Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1999

Spis treści numeru 3/1999

Nauka prywatności
Poprzedni Następny

Badania naukowe mogą wchodzić w kolizję
z prawem o ochronie danych osobowych.

Kinga Nemere-Czachowska

Fot. Stefan CiechanCzy ustawa o ochronie danych osobowych komplikuje realizację badań naukowych? Toruńscy socjologowie twierdzą, że tak. Niedawno przekonali się o tym na własnej skórze. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych wszczął postępowanie z urzędu w sprawie naruszenia przez nich prawa poprzez gromadzenie danych dotyczących przekonań religijnych. - W ogóle nie badamy przekonań religijnych - twierdzą toruńscy badacze. - Musimy stać na straży prywatności! - argumentuje GIODO.

W 1997 r. dr hab. Krystyna Szafraniec z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zdobyła grant Komitetu Badań Naukowych na realizację badań, w których zamierza uchwycić rzeczywistość społeczną okresu transformacji z perspektywy dwóch pokoleń: dorosłych i młodzieży. Jak na nauki humanistyczne grant jest bardzo duży - wynosi prawie 300 tys. zł. Podjęty temat jest silnie zakorzeniony w toruńskiej tradycji zespołowych badań długofalowych. Metoda stosowana przez naukowców, tzw. longitudinal study, polega na towarzyszeniu - poprzez kolejne pomiary - drogom życiowym pewnego, wybranego do badań rocznika szkolnego, aż do dorosłości. Dzięki temu można weryfikować stopień realizacji młodzieńczych planów, aspiracji i marzeń oraz ustalać tkwiące w systemie edukacji, środowisku i psychice uczniów czynniki sprzyjające lub ograniczające szanse na życiowy sukces. Jednocześnie, osiągnięta w życiu dojrzałym pozycja społeczna, typ osobowości czy sposób funkcjonowania w społeczeństwie i kulturze daje się wytłumaczyć trudnymi do uzyskania drogą retrospekcji faktami i sytuacjami z wcześniejszych okresów życia.

Badania, w których obok socjologów uczestniczą także psychologowie, rozpoczęto w 1973 r. Objęto nimi wówczas 7 tys. piętnastolatków - uczniów rozpoczynających naukę w I klasach szkół ponadpodstawowych wszystkich typów w Toruniu i rejonie toruńskim. Rdzeń badania stanowiły pomiary poziomu umysłowego, wiedzy i planów życiowych młodzieży. Potem kilkakrotnie jeszcze wracano do tych samych osób (tuż przed opuszczeniem przez nie szkoły średniej, na początku ich samodzielnego życia oraz w okresie pełnej stabilizacji życiowej).

- Testowaliśmy różne teorie mówiące o napięciach między człowiekiem a ważnymi sferami życia społecznego: kulturą, polityką i materialnymi warunkami życia - mówi prof. Ryszard Borowicz, członek zespołu badawczego.

Idea sprzed 25 lat

W roku 1998, w ramach projektu KBN, wznowiono badania. Odszukano te same osoby (dziś już czterdziestoletnie) i przeprowadzono z nimi wywiady socjologiczne. Dla porównania socjologowie postanowili powtórzyć ideę sprzed 25 lat i ponownie zbadać młodzież rozpoczynającą naukę we wszystkich szkołach średnich na tym samym terenie. - Interesują nas dwa pokolenia i pokoleniowe różnice w reagowaniu na wyzwania okresu transformacji - mówi dr hab. K. Szafraniec. - Badamy osobliwości sytuacji życiowej młodzieży w warunkach społecznych Polski minionej i Polski obecnej. Projekt badawczy skonstruowaliśmy tak, aby można było porównywać pokolenia dzisiejszych i PRL-owskich piętnastolatków. Tym razem także zamierzamy prowadzić badania długofalowe.

W celu uzyskania porównywalnych wyników, badania postanowiono prowadzić dokładnie w ten sam sposób, jak ćwierć wieku wcześniej. Uczniowie poddawani byli tym samym testom, badanie było audytoryjne (grupowe) i miało charakter imienny. Zdaniem badaczy, w przypadku przeprowadzania testu na inteligencję, który jest ważnym elementem ich projektu, anonimowość nie jest wskazana. - Z naszego długoletniego doświadczenia wynika, że nie podpisując testu nazwiskiem, badany często nie czuje się zmobilizowany do wysiłku intelektualnego, a wynik przestaje być wtedy miarodajny. - mówią. - Chcąc wiedzieć, czy mamy dziś młodzież bardziej, czy mniej inteligentną od tej sprzed 25 lat, unikamy anonimowości.

Badacze zachowali się więc tak samo jak ćwierć wieku temu, nie spodziewając się, że nowe, obowiązujące od kwietnia 1998 r. prawo chroniące prywatność obywateli, może im skomplikować życie. Ponieważ w przypadku badania szkolnego próbę stanowili wyłącznie uczniowie, a dotyczyło ono szeroko rozumianych efektów pracy szkoły, socjologowie wyszli z założenia, że o zgodę na ankietowanie wystarczy poprosić władze oświatowe. To one wszak reprezentują interesy uczniów. I tu zaczął się cały problem. Część pytań w ankiecie dotyczyła statusu majątkowego rodziny - uczeń miał odpowiedzieć na pytanie o to, czy ma w domu komputer, wideo, telewizor kolorowy, samochód, itd. - Zadbaliśmy, by ankieta zaopatrzona była w zapewnienie o tym, że gromadzone dane nie zostaną wykorzystane do celów innych niż naukowe - mówią badacze. - Nie było też przymusu uczestnictwa w badaniach. Kilkoro rodziców zaniepokoiło się jednak tym, że bez ich wiedzy dzieci pytane są o majątek rodziny i o sprawie poinformowało lokalną prasę. Za jej pośrednictwem informacja trafiła do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

"Wrażliwe" informacje

Mimo wyjaśnień socjologów o celu, metodzie i charakterze badań, Biuro Generalnego Inspektora poinformowało rektora UMK o wszczęciu postępowania z urzędu w sprawie naruszenia przez UMK art. 27 ustawy (...) poprzez gromadzenie danych osobowych dotyczących przekonań religijnych. Urzędnicy poprosili także o złożenie pisemnych wyjaśnień na temat sposobu prowadzenia badań. Socjologowie są zdziwieni. Po pierwsze, już wcześniej upominali się o zajęcie stanowiska w tej sprawie, a po drugie, na temat wiary jest w ankiecie zaledwie jedno standardowe pytanie, występujące w większości socjologicznych badań. - Nawet nie interesowało nas, czy ktoś jest katolikiem, prawosławnym czy Żydem. Chcieliśmy tylko sprawdzić, czy oparcie w religii osłabia poczucie zagubienia i osamotnienia młodego człowieka we współczesnym świecie - tłumaczą. - Taka informacja mówi przecież o wiele mniej niż ocena z religii na świadectwie szkolnym! Może kwalifikację prawną pytania o religię lepiej byłoby odnieść do jego treści, a nie wyłącznie przedmiotu?

Jak twierdzi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik prasowy GIODO, w przypadku badań imiennych nie można przetwarzać żadnych danych osobowych bez zgody badanego (w przypadku osoby niepełnoletniej - jej prawnych opiekunów). Wszczęte właśnie postępowanie dotyczy przede wszystkim naruszenia artykułu o przekonaniach religijnych, bo w ankiecie pojawiło się pytanie związane z religią, a temat ten należy do informacji tzw. "wrażliwych", co do przetwarzania których wymaga się nawet zgody pisemnej badanego. - Po analizie ankiety stwierdziliśmy, że pytania w niej zawarte mocno ingerują w prywatność - mówi rzecznik. - Pytanie o wiarę jest tego przykładem. A znając imię, nazwisko i szkołę, można ucznia zidentyfikować. Po otrzymaniu wyjaśnień z UMK, podejmiemy odpowiednią decyzję.

Brak wykładni

Opinie przedstawicieli środowiska socjologicznego są w tej sprawie podzielone. - Polskie Towarzystwo Socjologiczne powinno zająć stanowisko na temat wpływu Ustawy na prowadzenie badań socjologicznych - uważa prof. Lena Kolarska-Bobińska, doświadczony socjolog, były dyrektor CBOS-u, obecnie szefowa Instytutu Spraw Publicznych. - Interesujące też byłoby stwierdzenie czy międzynarodowe kodeksy etyczne, zalecające badaczom określone postępowanie i chroniące prawa respondentów, np. Kodeks ESOMARU, są w konflikcie czy też uzupełniają rozwiązania ustawy. Badania naukowców toruńskich są szczególne, ponieważ zawierają zarówno elementy psychologiczne, jak i socjologiczne, dotyczą szczególnej grupy osób nieletnich, a do tego łączą prostą metodę audytoryjną z badaniem panelowym. Socjologowie starają się więc realizować i pogodzić wiele celów, co czyni ich badanie przedsięwzięciem bardzo ciekawym, ale i rodzi problemy. Zwłaszcza, gdy niektóre ustawowe zapisy są nieprecyzyjne.

O szeroką dyskusję na temat swojej sprawy zabiegają sami toruńscy badacze. Wpływ ustawy o ochronie danych osobowych na badania naukowe dyskutowali w styczniu członkowie Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. - Według mnie, sprawa nie jest tak oczywista, jak wydaje się kolegom z Torunia - mówi prof. Andrzej Kojder, prezes PTS. - Wiele zależy od wykładni przepisów, którą wobec braku orzecznictwa dać mogą na razie tylko najbardziej kompetentni prawnicy. Warto chyba też sprawdzić czy ustawa zgodna jest ze standardami zachodnioeuropejskimi. Sądzę jednak, że socjologowie będą musieli pogodzić się dzisiaj z tym, iż pewnych informacji od respondentów nie uzyskają. Może trzeba będzie poszukiwać innych metod badawczych niż kwestionariusze. Z drugiej strony, ta ustawa jest jednym z przykładów niedoskonałości naszego prawa, zapisy są bardzo nieprecyzyjne. Nie wiadomo, na przykład, kto może prowadzić badania naukowe i w tym celu zbierać dane osobowe. Czy tylko pracownicy instytucji naukowych? Myślę też, że prawo trzeba upowszechniać, bo świat nauki zna je bardzo słabo.

Zagrożenia ze strony ustawy nie czuje natomiast prof. Zbigniew Kwieciński, prezes Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, który często bada właśnie młodzież. - Moim zdaniem, interpretacja prawa przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych jest nadużyciem, które utrudnia badaczom pracę - mówi.

Prof. Antoni Sułek z Instytutu Socjologii UW, członek Zarządu PTS, uważa, że ustawa wymaga poprawek, bo wiele jej fragmentów skonstruowano bez świadomości tego, czym jest badanie społeczne. Razi go na przykład obowiązek rejestracji zbiorów, bo jest to dość kłopotliwe przede wszystkim dla tych, którzy prowadzą badania cykliczne. A przecież zwykle identyfikacja osób jest socjologom potrzebna tylko po to, aby dobrać próbę, potem nazwiska są już zbędne. Jego zdaniem, bezsensowny jest też wymóg zgody na piśmie od respondentów pytanych o dane "wrażliwe". - Ustawa pilnuje prawa do prywatności, ale społeczeństwo ma również prawo do informacji - twierdzi. - Nie można absolutyzować tylko tego pierwszego. Wobec wielkiej niedookreśloności przepisów zamierzamy poprosić Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych o zajęcie oficjalnego stanowiska na temat najbardziej kontrowersyjnych fragmentów ustawy.

Problem interpretacji

Wydaje się, że cały problem sprowadza się do interpretacji przepisów. I nie chodzi wyłącznie o to, czyja zgoda wystarczy do gromadzenia danych od niepełnoletnich uczniów. Wątpliwości podczas lektury ustawy pojawiają się na każdym kroku, np. w punkcie dotyczącym obowiązku rejestracji zebranych danych. Czy toruńscy naukowcy powinni zarejestrować w Biurze Generalnego Inspektora zebrany przez siebie zbiór danych osobowych, jeśli chcą z niego korzystać w przyszłości? Zgodnie z prawem nie musieliby tego robić, gdyby dane zbierali tylko do celów doraźnych. Jednocześnie artykuł 43. ustawy mówi, iż z obowiązku tego zwolnieni są administratorzy danych przetwarzanych w celu przygotowania rozprawy wymaganej do uzyskania dyplomu ukończenia szkoły wyższej lub stopnia naukowego. Socjologowie uważają więc, że przepis ten mówi właśnie o ich przypadku, bo przecież chodzi o ich stopnie i dorobek naukowy.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że ustawa jest może niedoskonała, ale jej celem jest ochrona naszej prywatności - mówi M. Kałużyńska-Jasak, rzecznik GIODO. - Na razie wszyscy - tak badacze, jak i badani - mają niewielką świadomość potrzeby ochrony prywatności. Powoli świadomość ta jednak się budzi. Reprezentanci innych dziedzin nauki zwracają się do nas z tzw. pytaniem prawnym na temat tego, jakie pytania mogą zadawać badanym, aby nie naruszyć prawa. Zaczyna się proces dostosowywania innych przepisów do Ustawy.

Jak twierdzą socjologowie z UMK, ich działania w żadnym punkcie nie łamią przepisów ustawy. - Od lat prowadzimy badania, stosując o wiele bardziej wyraziste i rygorystyczne od niej zasady kodeksu etycznego - mówi dr hab. K. Szafraniec. - W "transie" badawczym jestem od 1997 r. i już wtedy przejrzałam ustawę. W moim odczuciu, nie jest ona wymierzona przeciwko badaniom naukowym, których przedmiotem są ludzie. Nie dostrzegłam w niej żadnych przeszkód.

Do czasu wyjaśnienia problemu toruńscy naukowcy zawiesili realizację grantu KBN. - Jeśli zapadnie decyzja o nakazie zniszczenia zebranych informacji, nasz ogromny wysiłek badawczy zostanie zmarnowany - mówią. - Byłoby szkoda, bo w opinii ekspertów, uczestników pierwszych dyskusji nad wynikami badań, wydają się one wręcz rewelacyjne i warte szerszej uwagi, zwłaszcza polityków, decydentów i wychowawców młodzieży.

W styczniu, niezapowiedzianie, do Instytutu Socjologii trafili kontrolerzy GIODO. W lutym Ewa Kulesza, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, podjęła decyzję administracyjną w tej sprawie. Socjologom nakazano niezwłoczne "usunięcie uchybień". Rodziców (lub prawnych przedstawicieli) badanych pierwszoklasistów ze wszystkich szkół średnich Torunia i powiatu badacze mają poprosić o zgodę na przetwarzanie danych dotyczących ich dzieci. Ankiety tych osób, co do których nie otrzymają zgody, powinni zniszczyć lub zanonimizować. Wszyscy badani muszą zostać poinformowani o swoich uprawnieniach oraz obowiązkach administratora danych. Generalny Inspektor nakazuje również zastosowanie dodatkowych środków zabezpieczających zgromadzone dane osobowe. Decyzja jest ostateczna, ale socjologowie mają prawo złożenia wniosku (w ciągu 14 dni) do GIODO o ponowne rozpatrzenie sprawy.

- To polubowne załatwienie sprawy - mówi M. Kałużyńska-Jasak z GIODO. Jej zdaniem decyzja przypomina naukowcom o istnieniu ustawy i obowiązku respektowania jej, ale nie blokuje badań naukowych.

- Sam Kafka by tego nie wymyślił - komentuje dr hab. K. Szafraniec.

Kinga Nemere-Czachowska jest redaktorem "Głosu Uczelni", miesięcznika Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Uwagi.