Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum „Forum Książki” z roku 2001

Spis treści numeru 4(25)/2001

Coraz więcej książek i płyt możemy kupić w polskim Internecie. Sposób traktowania klienta pozostawia jednak wiele do życzenia.

Bestseller, czyli kup pan seler

Grzegorz Filip

Powiedz nam, czego szukasz – proszą mnie twórcy internetowej księgarni empik.com. Więc wybieram kategorię „literatura piękna polska” i otrzymuję, pomiędzy Dziadami i Panem Tadeuszem... powieści japońskiego pisarza Abe Kobo, niejakiego Quinnella oraz opowieść o Kubusiu Puchatku. Ta ostatnia jest wprawdzie piękna, gdybyż także była polska! Książki są przy tym ułożone według tytułów, a nie, jak się od wieków przyzwyczailiśmy, według autorów.

BEZ OPISU

Literaturę sprzedaje się w Sieci jak marchewkę: brak najmniejszych choćby notek o zawartości, charakterze oferowanej pozycji. Nie mówiąc już o tym, by zaproponować recenzje, inne książki o podobnej tematyce, pozostałe pozycje tego samego autora czy książki innych autorów o zbliżonym profilu. W przypadku nowości i bestsellerów pojawia się kilkuzdaniowa informacja. Czasem przedrukują fragment wstępu lub notkę z okładki. Opis książki składa się z tytułu, autora, wydawcy, roku wydania, numeru isbn, liczby stron i ceny. Brak informacji o tłumaczu czy rodzaju oprawy. Często pomija się już nawet podtytuł, co w połączeniu z brakiem noty o książce uniemożliwia zorientowanie się, z czym mamy do czynienia.

Wyjątkiem jest Harry Potter i inne bestsellery, czyli, nie ma co ukrywać, książki popularne lub tandetne. Tu są już recenzje klientów i fragment z tekstu do przeczytania. Czasem nie wiemy, czy oferowana książka to proza, poezja czy esej. Niektórzy autorzy uprawiają przecież wiele form. Zasada jest taka: im książka lepiej znana i popularniejsza, tym ma obszerniejszy opis. Wyszukiwanie, jakie proponuje empik.com, możliwe jest tylko wg autorów lub tytułów. Nie da się szukać np. wg wydawców czy roku wydania. Najciekawszych pozycji nisko- i średnionakładowych zresztą i tak „aktualnie brak na półce”.

Trochę lepiej handluje książką merlin.com.pl, wprowadził np. kategorię książki po angielsku, która jest niezwykle pomocna. Empik też sprzedaje książki w języku angielskim, ale nie ma tu możliwości wyodrębnienia takiej kategorii.

Bogaty zestaw działów proponuje księgarnia literatura.net.pl. Mimo tej wielości, np. filozofię połączono z psychologią, a tę kategorię, jak łatwo się domyślić, zamula niesłychana liczba pseudoporadników, w których gąszczu ginie książka filozoficzna. Wiele oferowanych przez tego dystrybutora książek jest pozbawionych opisu, choć trzeba zauważyć, że podawane są np. nazwiska tłumaczy. Wyszukiwarka, co może dać czasem ciekawe efekty, przeszukuje nie tylko nazwiska i tytuły, lecz także treść notek informacyjnych. Tak więc np. szukając książek Marqueza, dowiadujemy się o książkach Romana Warszawskiego, bo w notce napisano, że dziennikarz ten spotkał się kiedyś z Marquezem.

KOT W WORKU

Jeszcze gorzej wygląda handel płytami. Problem polega na tym, że sprzedające je sklepy internetowe nie są jednocześnie źródłem informacji o płytach. Najlepszy w tej dziedzinie merlin.com.pl pozostawia wiele do życzenia. Zanim coś się w nim zamówi, trzeba pochodzić po stronach amerykańskiego sklepu amazon.com, cdnow.com lub innych sklepach zagranicznych, by otrzymać wyczerpującą informację o nagraniach. Inaczej nie wiemy, co kupujemy.

Kota w worku sprzedaje też sklep stereo.pl, bogaty skądinąd w zasoby płytowe i wyróżniający się niskimi cenami. Cóż z tego, skoro trzeba tu czekać tygodniami na zamówioną przesyłkę. Ten dystrybutor, podobnie jak merlin.com.pl, nie podaje składu zespołu, który nagrał płytę, co w przypadku muzyki poważnej i jazzu jest informacją podstawową. Nie zawsze podany jest spis nagranych utworów, nigdy nie ujawnia się nazwisk ich twórców. Polscy dystrybutorzy nie interesują się też datami nagrań, co ważne w przypadku archiwaliów.

Polskie sklepy płytowe nie dbają o dodatkową obsługę informacyjną swych klientów. Wspomniany amazon np. na stronach jazzowych proponuje kilkanaście kategorii, w których można prowadzić poszukiwania, co jest znakomitym rozwiązaniem zwłaszcza dla klientów słabo zorientowanych w danej dziedzinie muzyki. Można wprawdzie rzec, że to konieczność u dystrybutora, który proponuje 500 płyt Milesa Davisa, podczas gdy polskie sklepy mają ich 50. Amazon (wiem, że to ogromna firma i niedościgniony wzór) podsuwa klientowi różne możliwości, rozszerzając przy tym zakres jego poszukiwań. Klienci, którzy kupili to, czego szukasz, zwykle kupują też... i tu następuje kilka propozycji. Poza tym firma ta proponuje zakup dwóch płyt z rabatem, odsyła do listy wszystkich albumów danego muzyka, listy artystów grających w podobnym stylu, umożliwia wreszcie wysłuchanie sampli. Polecam ten sklep także tym, którzy poszukują książek w języku angielskim i chcą się czegoś dowiedzieć o danej pozycji, zanim spróbują ją zamówić.

Jeśli, np. z powodu nieznajomości angielskiego, trudno nam poruszać się po amazonie, pewną orientację w świecie nagrań dać może strona muzyka.onet.pl, gdzie znajdziemy recenzje płytowe, biogramy muzyków, skład zespołu, który nagrał daną płytę.

POZA ZASIĘGIEM

W księgarniach internetowych zupełnie źle jest natomiast ze wznowieniami płyt sprzed lat, myślę tu nawet o muzyce rozrywkowej, nie tylko o takich mało komercyjnych niszach, jak jazz czy muzyka klasyczna. W ogóle, wszelkiego rodzaju rzadkie płyty są w Sieci niedostępne. W żadnym z polskich sklepów nie znajdziemy np. bluesowej płyty Milesa Davisa Hot Spot z 1990 roku. Poza możliwością kupna pozostają całe ogromne obszary produkcji fonograficznej, która nie jest akurat u nas popularyzowana w radio i TV. Weźmy np. tango, muzykę graną przez jazzmanów i muzyków klasycznych, składy z akordeonem, składy z instrumentami smyczkowymi, składy z gitarą lub klarnetem... Na świecie wychodzą setki płyt, tango na sposób rozrywkowy, taneczny, jazzowy, klasyczny grają dziesiątki zespołów. Muzyka ta jest popularna w Niemczech, Francji i oczywiście krajach latynoskich. U nas nie da się tego kupić. Podobnie z muzyką na akordeon lub bandoneon i składy z udziałem tego instrumentu. Modny jest Piazzolla, można kupić nagrania Dino Saluzziego czy Richarda Galliano, ale na tym oferta się kończy. Płyt dziesiątków znakomitych akordeonistów Polacy muszą szukać za granicą.

Zaletą sklepów internetowych, które nie muszą posiadać własnych magazynów, tylko wirtualny katalog, powinna być obszerność oferty, daleko przekraczająca ofertę zwykłych sklepów. W katalogach wirtualnych powinny się znajdować rzadkie płyty i książki niewielkich wytwórni i wydawnictw. Nic podobnego! Oferuje się głównie masową produkcję potentatów, natomiast to, co dla kolekcjonerów najciekawsze, pozostaje nadal poza zasięgiem.
 


 

Uwagi

Powrót do strony głównej