21 Października
Opublikowano: 2021-10-21

Czy trzeba się przekwalifikować?

Niedawno obchodzony Dzień Edukacji Narodowej skłania do namysłu nad… dobrobytem nauczycieli. Na jednym z blogów poruszono kwestię nauczycielskich pensji. 

Autor bloga Nauka i Prawo zajął się w ostatnim wpisie tematem nauczycielskich pensji. Zbiegło się to w czasie z propozycją ministra edukacji i nauki, który zapowiedział reformę wynagrodzeń nauczycielskich.

Wynagrodzenia w oświacie pozostawiają, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Jak zauważa Piotr Stec, są na poziomie atrakcyjnym dla mnichów. To nie mnisi jednak uczą w szkołach i dlatego osoby pracujące na etacie nauczyciela, tak samo jak inni, muszą za swoją wypłatę utrzymać siebie i swoją rodzinę.

Niskie zarobki są problemem całego sektora publicznego, jednak poziom wynagrodzeń różni się w zależności od branży. W samej edukacji i szkolnictwie wyższym również widać spore rozwarstwienia. Według danych, na które powołano się na blogu, wynagrodzenia nauczycieli akademickich są mniej więcej o połowę większe niż nauczycieli pracujących w oświacie. Profesor tytularny zarabia 1,58 pensji nauczyciela dyplomowanego, profesor uczelni – 1,54 tego, co nauczyciel mianowany, a adiunkt – 1,54 tego, co nauczyciel kontraktowy.

Proponowany system reform ma na celu odwrócić ten trend i nieco spłaszczyć obserwowane różnice. Jak pisze autor: nauczyciel dyplomowany zarabiałby 1,2 tego, co profesor z tytułem, profesor uczelni – 1,2 tego, co nauczyciel mianowany, a nauczyciel bez stopnia awansu – 1,05 tego, co adiunkt.

Jak to wygląda w innych krajach Europy? W Niemczech w strukturze systemów oświaty i szkolnictwa wyższego obowiązuje właśnie taki wypłaszczony schemat zarobków, ale już we Francji sytuacja jest zbliżona do obecnej w naszym kraju.

Oba zawody nauczycielskie mają swoją pewną specyfikę i wzajemnie na siebie oddziałują. Dobra kadra w szkołach podstawowych może wpływać później na lepsze przygotowanie studentów. To sprawia, że nauczyciele muszą być przyzwoicie wynagradzani niezależnie od tego, w którym obszarze pracują. Jak zauważa autor, najczęściej uważa się jednak, że akademicy muszą posiadać nieco większe kwalifikacje niż nauczyciele w szkołach. Z tego powodu zazwyczaj to właśnie na uczelniach zarobki są wyższe.

Na koniec przedstawiano jeszcze ostatnie wyliczenia: „przy dzisiejszych przelicznikach, wynagrodzenie profesora po reformie płac nauczycielskich powinno wynosić nieco ponad 12 tys. zł. Gdyby przyjąć przelicznik 1,2 – nieco ponad 9 tys. zł”. To spora różnica.

Zmiana zarobków w jednym sektorze publicznym może kształtować pensje pracowników w innych. Teraz mamy ciekawą sytuację, ponieważ edukacja i szkolnictwo wyższe są skupione w jednym ministerstwie. Czy to spowoduje ujednolicenie systemu awansu i płac? A może szef resortu zdobędzie się na to, na co nie zdobył się wcześniej jeszcze nikt inny i rozpocznie prace nad układem zbiorowym pracy dla nauki, oświaty i szkolnictwa wyższego?

Poziom wynagrodzeń nauczycieli jest również według mnie żenująco za niski. Nie można się dziwić, że coraz mniej młodych osób decyduje się pracować w szkole, a młodzi naukowcy coraz chętniej oferują swoje kwalifikacje sektorowi prywatnemu. Pandemia jeszcze bardziej obnażyła problemy polskiej szkoły i szkolnictwa wyższego, pokazując jak niewiele mamy do zaoferowania w tej kwestii młodemu pokoleniu. Niestety, póki szkolnictwo nie stanie się priorytetem dla rządzących, żadne z wprowadzanych reform nie będą w stanie uzdrowić obecnego sytemu…

Oprac. dr Paulina Mozolewska http://naukowka.pl/

O autorze:

Dr hab. Piotr Stec jest dyrektorem Instytutu Nauk Prawnych Uniwersytetu Opolskiego i kierownikiem Zakładu Prawa i Postępowania Cywilnego w tej uczelni. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół zagadnień związanych z prawem własności intelektualnej, prawem cywilnym porównawczym. Zasiada w Radzie Naukowej Acta Universitatis Danubius. Juridica (RO). Jest stałym recenzentem kwartalnika naukowego Prawo Mediów Elektronicznych.

 

 

 

Dyskusja (0 komentarzy)