,a uczeni nie są mądrzy
Raport Faure'a przekonuje, iż powinniśmy się "uczyć, aby być".
Czy szkolnictwo wyższe nie podlega tej nowoczesnej dyrektywie?
Mariola Bartosiak-Tomusiak
Tytułowa sentencja (Tao Kubusia Puchatka) zadziwia prostotą i trafnością odkrycia tego, o co chodzi w kształtowaniu i wychowaniu człowieka. Gdy Platona zapytano kiedyś, dlaczego Grecy przewyższają barbarzyńców, odpowiedział: "ponieważ barbarzyńcy podporządkowują naukę użyteczności". Śmiem twierdzić, że w naszych czasach pragmatyczne nastawienie do wiedzy zostaje podniesione do rangi cnoty, zaś inność i wielowymiarowość ludzkiego ducha są odrzucane jako wartości stanowiące niechodliwy towar. Refleksja ta nosi, być może, znamiona banalności. Jednakże tragedia prawdy ukryta w banałach bywa na ogół nie dostrzegana.
APOLOGIA EKONOMII
Znakiem czasu stało się życie uwikłane w kalkulacje. W latach 30. naszego wieku lord Keynes zastanawiał się nad "perspektywami ekonomicznymi dla naszych wnuków" i doszedł do wniosku, że nie tak odległy może być dzień, kiedy wszyscy będą bogaci. Zaczniemy wtedy - kontynuował myśl autor - znów cenić wyżej cele niż środki, a to, co dobre - bardziej od tego co pożyteczne. Bądźcie jednak ostrożni, jeszcze nie nadszedł na to czas. Jeszcze przez co najmniej sto lat będziemy musieli udawać, przed samymi sobą i wszystkim wokół, że uczciwość jest podła, a podłość uczciwa, ponieważ podłość popłaca, a uczciwość nie. Naszymi bogami muszą być jeszcze przez jakiś czas skąpstwo, lichwa i nieufność, ponieważ tylko one mogą nas wyprowadzić z mrocznego tunelu materialnych potrzeb.
Wraz ze wzrostem dobrobytu ekonomia znalazła się w centrum społecznego zainteresowania, a wskaźniki ekonomiczne, wzrost ekonomiczny, ekspansja ekonomiczna, stały się obiektem powszechnej adoracji. W spisie wyrazów o zabarwieniu pejoratywnym niewiele brzmi tak ostatecznie i zdecydowanie, jak kategoria "nieekonomiczny". Działalność - stwierdza E. Szumacher - która nie przynosi żadnego zysku w postaci pieniędzy, traktowana jest jako nieekonomiczna. Liczy się przede wszystkim wyrachowana, intelektualna operatywność "chłodnego rozumu", nie zaś "miękkie" odruchy serca.
W sygnalizowany stan rzeczy jest również uwikłana edukacja. Na znaczeniu zyskują te studia, które opłacają się zawodowo. Zachowanie inteligentne jest zachowaniem ekonomicznym, a zachowanie ekonomiczne - intelektualnym, oto przesłanie naszego stulecia. W tych okolicznościach nie dziwi fakt, że wielorakie definicje inteligencji są do siebie podobne i w pełni odpowiadają ekonomicznym i technologicznym wymogom naszego stulecia. W Słowniku psychologicznym J. Pietera czytamy, że inteligencja jest to zdolność przystosowania się do nowych wymagań przez odpowiednie wykorzystanie środków myślenia.
SMUTEK SPEŁNIONYCH BAŚNI
Procesy myślenia człowieka inteligentnego - stwierdza psycholog, E. Hilgard - charakteryzują się następującymi cechami: tendencją do obierania i utrzymywania pewnego kierunku bez rozpraszania się i zbaczania z obranej drogi, zdolnością dobierania środków do celów, zdolnością do krytycznej oceny własnych działań i niezadowoleniem z częściowych rozwiązań, które w rzeczywistości nie rozwiązują problemu. Ambitna wizja ekonomicznych sukcesów zbiega się w czasie z edukacyjnymi aspiracjami kształcenia niesłychanie sprawnych zawodowców. Profesjonaliści rozwiązują zagadki komputerowe, ale stają się niejednokrotnie bezradni wobec spraw ludzkich, pogubieni w priorytetach, kiedy sam los stawia ich w sytuacjach wyborów granicznych.
Uderza dysproporcja, zauważa humanista i lekarz M. Kępiński, między naukowo-technicznymi osiągnięciami cywilizacji, a stopniem zadowolenia z własnego życia. Jest to smutek spełnionych baśni. Najśmielsze marzenia ludzkości ziściły się, a mimo to człowiek się nie cieszy, co więcej, jest niezadowolony z czasów, w których żyje, czuje bezsens własnej egzystencji, tęskni za formami życia bardziej prymitywnymi. Współczesny człowiek - stwierdza nie bez goryczy E. From - jest mgliście świadomy daremności swych działań. Świat staje się odeń silniejszy, uwalnia się od niego i przeciwstawia mu jako niezależny, a człowiek nie zna zaklęcia, którym mógłby przegnać i unieszkodliwić stworzonego przez siebie Golema. Świat bez moralności i kultura bez autorytetów etycznych może doprowadzić i prowadzi - pisze K. Lorenz - do regresu człowieczeństwa i rozkładu cywilizacji.
Fetyszyzacja pieniądza wyzwala postawy charakterystyczne dla skąpca z Opowieści wigilijnej Dickensa lub pracoholików, których pojawienie się kapitalnie przewidział Chaplin w filmie Dzisiejsze czasy. Skupianie się tylko i wyłącznie na zarobku staje się dysfakcjonującą emocjonalnie pułapką. W każdej bowiem pracy zawarte są pewne fundamentalne przeciwności: zniewolenie-wyzwolenie, trud- łatwość, powtarzalność-twórczość, cierpienie-radość oraz powinność- -uprawnienie. Ich umiejscowienie w świadomości jednostki nie jest stałe, lecz regresywne lub progresywne. Nie da się zaprzeczyć, że praca może dawać zupełnie niewymierną finansowo satysfakcję. W języku niemieckim istnieje doskonałe rozróżnienie między Beruf (zawód) i berufung (powołanie). Humaniści, nie tylko zresztą oni, jako grupa zawodowa, domagają się prymatu etyki nad ekonomią. Wagę tego postulatu akcentuje bardzo mocno Jan Paweł II w encyklice Laborem Exercens. Polski uczony Józef Bańka stworzył oryginalne podwaliny teoretyczne budowy tzw. cywilizacji eutyfronicznej, która łączy chłodny rozum technokratyczny (gr. phronesis) z ciepłą etyką (gr. thymos). Eutyfronika zajmuje się sposobami ochrony podstawowych wartości ludzkich we współczesnej cywilizacji technicznej. Myślę, że warto podjąć próbę przełożenia filozofii eutyfronicznej na język edukacji.
DRUGA JAPONIA?
Autorzy jednego z najnowszych Raportów Rzymskich, A. King i R. Schneider, zdają się dostrzegać ów fakt. Oświata, ich zdaniem, stanowi "klucz do jakości zasobów ludzkich". Wykształcenie - czytamy w raporcie - trzeba jednak pojmować jako serię procesów, które nie tylko kształtują kwalifikacje zawodowe, ale zarazem umożliwiają jednostkom realizację ich zdolności, przyswojenie wzorców kultury, bez których twórcze uczestnictwo w życiu społecznym, świadome przyswojenie odpowiedzialności oraz uzyskiwanie prawdziwie ludzkiej godności stają się niemożliwe. Tak postrzegają również ten problem zachodni eksperci w Raporcie na temat polityki edukacyjnej w Polsce, zwanym potocznie raportem OECD (czerwiec 95). Polska - eksponują autorzy - znajduje się w kluczowym momencie własnej historii. Twórcy raportu wyrażają pogląd, że we wszystkich społeczeństwach system edukacji stanowi ważny kanał, za pośrednictwem którego przekazuje się wartości, ideały, wiedzę, wzorce zachowań, umiejętności i stosunki cenione przez to społeczeństwo.
Wybitny fizyk, Wolfgang Pauli pisze, że nasza epoka dotarła do punktu, w którym postawa racjonalistyczna osiągnęła kulminację swego rodzaju i odczuwana jest jako zbyt ciasna. Japończycy zdają się dostrzegać, że wyzwaniem dla edukacji człowieka w przekraczaniu tego, co stało się "zbyt ciasne", jest wyobraźnia. Są oni zdania, że z początkiem XXI wieku większym źródłem zysków będzie dla nich "produkcja myśli technicznej" niż produkcja towarów. Podobną tendencję można u nich zaobserwować w nakładach finansowych na elektronikę, gdzie proporcje wydatków na badania w stosunku do nakładów na produkcję wynoszą 3:1. Warto, jak sądzę, nadmienić, że Japonia to jeden z pierwszych krajów, który wprowadził do szkół ogólnokształcących elementy nauki zawodów. Dziś to przodujący kraj świata.
Nie jest prawdą, że ludzie potrzebują tylko dóbr materialnych. W badaniach dotyczących motywów wyboru kierunku studiów znalazłam charakterystyczną wypowiedź dziewczyny, która wyznaje, że chciałaby studiować "trochę" dla satysfakcji, "trochę" dla pieniędzy, a "trochę", żeby być kimś.
Z rozmów prowadzonych ze studentami (moim rozmówcom-studentom składam serdeczne podziękowania), odnoszę wrażenie, że jest wśród nich wielu, którzy chcą nie tylko "mieć", ale i "być" zarazem. Jak wygląda struktura i organizacja studiów wyższych w świetle takich wyznań młodzieży? Owszem, organizujemy studia "trochę dla pieniędzy", ale bardzo niewiele robimy, aby studia były "trochę dla satysfakcji" i "trochę, żeby być kimś". Powiązanie z profesjonalizacją studiów zaślepiło nas na ich autentyczne walory. A przecież już raport Faure'a przekonuje, iż powinniśmy się "uczyć, aby być". Czy szkolnictwo wyższe nie podlega tej nowoczesnej dyrektywie?
Myślę, że trzeba by iść śmiało w kierunku stwarzania warunków ocalających bezinteresowne potrzeby kształcenia. Pojednanie racji rozumu z humanistycznymi wartościami to ważne wyzwanie dla edukacji. Budowanie w świadomości jednostki znaczenia tak rozumianego "bycia mądrym" uważam wręcz za imperatyw edukacyjny.
Warto, jak sądzę, zgłębić myśl sformułowaną przez A. i H. Toflerów w wydanej niedawno książce Budowa nowej cywilizacji. Jest ona ostrzeżeniem: Każdy kraj, który z rozmysłem wybiera drogę jurnego materializmu [tj. ideologię niskiego zintelektualizowania - M.B.T] skazuje siebie na rolę Bangladeszu dwudziestego pierwszego stulecia.
Dr Mariola Bartosiak-Tomusiak pracuje w Katedrze Pedagogiki Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. |