Strona główna

Archiwum z roku 2001

Spis treści numeru 1/2001

Sensacje zamiast nauki
Poprzedni Następny

Felieton

Grzegorz Filip

Fot. Stefan Ciechan

Nikomu nie można ufać, bo potem trzeba świecić oczami. Chwalony przez nas kilkakrotnie telewizyjny magazyn popularnonaukowy „Proton” zabrał się za popularyzację pseudonauki. W wydaniach z 14 i 21 grudnia 2000 pokazywano różne hochsztaplerskie metody paramedyczne, tak jakby były one zaakceptowane przez naukę. Ani słowa komentarza, który miałby świadczyć o dystansie twórców programu wobec reklamowanych w nim metod i osób, prezentowanej aparatury i terminologii. Żadnego sygnału, że opuszczamy świat nauki i wchodzimy w świat magii, wierzeń i uzdrawiaczy.

„Proton”, cotygodniowy magazyn sensacji naukowych, emituje II Program TVP w czwartki po godz. 17. Produkowany jest przy współudziale KBN. Do niedawna prowadzony był przez dziennikarza naukowego Krzysztofa Michalskiego, który dziś już tu nie występuje. Autorami programu są Józef Węgrzyn i Marek Jurkowski. Prowadzi go para młodych prezenterów.

Wydanie z 14 grudnia nosiło tytuł „Skąd pochodzi energia życia?”. Bez komentarza czy choćby krytycznej uwagi operowano tu pojęciem energii dokładnie tak, jak to robią magowie New Age, a więc nie jako mierzalnej wielkości fizycznej, lecz jako tajemniczej siły, której istnieniem można wytłumaczyć wszystko, a przekazywaniem leczyć.

W programie z 21 grudnia przedstawiono „urządzenie do monitorowania sprawności organów wewnętrznych”. Pacjentce nałożono podłączone do komputera słuchawki, które „uaktywniają mózg”. Rosyjski uczony wprowadził do komputera „dane osobowe pacjenta”. Jakiego rodzaju dane, nie powiedziano. „Będziemy zbierali informacje z mózgu, który przecież doskonale wie jak się sprawują nasze organy i to wszystko nam przekaże” – wyjaśnił rosyjski uzdrowiciel. Na ekranie komputera widać kolorowe plamy. To „następuje energetyczna ocena naszego organizmu”. Ciemne plamy to stan niedobry, jasne to „dobra ocena energetyczna”. Diagnoza postawiona, wiemy, które organy pacjentki trzeba poddać leczeniu. Prawda, jakie to proste? Ale to nie wszystko. „Mamy graficzny obraz pani choroby i spróbuję z nią od razu powalczyć” – mówi nasz uczony. A więc ten sprytny program komputerowy nie tylko diagnozuje, lecz także leczy! „A teraz przystąpimy do korekcji, terapii polegającej na emisji odpowiedniej częstotliwości” – powiada Rosjanin. Pacjentka spogląda na ekran, trwa terapia. „Pokazuje się barwne widmo. Który kolor pani podoba się najbardziej? Zielony? To akurat barwa, którą emituje czakra sercowa. Tak odbywa się leczenie. A za chwilę porównamy, czy nastąpiła poprawa w pani sercu. Komputer pokazuje, że energetycznie serce jest już w dobrym stanie, ale pozostały jeszcze problemy z naczyniami krwionośnymi”. Itd., itp. Są to dosłowne cytaty z emitowanego w telewizji publicznej programu popularnonaukowego. W dalszej jego części wypowiadał się amerykański profesor George Einstein, fizyk zajmujący się leczeniem takich chorób jak AIDS czy żółtaczka za pomocą naświetlania zakażonej wirusem krwi. Dużo mówił o uczonych rosyjskich, medycynie chińskiej i indyjskiej. Nie wiadomo, jaki to miało mieć związek z naświetlaniem krwi. Nie wiadomo też, jakie jego metoda przyniosła efekty. Na koniec wygłosił twierdzenie, że oprócz leczenia chemią potrzebne jest leczenie częstotliwością.

Kilkakrotnie, na tych i innych łamach, postulowałem konieczność włączenia publicznych środków przekazu do walki z paramedycyną i paranauką. Pisałem, że telewizja publiczna, w odróżnieniu od upowszechniających pseudonaukowe sensacje nadawców prywatnych, ma zobowiązania wobec społeczeństwa. Ma służyć prawdzie i rozsądkowi. Tymczasem za nasze pieniądze tumani się ludzi i kpi z nauki.

„Za tydzień czekają nas niesamowite sensacje ze świata nauki” – zachęciła telewidzów na koniec programu prowadząca go młoda, energiczna dziewczyna. W edycji „Protona” z 28 grudnia niesamowitości było jednak jakby mniej. Program dotyczył perspektyw nauki w XXI wieku, a paranaukowych sensacji w nim nie było. Za to prof. Andrzej Wiszniewski wręczał badaczom nagrody za osiągnięcia naukowe.

Obserwujmy ten program i inne formy upowszechniania nauki w mediach publicznych, przyglądajmy się tym „niesamowitym sensacjom”, żebyśmy się potem nie tłumaczyli, że o niczym nie wiedzieliśmy.

Komentarze