczas z czystym sumieniem składamy tekst - oczywiście, najlepiej napisany w języku angielskim - w wybranej redakcji. Redakcja "Agrariusa" posiada powyższe zasady, jak również listy najczęściej popełnianych błędów oraz przykłady właściwego zastosowania elementów prac naukowych. Są one napisane w języku angielskim, co może znacznie ułatwić pisanie prac do czasopism zagranicznych lub publikowanie prac w Internecie. Zainteresowanym możemy je udostępnić - oznajmia na koniec autor artykułu, Damian Guziołek. No i pięknie. Musimy sobie przecież pomagać.

PRET-?-PORTER

Zastosowanie się do powyższych zasad nie może jednak zagwarantować naukowej rzetelności artykułu. Przykład głośnej sprawy Allana Sokala, który wyśmiał zwolenników postmodernistycznego bełkotu na łamach szacownego czasopisma ostrzega, że trzeba bardzo uważać, by nie dać się uwieść wątpliwemu urokowi pseudonauki spod znaku New Age. Wiesław Kamiński przywołuje w "Wiadomościach Uniwersyteckich", piśmie lubelskiego UMCS (nr 1-2/98), kontekst tej "afery", by dać wyraz swej postawie zdecydowanego sprzeciwu wobec sączenia w umysły młodych ludzi jadu spirytualistycznych bredni. Postmodernistyczna interpretacja badań naukowych sprowadza się do tezy, że nauka nie może być dłużej uważana ani za obiektywną, ani za odbicie rzeczywistego świata - pisze Kamiński, po czym przytacza w charakterze przykładu stek bzdur, jakimi z całą powagą posługują się pseudouczeni. Dla prostej układanki postmodernistów nie ma znaczenia, że ich twierdzenia stoją w sprzeczności z większością osiągnięć współczesnej biologii, geologii, fizyki, astronomii i astrofizyki, a czasopisma naukowe publikują ich wypociny z motywacji głównie ideologicznych, wbrew zasadom rzetelnej wiedzy i metodologii. Dlatego właśnie możliwy okazał się casus Sokala.

Kamiński twierdzi, że new age'owy postmodernizm pojawił się również i u nas: Wystarczy rozejrzeć się po kramikach ulicznych, a i poważnych księgarniach, naszego ORWPAN nie wyłączając, by zorientować się, że literatura tego typu zalewa rynek. Szkoda tylko, że nie padają żadne tytuły ani tym bardziej nazwiska autorów takich publikacji. Wówczas sprzeciw miałby większy sens.

(rama)

Uwagi.