Strona główna

Archiwum z roku 2002

Spis treści numeru 11/2002

Czytelnia czasopism
Poprzedni Następny

Czytelnia czasopism

KOSZTA PROCESU

Malejąca realna kwota dotacji, wymogi ustawy o zamówieniach publicznych, potrzeby wydziałów i niskie płace pracowników zmuszają szkoły wyższe do racjonalizowania kosztów działalności, a w tym, oczywiście, również kosztów kształcenia. Andrzej Szuwarzyński stwierdza jednak w czasopiśmie Politechniki Gdańskiej, że kryteria ekonomiczne nie mogą być podstawą do podejmowania decyzji o realizacji procesu dydaktycznego. Podstawą muszą być kryteria merytoryczne, zarówno jeżeli chodzi o program studiów, formy zajęć czy też decyzje o obsadzie nauczycieli (Przeciętny koszt kształcenia, „Pismo PG”, nr 6/2002). Należy więc wprowadzić w uczelniach system kontroli kosztów, istniejący w formie szczątkowej.

Senat PG, którego posiedzenie relacjonuje autor, stwierdził, że przede wszystkim należy objąć analizą działalność dydaktyczną, gdyż – głównie z powodu płac – jej udział w kosztach funkcjonowania uczelni jest największy. Najpierw trzeba stworzyć odpowiedni system informacji, gdyż kryteria, jakimi uczelnia dysponuje obecnie, ze względu na wysoki stopień ich zagregowania (np. tytułowy przeciętny koszt kształcenia), nie dają prawdziwego obrazu. Konieczne jest tu podejście procesowe – pisze autor. Proces kształcenia, na potrzeby analizy kosztów, można zdefiniować jako zbiór działań prowadzonych przy wykorzystaniu zasobów uczelni, mających na celu realizację programu studiów z określonego semestru danego kierunku i rodzaju studiów, biorąc również pod uwagę strukturę form prowadzonych zajęć (proporcje między wykładami, ćwiczeniami, laboratoriami i projektami).

Po przykładowej analizie na podstawie danych zebranych z jednego z wydziałów PG, Senat uczelni postanowił powołać specjalny zespół, który zajmowałby się analizą i monitorowaniem kosztów.

NAJLEPSZA SZKOŁA

Uważam, że indywidualizacja studiów (...) jest przyszłością kształcenia. (...) Trzeba robić wszystko, żeby pobudzać mobilność studentów – mówi prof. Joachim Cieślik, prorektor ds. studenckich poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w latach 1996-2002 (Student w pejzażu uniwersytetu..., „Życie Uniwersyteckie”, nr 7-8/2002). Przyszli studenci będą sobie wybierali uczelnie, które im zapewnią najlepsze warunki kształcenia, i to kształcenia na najwyższym poziomie.

Profesor nie boi się jednak o przyszłość swej Alma Mater – Możemy się poszczycić, że nasz uniwersytet jest oblegany w takim samym stopniu, jak Warszawski i UJ – choć zagrożenia, oczywiście, dostrzega: Krytyczny okres rozpocznie się w latach 2008-2010. Kandydatów ma być zdecydowanie mniej, aniżeli jest miejsc w szkołach państwowych.
Optymizm prorektora wynika także z jego opinii o studentach UAM. (...) nie wyobrażałem sobie kiedyś, że aż tak wielka grupa młodzieży jest pochłonięta życiem uniwersyteckim w najszerszym tego słowa znaczeniu – czytamy – ruchem naukowym, sprawami samorządowymi, działalnością organizacji itp. (...) Najaktywniejsi, oddając się swoim pasjom, rozwijając zdolności, ciesząc sukcesami, jednocześnie rozsławiają imię Uniwersytetu w najlepszy z możliwych sposobów.

Jednocześnie nie zgadza się on z opinią, jakoby dzisiejsi studenci byli mniej twórczy niż ich dawniejsi koledzy. Przygotowanie ekspedycji naukowych – mówi prof. Cieślik – opracowywanie projektów badawczych, organizacja konferencji, urządzanie wielkich imprez festiwalowych – czy to nie jest doświadczenie, które będzie niezwykle profitowało w przyszłej karierze zawodowej? Nie ma lepszej szkoły.

WIEŻA BABEL

(...) pseudonauka, przesądy, kulty i mistycyzm pojawiały się wyraziście w okresach głębszych przemian i kryzysów społecznych – pisze Edward Śpiewla w eseju Pseudonauka i pseudouczeni („Biuletyn Informacyjny Politechniki Lubelskiej”, nr 2/2002). Jesteśmy w takim właśnie okresie. Świadczą o tym przytaczane przez autora fakty: W Polsce mamy obecnie ponad 70 tysięcy legalnie działających bioenergoterapeutów, magnetyzerów ekranujących i tłumiących złe pola, magów i wróżbitów. W całym kraju odbywają się warsztaty rozwoju osobistego, integracji oddechem, relaksacji wodą itp., po których uczestnicy uzyskują – zwykle międzynarodowe – certyfikaty i uprawnienia do rozwijania tej działalności.

Nie przodujemy jednak w tej niewesołej statystyce. Okazuje się, że im lepiej cywilizacyjnie rozwinięty kraj, tym problem z szarlatanami większy. W USA działa np. oficjalnie zarejestrowanych 15 000 astrologów, ale tylko 1500 astronomów – pisze autor. Gdzie tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy?

Winę ponosi środowisko naukowe. Do niedawna wypowiadanie się o pseudonauce czy zjawiskach paranormalnych uchodziło za niegodne uczonego. Wierzono, że nauka obroni się sama – czytamy. I dalej: upowszechnianiu się pseudonauki najbardziej sprzyja (...) kryzys rozumienia współczesnej nauki. Nauki przyrodnicze, techniczne, humanistyczne i społeczne nie umieją stać się zrozumiałymi, przystępnymi dla współczesnego człowieka.

Nadzieja w wielkich autorytetach badawczych, zachowujących jeszcze resztki zaufania społecznego, i w metodzie naukowej, której celem jest poszukiwanie prawdy. Jest to wartość, której nie można zaprzepaścić – kończy autor.

 (erem)

 

 

Komentarze