Boga niet?
Neodarwinowski ewolucjonizm, oparty na koncepcji doboru naturalnego, jest dziś niewątpliwie najlepszą - i właściwie jedyną - teorią naukową, która potrafi racjonalnie i wyczerpująco wyjaśnić powstanie, rozwój i skomplikowaną budowę organizmów żywych. Kto miał lub ma co do tego wątpliwości, wyzbędzie się ich po lekturze książki Dawkinsa. Jak doświadczony tropiciel śladów i wytrawny detektyw, angielski uczony z Oxfordu wiedzie nas po krętych i wyboistych ścieżkach myśli naukowej, która pod jego piórem - zasługa to oczywiście również znakomitego przekładu - staje się intrygującą przygodą intelektualną. Wszystkim przeciwnikom darwinizmu stara się Dawkins wytłumaczyć, że tak skomplikowane organy, jak np. oko ptaka czy sonar nietoperza, mogły powstać drogą powolnych, minimalnych - dla człowieka, obejmującego najwyżej skalę kilkudziesięciu lat, niedostrzegalnych - zmian, powstałych w wyniku genetycznych mutacji w czasie geologicznym, tzn. od dziesiątków tysięcy do dziesiątków milionów lat. Dobór naturalny, jak rasowy selekcjoner, preferował te spośród ogromnej liczby mutacji, które pozwalały organizmom na przeżycie w środowisku. Z kolei kumulatywny charakter doboru naturalnego jest odpowiedzialny za dziedziczenie tych preferowanych cech, zapisywanych i powielanych w DNA każdego organizmu. W ten sposób obala też Dawkins argument oponentów, jakoby darwinizm sprowadzał się wyłącznie do ślepej przypadkowości. Polemika z kontrteoriami zajmuje trzy ostatnie rozdziały książki. W rezultacie autor dochodzi do wniosku, że punktualizm Goulda i Eldredge'a mieści się bezkolizyjnie w nurcie neodarwinizmu, a takie koncepcje, jak lamarkizm, neutralizm czy mechanizm, nie są w ogóle dla darwinizmu partnerami do dyskusji, gdyż zasadzają się na fałszywych przesłankach. Cały mój zachwyt dla Dawkinsa chwieje się jednak potężnie wobec głównego wątku jego książki, który znalazł wyraz również w jej tytule. Według mnie, uczony popełnia tutaj - niesiony pasją empiryka - błąd nadgorliwości. Twierdzi mianowicie, że argumenty na rzecz ewolucjonizmu dowodzą jednocześnie, iż świat nie został stworzony, a więc - w konsekwencji - Boga nie ma, skoro jest On, z punktu widzenia nauki, zbędny. O ile mi jednak wiadomo, możliwość nie jest jeszcze ostatecznym dowodem. Ateistyczny zapał Dawkinsa rzuca cień na jego naukową bezinteresowność. (mer) Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz, czyli jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, tłum. i wstęp Antoni Hoffman, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1997, seria: Biblioteka Myśli Współczesnej. Emblematy zbiorowego obłędu
Wszystkie rewolucje są do siebie podobne. Na początku pojawia się idea zbudowania czegoś nowego, nie licząca się z rzeczywistością. Potem następują działania. Okazuje się, że aby zbudować, trzeba najpierw zniszczyć. Ale koło jest już rozkręcone. Zniszczenie przerasta wszelkie wyobrażenia. Buduje się więc ideologię usprawiedliwienia wyrządzonego zła, która niepostrzeżenie zastępuje pierwotną utopię. Jednakże, mimo całego zła, jakie niosą ze sobą rewolucje, są przez wielu aprobowane. Powodem jest, jak się zdaje, ideologia, na którą składają się hasła wolności, równości, postępu, odrodzenia, prawdy. Aprobata dla tych wartości zamyka oczy na rzeczywiste efekty rewolucyjnych przewrotów. Najtrzeźwiejszy zdaje się być konserwatywny pogląd na rewolucję, odmawiający jej racji już w sferze założeń a nie tylko zbrodniczych efektów. Nie można bowiem konstruować świata wedle abstrakcyjnego, utopijnego projektu, nie licząc się z ludzką naturą, zawsze bowiem skończy się to źle. Zło rewolucji tkwi przede wszystkim w idei, w projekcie odrzucenia jednym ruchem tego co istnieje, choćby nie było najlepsze (np. Tocqueville bardzo źle ocenia przedrewolucyjny ustrój pisząc, że dał on formy rewolucji a ona tchnęła w nie już tylko okrucieństwo swego ducha) i ustanowienia nowego porządku. Lud, który morduje, pali i gwałci, czyni także zło, lecz jest ono już tylko konsekwencją rozpętania złych mocy. Odpowiedzialność bowiem ponoszą ideolodzy. Jean Starobinski określa rewolucję francuską jako koalicję oświeconego reformizmu i "mrocznego naporu rozdrażnionych mas". Idea - dobra, realizacja - zła. Tak można streścić podejście autora. Jest to historia myśli - pisze Starobinski - która w chwili przeradzania się w czyn zostaje przejęta, zdominowana, przekroczona przez gwałtowność, jakiej nie przewidziała. Cóż to za myśl, która nie przewiduje konsekwencji? Książka dotyczy sztuki, której powstanie wiąże się czasowo z okresem rewolucji we Francji, i późniejszej. Autor analizuje symbole rewolucji: światło, życie, symetria, początek (Furet pisze, że rewolucja we Francji nie jest przejściem od jednego ustroju do drugiego, lecz początkiem i fantazmem początku), obecne w ówczesnym malarstwie, rzeźbie, literaturze i architekturze. Pokazuje różne wcielenia artystyczne zasad i haseł składających się na rewolucyjną mitologię. Przywołuje dzieła Davida, Fuessliego, Canovy, Goi, Blake'a, Goethego, Mozarta. Przemoc i zniszczenie nie były raczej ich tematem. Sztuka pozostała po raz kolejny w kręgu mitologii. (fig) Jean Starobinski, 1789: Emblematy rozumu, tłum. Maryna Ochab, Wyd. CZYTELNIK, Warszawa 1997. W nieskończoność...
To, co pogrzebane w mrokach dziejów, pociąga nas swoją tajemniczością. Szukamy u starożytnych mądrości, wiedzy, wskazówek moralnych, kanonów sztuki. Dlatego od zarania dziejów ludzie fascynowali się kulturą i dokonaniami swoich przodków. Także współcześnie wszelkie kultury starożytne badane są z największą gorliwością. O ile dawniej interesowano się głównie zabytkami architektury - pałacami królewskimi i świątyniami - oraz wiedzą naukową i mistyczną starożytnych, dziś coraz baczniej przyglądamy się zachowanym śladom życia codziennego rzemieślników i rolników. Wydaje się, że po tylu latach eksploatacji wyczerpano już wszelkie możliwości interpretacyjne, a jednak... Powiększająca się wciąż wiedza o starożytności oraz nowe metody badawcze sprawiają, że to, co wydawało się być już dokładnie poznane, niesie zupełnie nowe treści. Autorzy Kultury antycznej pokazują na przykładzie jednego zabytku starożytnej Grecji - świątyni Apollina w Bassaj - w jaki sposób zmieniały się nasze oczekiwania wobec starożytnych zabytków: od szukania wiedzy tajemnej ukrytej w misteriach, poprzez poszukiwanie i kolekcjonowanie starożytnych dzieł sztuki, aż do gruntownego naukowego poznania kultury i życia codziennego przodków. Zmieniały się nie tylko oczekiwania, ale i sama wiedza o zabytkach: ich konstrukcji, użytkownikach i przeznaczeniu. Postęp wiedzy jest procesem ciągłym. Każde poznanie daje nie tylko nowe informacje, ale też stwarza nowe problemy, pozwala stawiać nowe pytania, otwiera kolejne horyzonty badawcze. Zarazem Ziemia wciąż odkrywa nam kolejne tajemnice. Wyłaniają się z niej nie tylko nieznane dotychczas zabytki badanych kultur i państw starożytnych, ale całkowicie zagubione w mrokach dziejów i zapomniane przez historię kultury. Współczesny badacz, stosujący nowoczesne metody i narzędzia, potrafi ze znanych zabytków odczytać treść znacznie bogatszą od tej, którą potrafili odczytać jego poprzednicy, choć mieli oni do czynienia z tym samym obiektem mniej zdewastowanym. Co więcej, czasami nawet korygują poglądy poprzedników. W skrajnych wypadkach najnowsze badania zupełnie zmieniają interpretację dziejów ukrytą w zabytkach. Lektura Kultury antycznej nie tylko pozwoli prześledzić przedstawione w tym wywodzie problemy, ale zapewne będzie także lepszą od wszelkich przewodników turystycznych zachętą do odwiedzenia Bassaj. (pik) Mary Beard, John Henderson, Kultura antyczna, tłum. Grzegorz Muszyński, Wyd. PRÓSZYŃSKI I S-KA, Warszawa 1997, seria: Bardzo krótkie wprowadzenie. Pierwszy milion
Nieuczciwość w interesach (łagodnie mówiąc) może zdarzyć się zawsze. Ale kiedy dokonuje się szybka transformacja jednego systemu gospodarczego w drugi, a nowi właściciele środków produkcji nie posiadają kapitału, bo fortuny rosną i topnieją z dnia na dzień - nasza umowna nieuczciwość z nieznacznego marginesu zmienia się w całkiem szeroki strumień. Ostatnie kilka lat przemian w naszym kraju to niewątpliwie tak wielkie zmiany, a przy tym zjawiska powstające w ich wyniku tak często, niestety, mają charakter patologiczny, wręcz przestępczy, że dla naukowca zajmującego się problemami życia społecznego i gospodarczego stanowią po prostu wyzwanie, by je w sposób naukowy opisać oraz znaleźć ich przyczyny. Znane amerykańskie powiedzenie mówi: Drugi milion dolarów można już zarobić uczciwie. Wiele wskazuje na to, że i w Polsce ma ono nie gorsze zastosowanie. Oczywiście, nie odnosi się do wszystkich prowadzących działalność gospodarczą, ale można wymienić dziesiątki przykładów, które potwierdzą tę regułę. Wymienione okoliczności skłoniły Ryszarda Dyoniziaka i Andrzeja Słabonia do podjęcia próby socjologicznego opisu zjawiska patologii życia gospodarczego w Polsce ostatnich lat. Grecki źródłosłów słowa "patologia" oznacza naukę o cierpieniu i początkowo termin ten odnoszony był wyłącznie do problemów medycznych, by dopiero z czasem rozszerzyć swe konotacje także na przejawy życia społecznego. Autorzy, jak często czynią socjologowie, zaczynają od samego początku, czyli od koncepcji pierwszych teoretyków życia społecznego - w tym wypadku Maxa Webera - by omówić, wyrywkowo niestety, kolejne teorie (ostatnia z nich to koncepcja Kazimierza Z. Sowy - recenzenta pracy). Ujęcie socjologiczne niewiele ma wspólnego z tym, jak podobne sprawy relacjonują choćby dziennikarze tropiący przejawy przestępczości. Nie ma sensacji, lecz rzetelna analiza i poszukiwanie przyczyn. Nie inaczej rzecz ma się i w tej pracy - w rezultacie czytelnik może czuć niedosyt opisów konkretnych mechanizmów i przypadków, choćby w formie przykładów ilustrujących uogólnienia i teorie. Budując paradygmaty, autorzy sporadycznie wykraczają poza powszechną wiedzę na ten temat. Niemniej jednak książka zbiera i porządkuje wszystko, co w teorii zostało dotychczas napisane i z pewnością będzie pozycją, po którą socjolog zajmujący się tymi zagadnieniami będzie musiał sięgnąć. (as) Ryszard Dyoniziak, Andrzej Słaboń. Patologia życia gospodarczego. Aspekty socjologiczne. Wydawnictwo Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Kraków 1997. ABC pamięci
Trwające nie od dziś zainteresowanie psychologią i naukami jej pokrewnymi nie omija psychologii pamięci. Interesują się nią nie tylko psychologowie, ale i pedagodzy, filozofowie, prawnicy czy lekarze. Zajmuje ona również ludzi miewających na co dzień kłopoty z zapamiętywaniem. Ci, którzy sięgają po popularną ostatnimi czasy literaturę, chociażby z zakresu mnemotechniki czy strategii pamięciowych, wcześniej czy później, bez względu na stopień wiedzy psychologicznej, mogą natrafić na trudności natury terminologicznej. Nieprofesjonalistom przydadzą się więc krótkie i zrozumiałe definicje podstawowych pojęć, psychologom - informacje na temat nowych terminów, które szczególnie w tłumaczonej na nasz język literaturze pojawiają się częstokroć bez stosownych wyjaśnień. Prócz tego bywa, że używane są one w różnych, niekoniecznie tożsamych z intencjami ich twórców znaczeniach. Leksykon, prócz tradycyjnej terminologii, uwzględnia także najnowsze pojęcia, często użyte po raz pierwszy w polskojęzycznym słowniku psychologicznym. W ich doborze uwzględnione zostały także terminy stosowane w obrębie niektórych tylko nurtów badań bądź charakterystyczne tylko dla danych teorii. Nieprofesjonaliści znajdą tu natomiast przejrzyste definicje podstawowych pojęć z zakresu psychologii, jak: behawioryzm, bodziec czy czas reakcji oraz bezpośrednio psychologii pamięci, tj.: krzywe zapamiętywania czy zapominania, luka pamięciowa, magazyn pamięci. Bardziej zaawansowanym w przedmiocie przydadzą się zapewne terminologiczne nowości, typu: logogen, mapiping, komputalność czy ekologiczne podejście w badaniach pamięci. To samo tyczy zwięźle i klarownie opracowanych charakterystyk modeli pamięci. Autorzy leksykonu nie zapomnieli o przedstawieniu istotnych zależności pomiędzy pamięcią a innymi procesami psychicznymi, ze szczególnym uwzględnieniem procesów poznawczych. Nie zabrakło więc wyjaśnień zależności pomiędzy pamięcią a emocjami, dwujęzycznością, inteligencją, aktywnością poznawczą, snem, hipnozą, językiem, motywacją, percepcją, postawą, czy świadomością bądź zainteresowaniami lub zdolnościami specjalnymi. Ściśle specjalistyczny charakter, bez wątpienia pierwszego tego typu opracowania w naszej literaturze psychologicznej, wiąże się także z pewnymi ograniczeniami. Dotyczy to przede wszystkim braku haseł z dziedziny nieodzownie związanej z psychologią pamięci - psychologii uczenia się. Należy mieć więc nadzieję, że w niedalekiej przyszłości ten sam zespół redakcyjny opracuje leksykon psychologii pamięci i uczenia się. (ami) Zdzisław Chlewiński, Andrzej Hankała, Maria Jagodzińska, Beata Mazurek, Psychologia pamięci, Wydawnictwo WIEDZA POWSZECHNA, Warszawa 1997 r., seria: Leksykon OMEGI. Książki nadesłane
|
|