Strona główna

Archiwum z roku 2001

Spis treści numeru 6/2001

Czytelnia czasopism
Poprzedni Następny

Czytelnia czasopism

Akademia Rolnicza we Wrocławiu świętuje w tym roku jubileusz 50-lecia. Niektóre jednostki uczelni mają też swe własne rocznice, m.in. Wydział Medycyny Weterynaryjnej, kontynuujący tradycje Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie, obchodzi 120. urodziny. Z mroku dziejów wyłoniła się ta uczelnia w roku 1881, kiedy konsekwentna postawa posłów galicyjskiego Sejmu Krajowego doprowadziła do powstania (...) we Lwowie „Szkoły Weterynarii i połączonej z nią szkoły kucia koni” – czytamy w artykule Stanisława Tadeusza Sroki (120 lat uczelni weterynaryjnej we lwowie) w nr. 96/2001 „Głosu Uczelni”, miesięcznika wrocławskiej AR.

CHLUBNA TRADYCJA

Lwowska szkoła była pierwszą polską w pełni akademicką uczelnią weterynaryjną. Status ten uzyskała w 1898 r., kiedy przekształcono ją w Akademię Weterynaryjną. Do roku 1918 placówka lwowska była jedyną polską uczelnią weterynaryjną na terenie wszystkich trzech zaborów, a w okresie międzywojennym stała się głównym ośrodkiem kształcenia lekarzy weterynaryjnych. (...) Dyplomy ukończenia studiów uzyskało w niej ponad 1700 absolwentów, wypromowano około 180 doktorów i przeprowadzono 20 habilitacji – pisze autor.

Prestiż lwowskiej uczelni, do I wojny światowej jedynej wyższej szkoły weterynaryjnej w tej części Europy, spływa splendorem na Wydział Medycyny Weterynaryjnej wrocławskiej AR, który śmiało podtrzymuje chlubne tradycje. W poprzednim numerze „Głosu Uczelni” prof. Józef Nicpoń, dziekan Wydziału, mówił z dumą: Myślę, że jesteśmy wydziałem liczącym się w kraju. W klasyfikacji KBN mamy kategorię B, podobnie jak wydział warszawski. Mamy dobrą kadrę naukową, zatrudniamy obecnie ponad stu pracowników naukowo-dydaktycznych, od wojny wykształciliśmy już ponad 6 tys. lekarzy weterynarii, kształcimy najwięcej lekarzy na specjalizacyjnych studiach podyplomowych, rozpoczęliśmy studia w języku angielskim dla obcokrajowców. Jako pierwsi w Polsce w 1998 roku poddaliśmy się ocenie ekspertów Unii Europejskiej i uzyskaliśmy akredytację.

Gratulujemy!

(mer)

 

ETYKA POWINNOŚCI

Nowy numer kwartalnika „Nauka” (nr 1/2001) przynosi artykuł Andrzeja Grzegorczyka Etyczne problemy i powinności pracownika nauki. Tekst ten, jak podaje autor, powstał jako próba poprawienia broszury Dobre obyczaje w nauce, wydanej przez Komitet Etyki PAN. Autor omawia podstawowe cechy sytuacji zawodowej naukowca i wiążące się z nią wskazania moralne, które wynikają z etyki ogólnej. Dalej rozważa problemy etyki w nauce ze względu na różne rodzaje czynności zawodowych. Znalazły się tu więc kwestie etyczne twórczej pracy naukowej, przekazu wyników badań, etyczne problemy dydaktyki, kierowania zespołem badawczym, oceniania prac i osób, wreszcie problemy etyczne ekspertyz i administrowania nauką.

Andrzej Wyczański pisze z kolei w tym numerze „Nauki” o współpracy między szkołami wyższymi i Polską Akademią Nauk w perspektywie kryzysu kadrowego. Propozycję zniesienia habilitacji uważa za pozorny sposób na załatanie luki pokoleniowej, gdyż doktorat nie daje w Polsce kwalifikacji do prowadzenia samodzielnej pracy naukowej. Autor proponuje wprowadzenie trzyletnich staży adiunktów uczelnianych w instytutach badawczych PAN. Stażysta taki mógłby wracać na uczelnię z gotową pracą habilitacyjną. Rocznie powstaje u nas 600-800 habilitacji. Gdyby instytuty PAN były w stanie przyjąć na staż 200-400 adiunktów ze szkół wyższych, wpłynęłoby to znacząco na zwiększenie liczby samodzielnych pracowników naukowych w uczelniach.

Druga propozycja prof. Wyczańskiego to paroletni staż pracowników instytutów PAN w uczelniach. Wąsko wyspecjalizowani badacze mają często słabe rozeznanie w całości wiedzy z danej dziedziny. W czasach, gdy najciekawsze odkrycia powstają na pograniczu dyscyplin, specjalizacja może być niebezpieczna. Konieczność prowadzenia wykładów i seminariów byłaby dobrą drogą do szerszego ujęcia problematyki, uzupełnienia lektur, do własnych przemyśleń i porządkowania wiedzy. Autor zdaje sobie jednak sprawę z trudności organizacyjnych i finansowych, które będą wynikiem sztucznych podziałów, jakie istnieją nadal między oboma pionami nauki.

(fig)

ZOOLOGIA CZŁOWIEKA

Pięć interesujących esejów na temat ewolucjonizmu w 150 lat po Darwinie publikuje kwietniowy „Znak” (nr 4/2001). Autorami są profesorowie Jan Kozłowski, Adam Łomnicki, Tadeusz Bielicki i January Weiner oraz Krzysztof Szymborski, publicysta naukowy. Są to szkice, które koncentrują się głównie na problemie miejsca człowieka w ewolucji, a szczególnie na hipotezie ewolucyjnych korzeni moralności.

Jan Kozłowski kreśli krótką historię życia na Ziemi, omawia dobór naturalny jako główny motor ewolucji, pyta o miejsce altruizmu w świecie darwinowskim (są tu dwie teorie: altruizmu krewniaczego W.D. Hamiltona i altruizmu osobników niespokrewnionych R. Triversa), wreszcie omawia kwestię konsekwencji darwinizmu dla wiary w Boga.

Dobre samopoczucie biologów-ewolucjonistów burzy tekst Tadeusza Bielickiego, który analizuje szereg zjawisk nie dających się w pełni wyjaśnić na gruncie darwinizmu, uzupełnionego teoriami altruistycznymi. Wiele zachowań ludzkich kryje nadal zasłona tajemnicy.

Do optymistów poznawczych należy natomiast January Weiner nawołujący humanistów, by przyjęli do wiadomości, że zachowania ludzkie ewoluowały przez dobór naturalny. Wiele motywów naszych działań, które uważaliśmy za szlachetne i bezinteresowne, to tylko biologia. Niesie to konsekwencje w etyce. Współczesne opracowania etyki opisowej nie interesują się jednak ustaleniami biologii i psychologii ewolucyjnej (nowa nazwa socjobiologii) – powiada autor.

Kwestię ewolucyjnego pochodzenia moralności i zasad współżycia społecznego rozważa też Krzysztof Szymborski. W debacie na ten temat istnieją dwa nurty: arystotelesowski (ludzie są istotami społecznymi, etyka ma korzenie w ludzkiej naturze biologicznej) i hobbesowski (ludzie są istotami aspołecznymi, a etyka to twór kulturowy). Sam Darwin był bliższy poglądom arystotelików, tego zdania jest też Dawkins. Edward Wilson, badacz mrówek i twórca socjobiologii, postuluje możliwość empirycznego badania etyki jako problemu biologicznego.

Szkoda, że zamieszczonego w „Znaku” bloku nie dopełnia wypowiedź filozofa-etyka. Wydźwięk zamieszczonych artykułów jest przez to zbyt może jednostronny.

(fig)

NIHIL NOVI

Pięć interesujących esejów na temat ewolucjonizmu w 150 lat po Darwinie publikuje kwietniowy „Znak” (nr 4/2001). Autorami są profesorowie Jan Kozłowski, Adam Łomnicki, Tadeusz Bielicki i January Weiner oraz Krzysztof Szymborski, publicysta naukowy. Są to szkice, które koncentrują się głównie na problemie miejsca człowieka w ewolucji, a szczególnie na hipotezie ewolucyjnych korzeni moralności.

Pierwszy tegoroczny zeszyt „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki” (1/2001) zawiera kilka artykułów, które mogą zainteresować niespecjalistę. Jednym z nich jest tekst Bożeny Płonki-Syroki o recepcji homeopatii w polskiej myśli medycznej XIX stulecia. Po jego przeczytaniu zrozumiemy, że do dziś prawie nic się nie zmieniło. Homeopatia jest upowszechniana w Europie początku XXI wieku podobnie, jak to robiono w pierwszej połowie wieku XIX i tak jak wtedy środowiska naukowe odrzucają ją, stosując podobne argumenty.

Autorka przypomina korzenie hermetycznej doktryny Hahnemanna, należącej do tego samego nurtu, co doktryny Paracelsusa czy Mesmera. Przyroda to duchowy związek wszystkich bytów, wynikający z ich wspólnego pochodzenia w akcie kreacji. Choroba ma więc także charakter niematerialny. Wielokrotne rozcieńczanie leków homeopatycznych, z którego dziś drwimy, miało na celu oczyszczenie duchowej siły leku z wpływów materii. Leczenie było oddziaływaniem duchowej siły leku na duchową istotę człowieka. Dopiero późniejsze, powstające od lat 30. wieku XIX, wersje doktryny oderwały ją od duchowych korzeni, próbując uzgodnić homeopatię z ówczesnym stanem nauk przyrodniczych. Wtedy też zaczął się rozwijać przemysł leków homeopatycznych i z pięknej magicznej koncepcji zrobiono biznes.

Homeopatia została w XIX wieku przyjęta krytycznie przez środowiska naukowe, zarówno w Europie, jak i w Polsce. Jej zwolennicy nie mogli publikować w czasopismach fachowych. Autorka analizuje wypowiedzi wielu profesorów medycyny ze środowiska krakowskiego, wileńskiego i warszawskiego. Zarzucali oni homeopatii irracjonalizm, szarlatanerię, błędne podstawy teoretyczne, niską skuteczność leczenia, schematyzm terapii. Krytycznie odnosili się do uprawiających homeopatię lekarzy, wyrażali wątpliwości etyczne. Za pożytki uprawiania takiego leczenia niektórzy z nich uważali dokładne obserwacje objawów i reakcji organizmu na leki, ograniczenie dawek leków oraz połączenie terapii z dietą.

Pozaakademicka recepcja homeopatii odznaczała się pozytywnym nastawieniem wielu lekarzy. W latach 50. wieku XIX ukazywały się książki i czasopisma propagujące ideę Hahnemanna. Rosła także jej popularność społeczna, co z kolei wywołało wiele polemik na łamach prasy lekarskiej. Przeciw doktrynie występował np. krakowski „Przegląd Lekarski”.

(fig)

Komentarze