Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1998

Spis treści numeru 4/1998

Prawo sieci
Poprzedni Następny

Ponieważ Internet jest medium o niewielkim stopniu kontroli,
przestrzeganie prawa autorskiego na jego obszarze jest przede wszystkim
domeną etyki i sumienia internautów.

Paweł Misiak

Rys. Małgorzata Gnyś-WysockaInternet wniósł nowe jakości do światowej wymiany informacji. Tradycyjne metody przekazu zyskały wielkiego konkurenta. Zrodziły się nowe możliwości, ale i nowe problemy. Wśród wielu, o których nieraz już pisano, także na tej kolumnie "Forum Akademickiego", na uwagę zasługują zagadnienia prawne, w szczególności problemy praw autorskich. Rzecz nie jest może całkiem nowa, jako że już upowszechnienie komputerowych nośników informacji wywołało dyskusje na temat ochrony praw autorów dzieł, przy ogromnej łatwości powielania i rozpowszechniania tych ostatnich w formie elektronicznej. Jednak sposób funkcjonowania w Sieci informacji - tekstów, obrazów, dźwięków - rodzi także zupełnie nowe pytania prawne oraz etyczne.

PRAWO AUTORA

Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 4 lutego 1994 r. stanowi, że przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór), a dalej, iż ochrona przysługuje twórcy niezależnie od spełnienia jakichkolwiek formalności. Ochronie podlegają więc także teksty czy obrazki umieszczane przez autorów na stronach WWW. Warto ów fakt podkreślić, bo wielu internautów żywi mylne przekonanie, jakoby wszystko, co można znaleźć w Cyberkosmosie było własnością publiczną. Tymczasem dość powszechnie przyjęte na świecie ustalenia stanowią, zgodnie z konwencją berneńską z 1988 roku, że prawa autorskie nie muszą być specjalnie zastrzegane, by obowiązywały w stosunku do jakiegokolwiek dzieła. Przeciwnie, to udostępnienie w "domenie publicznej" dowolnego utworu, którym może być zarówno tekst literacki, jak i program komputerowy, wymaga stwierdzenia tego faktu explicit? przez autora (z wyjątkiem nielicznych przypadków ujętych w ustawie, jak na przykład dokumenty urzędowe czy proste informacje prasowe).

Z konieczności odróżnienia utworów, w szczególności programów komputerowych dostępnych publicznie od dostępnych za darmo, zrodziło się pojęcie freeware'u. Publiczna dostępność programu (public domain software) oznacza, że użytkownik może z nim zrobić wszystko - nie tylko używać, lecz także zmieniać, a nawet sprzedawać dla własnej korzyści. Publiczna dostępność oznacza zupełne zrzeczenie się wszelkich praw autorskich. Natomiast określenie programu mianem freeware dopuszcza darmowe jego używanie, ale najczęściej zabrania modyfikowania i sprzedawania z zyskiem. Tego rodzaju darmowe oprogramowanie, często bardzo użyteczne, jest rozpowszechniane m.in. na CD-ROM-ach dołączanych do czasopism komputerowych, a także dostępne w Sieci.

W kontekście prawa autorskiego warto uzmysłowić sobie, że jego przedmiotem są też wypowiedzi rozsyłane pocztą elektroniczną, na listach dyskusyjnych czy grupach nowinkowych. Zatem nielegalne jest na przykład przedrukowywanie w wydawnictwach papierowych zawartości poczty elektronicznej bez zgody autorów listów. Cytowanie ich jest dopuszczalne na takich samych warunkach, jak w przypadku tekstów opublikowanych w innej formie. Z drugiej strony, trudno sobie wyobrazić, by przeciętny autor listu elektronicznego pozywał do sądu o łamanie prawa autorskiego każdego, kto bez jego zgody przytoczył wypowiedź. Musiałby być bardzo bogaty, jako że w przeważającej liczbie przypadków wymierne straty autora z powodu bezprawnego rozpowszechnienia jego wypowiedzi są znikome, a koszta sądowe znaczne. W szczególnych przypadkach można wyobrazić sobie, iż autor oskarży korzystającego z jego wypowiedzi w Internecie o naruszenie dóbr osobistych, ale to zupełnie inna historia, nie mająca związku z prawem autorskim.

Ponieważ Internet jest medium o niewielkim stopniu kontroli, przestrzeganie prawa autorskiego na jego obszarze jest przede wszystkim domeną etyki i sumienia internautów.

PRAWO UŻYTKOWNIKA

W prawie autorskim występuje pojęcie dozwolonego użytku chronionych utworów. Odnosi się ono m.in. do użytku osobistego, wykorzystywania utworu jako materiału do prac naukowych itp. W tym samym duchu wydaje się być utrzymane dopuszczenie za darmo do użytku prywatnego lub w sferze edukacyjnej niektórych programów, za które "użytkownik komercyjny" (cokolwiek to znaczy) musi zapłacić sporo pieniędzy. Sytuacja ta dotyczy m.in. jednej z najpopularniejszych przeglądarek internetowych - Netscape'a.

Pojęcie dozwolonego użytku nie jest jednak precyzyjnie określone. Sporo zależy tu od interpretacji pojęć używanych w odnośnych aktach prawnych. Na przykład pojęcie "związku osobistego", pojawiające się w kontekście wspomnianego użytku osobistego, w przypadku których dozwolone jest użytkowanie utworu. Obejmuje ono pokrewieństwo i powinowactwo, lecz także "stosunek towarzyski", co można rozumieć bardzo rozmaicie.

W Internecie, jak wspomniano wyżej, ochronie prawnej podlegają zarówno listy elektroniczne, jak i strony WWW. Specyfika medium powoduje jednak, że sprawy się komplikują (dzięki czemu zresztą wielu prawników ma okazję wykazać się nowymi pomysłami). Oto podnoszony jest problem, czy zamieszczenie na stronie internetowej hiperłącza do innej strony jest zawsze dozwolone, czy też wymaga zgody posiadacza praw do strony linkowanej. Na pierwszy rzut oka rzecz wydaje się banalnie prosta - czyż nie podobnie mają się sprawy przy zamieszczaniu we własnych pracach odnośników do utworów innych autorów? Prawnicy zwracają jednak uwagę, że istnieją aspekty zagadnienia niełatwe do rozstrzygnięcia.
Na przykład problem integralności utworu. Wiele stron publikowanych w Sieci to dokumenty złożone z wielu elementów tekstowych czy graficznych. Zwykle pomyślane były jako jednolita całość. W takim przypadku zamieszczenie na stronie hiperłącza do jednego z tych elementów - określonego tekstu czy obrazka - stoi w sprzeczności z intencjami autorów "cytowanych" stron. Należy więc rozstrzygnąć problem, jak się ma ten przypadek do praw autorskich i dozwolonego użytku utworu. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy dotyczy stron przeznaczonych dla ograniczonego kręgu odbiorców, ale nie zabezpieczonych przed nieuprawnionym dostępem.

Należy również rozstrzygnąć kwestię, czy hiperłącze na stronie internetowej jest tym samym, co odnośnik bibliograficzny w tekście drukowanym, czy raczej software'owym "urządzeniem", służącym do uzyskiwania kopii dokumentu, bowiem jego "naciśnięcie" powoduje przesłanie jej z odległego serwera do komputera odbiorcy.

I jeszcze jeden problem związany ze specyfiką globalnego hipertekstu - pojawiające się czasem trudności z ustaleniem autorstwa oglądanych stron. Technologia języków HTML i Java pozwala na włączanie "w locie" zawartości jednych stron do innych tak, że ich czytelnik nie potrafi określić właściwego pochodzenia materiałów, z których korzysta. Widać to zwłaszcza na stronach, których autorzy namiętnie korzystają z ramek (frames). Jest to źródło wielu nieporozumień w Internecie, a zdaniem niektórych prawników - także łamanie praw autorów stron włączanych.

PRAWNICY DO PRACY

Szybkość, z jaką następują jakościowe zmiany w technologii przesyłania i powielania informacji sprawia, że społeczeństwo staje przed zupełnie nowymi problemami. Długotrwałość procesu stanowienia prawa powoduje, że regulacje ustawowe nie mogą dotrzymać kroku rozwojowi Sieci. Trawestując znane powiedzenie można by rzec, iż prawnicy są zawsze świetnie przygotowani do sytuacji minionych. Może ze względu na wspomniane wyżej niejasności w dziedzinie praw autorskich coraz większe połacie ciekawej i ważnej informacji nie są udostępniane w Sieci za darmo. Tym samym wizje szerokiego dostępu do bogatych zasobów przez biednych, acz podłączonych do Internetu naukowców nieco blakną. Mechanizm jest zresztą podobny, jak w przypadku pirackiego oprogramowania. Ściganie przez policję piratów software'owych i likwidowanie nielegalnego obrotu programami na giełdach komputerowych - ze wszech miar słuszne - naraża na duże wydatki instytucje państwowe, firmy i osoby prywatne. Odcina też wielu użytkowników od dostępu do światowych nowości. Taki jest jednak los niezbyt bogatych, a chcących zachować cnotę (prawną) w zetknięciu z rozszalałą komercją.

pm@atm.com.pl

Uwagi.