O przyszłości młodych w nauce i barierach w ich rozwoju naukowym będzie mowa podczas najbliższego, otwartego posiedzenia Rady Młodych Naukowców, które rozpocznie się w najbliższy piątek o godzinie 11:00. Przewidziano transmisję online!
Rada Młodych Naukowców to zespół doradczy Ministra Nauki, którego celem jest wsparcie rozwoju kariery młodych badaczy. Do zadań tego gremium należy m.in. identyfikowanie istniejących i przyszłych barier rozwoju kariery młodych naukowców; przygotowywanie rekomendacji dotyczących instrumentów wspomagania ich kariery; wspieranie kontaktów z przedstawicielami środowisk gospodarczych oraz instytucji wdrażających innowacyjne rozwiązania w nauce.
W najbliższy piątek, 21 czerwca, odbędzie się otwarte posiedzenie RMN, którego tematem jest przyszłość młodych w nauce. Punkt wyjścia do dyskusji stanowią wyniki niedawnego badania, w którym wzięło udział ponad trzystu młodych badaczy. Zapytano ich o największą trudność w działalności naukowej i naukowo-dydaktycznej. Chodziło o zidentyfikowanie barier w rozwoju kariery już na jej początkowym etapie. Można było wskazać trzy największe przeszkody w rozwoju naukowym.
Zdecydowanie najczęściej (67,5%) podawano trudności w pozyskiwaniu grantów, i to pomimo tego, że młodzi naukowcy mają przecież konkursy zarezerwowane tylko dla swojej grupy. Niespełna połowa ankietowanych (48,9%) zaznaczyła przeciążenie organizacyjne, a niewiele mniej (47,5%) – „punktozę”, a więc wymóg publikowania w dobrze punktowanych czasopismach. Dodatkowo, co dziesiąty ankietowany (9,8%) wskazał wymóg publikowania w zagranicznych periodykach.
Dla prawie 30% biorących udział w badaniu problem stanowią mobbing i nieetyczne zachowania w miejscu pracy. Wśród najczęściej wymienianych form mobbingu podawano: „wolontariat” i przerzucanie obowiązków oraz dokładanie nowych, nieodpłatnie wykonywanych, kolesiostwo, kąśliwe uwagi, brak poszanowania czasu prywatnego, uwagi na tle seksualnym, poniżanie/umniejszanie, prośby o „dopisanie” do pracy badawczej oraz o przychylne recenzje.
Co piąty respondent (24,3%) wskazywał jako barierę przeciążenie dydaktyczne. W dalszej kolejności w odpowiedziach ankietowanych pojawiały się także: dostępność programów umożliwiających mobilność za granicą(18%) oraz sytuację rodzinną (14,1%).
Nad tym, jak rozwiązać przynajmniej część z tych problem, zastanowią się uczestnicy otwartego posiedzenia Rady Młodych Naukowców. Odbędzie się ono w piątek, 21 czerwca, w Centrum Wodnym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie (ul. Ciszewskiego 8). Można się jeszcze rejestrować. Wydarzenie będzie również transmitowane online!
MK
Wydaje mi sie, ze mlodzi naukowcy powinni starac sie jak najwiecej jezdzic po swiecie. O ile to mozliwe na wiecej, niz tydzien.
Poza oczywistymi benefitami w sferze naukowej (wspolpraca naukowa), mogliby wtedy zweryfikowac swoja wizje i swoje oczekiwania obserwujac jak wyglada sytuacja ich kolezanek i kolegow z innych krajow.
To bardzo wazne, zeby zrozumiec zrodla zjawisk, ktore mlodzi naukowcy, czy tez w ogole naukowcy w dowolnym wieku, rozumieja jako "problem". Skad sie ten problem bierze? Czy to jest tylko polski problem? Jesli nie, to jak z podobnymi problemami radza sobie gdzie indziej? Czy to w ogole jest problem?
Moim zdaniem to bardzo wazne, zeby zakotwiczyc jakos swoje stanowisko w swiecie nauki widzianej szerzej, aby ta lista problemow nie stala sie taka zwyczajna 'wish list', ktora powstala na zasadzie "dajcie mi wiecej", tylko zeby raczej zidentyfikowac realne potrzeby i realne metody ich zaspokojenia. Wyraz "realne" jest tutaj wazny.
Dzień dobry, a gdzie można znaleźć link do transmisji online?
Tylko skąd wziąć na to pieniędze?
Na uczelniach nie ma budżetu żeby pokryć opłaty za publikacje, a co dopiero wydawać pieniądze na "fanaberie" w postaci wyjazdów zagranicznych. Wielu doktorantów nie było nawet na konferencji zagranicznej, bo nie było na to środków, a często na krajowe konferencje jadą z własnej kieszeni.
Natomiast programy mobilności po prostu nie działają. Nie dość że ich liczba jest żałośnie mała, to ponadto ilość papierologi przeraża i sam na przykład przez to zrezygnowałem z wyjazdów. Strona zapraszająca musiała wypełnić taką górę dokumentów, że grzecznie odmówili :)
Także podsumowując, najpierw trzeba ogarnąć ten syf w środowisku akademickim, a dopiero potem bawić się w wyjazdy...
@PP
Poniewaz w tekscie jest mowa o Radzie Młodych Naukowców, odnosilem sie do doktorantow oraz grupy osob, ktore sa niedlugo po doktoracie (5 - 8 lat?). Troche to zalezy od tego, kogo dokladnie nazywamy "mlodym naukowcem".
Wydaje mi sie odsetek osob, ktore robily caly lub czesc doktoratu za granica oraz tych, ktorzy wyjachali za granice na staz podoktorski, moze byc znaczacy. Te osoby mialy szanse poznac nieco warunki pracy swoich rowiesnikow za granica.
Wydaje mi sie, ze jest wazne, aby wiedziec, ktore problemy sa polskie, a ktore raczej miedzynarodowe. To zmienia perspektywe. Oczywiscie, problem jaki by nie byl ciagle pozostaje problemem, ale mozna juz tutaj posilkowac sie rozwiazaniami, ktore byly wyprobowane gdzie indziej i pokusic sie na sprowadzenie niektorych z nich (byc moze troche zmodyfikowane) do Polski.
Wezmy na przyklad ten pierwszy z brzegu problem: "Zdecydowanie najczęściej (67,5%) podawano trudności w pozyskiwaniu grantów".
OK. W Stanach i w Wielkiej Brytanii nie ma grantow dla osob, ktore nie sa samodzielnymi pracownikami naukowymi lub ewentulanie wlasnie w ta samodzielnosc wchodza. Wczesniej sa tylko 'fellowships', ewentualnie, ale tez nie ma ich za duzo. No wiec pytanie, to jak oni sobie tam radza w tej kwestii?
Czy ktos z "mlodych naukowcow", byl tam, pracowal tam troche, i w zwiazku z tym moze cos o tym powiedziec? Czy warto to przeniesc na polski grunt, czy raczej nie?
Wlasnie o taki sposob myslenia mi chodzi.
Ale zeby nie bylo, ze nie zgadzam sie z teza o tym, ze "trzeba ogarnąć ten syf w środowisku akademickim". Jak najbardziej, zgadzam sie.
:-)
Na pańskiej uczelni nie ma budżetu żeby pokryć opłaty za publikacje? Publikacja w dobrym piśmie jest darmowa albo obciążona groszową opłatą w okolicach 200$, tyle samemu można wyłożyć, zwłaszcza jak jest więcej współautorów. Publikujecie w MDPI albo we Frontiers? Piszcie lepsze artykuły, będą je przyjmować gdzie indziej.
Niby tak, tylko że teraz w granatch wymagają open accesów. Nature czy Science dużo kosztują.
A MDPI jest często za 140 pkt, podczas gdy dobre branżowe czaspisma respektowane na świecie za 70 pkt. Czyli jak człowiek będzie serio traktował kariere to wyleci z roboty. Trzeba walić gnioty do MDPI
czy innych takich. Tym bardziej, że próg odcięcia to często własnie 140 pkt.
Nie wiem w jakiej dziedzinie Pan publikuje, ale u mnie journale z APC wynoszącym 200$ po prostu nie istnieją, natomiast 1000$ jest uważana za bardzo tanią opłatę. Ponadto lista journali, które mają hybrydowy model subskrypcji z miesiąca na miesiąc się zmniejsza, przez to cors trudniej się gdziekolwiek dostać.
Podam inne przykłady z naszych ostatnich prac:
-Biogeosciences - 100€ za stronę, więc wychodzi około 1500€ za średniej długości artykuł;
-Nanoscale Advances - £2,000;
-Ecotoxicology and Environmental Safety - 3000$.
-Scientific reports - 2240€
Zaznaczę, że uczelnia w TOP 5 w Polsce I nie publikujemy nic poniżej 100 punktów :)
Aż sprawdziłem. Najwyższa submission fee wynosi 400$, połowę zwracają, jak artykuł odrzucą. Poza tym gdzieś trzy czwarte jest za darmo a jedna czwarta za od 100$ do 250$. Oczywiście, nie piszę o MDPI ani Frontiers.
A mnie interesuje jedna rzecz i bardzo proszę nie traktować jej jako osobistej zaczepki, bo jest to ważne z obiektywnego punktu widzenia:
Ile pan jeździ po świecie? Idzie nie o okres na UW tylko w Los Alamos, Cambridge i Southhampton.
@Profesor PAN
Jak do tej pory pracowalem w 5 roznych miejscach na swiecie, w kazdym przynajmniej dwa lata. Tak mysle, ze swoje odsluzylem, zanim nie otrzymalem obecnej, stalej pozycji na Southampton, co zreszta absolutnie nie oznacza, ze to jest moj ostatnie miejsce pracy.
Natomiast co do szczegolow, to nie bede zanudzal tutaj nikogo swoimi osobistymi doswiadczeniami. Lepiej trzymac sie tematu artykulu, czyli przyszlosci mlodych naukowcow w Polsce. To jest duzo bardziej fascynujace - i o ile wazniejsze! - niz moje CV.
Nie szło mi o detale tylko o jedno słowa: dużo, mało, średnio. Jeden miesięczny pobyt za granicą rocznie, jeden tygodniowy pobyt, jedna/dwie konferencje, więcej, mniej.
By to nie wyglądało na pułapkę przedstawię swój pogląd: jeśli człowiek jest w Cambridge, to naprawdę nie ma sensu się włóczyć. Wyjazd zagraniczny per se ma wartość niewielką, dopiero ośrodek docelowy może uczynić go znaczącym.
Uwierzy pan, że w latach 80-tych i na początku 90-tych pracowałem w jednym z mocniejszych światowych ośrodków swej dyscypliny? Potem się to rozsypało, nie bez mojej winy. Mimo to chciałem bardzo wyjeżdżać, już z zupełnie innych powodów. I w końcu zacząłem ale to zupełnie inna historia.
@Profesor PAN
Moze powiedzmy tak: jezdze teraz zdecydowanie za malo, ale taki juz los nauczyciela akademickiego, naprawde trudno uwolnic sie od obowiazkow edukacyjnych (chyba ze sie dostanie sabbatical, ale wtedy znowu PhD studenci moga ucierpiec, wiec tego nie robie).
Natomiast myslalem o temacie artykulu i takie 'intersection' z moim CV jest takie, ze nigdy nie uczestniczylem w zadnym programie mobilnosci. Wszystkie moje prace, z obecna wlacznie, to byl wynik aplikowania z ogloszenia, ktore znajdowalem gdzies w Nature, czy na stronie internetowej osrodka naukowego. Tak wiec przeslanie do mlodych naukowcow moze byc takie, zeby byc aktywnym i nie czekac na programy mobilnosci. Oglosznie o prace sa, trzeba po prostu poswiecic czas, aktywnie szukac, aktywnie aplikowac.
Na brytyjskim portalu jobs.ac.uk sa tysiace ogloszen dla tych ktorzy szukaja pracy w nauce brytyjskiej, a przeciez tu tylko UK, i tylko jednak strona. Wyjazd nawet na pol roku jest lepszy, niz zaden, i wcale nie musi to byc Harvard.
To nie było do mnie, ale mnie interesuje, i też prosze tego nie traktować jako zaczepki, za co Pan jeździ?
Jest Pan z Warszawy/Krakowa? Czytał Pan statystyki NCNu które ośrodki wysysają najwięcej środków.
Warszawa zjada połowe. Połowe połowy Kraków, reszta się musi podzielić. Do tego Los Alamos, to jak
rozumiem jezdzi Pan za swoje?
1. Z Warszawy.
2. Zapraszają mnie, za podróż płaci instytut albo grant a jak jest bieda, to sam wyłożę ten tysiąc złotych.
3. W Los Alamos urzędował pan Przewłoka, ja tam byłem tylko przez chwilkę w innym czasie, płaciła mi firma.
Dziękuje za odpowiedź. Czyli tak jak myślałem. Trochę kojarze IF PAN, i mi się ten mindset wpisuje w to miejsce. Zadam wobec tego jeszcze kilka pytań:
- czy jakby Pan nie dziedziczył prestiżu, miejsca, kontaktów instytucji to też byłby Pan w stanie
za 1000 zł pojechać do stanów i też by Pana zapraszali?
- czy jakby Pan nie dostawał grantów (a przypominam Warszawa i Kraków zjadają 3/4) to też byłoby tak łatwo prowadzić badania i jeździć? Jak nie byłoby grupy kolegów robiących podobne rzeczy a byłaby konkurencja z innymi polami danej dziedziny (jak to jest na uniwersytetach zwykle gdzie każdy sobie rzepke skrobie).
- kojarze, że np w IF PAN próg odcięcia to było chyba 70 pkt. W wielu instytutach z fizyki nawet 100 to za mało. Za kilka prac na rok za 100-140 pkt (nie mdpi) dostaje się u nas 5-8 tys na badania i wyjazdy. Jasne, że jak ktoś się podczepił pod jakiś NIST czy inne miejsce i robi
to co tam chcą, to może wyjechać. Dopiszą go do papiera np za opracowanie rentgena/XRD.
Nie rozumiem potem czemu tacy ludzie mają ego jak stąd do kosmosu, za wykonanie prostej usługi. Tak samo wysokie ego obserwuje u ludzi z fizyki jądrowej, którzy mają bardzo dobre
artykuły, jako jeden z 500 autorów, lista autorów jest dłuższa niż artykuł.
Te uwagi/pytania nie są złośliwością, a tylko mają zasugerować, że w miastach wojewódzkich, na uniwersytetach nauka wygląda troche inaczej niż w dedykowanych instytutach PAN, i ocenianie jej przez swój pryzmat jest troche niesprawiedliwe i rodzi wrogość do PANu.
1. Robię rzeczy zupełnie inne niż moi pozostali koledzy z pracy. Nie wiem co to takiego dziedzicznie prestiżu ale chyba niczego podobnego nigdy nie odziedziczyłem.
2. Od kilku lat nie występuję o granty. Szkoda mi czasu na jałową biurokrację, wolę zająć się nauką.
3. Nie wiem, co to jest próg odcięcia. Nie szanuję punktozy i często specjalnie publikuję w pismach słabo punktowanych (choć moim zdaniem prestiżowych). Nie wiem, co to jest NIST. Nie zajmuję się fizyką jądrową.
Dziedziczenie prestiżu to jest taki proces, w którym nowowykształcony naukowiec \"przejmuje\" sławę, tradycje, zainteresowania, mentalność i udział w badaniach po swoich poprzednikach, którzy byli np. krewnymi, znajomymi rodziny, przyjaciółmi, ludźmi powiązanymi ze środowiskiem, gdzie nowowykształcony naukowiec się wychował.