Każdy nosi w sercu obraz jakiegoś drzewa ulubionego przez siebie, wybranego.
Władysław Szafer był nie tylko jednym z najwybitniejszych polskich botaników, ale także najbardziej bodaj wszechstronnym. Zajmował się systematyką różnych form roślinnych, ich rozmieszczeniem i pochodzeniem. Wśród mnóstwa roślin szczególnie cenił drzewa, a ze zbiorowisk roślinnych – las. Oprócz studiów biologicznych odbył w Wiedniu uzupełniające studia z leśnictwa. Wynikiem jego zainteresowania drzewami były liczne prace naukowe z dziedziny dendrologii, m.in. stworzył systematykę modrzewi Europy i Syberii. Szafer uważał, że należy szczególną opieką otaczać stare drzewa. Sam przyczynił się do ocalenia kilku pomnikowych drzew, które rosły w miejscach, gdzie miały przebiegać nowe szosy. Były to dwie topole czarne przy drodze z Krakowa do Nowej Huty, piękny buk przy drodze do Ojcowa, najokazalszy egzemplarz brzozy czarnej w Harklowej. Na tym ostatnim drzewie zawiesił kapliczkę, aby ocalić je przed wycięciem. Uważał, że wieszanie kapliczek na starych drzewach jest cennym zwyczajem. To z inicjatywy Szafera upamiętniono słynną „Grubą Jodłę”, rosnącą niegdyś na stokach Biabiej Góry. Z tamtą okolicą profesor związany był nie tylko tworzonym z jego inicjatywy Babiogórskim Parkiem Narodowym. Przez wiele lat spędzał wraz z rodziną wakacje w domu pracy twórczej PAN w Zawoi. O stosunku uczonego do drzew świadczy też przygotowany przez niego konspekt wykładu: sosna – masztowa, bohaterska na skałach, na piaskach, jako parias na torfowiskach; limba – mieszkanka gór; świerk – wieża gotycka, strzelisty; jodła – jagiellońska, olbrzymia; cis – drzewo witeziów i Piastów, rycerzy, drewno cisowe na kusze, na łuki; modrzew – świetlisty, trwały, modrzewiowe dworki; dąb – królewski, długowieczny, symbol potęgi, niezłomności; lipa – drzewo słodyczy i miłości (liście jak serca), drzewo dawnych sądów; jesion – drzewo rycerskie, kopie naszych husarzy pod Kircholmem, Beresteczkiem, Chocimiem, dziś na narty; buk – matka lasu, dobroczynny wpływ na glebę. Do ulubionych drzew prof. Szafera należały dęby oraz bardzo dziś rzadkie okazałe wiązy górskie. Antonina Leńkowa we wspomnieniach o Władysławie Szaferze przytacza anegdotę, która bardzo trafnie charakteryzuje jego stosunek do drzew. Pewnego razu wybierano fotografie do zilustrowania książki. Profesor wodził palcem po jednym ze zdjęć i pytał współpracowniczki: – Pani chce zamieścić to zdjęcie? A gdzież tu jest drzewo? Ona na to: – Drzewo jak drzewo, panie profesorze, tu chodzi o pokazanie wodospadu. A Szafer: – Wodospad jak wodospad, ale tu nie ma ładnych drzew. Albo tak anegdota: Podczas egzaminu profesor Szafer zapytał studenta, gdzie w naturze występuje ginko biloba (miłorząb). Ten bez wahania odpowiedział: – W Ogrodzie Botanicznym, na lewo od bramy. Zainteresowania botaniczne oraz ochrona przyrody zakładały odbywanie wycieczek naukowych. Prof. Szafer organizował takie wyjazdy dla swoich współpracowników i studentów. Był w okolicach, gdzie potem z jego inicjatywy powstawały polskie parki narodowe – a miał swój udział w powołaniu prawie wszystkich, utworzonych za jego życia – odwiedzał Ponidzie, Góry Świętokrzyskie, Podole i Pokucie. Odbył kilka wycieczek w Karpaty Wschodnie. Podróżował do Tunisu, w Góry Skandynawskie, Alpy Szwajcarskie i Góry Skaliste w Ameryce Północnej, gdzie najbardziej zachwycił go najstarszy na świecie Park Narodowy Yellowstone. Z wycieczkami wiążą się niezapomniane przygody. Podczas podróży po Karpatach uczony dwukrotnie spotkał niedźwiedzia. Na Podolu grupa Szafera była goszczona w polskich dworkach. Jedna z wycieczek wspominanych przez prof. Szafera miała charakter szczególny. Gdy był asystentem prof. Mariana Raciborskiego we Lwowie, ten zlecił mu w sobotę wyjazd w Tatry, aby na poniedziałek rano przywiózł na wykład żyjący na dnie Toporowego Stawu glon z rodziny krasnorostów. Szafer polecenie wykonał – w sobotę w nocy pojechał do Zakopanego, a w poniedziałek na porannym wykładzie Raciborski pokazał studentom przywieziony przez asystenta okaz. |
|