Kto wie o nas najwięcej: teściowa, Mark Zuckerberg czy rząd Chińskiej Republiki Ludowej? Takie pytanie może z początku wywołać uśmiech na twarzy, ale czy nie kryje się w nim głębszy sens?
Pytanie stawia na swoim blogu molekularnie.wordpress.com dr Marzena Wojtaszewska. W najnowszym wpisie stawia tezę, że – niezależnie od relacji czytelników z teściową – to rząd Chińskiej Republiki Ludowej wie o nas jednak o znacznie więcej niż kochana mamusia.
Autorka rozpoczyna wywód od nawiązania do słów jednego z ekspertów, którego zdaniem Chińczycy są w posiadaniu ponad 10 tys. genomów Polaków. W swojej wypowiedzi podkreślał on, że zebrane dane mogą być wykorzystane w celu inwigilacji, a nawet konstrukcji celowanej broni biologicznej. Ile w tym prawdy?
Blogerka przyznaje, że komercyjne sekwencjonowanie genomów na dużą skalę odbywa się głównie w dwóch krajach: w Chinach i w USA. Do tych pierwszych wysyłane są próbki przeznaczone do sekwencjonowania nie tylko od prywatnych zleceniodawców, ale również od instytucji rządowych rozdzielających granty naukowe. To ogromne ilości danych, które poza Polską wysyłają tam również inne państwa. Martwi to część naukowców zrzeszonych w Komitecie Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN, którzy wystosowali w tej sprawie odpowiednie stanowisko. Nawołują w nim do „zrezygnowania z usług dalekowschodnich firm biotechnologicznych, a w każdym razie zachowanie maksymalnej ostrożności w tym względzie”. Jednak to nie rozwiązuje problemu – uważa autorka.
W stanowisku czytamy również, że „według przybliżonej oceny obecnie w dalekowschodnich laboratoriach może znajdować się ok. 100 tys. kompletnych polskich genomów”, więc istnieje możliwość, że profesor się pomylił… o jedno zero.
Sekwencjonowanie w kraju to drogi interes. W stanowisku Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej PAN czytamy, że „polski rynek NGS jest w pełni zabezpieczony technicznie i jest w stanie zaspokoić krajowe potrzeby w tym zakresie”. Autorka zauważa jednak, że polska infrastruktura sekwencjonująca jest po prostu droga i niewydolna.
Wart zaznaczyć, że problem dostępności do danych genomowych nie jest tylko problemem Polaków. Dotyczy on również innych krajów i one również nie znalazły jeszcze optymalnego wyjścia z sytuacji. Ale czy dostęp do naszych danych stwarza jakiekolwiek zagrożenie? – pyta Wojtaszewska.
Sama przekazała swój materiał genetyczny do sekwencjonowaia w celach naukowych, które wykonano na Tajwanie. Uważa, że zagrożenie wynikające z dostępu do danych w nim zawartych jest jednak niezwykle niskie w porównaniu do tego, które generuje używanie mediów społecznościowych czy używanie różnych sprzętów elektronicznych podłączonych do sieci.
Jest w tym dużo prawdy. Warto w tym miejscu przypomnieć pracę opublikowaną w 2015 roku w czasopiśmie PNAS. W publikacji dowiedziono, że algorytm Facebooka przy wystarczającej ilości danych był w stanie przewidzieć cechy osobowości danej osoby lepiej niż jej znajomi, a nawet rodzina. Autorka uważa, że wykorzystanie danych genomowych w niecnych celach jest prawdopodobnie możliwe. Jednocześnie koszty analizy tych danych i ich przechowywania są tak wysokie, że ewentualne korzyści wydają się nie zachęcać do zrobienia z nich takiego użytku. Skupienie uwagi na tym rodzaju zagrożenia rzeczywiście jest czymś nowym i może nas w pewnym sensie ekscytować. Nie powinno jednak odwracać naszej uwagi od związków z innymi technologiami, które już teraz znają większość naszych sekretów.
Osobiście zgadzam się z autorką, najprawdopodobniej problem nie jest palący. Niejednokrotnie byliśmy jednak świadkami znacznego niedostosowania uregulowań prawnych do szybkiego rozwoju nauki i technologii. Z tego powodu uważam, że bezpieczeństwo danych genomowych nie powinno nam zniknąć z oczu.
Oprac. dr Paulina Mozolewska http://naukowka.pl/
O autorce:
Dr Marzena Wojtaszewska jest specjalistką biologii molekularnej. Na krwiotworzenie mówi „hematopoezja”, ale sama pisze prozą: o onkologii, genetyce klinicznej i technikach biologii molekularnej. Mawia, że genomikę ma we krwi, ponieważ przez 10 lat zajmowała się hematologią molekularną. Obecnie pracuje w MNM Diagnostics i jest członkinią Oncoteamu, gdzie zajmuje się profilowaniem genomowym tkanki nowotworowej, tłumaczeniem „omiki” z języka bioinformatycznego na biologiczny i na odwrót.