W stronę historii
Kartki z dziejów nauki w Polsce (28)
Piotr H?bner
W świecie nauki akademickiej dominującą postawą było
osamotnienie, nawet we własnym, środowiskowym kręgu. Władysław Tatarkiewicz
odnotował w Zapiskach do autobiografii: jestem światowy, ale nie towarzyski
(...) wolę lżejsze rozmowy, a głębokie myśli łatwiej znajduję w książkach niż w
przygodnych wymianach zdań.
Pisząc w 1917 roku rozprawę Nauka i uczony Jan Tur upatrywał swoiste cechy
polskiego życia akademickiego w tradycji, będącej dziwną mieszaniną zwyczajów
wiejsko-szlacheckich, przeszczepionych na grunt wielkomiejski. Za stratę czasu
miał nasz zwyczaj odwiedzania się wzajemnego i „przyjmowania” po domach, zamiast
tak pospolitego w Europie – szczególniej w sferach uniwersyteckich – zbierania
się kółka znajomych w określonych dniach i godzinach w umówionej kawiarni.
Według Jana Wilczyńskiego (1932) w sferach akademickich koleżeńskość nie może
mieć w sobie nic z cech poziomych i gminnych, musi być (...) koleżeńskością
wyższego rzędu i unikać przede wszystkim poufałości, tzw. amicochonercji i
afiszującego się przechodzenia na „ty”. Tym samym utrudnione było formowanie
więzi środowiskowych, nawet wśród równych stopniem i tytułem. Typowy był zwrot
„panie kolego”. O znaczeniu dystansu wspomina (1964) Leopold Infeld – na
przykładzie swego mistrza, Władysława Natansona, człowieka samotnego, tak w
nauce, jak i w życiu, dla którego bezosobowość w stosunkach z ludźmi była
pancerzem ochronnym; takim pancerzem była (też) jego niesłychana grzeczność,
posunięta do upokarzającej przesady.
Wobec takich mniemań trudno było rozwijać w kręgach akademickich instytucjonalne
formy kontaktów towarzyskich. Odnotować jedynie można sprzed stu laty doroczne
rauty akademickie w Krakowie – u hrabiostwa Stanisławów Tarnowskich. Prezes
Akademii Umiejętności budował jednak więzi między dwoma odmiennymi środowiskami
– arystokracją z tytułu i arystokracją z ducha. Jak pisał komentator „Czasu”
(1898), taki raut ścieśnia więzy między światem naukowym polskim a salonem
krakowskim. Obie strony na tem odnoszą korzyść. Uczeni doznają wytchnienia w
atmosferze sympatycznej a pełnej kulturalnego nastroju, życie światowe pogłębia
się przy podobnych zebraniach, nabiera treści i wyższych myśli. Czyli w miejsce
rozmów o czymś pojawiały się rozmowy o czymś szczególnie ważnym – czysta forma
wypełniała się treścią. W samej Akademii posiedzenia publiczne zaczęto kończyć
zwyczajową herbatką – tańszą znacznie od rautów. Stanisław Kutrzeba, jako jeden
z kolejnych prezesów, myślał nawet o zorganizowaniu bardziej trwałego klubu
profesorów, zwłaszcza iż zanikał wraz z salonem amatorski krąg arystokratycznych
miłośników nauki.
Nowa epoka i nowe realia ustrojowe przyniosły pomysły obce, sięgające do
wzorów klubów rewolucyjnych, oczywiście w skrytych zamiarach. Z pomysłu Adama
Schaffa zorganizowano w Łodzi Klub Demokratycznej Profesury. Oficjalnie – z
inicjatywy własnej środowiska akademickiego, realnie – jak ustalił Jan Nosko
(1985) – poprzez skryte działania Wydziału Propagandy i Agitacji KŁ PPR.
Pierwsza narada w sprawie „bezpartyjnego” klubu odbyła się w Wydziale już 1
lutego 1945 roku. W efekcie uruchomiono w mieszkaniu prof. Jerzego
Jakubowskiego, medyka, towarzyskie spotkania pod przewodnictwem rektora UŁ
Tadeusza Kotarbińskiego. W dniu 14 listopada 1946 roku Wydział zgromadził elitę
partyjną (m.in. Adam Schaff i Leszek Kołakowski). Powołano „Egzekutywę
inteligencji”, kierowaną przez Kazimierza Mijala, z zadaniem prowadzenia „akcji
klubowej”. Dotychczasowe spotkania towarzyskie nabrały „właściwego” charakteru,
dalekiego od formuły towarzyskiej. Tym samym zrodziła się forma doskonalona w
latach I Kongresu Nauki Polskiej (1949-51). Zmodyfikowane zadania prezentował 5
grudnia 1949 roku Kazimierz Wyka w dawnej stolicy nauki polskiej: Po pierwsze:
działalność w kierunku demokratyzacji zakładów naukowych. Po drugie: wspólne
opracowywanie metodologicznych postaw przebudowy warsztatów badawczych. Po
trzecie: opiniowanie dla Ministerstwa Oświaty wspólnych zagadnień terenowych lub
też ogólnokrajowych. Po czwarte: pomoc w pracach Ministerstwa Oświaty przy
zagadnieniach naukowych i organizacyjnych, oczekujących dopiero na swoją kolej
opracowania i realizacji. Po piąte: inicjatywa organizacyjna w sprawie
upowszechniania wiedzy, wreszcie po szóste: sprawy doraźne o charakterze
ogólnym, obchodzącym wszystkie uczelnie.
|