Praktyka i założenia KBN, ale także praktyka poszczególnych uczelni
Jacek Wódz Jak finansować badania w nowych dziedzinach nauk społecznych? Finansowanie badań naukowych to sprawa niezwykłej wagi, jeden z najważniejszych elementów polityki naukowej. Z kolei wiadomo, że od skuteczności polityki naukowej zależy w dużej mierze, czy procesom politycznego wchodzenia do wolnego świata, w którym jest o wiele więcej niż u nas nowych rozwiązań technologicznych, organizacyjnych i społecznych, towarzyszyć będzie nasz partnerski udział w "naukowym podziale pracy". Zanim przejdę do sprawy zasadniczej, chcę wskazać na bardzo ważny fakt psychologiczny, będący, jak sądzę, jedną z przyczyn naszego zapóźnienia w dziedzinie badań naukowych. Faktem tym jest niezmiennie powtarzana (i to przez wszystkich: kolejnych ministrów edukacji, kolejnych szefów KBN i przez liczne grono starszych uczonych) opinia, jakobyśmy mieli wysoki poziom badań naukowych, wysoki poziom nauki w ogóle itd. Myślę, że nic bardziej błędnego. W jednych dziedzinach jest lepiej, w innych gorzej, a w wielu po prostu bardzo źle. Właśnie taką opinię trzeba uświadomić wielu decydentom i przedstawicielom profesury (zwłaszcza starszym, tworzącym swoiste lobbies opiniotwórcze). W innym wypadku nigdy nie wyjdziemy ze zbliżającej się zapaści polskiej nauki. ZAPÓŹNIENIENie mam prawa wypowiadać się w sprawach dziedzin, których nie znam, dlatego chcę zająć się konkretnym przykładem finansowania badań w nowych dyscyplinach nauk społecznych. Jest to sprawa bardzo ważna w naszym kraju i to z dwu powodów. Po pierwsze, w naukach społecznych obserwujemy na całym świecie (choć w Polsce z trudem się to zauważa) swoiste wypalanie się dyscyplin tradycyjnych i powstawanie na ich obrzeżach nowych pól badawczych a nawet zupełnie nowych dyscyplin. Po drugie, nasze nauki społeczne - ze zrozumiałych względów, związanych z poprzednim ustrojem - miały szczególnie trudne warunki do swobodnego rozwoju, stąd dziś często ich dystans do nauki światowej jest zdecydowanie większy niźli nauk ścisłych. Jeśli jednak chcemy, wchodząc do Europy, być partnerami francuskich, angielskich czy niemieckich uczonych, to musimy szybko rozwijać badania właśnie w dyscyplinach nowoczesnych a nie tradycyjnych. ALGORYTMI tutaj właśnie tkwi podstawowy problem. I praktyka, i same założenia KBN, ale także praktyka poszczególnych uczelni w wyraźny sposób forują finansowanie badań w ramach tradycyjnych dyscyplin nauk społecznych, minimalizując szanse na rozwój badań w dziedzinach najważniejszych i najatrakcyjniejszych. Jeśli mówimy o samych założeniach KBN, to formalnie rzecz idzie o konstrukcję tzw. algorytmu (przypomnijmy - takiego układu wzorców i cyfr, który ma nam dać przez nas zamierzony rezultat; nie ma więc w nim nic z obiektywizmu, jest on po prostu formalnym wyrazem arbitralnych preferencji jego twórców!), a faktycznie - o politykę, która służy lobbies związanym z tradycyjnymi, nienowoczesnymi dyscyplinami społecznymi. Jeśli w ten sposób postępując w rozdziale środków na badania naukowe uwzględnia się np. liczbę na stałe zatrudnionych w danej jednostce samodzielnych pracowników nauki, liczbę poprzednio przygotowanych publikacji i wiele innych danych, odnoszących się do stanu poprzedniego, to oczywiste, że preferuje się stare dyscypliny, uniemożliwiając tym samym rozwój badań w nowych dziedzinach, gdzie często nie ma jeszcze licznej samodzielnej kadry, nie ma doktoratów czy grantów badawczych z okresu poprzedniego. W dodatku wiadomo, że na świecie zarówno nowoczesne badania naukowe w naukach społecznych, jak i nowoczesna dydaktyka w tych naukach dokonuje się nie poprzez zatrudnianie na stałe profesorów (czasem dla realizacji nowoczesnego programu nauczania taki profesor potrzebny jest tylko na 30 godzin konkretnego wykładu, nigdy więc nie będzie miał w takiej jednostce stałego etatu), a poprzez dobieranie do konkretnego modułu dydaktycznego czy projektu badawczego tych uczonych, którzy w danym programie (i tylko w nim) są przydatni. To oni właśnie, poprzez wpływ na młodszych kolegów (asystentów czy adiunktów, ale i tzw. profesorów uniwersyteckich), mogą zapewnić rozwój młodej kadry w dziedzinach naprawdę nowoczesnych. SCHEMATYRzeczywistość jest zupełnie inna. Mnożą się nam w naukach społecznych doktoraty, a i, niestety, habilitacje, zupełnie już przestarzałe, tyle że odpowiadające "klasycznym kanonom" starych dyscyplin (wystarczy popatrzeć na doktoraty z historii, socjologii czy nauk politycznych, gdzie nowoczesne podejście wymaga wyjścia poza klasyczną formułę dyscypliny). Temu stanowi częściowo winny jest KBN, dlatego właśnie, że posługuje się w swej polityce finansowania badań schematami odpowiadającymi lobbies starych dyscyplin społecznych. Jedynym kryterium przyznawania wszelkich środków winny być postępowania konkursowe z bardzo przejrzystymi zasadami i kompetentnymi sędziami, a nie stosowanie mechanicznych rozwiązań, opartych w dodatku na tak wątpliwej i nieobiektywnej zasadzie, jak algorytm. ANALOGIAWspomniałem wyżej, że ów błąd KBN przenosi się niejako w dół, powodując, że uczelnie stosują podobną, nierozsądną zasadę podziału środków na badania. Tu posłużę się przykładem mego własnego uniwersytetu, gdzie faktyczny podział środków dokonywany jest przez odpowiednią komisję senacką (odpowiedzialny za badania prorektor jest faktycznie tylko wykonawcą decyzji komisji, bez żadnego głosu decydującego), a ta posługuje się algorytmem (znowu pozór obiektywizmu, służący faktycznie interesom starych dyscyplin) eliminującym jakikolwiek postęp w badaniach. Zamiast być czynnikiem stymulującym rozwój nowoczesnych badań, faktycznie je uniemożliwia, za każdym razem posługując się argumentem, że opiera się na wzorach pochodzących z KBN. Warto się nad tymi sprawami zastanowić. Jak tak dalej pójdzie, nie będziemy mieli badań z antropologii polityki, z marketingu politycznego, z socjologii elektoralnej itd., a tylko nikogo nie interesujące doktoraty: monografie historyczne kolejnych wsi w kieleckiem, analizy prasy lokalnej w Pcimiu w latach 1878-79 czy adaptacji dzieci klasy III a do warunków nauki w nowej sali lekcyjnej. I przed tym trzeba KBN głośno ostrzegać. Prof. dr hab. Jacek Wódz, socjolog, pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Jest dyrektorem Międzynarodowej Szkoły Nauk Politycznych UŚ. |
|