Nie ma drugiej grupy zwierząt, która tak konsekwentnie przyciągałaby uwagę ludzi od zarania dziejów. Są wszędzie: w mitologiach, religiach, sztuce, i to w każdej epoce. Ptaki nie tylko same w sobie są fascynujące, one wręcz prowokują do refleksji i badań. Jak więc obok nich przejść obojętnie? – mówi w wywiadzie dla FA prof. Piotr Tryjanowski, ornitolog i biolog środowiskowy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Prof. Piotr Tryjanowski należy do najczęściej cytowanych polskich biologów. Kieruje Katedrą Zoologii na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Bada ptaki krajobrazu rolnego, faunę miast, przede wszystkim zaś interakcję zwierząt i ludzi. Jest współautorem książki Ornitologia terapeutyczna oraz kilkunastu prac o faunie i florze miast, ale także o tym, jak kontakt z przyrodą wpływa na pracę mózgu i ogólny dobrostan. Rozmawia z nim Piotr Kieraciński.
Dlaczego ptaki to fascynujący temat?
Nie ma drugiej grupy zwierząt, która tak konsekwentnie przyciągałaby uwagę ludzi od zarania dziejów. Są wszędzie: w mitologiach, religiach, sztuce, i to w każdej epoce. Od prehistorycznych malowideł naskalnych, przez hieroglify w piramidach egipskich, aż po pejzaże Chełmońskiego i… dzisiejsze graffiti, nie zawsze najwyższych lotów. Ale to nie tylko kwestia symboliki i estetyki. Ptaki są po prostu niezwykle widowiskowe. W przeciwieństwie do większości ssaków są aktywne w dzień, widzimy je wokół siebie, a nie ukrywają się gdzieś w norach czy w gęstwinach. A do tego śpiewają. I to jak! Nie przypadkiem muzycy inspirowali się ptakami od wieków: od Vivaldiego, przez Messiaena, aż po Beatlesów. W końcu, kto by się nie zachwycił skomplikowanym śpiewem słowika czy melodyjną gwizdaną wilgi? A jeśli do tego dodamy, że ptaki potrafią tańczyć – nie tylko w przenośni – to mamy gotowy przepis na fascynację. Wystarczy spojrzeć na toki żurawi, paradne tańce rajskich ptaków czy widowiskowe ruchy bekasów w powietrzu. A już albatrosy i ich rytuały godowe to mistrzostwo choreografii. Do tego wszystkiego dochodzi ich zdolność latania, coś, czego my, jako gatunek, który musiał wynaleźć samoloty, aby wzbić się w powietrze, od zawsze im zazdrościliśmy. I wreszcie ich tajemnicze wędrówki. Skąd wiedzą, dokąd lecieć? Jak znajdują drogę na zimowiska oddalone o tysiące kilometrów? Czemu jedne gatunki migrują, a inne zostają? Ptaki nie tylko same w sobie są fascynujące, one wręcz prowokują do refleksji i badań. Jak więc obok nich przejść obojętnie?
Kiedy i od czego zaczęło się pańskie zainteresowanie ptakami?
Przyroda fascynowała mnie chyba od zawsze, ale ptaki stały się moim głównym obiektem zainteresowania mniej więcej gdy byłem w wieku 12–13 lat. Pamiętam nawet swój pierwszy zapis w notesie ornitologicznym: 19 kwietnia 1983 roku. Kluczową rolę odegrali dwaj szkolni koledzy, Piotr Potworowski i Krzysztof Mączkowski, którzy wciągnęli mnie w obserwacje ornitologiczne właśnie. Co ciekawe, nie pociągało mnie poszukiwanie rzadkich gatunków, od początku interesowały mnie ptaki krajobrazu rolniczego, ich ekologia, zachowanie i wpływ działalności człowieka na ich populacje.
Czy badanie ptaków to tylko wędrówki po lasach i łąkach?
Oj widzę, że to wciąż popularny obraz ornitologa: lornetka, notes, aparat. I rzeczywiście, terenowe obserwacje są kluczowe, bo żeby dobrze badać ptaki, trzeba je znać i rozumieć. Ale współczesna ornitologia to także skomplikowane analizy statystyczne, modelowanie populacji, telemetryczne śledzenie migracji czy genetyka. To przede wszystkim teren jest naszym laboratorium, ale jak to w labie, metodyka badań musi być precyzyjna i powtarzalna. Z drugiej strony, dla mnie osobiście wyjście w teren to także sposób na dbanie o kondycję – fizyczną i psychiczną. Nie ma lepszej terapii niż kontakt z przyrodą.
Co nam mówią ptaki? O czym nas informują?
Przede wszystkim ptaki są doskonałymi bioindykatorami. Można powiedzieć, że to „żywe sensory” zmian zachodzących w środowisku. Obserwując ich liczebność, zachowanie czy trasy migracji, otrzymujemy niezwykle czułe dane o stanie ekosystemów, zmianach klimatycznych i skutkach działalności człowieka. Przykładowo: gwałtowny spadek liczebności ptaków krajobrazu rolniczego – takich jak skowronek czy potrzeszcz – to sygnał, że intensyfikacja rolnictwa i stosowanie pestycydów negatywnie wpływają na bioróżnorodność. Z kolei ptaki morskie zdradzają nam, ile plastiku trafia do oceanów, a ptaki miejskie pokazują, jak bardzo nasze miasta nadają się (lub nie) do życia, i to nie tylko dla nich, ale i dla nas. Ptaki pomagają także badać wpływ hałasu, zanieczyszczeń powietrza czy sztucznego oświetlenia. W miastach można zaobserwować, jak zmieniają godziny śpiewu w odpowiedzi na światła uliczne i natężenie ruchu. Nawet ich śpiew daje nam wskazówki, na przykład skomplikowane pieśni słowików czy sikor mogą sygnalizować ich dobrą kondycję, ale gdy środowisko się pogarsza, repertuar dźwiękowy się upraszcza.
Ale ptaki to nie tylko wskaźniki środowiskowe, ich biologia coraz częściej inspiruje badania o znacznie szerszym znaczeniu. Coraz bardziej fascynują mnie ptaki jako modele zwierzęce, które w niektórych dziedzinach stają się lepszą alternatywą dla tradycyjnych zwierząt laboratoryjnych, takich jak myszy czy szczury. Szczególnie obiecujące są badania nad pamięcią i procesami starzenia się. Ptaki, zwłaszcza krukowate i papugi, wykazują zadziwiające zdolności poznawcze, a niektóre gatunki, jak albatrosy, starzeją się w sposób, który może dostarczyć cennych wskazówek dla badań nad długowiecznością. Przekornie powiem, że to dobrze wyjaśnia, skąd u mnie pojawiło się zainteresowanie tą tematyką (śmiech).
Ornitologia to praca indywidualna czy zespołowa?
Zdecydowanie zespołowa. Ostatni samodzielny artykuł opublikowałem zaraz po doktoracie. Od tego czasu zawsze pracuję w grupie. Współczesna nauka wymaga współpracy: ktoś opracowuje koncepcję, ktoś zbiera dane, ktoś inny analizuje wyniki, jeszcze ktoś odpowiada za interpretację czy pisanie publikacji. Każdy wnosi coś innego, a badania są tak skomplikowane, że nie sposób ogarnąć ich w pojedynkę. Ornitologia może nie osiągnęła jeszcze skali współautorstwa znanej z badań medycznych czy fizyki jądrowej, gdzie w jednym artykule może być kilkaset nazwisk. ale kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu autorów w jednej pracy nikogo już nie dziwi. Co więcej, sama nauka to już nie tylko zbieranie danych i formułowanie hipotez, ale także umiejętność organizacji środków i zarządzania zespołem. Trzeba zdobyć finansowanie, zaplanować logistykę badań terenowych, skoordynować analizy laboratoryjne i komputerowe – bez dobrej organizacji można się w tym łatwo pogubić. Chociaż… jak patrzę na stada ptaków, zwłaszcza wielotysięczne klucze czy murmuracje szpaków, to zastanawiam się, jak one to robią. Żadnych szefów, żadnych grantów, a i tak latają w doskonałej synchronizacji.
Jak dużą rolę odgrywają amatorzy w badaniach nad ptakami?
Ogromną. Obserwacje ptaków są na tyle powszechne i fascynujące, że wielu ludzi niezwiązanych zawodowo z nauką prowadzi bardzo cenne rejestry. Dzięki amatorom wiemy np. jak zmieniają się migracje, jak różne gatunki reagują na zmiany klimatyczne czy jak rzadkie ptaki pojawiają się w nietypowych miejscach. Nie przypadkiem na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu prowadzimy kurs Ornitologia i birdwatching, żeby podkreślić różnice między naukowym podejściem, a hobbystycznymi obserwacjami, ale też wskazać obszary współpracy. Zresztą, to mówię publicznie pierwszy raz, od dawna myślę o napisaniu książki „Zaproszenie do ornitologii” – nie podręcznika, nie „wprowadzenia”, tylko właśnie zaproszenia. Chciałbym, żeby każdy, kto interesuje się ptakami, mógł „krakać ich językiem”, czyli przynajmniej spróbować zrozumieć, co się dzieje w świecie ornitologii. A przy okazji, żeby mógł u cioci na imieninach opowiedzieć o ptakach tak, by wszyscy chcieli słuchać, a może nawet ktoś poczęstował go dobrą sałatką i lampką wina.
Wspomniał pan o skowronkach i potrzeszczach. Krajobraz rolniczy, który pana interesuje, ogromnie zmienił się w ostatnich latach: wielkość pól, rodzaje upraw i technologie rolnicze. Jak to wpłynęło na gatunki związane z tego typu środowiskiem?
Zmiany w krajobrazie rolniczym w ostatnich dekadach – powiększanie pól, intensyfikacja upraw, stosowanie środków ochrony roślin i mechanizacja – wpłynęły na ptaki w sposób najczęściej negatywny, choć nie tak jednoznaczny. Większość gatunków, takich jak wspomniany skowronek, traci na tych przemianach, ale niektóre, jak potrzeszcz, radzą sobie lepiej. Skowronek wymaga mozaikowego krajobrazu, z niską roślinnością w okresie lęgowym i łatwym dostępem do owadów. Rozległe monokultury, rzadkie ugory i wzrost chemizacji rolnictwa sprawiają, że jego siedliska są coraz mniej odpowiednie. Potrzeszcz natomiast korzysta na przesuszonych otwartych przestrzeniach, w tym na polach obsianych kukurydzą i rzepakiem, gdzie może znaleźć pokarm w postaci nasion chwastów czy resztek pożniwnych. Jego liczebność nawet wzrasta, choć nadal podlega lokalnym wahaniom.
Współczesne rolnictwo to nie tylko większe pola i intensyfikacja upraw – zmiany sięgają głębiej, wpływając na samą strukturę ekosystemów wiejskich. Nawet to, jakie odmiany zbóż uprawiamy, ma znaczenie. Dzisiejsza pszenica jest twardsza niż dawniej, a kukurydza ma większe nasiona – zmiany te mogą wpływać na dostępność pokarmu dla ptaków. Uprawy pod folią, które z roku na rok zajmują coraz większe powierzchnie, całkowicie eliminują siedliska dla wielu gatunków. Do tego dochodzi gwałtowna modernizacja wsi – zamykanie zwierząt gospodarskich w budynkach, co oznacza mniej resztek pokarmowych, mniej owadów, a w rezultacie mniej ptaków, które kiedyś żerowały w obejściach. Pojawienie się farm fotowoltaicznych to kolejny temat. Z jednej strony zajmują miejsce dawnych użytków zielonych, z drugiej mogą tworzyć nowe mikrośrodowiska, np. chroniąc glebę przed nadmiernym wysychaniem i dając schronienie niektórym gatunkom. Jak zwykle w przyrodzie – nie ma jednoznacznych odpowiedzi, ale zmiany są ogromne i wymagają badań.
Skowronek i potrzeszcz to klasyczne przykłady ptaków otwartego krajobrazu rolniczego, ale dzierzba gąsiorek podchodzi do tego środowiska zupełnie inaczej. To gatunek, który łączy w swoim życiu różne elementy mozaiki rolniczej – potrzebuje zarówno terenów otwartych, jak i kęp krzewów i zadrzewień, w których zakłada gniazda i poluje. Nie pasuje do żadnej skrajności – nie odnajdzie się ani w zbyt intensywnym rolnictwie, gdzie krzewy są usuwane, ani w terenach całkowicie porzuconych przez rolnictwo, gdzie sukcesja leśna stopniowo eliminuje otwarte przestrzenie. Pod względem behawioralnym – podobnie jak wszystkie dzierzby – gąsiorek to fascynujący ptak. Poluje jak drapieżnik – jego strategia łowiecka przypomina metody sokołów czy jastrzębi, ale dodatkowo ma w zanadrzu pewien unikalny trik: magazynowanie ofiar. Gąsiorki nabijają złapane owady i małe kręgowce na ciernie lub drut kolczasty, tworząc swoiste „spiżarnie” na gorsze czasy. To jedno z najbardziej intrygujących zachowań w świecie ptaków i temat wielu moich badań.
Pamiętam konferencję w Lublinie poświęconą ptakom i wiatrakom, czyli tematowi wciąż ważnemu i kontrowersyjnemu. Doszło wtedy do spotkania naukowców, ornitologów amatorów i urzędników, zajmujących się energetyką wiatrową. Proszę powiedzieć więcej o tym problemie.
Temat farm wiatrowych i ich wpływu na ptaki wciąż budzi emocje. Pamiętam oczywiście konferencję w Lublinie – oj, stare, dobre czasy! – gdzie ścierały się różne punkty widzenia: naukowców, inwestorów i miłośników przyrody. Od tamtej pory technologia poszła naprzód, a my mamy lepsze dane o rzeczywistych skutkach oddziaływania turbin. Z jednej strony farmy wiatrowe mogą powodować kolizje ptaków, zwłaszcza dużych, wolno latających gatunków, jak bieliki. Z drugiej strony są pewnie lepszą alternatywą dla energetyki węglowej, której skutki środowiskowe są znacznie poważniejsze. Jestem na tyle wiekowo zaawansowany, że naprawdę pamiętam trudną sytuację Gór Izerskich. Nie ma bowiem energetyki bez wpływu na przyrodę: od prostego zbierania chrustu, poprzez wycinanie lasów na biomasę, przez emisje CO₂, po ryzyka związane z energetyką jądrową. W kontekście zadanego pytania – kluczowe jest odpowiednie planowanie: unikanie budowy farm na trasach migracyjnych i stosowanie systemów detekcji, które mogą ograniczać kolizje. Co do roli amatorów w tej dyskusji, ich pasja jest bezcenna, ale zdecydowanie brakuje im pełnego obrazu problemu, dlatego warto, aby ochrona ptaków i rozwój odnawialnej energii szły w parze, zamiast stawać naprzeciwko siebie w niepotrzebnym konflikcie.
Wspomniał pan o tajemniczości ptasich migracji. Zapewne także w poznaniu tego zjawiska pomocne mogą być nie tylko nowoczesne metody i techniki, ale także współpraca z amatorami – choćby przy obrączkowaniu – jak i współpraca międzynarodowa?
Badania ptasich migracji przeszły rewolucję. Kiedyś obserwacje przelotu, później obrączkowanie były jedynymi metodami ich śledzenia, dziś mamy GPS, telemetryczne nadajniki satelitarne, analizy izotopowe i inne nowoczesne techniki. Obrączkowanie nadal jest istotne, ale jego znaczenie zmieniło się, teraz pozwala raczej na identyfikację długoterminowych trendów niż śledzenie pojedynczych osobników. Po co badać migracje? Po pierwsze, to nadal jeden z największych cudów natury. Chcemy zrozumieć, jak ptaki odnajdują drogę, dlaczego wybierają konkretne trasy i co decyduje o ich sukcesie. Po drugie, migracje odzwierciedlają stan środowiska – analizując je, widzimy wpływ zmian klimatu, dostępność pokarmu i zmiany siedlisk. Po trzecie, lepsze poznanie tras migracyjnych może pomóc w skuteczniejszej ochronie ptaków, np. poprzez tworzenie sieci obszarów chronionych na kluczowych przystankach migracyjnych. No i wreszcie ich poznanie pozwala unikać kolizji z lotnictwem czy wspomnianymi turbinami wiatrowymi. Oczywiście współpraca międzynarodowa i zaangażowanie amatorów pozostają kluczowe, nie da się badać migracji ptaków, zamykając się w jednym kraju czy instytucji. Wspólnymi siłami możemy rozwikłać kolejne tajemnice skrzydlatych podróżników.
Określa się pan jako biolog środowiskowy, nie ma takiej dyscypliny jak ornitologia – i nigdy nie było. Kim właściwie są zawodowi badacze ptaków?
Ornitolog to naukowiec zajmujący się jedną, konkretną grupą zwierząt – ptakami. W świecie nauki to dość niezwykłe, bo większość dziedzin koncentruje się na szerokich obszarach – ekologia, zoologia, biologia ewolucyjna – a nie na jednej, wyodrębnionej gromadzie organizmów. A jednak, ornitologia, wbrew biurokratycznym podziałom, od lat funkcjonuje jako odrębna dyscyplina – i to nie tylko w tradycji akademickiej, ale także w najbardziej prestiżowych bazach danych, takich jak Web of Science. Wielu badaczy z innych dziedzin nauki zazdrości ornitologii tej wyraźnej odrębności i silnej pozycji w świecie nauki. Co ciekawe, choć większość ornitologów kończy biologię, to nie jest to jedyna droga. Wśród specjalistów zajmujących się ptakami są także absolwenci leśnictwa, zootechniki, weterynarii czy ochrony środowiska. Każda z tych ścieżek wnosi do ornitologii inne spojrzenie – leśnicy patrzą przez pryzmat gospodarki leśnej, zootechnicy i weterynarze koncentrują się na zdrowiu i fizjologii ptaków, a ekolodzy analizują ich rolę w ekosystemach. To wszystko sprawia, że ornitologia jest bardziej interdyscyplinarna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Oczywiście niektórzy trzymają się sztywnych ram i biurokratycznych definicji, ale czy warto? Lepiej samemu określić, czym się zajmujemy, i nie bać się wychodzić poza schematy. Ornitologia to nie tylko badania, ale i pasja, która łączy profesjonalistów i amatorów, akademików i miłośników ptaków. To nauka, która żyje – dosłownie i w przenośni – i której rozwój zależy od ludzi, którzy mają odwagę myśleć szerzej.
Ptaki się panu nie znudziły?
Podobno moja fascynacja ptakami jest niemal dziecięca, przynajmniej tak twierdzą najbliżsi, choć nie zawsze widzą w tym same pozytywy. Ale szczerze? Naprawdę nie wyobrażam sobie wypalenia zawodowego. Każdego ranka budzę się z głową pełną pomysłów, a lista pytań badawczych zdaje się nie mieć końca. Ornitologia to dziedzina, która nie pozwala na nudę, co chwilę pojawiają się nowe technologie, odkrycia, metody analizy, a każdy nowy wynik rodzi kolejne pytania. Przecież ktoś te nowe projekty musi realizować. A jeśli chodzi o plany? Mam ich mnóstwo, zarówno badawczych, jak i popularyzatorskich. Kolejne badania, kolejne wyzwania organizacyjne, bo ptaki nie czekają. Latają, śpiewają, migrują. A my, jako badacze, możemy tylko próbować nadążyć.
Rozmawiał Piotr Kieraciński