Strona główna „Forum Akademickiego”

Archiwum z roku 1999

Spis treści numeru 7-8/1999

Zagraniczne inspiracje
Poprzedni Następny

U nas „pure science” często kojarzy się z „poor”, czyli z biedą. Niektórzy koledzy u UG początkowo pytali kąśliwie: Robicie naukę czy chałturę?

Halina Bykowska

– Chociaż amerykańscy naukowcy konkurują ze sobą, są wobec siebie życzliwi i chętnie pomagają – zapewnia prof. Anna Podhajska z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Akademii Medycznej w Gdańsku. Wieloletni pobyt w USA nauczył ją szacunku do badań aplikacyjnych. Dziś kierowana przez nią Katedra Biotechnologii ma nie tylko znaczące osiągnięcia naukowe, ale również jest partnerem liczących się w świecie firm biotechnologicznych.

Kontrasty

Aby dostać się do katedry kierowanej przez prof. Annę Podhajską, trzeba przejść przez stary gmach z czerwonej cegły, mieszczący Wydział Biologii i Oceanologii UG. W okresie okupacji był on siedzibą Gestapo, a po wojnie, nim zaczął służyć gdańskiej uczelni, był m.in. miejscem kształcenia słuchaczy ówczesnego Studium Nauczycielskiego. Ale już w łączniku, stanowiącym konstrukcję ze szkła i stali, wiodącym do przestronnych i świetnie wyposażonych wnętrz Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii, czuje się smak nowoczesności. O pieniądze na budowę tego obiektu postarał się prof. Karol Taylor, świetny mikrobiolog, nieżyjący już, niestety. Było to w czasach, gdy uczelniom ograniczano zadania inwestycyjne. W staraniach o pieniądze trzeba więc było posłużyć się innym celem, tj. koniecznością rozbudowy Wydziału Biologii i Oceanologii.

Pożegnanie z Hipokratesem

UG jest jedną z najmłodszych uczelni w Polsce. Tworzono go na bazie Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku i Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie. Od samego początku borykano się z trudnościami lokalowymi. Kadrę naukowo-dydaktyczną pozyskiwano z różnych placówek naukowo-badawczych. W drugiej połowie lat 60. młodej Annie Podhajskiej, posiadającej od niedawna dyplom lekarza medycyny, a specjalizującej się w epidemiologii chorób zakaźnych, nie śniło się nawet, że trafi do Instytutu Biologii Molekularnej w Szwajcarii, a potem na dość długo do Stanów, do jednego z najlepszych laboratoriów naukowo-badawczych usiłujących wniknąć w procesy powstawania raka, w niepokojącym tempie trzebiącego ludzkość.

Bezpośrednio po studiach Anna Podhajska pracowała w Katedrze Mikrobiologii Lekarskiej gdańskiej Akademii Medycznej. Doktorat zrobiła trzy lata później. Dzień po jego uzyskaniu zwrócił się do niej z propozycją zatrudnienia prof. Karol Taylor (wcześniej pracował jako mikrobiolog w Instytucie Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni), który organizował uniwersytecki Wydział Biologii.

- Propozycja była kusząca, ponieważ zawierała ofertę pracy samodzielnej, co bardzo mi odpowiadało – wspomina prof. Podhajska. – Zdawałam sobie jednak sprawę, że przyjęcie jej spowoduje całkowite oderwanie się od medycyny, a ja wtedy robiłam specjalizację z mikrobiologii lekarskiej. Fascynował mnie zawód lekarza. Kilka nocy nie przespałam, zastanawiając się nad podjęciem decyzji, której konsekwencją miały być znacznie gorsze warunki płacowe oraz konieczność dojazdu do Gdyni, gdzie zaledwie w kilku skromnych pomieszczeniach organizowano Katedrę Mikrobiologii i Katedrę Biochemii.

Dziś podjęcia tej niezmiernie ważnej decyzji prof. Podhajska nie żałuje. Jest zadowolona, że jej działalność zawodowa w całości poświęcona została badaniom naukowym i dydaktyce. Szczęśliwy los sprawił, że na swej drodze spotykała ludzi z pasją, których działalność stymulowała do urzeczywistniania zadań coraz ambitniejszych.

Smak zagranicy

Już w latach 70., gdy uniwersyteccy mikrobiolodzy i biochemicy przenieśli się do Gdańska, zajmując gmach, z którym dziś sąsiaduje nowa budowla MWB, prof. Podhajska zajęła się badaniami aplikacyjnymi, przynoszącymi niemały pożytek.

- Podjęłam wtedy tematykę, która w tamtejszych, niełatwych czasach miała nośność aplikacyjną – opowiada prof. Podhajska. – Przekonana byłam, że będę mogła pomóc uczelni finansowo, jeśli wynik badań sprzedam. Zajęłam się zagadnieniem systemów restrykcyjno-modyfikacyjnych. Enzymy restrykcyjne były niezbędne do konstrukcji wektorów genetycznych, tj. do obróbki i cięcia DNA. Przeznaczaliśmy je na rynek – wyjaśnia i mówi, że na świecie, a zwłaszcza w USA, powstały w owym czasie korporacje biotechnologiczne, zaopatrujące laboratoria naukowo-badawcze.

Problematyka naukowo-badawcza owego kresu była ściśle związana z pobytem na stypendium w Instytucie Biologii Molekularnej w Genewie (Szwajcaria), gdzie Anna Podhajska pracowała u boku prof. Luciana Caro i dr. Grete Kallenberger-Gujer. – Pojechałam tam, aby nauczyć się technik stosowanych w biologii molekularnej – mówi. – Miałam dużo szczęścia, bowiem zajęłam się bardzo ciekawą tematyką, której wynikiem były publikacje, dotyczące inicjacji replikacji DNA oraz współdziałania niektórych białek wirusowych i bakteriofakowych z białkami tzw. gospodarza w komórkach bakteryjnych.

Publikacje te nie pozostały bez echa. Zainteresował się nimi prof. Wacław Szybalski, szef McArdle Laboratory for Cancer Research w Madison (Wisconsin), od dłuższego okresu zamieszkały w USA. Okazało się, że był to niezwykle szczęśliwy zbieg okoliczności. Prof. Szybalski współpracował z prof. Taylorem. Przyjechał do Gdańska. Zainteresował się dorobkiem naukowym Anny Podhajskiej i zaprosił ją do współpracy.

U mistrza

Wyjazd do prof. Szybalskiego nastąpił dopiero po kilku latach, ponieważ – jak wyjaśniła prof. Podhajska – obowiązywał wówczas osobliwy przepis, uniemożliwiający zagraniczne wojaże w zbyt krótkich odstępach czasu. Jednak czekać na wyprawę za ocean było warto. Doszło do niej jesienią 1981 r., a więc krótko przed ogłoszeniem stanu wojennego. Pierwszy pobyt w USA trwał trzy lata. Na przestrzeni następnych dziesięciu lat prof. Podhajska wyjeżdżała do Ameryki rokrocznie. Przez jeden semestr prowadziła wtedy zajęcia w UG, a przez semestr następny pracowała naukowo w laboratorium prof. Szybalskiego.

- U prof. Szybalskiego trafiłam do międzynarodowego zespołu – opowiada pani profesor. – Byłam zafascynowała Stanami. Duże wrażenie zrobiła na mnie mentalność ludzi pracujących naukowo. Stosują oni zdrowe zasady konkurencji. Są otwarci i pomocni. Nawet prześcigają się w udzielaniu rad i użyczaniu niezbędnych informacji, dając w ten sposób dowód, że są dobrzy w wielu dyscyplinach. Dysponują wszystkim, co jest niezbędne do prowadzenia badań. Dlatego mogą skupić się wyłącznie na działalności merytorycznej. Uświadomiłam sobie wtedy, że także i ja, mając do dyspozycji świetny warsztat pracy, wkrótce będę musiała na seminarium wykazać się konkretnymi wynikami samodzielnej działalności naukowej. Było to niezwykle stymulujące i zmuszało do konkurowania z innymi.

Pod okiem mistrza, prof. Szybalskiego, pełnego energii i stale zaskakującego nowymi pomysłami, pracownica z UG zajęła się badaniami aplikacyjnymi, dotyczącymi wykorzystania negatywnych, dominujących mutacji do hamowania zakażeń wirusowych u roślin. Celem było wykazanie możliwości wykorzystania genów wirusowych do zwalczania infekcji wirusowych, wprowadzonych do rośliny. Owocem tych żmudnych i zarazem fascynujących badań był patent, opracowany wspólnie z prof. Szybalskim, dotyczący zwalczania infekcji wirusowych u roślin. Innym, trwałym śladem pozostał szacunek do badań aplikacyjnych.

Droga do pieniędzy

Pierwszej lekcji na temat uzyskiwania dochodów z badań naukowych udzielił pracownik techniczny laboratorium prof. Szybalskiego. Postanowił on zrezygnować z pracy u profesora i utworzyć własną firmę, wytwarzającą preparaty biotechnologiczne na użytek instytucji naukowo-badawczych.

- Na peryferiach Madison wynajął on małą chałupkę – opowiada prof. Podhajska. – Następnie w uczelnianym sklepie, gromadzącym zbędny sprzęt i aparaturę, zaopatrzył się we wszystko, co było mu niezbędne. Wkrótce zaczął produkować enzymy restrykcyjne, a po pewnym czasie wygrał nawet konkurencję z firmami biotechnologicznymi, których preparaty laboratoryjne były droższe. Sprzedawał swoje „wyroby” laboratorium prof. Szybalskiego, które w coraz szerszym zakresie zajmowało się zagadnieniami inżynierii genetycznej, w tym także klonowania.

Niebawem w USA przybyło podobnych, niedużych firm biotechnologicznych. Świadkami narodzin kilku z nich była prof. Podhajska. A gdy mała firma byłego pracownika technicznego z laboratorium prof. Szybalskiego rozrosła się do korporacji o zasięgu światowym (znana jest dziś pod szyldem Pro Mega Corporation), prof. Podhajska postanowiła ubić interes, z korzyścią dla uczelni.

Pierwsze negocjacje

- Wróciłam ze Stanów zafascynowana możliwością uzyskiwania pieniędzy na badania naukowe dzięki wykonywaniu niewielkiej pracy usługowej, stanowiącej margines działalności podstawowej, związanej z enzymami restrykcyjnymi – uzasadnia prof. Podhajska zainteresowanie badaniami o charakterze aplikacyjnym. Ale w Polsce nie było wtedy możliwości sprzedawania wyników badań stosowanych.

- Nie mam nic przeciwko nagrywaniu mojej wypowiedzi – zachęca prof. Podhajska. – To, co zrobiłam, jest obciążające, ale mam nadzieję, że nie będzie działać wstecz. W mojej katedrze oczyszczaliśmy enzymy restrykcyjne, a następnie wiozłam je do Stanów. Prowadziłam rozmowy handlowe z kilkoma dżentelmenami z ogromnej amerykańskiej firmy biotechnologicznej. Przekonywałam, że nikt nie ma tak dobrze oczyszczonych enzymów. Mówiłam, że muszę mieć aparaturę i odczynniki, aby moje laboratorium w Zakładzie Mikrobiologii w Gdańsku mogło się rozwijać, a czasy mieliśmy wtedy bardzo trudne.

- Nie brałam od Amerykanów żadnych pieniędzy – argumentuje prof. Podhajska. – Zamawiałam w firmie biotechnologicznej aparaturę i odczynniki zaznaczając, aby dostarczone zostało to do Polski jako... donation – podkreśla szefowa Katedry Biotechnologii UG, z nutą smutku zaznaczając równocześnie, że nie wszyscy pracownicy naukowo-dydaktyczni aprobują potrzebę zajmowania się badaniami, których wyniki da się wykorzystać w praktyce. – U nas „pure science” często kojarzy się z „poor”, czyli z biedą – powiada z przekąsem i nie kryje, że niektórzy koledzy u UG początkowo pytali kąśliwie: Robicie naukę czy chałturę?

A prof. Podhajska puszczała złośliwe uwagi mimo uszu i wystąpiła o grant z National Science Foundation w ramach programu Joint Found 2 Marii Skłodowskiej-Curie i zadbała o to, aby jej doktoranci wyjechali na staże naukowe do prof. Szybalskiego, dodatkowo finansowane później przez KBN.

Sukces

Finansowe ubóstwo nauki polskiej zmuszało do rozwoju badań aplikacyjnych. Dzięki staraniom prof. Podhajskiej w byłej kuchni pobliskiego akademika „Hilton” w Gdańsku utworzona została pracownia, gdzie prowadzi się działalność stricte produkcyjną. Sprzedawano niewielkie ilości zupełnie nieznanych enzymów (tzw. inteligentnych, rozpoznających pewną sekwencję w DNA i precyzyjnie „odliczających” nukleotydy), nad którymi Katedra Biotechnologii UG pracowała naukowo. Powstały prace doktorskie na temat wspomnianych enzymów. Czyszczeniem tego rodzaju enzymu z komórki bakterii zainteresowała się niedawno znana firma amerykańska, której szefem jest laureat Nagrody Nobla. Zaproponowała współpracę w zakresie klonowania, oferując w zamian przyjęcie polskich naukowców na staże naukowe oraz dywidendy z ewentualnej sprzedaży enzymu.

Do transakcji handlowej nakłaniała również niedawno nieźle rozwijająca się firma biotechnologiczna w Wilna. Do drzwi zapukali też Szwajcarzy.

Do interesu przystąpiła także firma Pro Mega Corporation, która w zamian za uruchomienie filii w Trójmieście finansuje rokrocznie szkołę letnią dla studentów Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG i AMG (utworzonego na początku lat 90., prof. Podhajska była jednym z jego głównych organizatorów), gdzie zajęcia prowadzą specjaliści z Polski i znanych ośrodków akademickich na świecie.

Wśród licznych pracowników katedry zmienił się stosunek do badań aplikacyjnych. Powołano Centrum Transferu Technologii, które pośredniczy we wszystkich komercyjnych przedsięwzięciach, zapewniających pieniądze m.in. na zakup aparatury badawczej. Zespół prof. Podhajskiej ze spokojem może zajmować się działalnością w zakresie diagnostyki molekularnej chorób wirusowych i nowotworowych, jak również pracą nad innymi projektami badawczymi.

Niemałym prestiżem darzony jest ekskluzywny, Międzyuczelniany Wydział Biotechnologii, który ma już licznych absolwentów. Wielu z nich pracuje naukowo i bywa na stażach w ośrodkach akademickich, najbardziej liczących się w świecie.

 

Uwagi.