Każdy rozsądny i
trzeźwo myślący człowiek polega dziś na rozumie, a zabobony i wróżby traktuje z
przymrużeniem oka. Czyżby? Anthony Aveni, amerykański profesor astronomii i
antropologii, który od ponad 30 lat wykłada nauki przyrodnicze. Jego
przekonanie, iż współczesny człowiek akceptuje fakt pozalogicznego wyjaśniania
wielu aspektów rzeczywistości, skłania go do podjęcia nietypowej wędrówki w
czasie i przestrzeni, która jest próbą przedstawienia zmian w sposobie
traktowania magii i okultyzmu przez ludzkie pokolenia – od starożytnego Egiptu i
Mezopotamii, po współczesną Amerykę.
Chronologiczny porządek wywodu pozwala nam stopniowo poznawać
etapy funkcjonowania magii w społeczeństwach. Punktem przełomowym jest dla
autora dorobek umysłowy antycznych Greków, w których kulturze magia
współistniała z nauką. Optyka przyjęta przez Aveniego jest charakterystyczna dla
tradycji basenu Morza Śródziemnego i czasem grzeszy jednostronnością. Zastanawia
apoteoza greckiej myśli przy jednoczesnym minimum informacji na temat rodowodu
magii (starożytna Persja). Przyjmując jednak punkt widzenia Aveniego, posłusznie
śledzimy dzieje magii w średniowieczu, przyglądamy się wskrzeszeniu kabały i
alchemii. Przy okazji możemy się dowiedzieć, jakie metody leczenia stosowali
ówcześni lekarze.
W dalszej części tej magicznej historii wnikamy w arkana
XVI-wiecznej astrologii, by po chwili rozmyślać nad renesansowym przełomem
ludzkiej myśli i światem „odczarowanym” m.in. również na skutek przełomu
kopernikańskiego.
Ale to dopiero półmetek podróży. Kolejna część książki dotyczy
XIX-wiecznego okultyzmu. Poznajemy pierwszy „dom nawiedzony” i jego mieszkanki –
siostry Fox, które zdobyły rozgłos dzięki nadnaturalnym umiejętnościom
prowadzenia rozmowy z duchami oraz przemieszczania przedmiotów bez użycia siły
mechanicznej. Następnie przed naszymi oczami przewija się kalejdoskop barwnych
postaci, które mąciły w głowach statecznym mieszkańcom Ameryki i nad wyraz
często robiły karierę estradową.
Jeżeli czytelnik w trakcie lektury zacznie sobie liczyć
pieprzyki na rękach albo uważnie wpatrywać się w linie papilarne dłoni, to znak,
że dotarł już do rozdziału na temat czytania z ciała w różnych epokach i nie
jest aż tak skrajnym racjonalistą, jak mu się mogło wydawać. Cóż w tym dziwnego,
skoro na kolejnych stronach książki dowiadujemy się, że nawet wybitni naukowcy
zdawali się czasem brać w cudzysłów dosłowność nauki? Uznany za geniusza,
nieżyjący już Richard Feynmann w opinii swoich kolegów był czarodziejem.
Potrafił zaskakiwać niesamowitymi umiejętnościami, zwodzić zmysły niczym
wytrawny sztukmistrz. Nieźle się zresztą przy tym bawił obserwując osłupiałych
współpracowników. Takich ciekawych, nietuzinkowych portretów jest w książce
Aveniego znacznie więcej.
W XX wieku nie sposób pominąć zjawiska New Age. Jednak po przeczytaniu krótkiego
rozdziału na temat tego ruchu pozostaje uczucie niedosytu. Konkrety zostały
zastąpione metaforami i wyrywkowymi przykładami. To za mało, jak na mocno
kontrowersyjne i całkiem nieźle już opracowane zjawisko.
Na zakończenie przytoczę słowa, które powinny pobudzić do
myślenia, kiedy będziemy rozważać fenomen magii nie pokonanej przez wieki
rozumu: Magia jest drogą do pragnień – od wyroczni w Delfach po wykoncypowany
superkomputer traktowany jak bóg. (...) Zarówno wyrocznia, jak i komputer dają
nam udział w mocy Boga.
Beata Machnik
Anthony Aveni, Poza kryształową kulą. Magia, nauka i okultyzm od
starożytności po New Age, tłum. Robert Bartołd, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań
2001, seria: Antropos.

Rozwój
cywilizacyjny i nowoczesne technologie drastycznie zmieniają ludzkie życie,
zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej. Jak pisał kiedyś Georg Simmel:
Zanim w dziewiętnastym stuleciu pojawiły się omnibusy, pociągi i tramwaje,
ludzie nie potrafili patrzeć na siebie całymi minutami i godzinami (...) nie
zamieniając ze sobą ani słowa. Wynalazek maszyny parowej, telewizji czy
komputerów, jak większość cudów techniki, zrewolucjonizowały nasz sposób
egzystencji, ale – jak twierdzi Theodore Zeldin – prawdziwie wielkie rewolucje
naukowe nie polegały na wynalezieniu jakiejś nowej maszyny, lecz na wypracowaniu
nowego rodzaju rozmowy o rzeczach. Znany polskiemu czytelnikowi jako autor
Intymnej historii ludzkości, Zeldin, w swojej nowej książce zaprasza do
zasmakowania w prawdziwej konwersacji. Autor zachęca nas do prowadzenia rozmów
na miarę nowego wieku, któremu nadaje miano Nowej Rozmowy. Sam przyznaje, że
osobiście interesuje go tylko taki rodzaj konwersacji, którą rozpoczynamy, by
stać się nieco inną osobą, że zajmują go rozmowy, które zmieniają nasz sposób
postrzegania świata, a nawet sam świat. Co prawda, twierdzi on, że w dziejach
świata panowała przede wszystkim konwersacja zastraszona lub wykrętna, ale
przecież nawet lęki nie muszą działać na nas jedynie paraliżująco, mogą także
skutkować bogactwem wyrazu.
Kiedy spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość oczyma Zeldina,
odnajdujemy się w świecie obfitującym w spotkania i rozmowy. Zabieramy głos nie
po to, by oczarowywać sztuką retoryki, kwiecistym językiem pełnym metafor,
aliteracji, repetycji, ironii i paradoksów, lecz pragniemy prowadzić dialog,
który wybucha płomieniem, w którym, dzięki spotkaniu dwóch umysłów o różnych
wspomnieniach i nawykach, wytyczane są nowe drogi myślenia. Nabieranie biegłości
w tak rozumianej sztuce konwersacji nie jest rzeczą prostą, dlatego nie
wystarczy poznanie określonych mechanizmów czy opanowanie techniki prowadzenia
dialogów. Zeldin nie chce pełnić roli szarlatana, który przekazuje nam
tajemnice, jak schlebiać i oszukiwać, jak uwodzić lub zadawać szyku czy jak
czynić wypowiedź przekonującą. On zaraża pasją, która sprawia, że słowa ruszą w
tan, opinie będą pieścić się nawzajem, wyobrażenia zrzucą okrycie, a tematy
staną otworem. Każe nam odkrywać, po jakich ścieżkach wędruje nasza wyobraźnia i
podsuwa pomysły, jak rozmawiać o miłości, jak prowadzić dialog w rodzinie czy w
miejscu pracy, tym bardziej że coraz mocniej brzmią głosy tych, którzy mają już
dość roli trybików w maszynie, a postępu cywilizacji nie wiążą jedynie z
postępem technicznym. Dla nich właśnie obecna oferta wykształcenia i pracy stała
się zbyt wąska. Uboczne skutki specjalizacji przybierają dziś postać barier,
które izolują nas od stylu myślenia i języka innych zawodów – a więc innych
ludzi – zaś pojęcie „społecznego wykluczenia” odnosi się nie tylko do biednych,
lecz wszystkich, których umysły zamknięte są w obrębie jednej profesji.
Mówiąc o ludzkości niejednokrotnie nazywamy ją jedną wielką
rodziną, ale czyż nie jest to rodzina, której członkowie niemal się nie znają?
Autor przekonuje, że nie musimy godzić się na takie status quo, a najlepszym
sposobem zmiany tego stanu rzeczy jest odrodzenie tradycji rodzinnej
gościnności, dzięki której moglibyśmy rozpocząć owocne rozmowy z nieznajomymi.
Skłania nas także do refleksji nad tym, jak wiele inni wnieśli w nasz
intelektualny, moralny i emocjonalny rozwój.
Warto porzucić schronienie znanych, wąskich tematów i rutynowej wymiany
informacji, aby przeżyć niepowtarzalną przygodę wkroczenia na nowe terytoria i
popuszczenia wodzów fantazji.
Sylwia Groth-Guzek
Theodore Zeldin, Jak rozmowa zmienia twoje życie, tłum. Marcin
Sendecki, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2001.

Od momentu, w
którym człowiek przychodzi na świat, poddany jest presji przyjętych zwyczajów i
procedur. Niektórzy bez większych kłopotów akceptują ten stan i trwają w
uznawanym za standardowe życiu, inni przez cały czas czują się jak niedopasowany
klocek w społecznej układance. Ci „niepokorni”, nonkonformiści, pojawiali się w
każdym typie społeczeństw, zgłaszali sprzeciw i próbowali odmieniać świat.
Hipisi, skinheadzi, sytuacjoniści czy typowo polscy bikiniarze mają pod tym
względem wiele wspólnego z... romantycznymi bohaterami, którzy też próbowali
pchać świat na nowe tory. Tyle że wtedy kontestacja wszelkich wartości miała
raczej wymiar indywidualny, a obecnie mamy do czynienia z masowymi ruchami, w
ramach których każdy, zazwyczaj młody człowiek stara się znaleźć swoje miejsce w
społeczeństwie. A może raczej obok niego. Wszak to właśnie podważanie
sensowności istniejącego stanu rzeczy i konieczności dostosowania się do
określonych wzorów zachowań w świecie dorosłych determinuje powstanie
alternatywnego stylu życia.
Pojęcie „subkultura”, w rozumieniu zdecydowanej większości
ludzi, ma wymiar negatywny. Oryginalna fryzura, odmienny styl ubierania się,
postępowanie często sprzeczne z prawem. Tak najczęściej postrzega się osoby
należące do jakiejś grupy subkulturowej. Ale przecież są też yuppies czy dinks,
których trudno wyróżnić w tłumie. Nienagannie uczesani, w markowym garniturze,
pod krawatem, dążą do konkretnego celu, utożsamianego z sukcesem, dużymi
pieniędzmi, prestiżem. Praca pod redakcją Mariana Filipiaka jest próbą
nakreślenia zjawisk subkulturowych od momentu ich pojawienia się na gruncie
amerykańskim w latach 50. ub. stulecia, aż do dziś. Autorzy pomagają poznać
bliżej te środowiska, ich członków, cele ich „walki” bądź receptę na życie,
alternatywną dla rodziny, szkoły. Dlaczego wybierają autorytet przyjaciół,
kolegów z grupy, a nie instytucji mających w założeniach służyć radą i pomocą? W
analizie autorzy stosują nie tylko kryterium czasowe, ale także geograficzne. Ma
to swoje uzasadnienie choćby w przypadku Polski, gdzie subkultury młodzieżowe w
latach 80., z uwagi na warunki polityczne, miały zupełnie inny charakter niż w
zachodniej Europie.
Rozważania autorzy kończą rysując obraz młodzieży we
współczesnym, silnie zdynamizowanym, stechnicyzowanym społeczeństwie. Dziś
skinheadów, anarchistów, yuppies czy metalowców wypierają dresiarze, zippisi,
skateboardowcy czy technomani. Telefon komórkowy, deskorolka stały się
podstawowymi atrybutami przynależności do określonej subkultury. Jednocześnie
młodzi wycofują się z aktywności społecznej i politycznej, i zamykają się w
kręgach przyjacielskich, wśród „bratnich dusz”. Oni już nie kontestują norm
moralnych czy wzorów zachowań. Oni je po prostu ignorują. To efekt nie tylko
zmian systemowych. Młodzież przekraczająca próg dorosłości, łatwo dostrzega
niekonsekwencje i sprzeczności w wartościach funkcjonujących w tym świecie i
niewydolność instytucji społecznych. Ma się to nijak do opuszczonych przed
chwilą idealistycznych obrazów dzieciństwa. Pojawia się odwieczne pytanie: mieć
czy być? A jeśli być, to kim? Jak przeżyć swoje życie?
Młodzież, naturalnie wyposażona w „instynkt zmiany”, jest zdolna
z większym dynamizmem buntować się przeciw zastanym kanonom. Czy jednak
wychodzące naprzeciw tym dążeniom subkultury należy traktować jedynie jako styl
życia młodych ludzi czy też należy zakwalifikować to zjawisko do „marginesu
społecznego”? jasnej odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w tej pracy. Warto
jednak po lekturze zastanowić się nad tym, czy tak łatwo kategoryzując nie
tracimy z oczu właściwych potrzeb młodzieży, będącej przecież siłą napędową
każdego społeczeństwa.
(mak)
Subkultury młodzieżowe wczoraj i dziś, pod red. Mariana Filipiaka, WyŻsza
SzkoŁa SpoŁeczno-Gospodarcza w Tyczynie, Tyczyn 2001.

Autor przybliżył w
tej książce wycinek historii Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i
Widowisk w Warszawie oraz delegatur terenowych urzędu w latach 1965-72, w czasie
kiedy próbowano dokonać instytucjonalnej i mentalnej rewolucji w aparacie
cenzorskim, a zmianom tym towarzyszyła wewnątrz GUKPPiW debata o powinnościach
zawodowych cenzora. Równocześnie dokonywała się rewolucja w aparacie
partyjno-państwowym: rok 1968, przełom 1970/71.
GUKPPiW powołano do życia 5 lipca 1946 r. dekretem KRN. Cenzura
miała być strażnikiem „właściwej wizji rzeczywistości”, a hasła: burżuazyjna
filantropia, liberalizm, absolutyzowanie wolności i odwoływanie się do
abstrakcyjnej demokracji, nie miały prawa przejść przez sita cenzorskie.
Cenzorem w GUKPPiW mógł praktycznie zostać każdy. Wystarczyło by
miał „wujka” w partii. Prestiż tej pracy był jednak wątpliwy. Przez cały czas
istnienia PRL panowała opinia na temat niewystarczających walorów
intelektualnych i moralnych pracowników GUKPPiW. Często trafiali tu ludzie z
przypadku, bez wykształcenia wyższego, przy czym odsetek cenzorów bez studiów w
Warszawie był zdecydowanie wyższy niż w oddziałach terenowych, a ruch kadrowy –
jak wykazuje Pawlicki – znaczny. Przyczyna tego stanu rzeczy leżała w niskim
uposażeniu cenzorów. Braki w wykształceniu starano się wypełnić poprzez kursy,
jednak szkolenia kadry cenzorskiej często sprowadzały się do spotkań z ciekawymi
ludźmi. organizowano seminaria dotyczące marksizmu, czasami, np. w 1972 r.,
wskazywano na konieczność organizacji kursów dotyczących pornografii.
Pawlicki dociera do pism charakteryzujących postawy cenzorów
wobec petentów. Stwierdza, iż cenzorzy chętnie dowodzili swojej przewagi nad
interesantem, zwłaszcza jeżeli ten był jakoś utytułowany. Brało się to z
frustracji niespełnionego intelektualisty, którym był cenzor. Cenzor był
„badaczem języka”, a jego wiedza na temat świętokradczych słów, niedyskretnych
informacji wynikała z intuicji i zasiedzenia w fachu. Zawsze wolał skreślić za
dużo, co było wynikiem „lęku przed przeoczeniem”. Parę miesięcy pracy w cenzurze
pozwalało posiąść wiedzę dotyczącą faktu, iż lojalni wobec reżimu komunikują się
w sztuce używając konserwatywnego dyskursu politycznego habsburskiego
pochodzenia, buntownicy natomiast korzystają ze słownika wielkiej poezji
romantycznej. Pawlicki zauważa, że jeśli przepuszczano jakiś tekst, jego
ostateczna wersja była zupełnie odmienna od oryginału. Przez to cenzor stawał
się współautorem.
Czasami cenzura interweniowała w sytuacjach, które dość luźno
związane były z polityką. „Cięcia” w tych wypadkach spowodowane były
przeczuleniem cenzorów. Ich zastrzeżenia dotyczyły np. niewłaściwej obsady roli
Niemca z RFN, turysty, którego grał Andrzej Łapicki w Dancingu w kwaterze
Hitlera. Chodziło o to, że Łapicki grał go z wrodzonym sobie wdziękiem i
kulturą, a społeczeństwo nie przywykło do takiego obrazu Niemca. Nie był on
zgodny z obowiązującym wzorem. W repertuarze kin w 1971 r. nie pojawiły się ani
Diabły Russela, ani Dekameron Passoliniego, bo znalazły się w nich sceny
obrażające ludzi wierzących. Rok później zastrzeżenie to pominięto, aby
przypomnieć pewnym kołom katolickim, jakie drastyczne i niekorzystne dla
Kościoła filmy powstają i są rozpowszechniane na Zachodzie.
Urząd cenzury pracował na usługach PRL do 1989 r. Ustawą z 11
kwietnia 1990 r. został rozwiązany.
Książka Pawlickiego jest uzupełnioną wersją pracy magisterskiej,
udaną, choć niekiedy zachowującą przesadną sztywność konstrukcji i zawiłość
językową.
Bogdan Bernat
Aleksander Pawlicki, Kompletna szarość. Cenzura w latach
1965-1972. Instytucja i ludzie, Wydawnictwo TRIO, Warszawa 2001, seria: W
Krainie PRL.

Wreszcie nadszedł
dzień 6 listopada 1919 roku, w którym Einstein został kanonizowany. Już od 1905
roku Einstein był beatus, gdyż dokonał dwóch ważnych cudów. Wspólne posiedzenie
Royal Society i Royal Astronomical Society w dniu 6 listopada przypominało
obrady Kongregacji Wiary. Dyson pełnił rolę postulatora, w czym pomagali mu
Crommelin i Eddington jako adwokaci-prokuratorzy. (...) Ludwik Silberstein, jako
advocatus diaboli, przedstawił animadversiones (...). Przewodniczący obradom
Joseph John Thomson, po otrzymaniu petycji instanter, instantius, instantissime,
dokonał aktu kanonizacji: „To najważniejszy wynik w dziedzinie grawitacji, jaki
został uzyskany od czasów Newtona”.
Ów opis nie pochodzi z powieści historycznej, ale jest
fragmentem biografii Alberta Einsteina napisanej przez Abrahama Paisa, a
elegancko wydanej przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Pais, będąc fizykiem i
przez wiele lat pracując w Instytucie Studiów Zaawansowanych w Princeton znał
osobiście Einsteina w ciągu ostatnich dziesięciu lat jego życia. Ale praca ta
nie jest zbiorem wspomnień, tylko gruntowną analizą życia i (w szczególności)
dzieła Einsteina, opartą na wprost niewiarygodnym materiale źródłowym. Pais jest
przede wszystkim fizykiem, daje rzetelny opis większości wyników Einsteina i
porównuje te wyniki z pracami innych współczesnych Einsteinowi fizyków.
Równolegle do tej linii fizykalnej prowadzi linię biograficzną, opisując stan
ducha Einsteina towarzyszący jego fizycznym dociekaniom. Mniej dowiemy się o
jego życiu osobistym, które Pais jedynie dyskretnie szkicuje, unikając stawiania
drażliwych pytań.
Książka jest prezentacją dzieła Einsteina. Dlatego poszczególne
części dotyczą kolejnych odkryć twórcy teorii względności. Są to więc (po
wstępie Portret fizyka z czasów młodości): część II. Fizyka statystyczna
(zawierająca opis wczesnych prac Einsteina sprzed 1905 roku), część III
poświęcona szczególnej teorii względności, następnie część IV o ogólnej teorii
względności oraz części V i VI poświęcone późniejszym badaniom Einsteina,
skoncentrowanym na odkryciu jednolitej teorii oddziaływań i umieszczeniu w jej
ramach mechaniki kwantowej. Szczególnie fascynujące są analizy Paisa dotyczące
naukowego światopoglądu Einsteina (i innych współczesnych mu fizyków). Zdają się
one potwierdzać Kuhnowską koncepcję rewolucji naukowych, wedle której nie ma
płynnego przejścia od starego paradygmatu do nowego. Teorie wynikające z
poszczególnych paradygmatów są niewspółmierne, a uczeni nie są w stanie wyjrzeć
poza ramy swojego paradygmatu. Pais świetnie to ilustruje ukazując np. stosunki
między Poincar?m, Lorentzem i Einsteinem (Granice historii). Wszakże żaden z
uczonych nie był tak blisko odkrycia szczególnej teorii względności, jak właśnie
Poincar? i Lorentz. Tymczasem Lorentz, od którego Einstein wziął aparat
matematyczny do szczególnej teorii względności, nigdy nie przestał wierzyć w
istnienie eteru (XIX-wieczny paradygmat teorii elektromagnetycznej Maxwella), a
Poincar?, który przeczuwał rozwiązanie podane przez Einsteina w jego pracy o
szczególnej teorii względności z 1905 roku, prawdopodobnie nigdy szczególnej
teorii względności nie zrozumiał. Z kolei sam Einstein (rewolucyjny, gdy idzie o
fizykę Newtonowską) nigdy nie zaakceptował statystycznego charakteru mechaniki
kwantowej, pozostając na gruncie XIX-wiecznej koncepcji przyczynowości. Wygląda
więc na to, że rację miał Max Planck, gdy smętnie zauważył: Nowa prawda naukowa
nie odnosi triumfu dzięki temu, że udaje się jej przekonać przeciwników, ale
raczej wskutek tego, że oponenci wymierają.
Marek Lechniak
Abraham Pais, Pan Bóg jest wyrafinowany... Nauka i życie Alberta Einsteina,
tłum. Piotr Amsterdamski, Wydawnictwo Prószyński i s-ka, Warszawa 2001.

 | Człowiek i kultury. Liber animorum. Studia poświęcone Profesorowi
Mirosławowi Nowaczykowi, red. Z. Stachowski, WyŻsza SzkoŁa
SpoŁeczno-Gospodarcza w Tyczynie, Polskie Towarzystwo Religioznawcze,
Warszawa, Tyczyn 2001. |
 | Anna Bojarska, List otwarty do królowej Wiktorii, Wyd. w.a.b., Warszawa
2001, seria: Z Zegarkiem. |
 | Lee Smolin, Trzy drogi do kwantowej grawitacji, tłum. J. Kowalski-Glikman,
Wyd. CiS, Warszawa 2001, seria: Science Masters. |
 | Uniwersytecka Komisja Akredytacyjna. Informator 2001, Wyd. UMCS, Lublin
2001. |
 | Jakość kształcenia w szkolnictwie wyższym. Słownik tematyczny, red. M.
Wójcicka, Centrum Badań Polityki Naukowej i Szkolnictwa WyŻszego UW, Warszawa
2001. |
 | Zewnętrzne zapewnianie jakości kształcenia w szkolnictwie wyższym, red. M.
Wójcicka, J. Urbanikowa, Centrum Badań Polityki Naukowej i Szkolnictwa
WyŻszego UW, Warszawa 2001. |
 | Podniesienie jakości studiów warunkiem przetrwania i rozwoju na rynku
usług edukacji wyższej. Materiały konferencyjne, red. J. Dietl, Z. Sapijaszka,
Fundacja edukacyjna przedsiębiorczości, Łódź 2001. |
 | Andrzej Jazdon, Maciej Maria Kozłowski, Michał Styp-Rekowski, 50 lat
Wydziału Mechanicznego Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy, Oficyna
Wyd. TOMPIK, Bydgoszcz 2001. |
 | Andrzej czcibor-Piotrowski, Cud w Esfahanie, Wyd. w.a.b., Warszawa 2001,
seria: Archipelagi. |
 | Robert J?tte, Historia medycyny alternatywnej. Od magii do naturalnych
metod leczenia, tłum. K. Jachimczak, E. Ptaszyńska-Sadowska, Wyd. w.a.b.,
Warszawa 2001. |
 | Germaine Greer, Kobiecy eunuch, tłum. J. Gołyś, B. Umińska, Wyd. REBIS,
Poznań 2001, seria: Z Wodnikiem. |
 | Jon Turney, Ślady Frankensteina. Nauka, genetyka i kultura masowa, tłum.
M. Wiśniewska, państwowy instytut wydawniczy, Warszawa 2001, seria: Biblioteka
Myśli Współczesnej. |
 | Iwona Strachanowska, Przemysław Grzybowski, Attitudes interculturelles des
?tudiants polonais. „Differents”, „inconnus” sur le chemin de l’Europe unie,
WyŻsza SzkoŁa pedagogiczna w Bydgoszczy, bydgoszcz 1999. |
 | Unifikacja czy tożsamość edukacyjna w kształceniu pedagogicznym
nauczycieli u progu zjednoczenia z Europą, red. R. Parzęcki, I.M.
Strachanowska, Wyd. BORA, Bydgoszcz 2001. |
 | Anna Zofia Borówka, Alina Wójcik, Mini-rozmówki norweskie, wiedza
powszechna, Warszawa 2001. |
 | Lisetta Stembor, Alina Wójcik, Mini-rozmówki niderlandzkie, wiedza
powszechna, Warszawa 2001. |
 | Jolanta Sikora-Penazzi, Krystyna Sieroszewska, Popularny słownik
francusko-polski, wiedza powszechna, Warszawa 2001. |
 | Hanna Cieśla, Elżbieta Jamrozik, Radosław Kłos, Wielki słownik
włosko-polski. Grande dizionario italiano-polacco, t.1 A-E, wiedza powszechna,
Warszawa 2001. |
|