Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 4/1998

Prowokacja?
Poprzedni Następny

Prezentujemy kolejne polemiki z artykułem
Zbigniewa Żmigrodzkiego "Wotum nieufności",
który ukazał się w nr. 1/98 "Forum Akademickiego".

Marek Rocki

W styczniowym numerze "Forum Akademickiego" ukazał się artykuł prof. dr. hab. Z. Żmigrodzkiego z Uniwersytetu Śląskiego, dotyczący "akcji ankietowania studentów". Artykuł jest tak pełen nieprawd i nieporozumień, że aż trudno oprzeć się wrażeniu, że jego Autor pisał go na podstawie zasłyszanych opinii, a nie autentycznie przeprowadzanej ankiety. Chyba, że jest to prowokacja do dyskusji nad systemem ankiet.

Swój głos w dyskusji rozpocznę od tego, że znane mi (liczne), stosowane w praktyce szkół wyższych ankiety nigdy i w żadnej znanej mi uczelni nie służyły do wyciągania wniosków personalnych. Zawsze natomiast prawidłowo skonstruowane ankiety są źródłem informacji o tym, jak studenci oceniają sposób prowadzenia zajęć, umiejętności dydaktyczne, stosunek wykładowcy do studentów i do zajęć. Informacja taka może być zafałszowana, ale zbierana systematycznie daje jednak możliwość wyciągania wniosków o sposobie prowadzenia zajęć i przygotowaniu dydaktycznym wykładowcy. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jakie niedociągnięcia dostrzegane są przez studentów i co w naszym własnym sposobie wykładania przeszkadza w ich percepcji.

ZAUFAĆ CZY UDOSKONALIĆ?

Autor artykułu pisze, że zaufanie do nauczycieli stanowiło aksjomat ludzkiej kultury. Zmieniły tę zasadę systemy totalitarne komunistyczny i hitlerowski. Czy uczelnie północnoamerykańskie - zdaniem autora artykułu - rządzone są przez spadkobierców tych systemów? A właśnie tam powszechnie stosowane są ankiety studenckie. I dalej: W normalnym społeczeństwie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której studentom każe się osądzać wykładowców? Oczywiście, można uznać, że społeczeństwo amerykańskie jest nienormalne. Usłyszałem jednak w jednym z uniwersytetów tego "nienormalnego społeczeństwa", że wyniki ankiety służą do tego, by doskonalić umiejętności dydaktyczne. Brak pozytywnych ocen jest tam okazją do zadania pytania: Jak panu pomóc? Ciekawe, skąd Autor artykułu czerpie informacje o tym, że te metody są skompromitowane już skądinąd w innych krajach"?

W artykule znajdziemy też stwierdzenie, że wykładowców ocenia się według absurdalnych i dziwacznych kryteriów. Ferują te kryteria urzędnicy, za którymi kryją się jednak polityczni decydenci, zmierzający do totalnego zainfekowania społeczeństwa ideologią chaosu. Skąd Autor ma informacje o tym, kto układa pytania ankiety? W SGH na przykład zajmowała się tym specjalna, powołana przez rektora komisja, złożona z nauczycieli akademickich.

Mam przed sobą ankietę Northwestern University z Chicago. Ankietę tę stosuje się w Kellog Business School tego uniwersytetu, a jest to szkoła znajdująca się w ścisłej czołówce programów Master of Business Administration. W 1995 r., w rankingu U.S. News World Report była na piątym miejscu, w 1996 r., w rankingu Business Week, na trzecim miejscu. Ankieta zawiera 27 pytań. Począwszy od oceny wartości wykładu (czy Twoim zdaniem zajęcia prowokowały do myślenia? czy Twoje zainteresowanie przedmiotem wzrosło w wyniku tych zajęć?), poprzez ocenę podejścia wykładowcy do słuchaczy (czy studenci byli zachęcani do dzielenia się swymi pomysłami i wiedzą?), skończywszy na ocenie trudności zajęć i tempa wykładu (jak oceniasz trudność wykładu? Jakie było tempo wykładu?). Nie znajduję w tych pytaniach niczego, co można by uznać za "infekujące chaosem", a zadawanie takich pytań, moim zdaniem, nie jest, wbrew temu co pisze Autor artykułu, na przekór zasadom zdrowego rozsądku.

Pisze też Autor, że powołując nauczyciela społeczeństwo okazuje mu zaufanie. W obecnym systemie zatrudniania w polskich państwowych uczelniach wyższych, to nie społeczeństwo - moim zdaniem, słusznie - decyduje o tym, kto zostaje nauczycielem akademickim. Czyni to zamknięte grono nauczycieli akademickich. Można i warto mieć poczucie własnej wartości i podejmować decyzje w imieniu społeczeństwa. Ale wobec tego należy temu społeczeństwu - głosem studentów - dać możliwość wypowiedzenia własnego zdania na ten temat.

Nauczycielem akademickim w SGH jest dr hab. L. Balcerowicz, a Autor pisze, że ankiety stają się wotum nieufności, wystawianym nauczycielom akademickim oraz, że to wotum nieufności ma charakter powszechny. Nie widać tego jednak w wynikach wyborów parlamentarnych i w badaniach opinii publicznej.

ZALEGALIZOWAĆ DONOS

I na koniec komentarz do postulatu wyrażonego przez Autora. Nie jest jednak wykluczone, że i na to (chodzi o narzucenie przez media reform w uczelniach wyższych, o nagonki na nauczycieli, itp.) przyjdzie kolej, jeśli jakieś czynniki władzy państwowej nie przerwą obejmującego kolejne dziedziny życia liberalnego obłędu. Taki postulat wobec władz państwowych świadczyć może o dążeniu do złamania autonomii szkół wyższych i narzucaniu im sposobów oceniania nauczycieli w sposób standardowy i "słuszny". Ten właśnie postulat można ocenić jako zasadę właściwą dla systemu totalitarnego. Pozostawmy uczelniom wyższym wolność, w tym wolność stosowania własnych sposobów oceniania nauczycieli. Ankiety studenckie są jednym ze sposobów zdobywania wiadomości o poziomie prowadzenia zajęć. Nigdy nie unikniemy "donosów i anonimów", lepiej wobec tego nadać im formę masową i zinstytucjonalizowaną. Lepiej, żeby nauczyciele mieli świadomość, że są oceniani, niż żeby mieli pewność, że nie będą oceniani. Lepiej, żeby studenci mieli powszechną świadomość wpływu na to, kto i jak ich uczy, niż żeby pozostawali w poczuciu bezradności. Studenci przychodzą do dobrych uczelni wyższych po to, by uzyskać konkretne umiejętności i wiedzę. Jeśli czas studiów nie jest wykorzystywany prawidłowo, to pieniądze podatników są marnotrawione. Czy mamy o tym dowiadywać się dopiero po latach?

Dr hab. Marek Rocki, prof. nadzw. w Instytucie Ekonometrii SGH w Warszawie, jest dziekanem Studium Dyplomowego SGH.

Uwagi.