Utrzymywanie współczynnika kosztochłonności stacjonarnych studiów prawniczych na poziomie, który nie zapewnia dostępu do technologii informacyjnych powszechnie wykorzystywanych w praktyce, jest szkodliwe dla osób, które w przyszłości będą prawnie reprezentować interesy Polski i polskich przedsiębiorców. Jest też formą ukrytego przerzucenia kosztów kształcenia na studentów – piszą członkowie Komitetu Nauk Prawnych PAN.
Opinia dotyczy przygotowanego w Ministerstwie Edukacji i Nauki projektu nowego rozporządzenia w sprawie współczynników kosztochłonności. O pracach nad nim informował w styczniowym numerze „Forum Akademickiego” szef resortu Przemysław Czarnek.
Propozycja spłaszczenia współczynników wynika z dokonanych w tym zakresie analiz dotychczas funkcjonujących rozwiązań, a także postulatów samego środowiska naukowego, które słusznie podnosi, że decydującym czynnikiem kosztotwórczym są wynagrodzenia pracowników naukowych i dydaktycznych. Te z kolei są porównywalne niezależnie od reprezentowanej dyscypliny. Spłaszczenie kosztochłonności pozwoli na bardziej równomierny podział środków finansowych między dyscyplinami i relatywnie poprawi sytuację tych o niskiej kosztochłonności. Chcielibyśmy, aby zmiana weszła w życie jak najszybciej ze skutkiem od 1 stycznia 2023 r., tak aby przy podziale algorytmicznym subwencji zastosowana została już nowa siatka współczynników – mówił w wywiadzie minister edukacji i nauki.
Z przedstawionego projektu wynika, że zamiast rozpiętości 1–4,5, ze stopniowaniem co 0,5, zaproponowano wartości między 1 a 2,5, określane co 0,25. W tej nowej skali nadal najbardziej kosztowne jest kształcenie na medycynie (2,5) oraz weterynarii (2,5). Z nowych dyscyplin najwyższy wskaźnik ustalono dla biologii medycznej (2).
Po tym, jak nowelizacja ujrzała światło dzienne, swoje stanowisko wyraził Komitet Nauk Prawnych PAN. Współczynnik kosztochłonności dla nauk prawnych pozostał bez zmian – wynosi 1, czyli na najniższym możliwym poziomie.
Projektodawca wydaje się zakładać, że kształcenie na studiach prawniczych odbywa się obecnie tak samo, jak w połowie XX wieku, a więc że do prowadzenia tych studiów wystarcza sala z tablicą i kredą. Tymczasem obecnie pożądany poziom kształcenia wymaga ponoszenia znaczących kosztów związanych z nowoczesnymi technologiami prawniczymi – zwracają uwagę członkowie Prezydium KNP PAN.
Dodają, że absolutnym minimum jest wykupienie dostępu do systemów informacji prawnej oraz urządzenie sal komputerowych, w których z takich systemów studenci mogliby korzystać. Co ważne, dostęp powinien obejmować nie tylko polskie systemy informacji prawnej, ale także zagraniczne bazy danych. W innym przypadku, absolwenci studiów nie będą przygotowani do występowania przed zagranicznymi sadami i sądami arbitrażowymi. Tymczasem, jak wskazują autorzy pisma, z uwagi na wysokie koszty licencji (Swiss Lex kosztuje 3100 CHF, Wolters Kluwer to koszt 15 tys. euro rocznie) uczelnie rezygnują z zakupu dostępu do takich baz. Niska wycena kosztochłonności, zdaniem prawników, tylko przyspieszy ten proces. Nie bez znaczenia dla jakości studiów prawniczych jest także wyposażenie uczelni w profesjonalne sale do symulacji rozpraw.
Utrzymywanie współczynnika kosztochłonności stacjonarnych studiów prawniczych na poziomie, który nie zapewnia dostępu do technologii informacyjnych powszechnie wykorzystywanych w praktyce, jest zatem szkodliwe dla osób, które w przyszłości będą prawnie reprezentować interesy Polski i polskich przedsiębiorców. Jest też formą ukrytego przerzucenia kosztów kształcenia na studentów – piszą członkowie Komitetu Nauk Prawnych PAN.
Jako rozwiązanie proponują podniesienie współczynnika kosztochłonności do wartości 1,25, a więc takiej, jak na studiach z zakresu nauk o polityce i administracji.
MK
Uzasadnienie zaprezentowane przez KNP PAN nie jest dobre. Kosztochłonność studiów zależy bowiem przede wszystkim od kosztów osobowych, od liczby kadry potrzebnej do przeprowadzenia zajęć dydaktycznych. A to z kolei zależy od struktury programu studiów (decyduje odsetek zajęć prowadzonych w małych grupach).
Całkiem dobrym miernikiem kosztochłonności mógłby być więc SSR (student-staff ratio). Wysoki SSR oznacza niska kosztochłonność studiów.
Owszem, można sztucznie zawyżać kosztochłonność studiów (manipulując programem), ale dane z ostatniego okresu, chyba nawet do chwili obecnej, są raczej obiektywne: zdecydowana większość uczelni starała się prowadzić studia w sposób oszczędny, aby osiągnąć efekty kształcenia przy nakładach możliwie małych.