Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 10/1998

Ocena parametryczna
Poprzedni Następny

Będą konkurować ze sobą jednostki w ramach danego
zespołu, a więc takie, których równość startu
jest mniej więcej zapewniona.

Andrzej Wiszniewski

Wakacje się skończyły i KBN wrócił do normalnego rytmu pracy. Odbyły się spotkania obydwu komisji a także zebranie Komitetu. Omówiono m.in. plany nowelizacji Ustawy o Komitecie. I chyba wszyscy zgodzili się, że podział na Komisję Nauk Podstawowych i Komisję Nauk Stosowanych jest po równi anachroniczny, co utrudniający pracę. To wspólne spotkanie, mimo tłoku panującego w sali konferencyjnej pokazało, że znacznie łatwiej podejmuje się decyzje, gdy obydwie komisje spotykają się wspólnie i każdy może przedstawić swój punkt widzenia.

A kiedy mowa o tematyce tych spotkań, trzeba koniecznie wspomnieć o zasadach oceny parametrycznej, która tylu kierownikom jednostek organizacyjnych spędza dziś sen z powiek. Wielu z nich swoje zastrzeżenia względem KBN-owskiego projektu wyraża donośnym głosem, lecz w sumie kontestowanych spraw jest zadziwiająco mało. W głównej mierze dotyczą one trzech zagadnień: nierówności szans specjalistów poszczególnych dziedzin, co wynika z preferowania czasopism z tzw. listy filadelfijskiej; pominięcia przez poszczególne zespoły, przy określaniu własnych list punktacyjnych, szeregu wartościowych czasopism, szczególnie krajowych; zbyt wielkiego marginesu uznaniowości, przyjętego na poziomie 20 proc. sumarycznej oceny.

KRYTYKA ZASAD OCENY

Pierwsze z zastrzeżeń opiera się na nieporozumieniu. Bowiem przyjęty sposób oceny będzie dotyczył wtórnego podziału środków, czyli tego, co odbywa się wewnątrz zespołu. A wiec nie będzie konkurencji fizyków z historykami czy też elektroników z chemikami. Będą konkurować ze sobą jednostki w ramach danego zespołu, a więc takie, których równość startu jest mniej więcej zapewniona. Natomiast podział pierwotny, na poszczególne dziedziny nauki, nie będzie zależał od parametrycznej oceny jednostek. Dlatego lęk przed dominacją fizyków, chemików czy matematyków, najlepiej wypadających na stronach „listy filadelfijskiej”, jest zupełnie - no, może prawie zupełnie - nieuzasadniony.

Natomiast szczególna pozycja „listy filadelfijskiej” ma wielką zaletę, ale i pewną wadę. Zaletą jest promowanie wysokich standardów publikacji w czasopismach o międzynarodowej renomie. W naszym kraju, gdzie mamy do czynienia z zalewem publikacji materiałów trzeciorzędnych konferencji oraz wydaje się tysiące pism i pisemek, z których wiele ma słabiutki poziom, taka zachęta do tworzenia dobrych prac i publikowania ich w czasopismach o międzynarodowym zasięgu ma ogromne znaczenie. Natomiast wadą jest to, że w niektórych dziedzinach - szczególnie technicznych, ale nie tylko - coraz bardziej powiększa się rozziew pomiędzy publikowalnością a aplikowalnością. Innymi słowy to, co jest do praktycznego wykorzystania w kraju, nie ma wielkich szans na publikację w dobrym piśmie zagranicznym, a to, co tam zostanie wydrukowane, zazwyczaj jest nie do zastosowania w realiach naszej gospodarki. Dlatego krytyka, że takie publikacje służą rozwojowi techniki poza granicami Polski, ma w sobie jedynie odrobinę słuszności. Sądzę, że trzeba się będzie nad tym poważnie zastanowić.

Drugi z zarzutów, o pominięciu niektórych wartościowych tytułów, będzie zapewne wnikliwie rozpatrzony przez poszczególne zespoły Komitetu. To w nich zasiadają specjaliści, którzy są w stanie ocenić wartość poszczególnych pism i poziom zamieszczanych w nich artykułów. Odwołania w tej mierze są przez zespoły skrupulatnie rozpatrywane.

Wreszcie trzeci z zarzutów, o zbyt dużym marginesie uznaniowości, jest zapewne dyskusyjny tym bardziej, że spotyka się głosy wręcz odwrotne. W Komitecie początkowo proponowano, by margines uznaniowości dotyczył tylko 10 proc. przyznanych punktów. Po długich dyskusjach zwyciężył pogląd, że powinno to być 20 proc.. W tej mierze opinie są podzielone.

Tak czy inaczej, ocena parametryczna - choć zapewne niedoskonała - zostanie wprowadzona. Chcę tu podziękować wszystkim kierownikom jednostek, którym przygotowanie materiałów niezbędnych do oceny zabiera mnóstwo czasu, jak i członkom zespołów, którzy będą musieli włożyć mnóstwo pracy w proces oceny. Oby trud ten przyniósł w efekcie obiektywną ocenę dorobku placówek badawczych.

FESTIWALE, INAUGURACJE

Wrzesień przyniósł dwa festiwale nauki: tradycyjnie już warszawski i po raz pierwszy wrocławski. Obydwa sponsorowane przez KBN i, co muszę stwierdzić z wielką satysfakcją, niezwykle udane. Miałem obawy, czy setki imprez przygotowanych przez organizatorów festiwalów przyciągną uczestników i słuchaczy, ale rzeczywistość przerosła wszelkie oczekiwania. Ludzie - szczególnie młodzi - „walili” na imprezy festiwalowe drzwiami i oknami. Frekwencja była wspaniała, ku ogromnej satysfakcji organizatorów. Uważam, że festiwale przyniosły nie tylko znakomitą popularyzację nauki. Przyczyniły się też do zintegrowania środowisk naukowych, które współuczestniczyły w poszczególnych, niejednokrotnie interdyscyplinarnych imprezach. Czekam teraz z niecierpliwością na festiwal w Poznaniu i mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie rosnąć liczba ośrodków, w których zorganizuje się festiwale. Doprawdy warto.

Pierwsze dni października naznaczone są inauguracjami we wszystkich polskich wyższych uczelniach. Dostałem mnóstwo zaproszeń, za które szczerze dziękuję. Mogłem uczestniczyć tylko w niektórych. Z uwagą przysłuchiwałem się wystąpieniom Panów Rektorów, ze skupieniem słuchałem wykładów inauguracyjnych (jeden, w swej Alma Mater, sam wygłaszałem). W rektorskich przemówieniach dominowała duma z ogromnego wzrostu liczby studiujących, ale też i troska o możliwość zapewnienia tym studenckim rzeszom niezbędnych warunków do studiowania. Szczególną bolączką są inwestycje, bowiem tak audytoria, jak i pracownie czy też laboratoria uczelni, nie są w stanie pomieścić wszystkich słuchaczy. Widząc tę sytuację postanowiłem, że wszelkie tegoroczne rezerwy finansowe będę kierował na inwestycje, przede wszystkim w szkolnictwie wyższym. A na przyszły rok środki inwestycyjne zostaną znacznie zwiększone.

Natomiast wykłady inauguracyjne były różne. Niektóre - wręcz wspaniałe, ale niekiedy przypominał mi się aforyzm: Stos faktów to jeszcze nie wiedza, tak jak stos cegieł, to jeszcze nie dom.

W tym roku odbyły się inauguracje w pierwszych wyższych szkołach zawodowych. Brałem udział w jednej (Legnica) i potwierdziła się moja opinia o wielkim znaczeniu, jakie ma powołanie tych uczelni dla środowisk regionalnych. Życzę powstającym szkołom nie tylko tego, aby stały się łatwiej dostępnym miejscem do studiowania, ale też by tworzyły środowiska naukowe tak bardzo potrzebne w tych ośrodkach. Wiem, że na to potrzeba lat, ale kiedyś trzeba zacząć. I tylko pierwszy krok jest naprawdę trudny, a ten został już zrobiony.

Uwagi.