Chcemy, aby w Polsce pracowało jak najwięcej osób uprawiających naukę, która jest konkurencyjna w konkursach ERC. Stanie się tak jedynie wtedy, gdy będziemy finansować najlepszych naukowców i projekty, a nie dążyć do równomiernego dystrybuowania środków w kraju czy między instytucjami – piszą dla FA dr hab. Aleksandra Pękowska, prof. Marcin Nowotny i prof. Jacek Jemielity.
Rozszerzając nasz wcześniejszy tekst opublikowany w internetowym serwisie FA, w obecnym artykule pragniemy poruszyć kwestie, które są według nas istotne dla działania Narodowego Centrum Nauki. Wiele z nich omawiano na niedawnym spotkaniu w siedzibie NCN w Krakowie.
Dla wszystkich uczestników rozmów jasnym jest, że zwiększenie finansowania agencji to fundamentalny wymóg, który umożliwi rozwój badań podstawowych w Polsce. Należy bardzo mocno podkreślić, że jednorazowe dotacje, choć politycznie atrakcyjne, nie rozwiążą problemu niedofinansowania NCN. Centrum potrzebuje konkretnego planu stabilnie zwiększającego się finansowania na kolejnych 10 lat. Środowisko naukowe powinno zjednoczyć się wokół tego postulatu.
Kluczowym elementem działania agencji jest ocena grantów oparta na recenzjach ekspertów (paneliści i recenzenci) – badaczy z całego świata. Część z zarzutów padających pod adresem NCN dotyczy braku profesjonalizmu recenzji. Rzeczywiście, ich jakość musi być jak najlepsza. Praca ekspertów oceniających wnioski grantowe jest bez wątpienia mozolna. A to od ich umiejętności i przenikliwości zależy nie tylko jakość procesu wyboru wniosków, ale także wizerunek instytucji. NCN dąży do zaangażowania do współpracy najlepszych badaczy. Grafik typowego naukowca z najwyższej półki jest przepełniony. Należy więc podjąć wszelkie działania, które chęć do współpracy z NCN wzmocnią. Powinniśmy dążyć w środowisku do konsensusu dotyczącego wzrostu wynagrodzeń ekspertów. Centrum i tak przeznacza na obsługę grantów niewielką część swojego budżetu, mniej niż podobne instytucje grantowe. Ponadto należy maksymalnie uprościć formalności wymagane od ekspertów. Wskazane jest przeprowadzenie ankiety wśród ekspertów, która pozwoli ustalić, w jaki sposób można ich skuteczniej zachęcać do pracy dla agencji.
Jest też ważne edukowanie społeczności naukowej w zakresie funkcjonowania oceny eksperckiej. Jako środowisko potrzebujemy zdawać sobie sprawę, że eksperci to nie abstrakcyjne idealne byty, ale naukowcy tacy jak my. Wielu pochodzi z naszego środowiska, wielu znamy bądź spotykamy na konferencjach. Sami też pracujemy jako recenzenci agencji grantowych czy czasopism. Z natury ludzkiej wynika to, że recenzja może zwierać elementy subiektywne, a recenzent może się pomylić. Ocena ekspercka nie jest systemem doskonałym, potrzebujemy się z tym pogodzić. Nie znamy jednak lepszego sposobu oceny jakości wniosków grantowych. Nie znaczy to, że nie należy dokładać wszelkich starań, by go doskonalić. Drogą do jego poprawy jest praca jak najwyższej klasy ekspertów dla NCN.
Narodowe Centrum Nauki wyróżnia się spośród innych agencji na świecie ogromnie rozbudowaną ofertą programów grantowych. Prowadzi to do bardzo złożonej obsługi administracyjnej. Być może środki przeznaczone na małe granty typu MINIATURA nie stanowią dużej części budżetu NCN, ale za to ich ogromna liczba generuje duże obciążenie administracyjne. Należy przeprowadzić wnikliwą analizę efektów różnych programów i rozpocząć proces konsolidacji oferty. Jak piszemy powyżej, zewnętrzni eksperci to jeden z najcenniejszych zasobów Centrum i należy nim ostrożnie gospodarować. Dlatego należy odstąpić od zewnętrznych recenzji małych projektów, takich jak PRELUDIUM.
Ciałem kluczowym dla działalności NCN jest Rada, która wykonuje ogromną pracę, aby zapewnić stabilne i skuteczne funkcjonowanie Centrum według najwyższych standardów. Członkowie Rady nie mogą ubiegać się o granty NCN, co jest oczywiście konieczne, aby unikać konfliktu interesów. Z drugiej jednak strony zasada ta eliminuje z zasiadania w tym gremium aktywnych naukowców, beneficjentów agencji w dziedzinach wymagających wysokiego stabilnego finansowania. Konieczne jest wypracowanie takich rozwiązań, które spowodują, że zasiadanie w Radzie NCN nie będzie jednoznaczne z utratą środków na badania i ograniczeniem czy wręcz zaprzestaniem działalności naukowej.
Tematem często dyskutowanym w środowisku jest brak elastyczności w rozliczaniu efektów projektów finansowanych przez NCN. Sztywne ramy rozliczenia wywołają efekt mrożący – w obawie przez kłopotami z rozliczeniem grantów naukowcy zaczną pisać projekty zachowawcze, na badania przewidywalne lub częściowo już zrealizowane. Rezultatem będzie obniżenie innowacyjność badań – zamiast projektów ambitnych i potencjalnie przełomowych będziemy finansować badania inkrementalne. Pojawiające się obecnie oczekiwanie publikacji z każdego z celów badawczych zaproponowanych na etapie składania grantu jest niezwykle niebezpieczne. Blokuje ono możliwość sprawnej i zdroworozsądkowej nawigacji w trakcie realizacji projektu. Na domiar złego, sprostanie temu wymogowi odciąga grupę badawczą od skupiania się na najbardziej wartościowych kierunkach badań, a kończy się często publikowaniem mało wartościowych prac w czasopismach drapieżnych. Nauka, szczególnie ta najbardziej wartościowa, jest bardzo często nieprzewidywalna. Hipotezy mogą się nie sprawdzić, konkurencyjna grupa można nas ubiec w drodze do ważnego odkrycia. Elastyczność w rozliczaniu grantów jest więc kluczowa, a rola i sposób funkcjonowania zespołów, które oceniają realizację projektów, muszą być głęboko przemyślane i zmienione. Nie da się promować ambitnych badań, jeśli system jest budowany przede wszystkim dla zapobiegania nadużyciom, a zaufanie do badaczy i ich rzetelności jest bardzo niskie.
Ogromnym wyzwaniem dla przyszłości nauki w Polsce są zmiany demograficzne i pokoleniowe. Dla kierowników projektów NCN coraz częściej największym, a nawet dramatycznym wyzwaniem jest zbudowanie zespołu badawczego o wysokich kwalifikacjach. Aby to zmienić, koniecznie jest zwiększenie wynagrodzeń wypłacanych z grantów, tak aby móc przyciągać do nauki jak największą liczbę talentów. Wynagrodzenia postdoków, którzy w przyszłości mają tworzyć naukową elitę naszego kraju są obecnie dramatycznie niskie. Jednocześnie zasady NCN wymuszają mobilność, która staje się zupełnie nierealna przy tak niskich uposażeniach. Ze strony agencji konieczna jest większa elastyczność w wydatkowaniu środków na wynagrodzenia, tak aby kierownik grantu mógł na bieżąco reagować na sytuację kadrową w zespole badawczym.
Uważamy, że rozwiązaniem bardzo szkodliwym dla rozwoju prężnych grup badawczych jest ograniczenie liczby grantów do dwóch na jednego kierownika. Podnoszoną niedawno publicznie kwestią jest szczególna szkodliwość uniemożliwienia naukowcom aplikowania o kolejny grant w trakcie trwania poprzedniego, nawet jeśli ich realizacja nie zachodziłaby na siebie w czasie (apel do NCN o zniesienie zakazu wnioskowania o grant pod koniec aktualnie realizowanych). Jest to rozwiązanie, które na pewno nie poprawia znacząco finansów Centrum, a bardzo negatywnie wpływa na ciągłość badań w najbardziej prężnych zespołach badawczych. Jak piszemy powyżej, budowanie zespołu to ogromny wysiłek i obecnie wielkie wyzwanie. Najbardziej dotkliwa konsekwencja zakazu aplikacji w trakcie realizacji projektu to niemożność przedłużenia zatrudnienia najlepszych członków grup badawczych i utrata utalentowanych dobrze wyszkolonych naukowców.
Jednym z bardziej ogólnych zagadnień, które przewijało się podczas spotkania jest to, czy NCN powinien mieć charakter egalitarny (dużo małych grantów dla jak największej grupy beneficjentów, sposoby wspierania mniejszych ośrodków), czy elitarny (finansowanie najlepszych badaczy i projektów). Narodowe Centrum Nauki powstało na podstawie modelu European Research Council i centralną wartością obu organizacji jest stosowanie jedynie kryterium merytorycznego do wyboru najlepszych projektów. Dzięki temu fundusze publiczne dystrybuowane przez NCN są wydatkowane efektywnie – na najlepsze projekty. Sukces w pozyskiwaniu środków z NCN to obecnie jedyny miarodajny probierz jakości działalności naukowej w Polsce, dzięki temu, że ocena jest całkowicie ekspercka. Należy dyskutować o wsparciu mniejszych ośrodków, ale na pewno nie jest to rola NCN. W Polsce mamy Regionalną Inicjatywę Doskonałości, która służy temu celowi. Być może RID nie działa poprawnie. Potencjalni beneficjenci powinni zwołać okrągły stół z udziałem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, który pochyli się nad tą inicjatywą i ją udoskonali. Drogą mniejszych ambitnych ośrodków do zwiększenia ich sukcesu w NCN nie jest obniżanie poprzeczki w Centrum, ale pozyskiwanie środków, które pozwolą im poprawić swoje działanie z odpowiednich dedykowanych programów.
ERC jest dobrym probierzem jakości naukowej w Europie, tak jak NCN jest dobrym miernikiem jakości naukowej w Polsce. W statystykach ERC Polska wypada dramatycznie słabo (13 grantów ERC Advanced z 3862 przyznanych). Naszym długofalowym celem musi być zmiana tej sytuacji. Granty ERC nie są celem samym w sobie, ale chcemy, aby w Polsce pracowało jak najwięcej osób uprawiających naukę, która jest konkurencyjna w konkursach ERC. Naszym zdaniem NCN jest najlepszym narzędziem do osiągnięcia tego celu. Stanie się tak jedynie wtedy, gdy będziemy finansować najlepszych naukowców i projekty, a nie dążyć do równomiernego dystrybuowania środków w kraju czy między instytucjami.
Na zakończenie pozwolimy sobie obrać ton felietonowy. Nauka ma wiele cech wspólnych ze sportem. W obu dziedzinach życia liczy się talent i ciężka praca, a tylko najlepsi, najbardziej wytrwali i pracowici odnoszą sukces. Naszym marzeniem powinno być, aby w Polsce pracowali badacze formatu naszych najlepszych sportowców – Igi Świątek czy Roberta Lewandowskiego. Wiele dyscyplin sportu rozwija się ze środków prywatnych, ale jeśli myślimy o roli państwa, to nie osiągniemy światowych sportowych sukcesów, budując wiele marnych infrastruktur sportowych ze słabymi trenerami, lecz organizując kilka centrów na światowym poziomie i wspierając najbardziej utalentowanych sportowców. Sportowcy, tacy jak Iga Świątek, budują markę Polski na świecie. To jej spektakularne sukcesy motywują kolejne pokolenia młodych ludzi, żeby uprawiać sport. To powinien być dla nas priorytet również w nauce.
We współczesnym świecie o pozycji i marce kraju decydują sukcesy w nauce i technologii, za którymi idzie sukces gospodarki. Jak powiedział jeden z uczestników spotkania w Krakowie, Polska funkcjonuje w modelu postkolonialnym. Nasza gospodarka się rozwija, we wskaźnikach takich jak GDP per capita gonimy Europę, a dostatek społeczeństwa rośnie. Jest to jednak rozwój uzależniony od technologii i wiedzy generowanej gdzie indziej oraz ekspertów z innych krajów. Jeśli chcemy być szanowanym i prawdziwie suwerennym krajem, potrzebujemy programu modernizacyjnego z długofalowym planem inwestycji w naszą naukę. Jak najwyższy poziom nauki w Polsce powinien być naszym celem, bo jest to część naszej racji stanu. Mamy szczęście, że w kraju funkcjonuje NCN, które jest jednym z najważniejszych narzędzi do realizacji tego celu.
dr hab. Aleksandra Pękowska, prof. Marcin Nowotny, prof. Jacek Jemielity
Artykuł jest ciekawy i wart lektury. Jest tylko jedno ale, a mianowicie brak pieniędzy w kasie państwa na rozwój polskiej nauki. Dziś współczesna Polska przeznacza raptem circa 8,5 mld USD na szkolnictwo wyższe, naukę i rozwój. Fundusze te pochodzą głównie z budżetu państwa, gospodarki i środków strukturalnych UE, to naprawdę bardzo mało np. Republika Federalna Niemiec łoży 141 mld USD na naukę, Francja 68,5 mld USD, Wielka Brytania 54,9 mld USD, Chiny 551 mld USD. Najgorsze jest to, że nadchodzą chude w sensie społeczno-gospodarczym lata dla Polski. W tle wielkie zbrojenia na kredyt, transformacja energetyczna brak pieniędzy, załamanie rynku gazu, wzrost cen energii, wzrost bezrobocia, bieda i gigantyczne podwyżki dla obywateli Polski. To wszystko nadejdzie już po wakacjach. Przespaliśmy swój najlepszy czas, i właściwie Ministerstwo Nauki powinno zostać rozwiązane w ramach oszczędności, gdyż nie jest już do niczego potrzebne. Smutny obraz upadku kraju, który miał być drugą Japonią, Koreą Południową, Irlandią, Izraelem, i ostatecznie nie wiadomo kim tam jeszcze.
W NCN zaczyna się robić podobnie jak w FNP. Grupa najlepszych wspiera tych samych żeby stawali się jeszcze lepsi. Badania finansowane przez FNP to w głównej mierze biologia molekularna, biologia chemiczna i chemia/biologia medyczna. Towarzystwo wzajemnej adoracji. W NCN zaczyna się robić podobnie. Rada prawdopodobnie będzie składała się z naukowców "wyprodukowanych" przez FNP. Są różne rankingi międzynarodowe. Po prostu do Rady NCN powinni być powoływani ludzie stanowiący top tych rankingów a nie jakieś przypadkowe osoby, którym się udało dostać grant ERC. Granty ERC to przypadek i szczęście. Teraz widać że FNP jest blisko przy korytku ministra i sączy mu do uszka, kto powinien być w Radzie. Z jedną rzeczą się natomiast zgadzam, powinna się liczyć jakość badań naukowych i pozycja naukowca, a nie rozdzielanie niczego po równo. Nie może jednak być tak, jak FNP, że jedna grupa nauk pochłania 80% budżetu, i na szczęście jeszcze nie jest tak w NCN.
Kto mówi "równodla wszystkich"?
Na początku nie było źle. Za prof. Jajszczyka NCN całkiem funkcjonowało. Za Błockiego - współczynnik sukcesu spadł z 30% na 10%. Jeśli Błocki uważa, że nie mógł nic z tym zrobić, to dlaczego nie podał się do dymisji?
Granty powinni dostawać ci, którzy mają najlepsze wnioski – które zostaną ocenione rzetelnie. W mojej ocenie NCN jest daleki od procedur profesjonalnego recenzowania, a brak tego profesjonalizmu jest widoczny jak na dłoni w przypadku niskiego finansowania NCNu. Dodatkowo dochodzi cała ta szopka z PO dyrektora, neoRADA, Ludwik E. Boltzmann... Co to w ogóle ma być? To ma być poważna agencja grantowa? Jak można tak zarządzać instytucją, która ma pomagać naukowcom prowadzić dobre badania -czy na prawdę polscy naukowcy nie zasługują na coś lepszego?
Warto również podkreślić, że NCN słabo monitoruje realizację grantów, co skutkuje tym, że osoby, które słabo rozliczają się z grantów (ilość i jakość publikacji/patentów/doktoraty(UKOŃCZONE!) , otrzymują kolejne granty.
Chodzi przecież o to, aby naukowcy, którzy mają dobre pomysły naukowe, mogli je wysyłać do agencji. Agencja ma je rzetelnie ocenić i przyznać lub nie przyznać pieniędzy. Następnie agencja ma zweryfikować, czy projekt został wykonany. I jak już wcześniej pisałem, nie każdy projekt musi zakończyć się znakomitą publikacją. Jednak jeśli projekt się nie uda, to musi powstać bardzo rzeczowy raport, dlaczego tak się stało - i w pewnym sensie, będzie to w interesie grantobiorcy, który w swoim raporcie będzie mógł się wytłumaczyć. Jeśli raport jest konkretny, to nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby mógł on składać wniosek o następny grant.
NCN ma być agencją finansującą badania, tak jak np. NSF, NIH, DFG, a nie czy elitarną agencją, gdzie granty dostają tylko „elitarni” naukowcy (niestety, nie widać ich elitarności w publikacjach).
A jest:
Obecnie NCN jest instytucją, w której były problemy ze stanowiskiem dyrektora, w dziwny sposób odwoływane są osoby identyfikujące członków rady, były poważne sprawy związane z:
https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2014/01/oszukac-ncn/
https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C413412%2Cnaukowcy-z-agh-podejrzani-o-wyludzenie-ponad-2-mln-na-fikcyjne-granty.html
https://forumakademickie.pl/sprawy-nauki/nowa-rada-ncn-niczym-neokrs/
Ze środków NCN powstało bardzo wiele publikacji w czasopismach o wątpliwej reputacji. Granty dostają osoby, które mają publikacje w wątpliwych czasopismach. Kilkumilionowe granty są rozliczane słabymi publikacjami. NCN nie promuje mobilności. W ERC grant można przenieść, w NCN nie ma takiej możliwości. Jest jakaś aberracja, że grant SONATA i SONATA BIS może być składany w tej samej instytucji, w której kończyło się doktorat, ale POSTDOC nie można już zatrudnić, jeśli robił doktorat w tej samej instytucji. Miałem przypadek, że pani doktor chciała zostać i po prostu pracować jako postdoc, ale nie można jej było zatrudnić z NCN. Natomiast w innej grupie osoba z grantem SONATA pracowała u tego samego profesora u którego robiła PhD (w rozliczeniu SONATY pan profesor jest autorem w publikacji) -samodzielność naukowa.
NCN ma ewidentnie problemy z PR:
https://forumakademickie.pl/sprawy-nauki/we-wtorek-w-krakowie-dyskusja-o-wspolpracy-miedzy-ncn-a-naukowcami/
„Chcieliśmy się dowiedzieć, którzy naukowcy będą reprezentować środowisko na spotkaniu w Krakowie. Nasze pytanie pozostało jednak bez odpowiedzi. Rzeczniczka agencji zapewniła jedynie, że relacja z wydarzenia, a także szczegółowy raport zostaną udostępnione na stronie internetowej NCN.”
Można by tak pisać i pisać.
Podsumowując, Ministerstwo powinno zadbać o odpolitycznienie NCN, wprowadzenie wysokich standardów, na które polscy naukowcy zasługują, i dopiero wtedy NCN powinno być dofinansowane.
PS
Przywoływanie Lewandowskiego i Świątek jest jakąś totalną pomyłką w tym felietonie - autorzy nie są wytrawnymi felietonistami, i raczej nikt im nie zapłaci za tego typu felietony. Ale skoro już autorzy przywołali te dwie postacie, to myślę, że gdyby los Lewandowskiego i Świątek zależał od NCN, to skończyliby w małym klubie, w III lidze. Myślę, że gdyby przetłumaczyć NCN na język sportowy, to byłby to PZPN.
Skoro szanowni Autorzy sami zaczęli, to proszę bardzo:
Finansujmy Lewandowskich! Pompujmy tę bańkę jeszcze bardziej, a skończymy jak polska reprezentacja. Lewandowski paraliżuje wszystko dookoła, nawet trener się nie postawi, bo to przecież gwiazda światowego formatu. Pozostali też chcą być jak Lewandowski, zarobić, celebrytą zostać. I w efekcie mamy reprezentację będącą pośmiewiskiem.
Ja bym jednak wolał, żebyśmy nie pompowali takich Lewandowskich, tylko zbudowali solidną bazę, z której coś będzie mogło wyrosnąć coś np. na kształt reprezentacji Chorwacji. Nie musimy mieść gwiazd, to nie konkurs piękności.
A to czego chcą Autorzy, i co funkcjonuje obecnie, to jest właśnie patologiczny system, w którym niektórzy wybrani dostają dużo, bo są... no właśnie, bo są już napompowani.
Skoro są tacy wybitnie, niech sobie radzą w innej lidze. A nie wyjaławiają glebę wokół siebie.
Pewnie każda osoba uczestnicząca w tej dyskusji umie z pamięci wymienić kilkanaście znanych uniwersytetów z USA. Ale pewnie nieliczni wiedzą, że instytucji zarejestrowanych jako naukowe jest w USA ponad cztery tysiące. Autorom tekstu marzy się sytuacja, w której jakoś oszukamy system, tj. też będziemy mieć kilka znaczących ośrodków, ale nie będziemy się kłopotać tą drugoligową bazą. A ta elita wyrasta z tej bazy, potrzebuje jej jak powietrza. Kłopotem NCN jest to, że za względu na sytuację polityczną ostatnich ośmiu lat pozostawało pod ochroną środowiskową jako bastion oporu przed "dobrozmianową" zawieruchą. Ale to się skończyło (uff!). NCN jest zasłużoną dla nauki instytucją, ale nie ŚWIĄTYNIĄ! Można i należy dyskutować o tym czy i jak modyfikować jej cele i sposoby ich osiągania. Dobrze by było, gdyby nie utracić że względu na gromki krzyk kapłanów obecnego stanu, konkretnych propozycji. Np. Prof. Letki w innym wątku trafnie diagnozuje zbytnie rozdrobnienie programów NCN i proponuje ich konsolidację do trzech kategorii. Wbrew postulatom Autorów aby nie ograniczać liczby grantów skupionych w rękach jednego kierownika uważam, że to jest jeden z tych ruchów NCN, który zasługuje na silne środowiskowe wsparcie. Nawiązując do owych ryzykownych porównań sportowych, wolę mieć silną ligę niż jednego Lewandowskiego. I na koniec. Autorzy ponownie powielają NIEPRAWDZIWĄ tezę, że dla NCN decydujące (wyłączne?) znaczenie w ocenie projektów ma kryterium merytoryczne (tzw. doskonałość naukowa). To w jakim celu organizowane są konkursy dedykowane różnym grupom wnioskowawców? Albo mające na celu budowanie zespołów? Niestety, myślą główną tekstu dyskutowanego jest: niech będzie jak jest, a nawet jeszcze bardziej.
Wydaje mi sie, ze dobrze rozumiem intencje autorow tego listu/felietonu. Zgadzam sie z ich wizja dziala Centrum. Rzeczywiscie, NCN podobnie jak inne instytucje, ktore rozdaja granty na konkurencyjnych zasadach, musi dbac o to, zeby rzeczywiscie jakosc byla decydujaca przy podejmowaniu decyzji o tym, kto grant dostanie, a kto nie.
Prosze tylko zwrocic uwage, ze NCN nie jest zawieszone w prozni. Centrum jest czescia systemu dystrubucji finansowania nauki. Z moich obserwacji wynika, ze jesli powaznie zaburzy sie strukture systemu i ona przestaje przypominac "piramide" z szeroka podstawa, caly system zaczyna sie chwiac.
A jesli system nie dziala normalnie, jego elementy, ktore w normalnych warunkach powinny funkcjonowac bez zastrzezen, w nowej sytuacji moga niestety rowniez moga przestac dzialac "normalnie". Inymi slowy, NCN taki, jaki proponuja autorzy, sprawdza sie w zdrowej strukturze finansowania, ale w chorej strukturze moze sie nie sprawdzic.
Porownania sa czesto niebezpieczne, ale skoro autorzy siegneli po porownanie, ja tez to zrobie. Dobrze jest miec w kraju najlepszych lekarzy na swiecie, ze specjalistycznymi osrodkami leczenia pewnych chorob, do ktorych przyjezdzaja sie uczyc lekarze z calego swiata. Ale ci pojedynczy fantastyczni lekarze z tych fantastycznych osrodkow nie pomoga utrzymac zdrowia obywateli na dobrym poziomie, jesli cale spoleczenstwo nie bedzie mialo dostepu do dobrej jakosci opieki zdrowotnej. Bo po co ludziom dostep do tych fantastycznych klinik, jesli nie moga otrzymac zwyklej pomocy medycznej w codziennych sytuacjach?
Czyli, NCN taki, o jakim pisza autorzy - TAK, ale tylko w zdrowym systemie dystrybucji finansowego wsparcia dla nauki. Uzdrowienie tego systemu powinno byc priorytetem.
Skoro wspomniano ERC, to przydałaby się krótka dyskusja specjalnie na temat: dlaczego polscy naukowcy nie aplikują o granty ERC. Bo nie aplikują. A zatem?
Mam swoje typy 🙂 po pierwsze to są trudne i czasochłonne do napisania projekty. Będąc zatrudnionym z grantu NCN na 3 lata, około pół roku trzeba poświęcić na napisanie ERC, a w tym czasie grant NCN sam się nie zrobi. 2. Nawet duże ośrodki leżą jak chodzi o pomoc że strony administracji, jedna Pani z drugą nie mają ochoty na więcej pracy i nawet nie umieją sprawdzić kosztorysu, bo do tego trzeba bu przeczytać regulamin. Po angielsku. 3. Ludzie nie wierzą w siebie i rezygnują zanim jeszcze zaczną bo boją się zmęczyć naukowo, a nie dostać projektu. Podsumowując, ERC jest dla tylko dla ambitnych ale raczej upartych 🙂
Ja bym zaczął od kwestii numer 4. Otóż realizowanie grantu ERC zupełnie się nie opłaca na poziomie PI, przynajmniej dopóki można dostać grant NCN. Jedyną dodatkową korzyścią poza możliwością realizowania swojego pomysłu naukowego jest tzw. prestiż, czyli że można to sobie wpisać do CV, które na pewnym poziomie kariery naukowej i tak już mało kogo obchodzi. Jeśli dodać to do trzech wcześniej wymienionych powodów (dodatkowa czasochłonna robota z przygotowaniem wniosku, zbyt małe zaangażowanie administracji mówiąc eufemistycznie oraz wstępne zniechęcenie) mamy chyba komplet powodów, dla których Polacy nie aplikują o te projekty.
I to jest jedna z rzeczy do zreformowania.
Czyli nauka teraz polega na żebraniu o pieniądze a nie na dokonywaniu odkryć? Tak podejrzewałem.
Dobrze Pan profesor podejrzewa, nie będzie odkryć naukowych bez odpowiedniego zaplecza finansowego. A dlaczego aplikowanie o projekty nazywa Pan żebraniem?
Jeśli ktoś wyciąga rękę i prosi "dajcie mi pieniądze", to żebrze, słowniki są nieubłagane. A na temat Kopernika, Newtona, Einsteina, Heisenberga piszących grantowe proposale i recenzji, jakie by dostali, można zrobić niezły kabaret.
10 w tarczy,
Panie kolego, koncepcja czekania, aż ktoś bez pytania (tego "proszenia") przyniesie naukowcowi parę milionów, przypomina sytuację panienki siedzącej pod ścianą i czekającej, aż kawaler do tańca poprosi. To podejście w rodzaju "siedź w kącie, nie wychylaj się, ci co trzeba sami cię znajdą". Ale w istocie ten komentarz wydaje mi się tylko zbędną prowokacją.
Dlatego niżej opisałem proste rozwiązanie: iść do biznesu. Pieniędzy więcej, warunki pracy lepsze, biurokracji mniej a co najśmieszniejsze: lepsze warunki uprawiania nauki! Jest tylko jeden warunek: trzeba mieć rzeczywiste efekty a nie zapowiadać w proposalach grantów, czego to się nie zrobi. Setki tysięcy naukowców po wszystkich uniwersytetach świata z wielkim przytupem zajmują się sztuczną inteligencją ale ChataGPT zrobił 50-osobowy zespół z komercyjnej firmy OpenAI.
Demonstracja tunelowego widzenia nauki. Pozwolę sobie nie dyskutować szczegółowych tez, bo to jednak strata czasu, a moja dniówka jest strasznie droga (co zresztą nie przekłada się w żaden sposób na pensję).
Dlaczego dostajemy granty z NCN? Bo jesteśmy najlepsi.
Dlaczego jesteśmy najlepsi? Bo dostajemy granty z NCN ;)
> Dlatego należy odstąpić od zewnętrznych recenzji małych projektów, takich jak PRELUDIUM.
Raczej byłbym przeciwny temu pomysłowi. Trzeba zadziałać w drugą stronę, czyli zwiększyć finansowanie grantów PRELUDIUM. Limit wynagrodzenia kierownika projektu w wysokości 1500 zł brutto-brutto to jakaś kpina, szczególnie w sytuacji gdy limity stypendiów dla doktorantów w OPUS czy SONATA wynoszą ponad 5000 zł. A przecież jako stypendyści w projektach doktoranci mają znacznie mniej obowiązków niż będąc kierownikiem w PRELUDIUM. Należy także powrócić do organizowania konkursu dwa razy w roku. Środki na to można uzyskać poprzez likwidację konkursu PRELUDIUM BIS, który powiela rozwiązania zapewniane już przez konkursy SONATA, OPUS, MAESTRO i program doktorat wdrożeniowy i z tego powodu jest kompletnie zbędnym działaniem, co zresztą widać po stosunkowo małej liczbie wniosków w porównaniu do innych konkursów NCN.
Niech każdy zostanie kierownikiem projektu, to kto będzie wykonawcą? Zamiast tworzyć strukturę w której się szkoli zespołowo, takie rozwiązanie stawia na indywidualizm. Nie wiem czemu jest taki duży opór przed byciem postdokiem. Może to kwestia finansowania albo braku zrozumienia co każda rola wnosi we własny rozwój naukowy? Osobiście jestem za tym aby zwiększyć budżet dużych grantów i tworzyć duże zespoły. Rozdrobnienie na dłuższą mete mało daje nauce.
Nikt też nie podnosi tego że może warto by wprowadzić rozwiązania typu "Mobility Allowance" czy też "Family Allowance" które nie są pensją a dodatkiem za przeniesienie. Przy zmianie miiejsca zamieszkania na inne miasto (a nie tylko jednostki w danym mieście) możnaby dopłacać chętnym na relokacje siebie i rodziny.
Dodatek to nadal za mało. Przypadek taki: rodzina 2+2, w tym jedno dziecko już w szkole. Mąż ma ugruntowaną pozycję w firmie, właściwie zarabia na utrzymanie rodziny, bo z wynagrodzenia naukowego nie starczyłoby nawet na wynajem mieszkania w ktorym każdy ma kąt dla siebie. Doktorat skończony, chętnie poszłabym na post-doc w ramach NCN.
ALE...
1) maksymalne wynagrodzenie to ok. 8500 zł brutto Z ZAKAZEM DODATKOWEGO ZAROBKU GDZIEKOLWIEK INDZIEJ (choćby w jakiejś szkole)
2) Jak przekonać męża, aby porzucił swoją wymarzoną i dobrze płatną pracę (bo tam nie zaczekają 2 lata aż moj post doc się skończy). Wybrać rozwód czy post-doc? Tu powrót do punktu pierwszego - jak miałabym z pensji post doca utrzymać dzieci.
3) Czy dodatek wynagrodzi dziecku stres związany ze zmianami szkoły?
4) Czy możemy prosić też o dodatek na nianie? Bo wymuszając mobilność na naukowcu, tracimy również bezcenne wsparcie rodziny w tym zakresie - a jak wiemy, post-doc z reguły ma odwalać czarną robotę, co wiąże się z pracą po godzinach (oczywiście nieodplatnie).
To tylko kilka rozterek z punktu widzenia osoby, która jest wypychana na post-doca.
Mamy doswiadczania z przeprowadzkami, wszystkie na koszt wlasny. Ze Szwajcarii 7 lat, do Belgii 4 lata, z niej do USA. 2 lata. Teraz w kraju. Z logistyki mam 6, ale nasza corka ma doswiadczenia z 4 systemow szkolnictwa, jezykow i juz nie chce sie przeprowadzac. Ja tez mam kilka lat poza praca zawodowa, bo obie podazalysmy za kariera i szczeblami naukowca, ktory od zawsze ma prace na czas okreslony, tyle ile projekt lub grant. Bogaci jestesmy w doswiadczenia ale biedniejsi w funduszach. Dodatkowo przezywanie pozyskiwania kolejnych grantow to ciagla ruletka, jak nie dostaniesz lub twoj supervisor nie dostanie to zbierasz rzeczy i musisz sie przenies. Dla czlonkow rodziny to sa ogromne obciazenia.
Niby zarabiamy od projektu do projektu, ale w Polsce, pracując w różnych projektach na jednej uczelni, po 3 latach (lub po 3 umowach o pracę) kontrakt jest już na czas nieokreślony. Wyjeżdżając na post-doca muszę z tego zrezygnować, niejako skazując się na tułaczkę od instytucji do instytucji, od projektu do projektu właśnie. Zarobki w nauce musiałyby sięgnąć kosmosu, aby rodzina się na to godziła. Więc może warto rozważyć utratę ambicji i wzorem starszego pokolenia, przesiedzieć bez awansów, zaczepiajac się od czasu do czasu w cudzych projektach (bo o swoje bez mobilności po doktoracie jest ciężko) do emerytury.
@Mgr.
Organizacja zycia naukowcow z rodzinami jest bardzo trudna i to NIE jest polski problem. To jest problem miedzynarodowy.
W przemysle zarabia sie wiecej lub znaczaco wiecej, niz w nauce. I miedzy innymi stad wlasnie wynika to, ze wiekszosc naukowcow przenosi sie do przemyslu.
Poniewaz nie ma obecnie zadnego parcia na poleprzenie w tym obszarze wspierania naukowcow (pensja, wsparcie dla rodziny, porzadna miedzynarodowa emerytura, itd), nie sadze zeby to sie mialo poleprzyc. Gdziekolwiek na swiecie.
to ze cos nie jest polskim problemem nie oznacza ze mamy z tym nic nie robic
proponuje Pan czekanie az amerykanie cos wymysla (np umowe o prace na czas nieokreslony albo panstwowe przedszkola czy biblioteki?) i wtedy my to chetnie przyjmiemy
widac swietny z Pana material na naukowca
W przyszlosci niech Pan/Pani sprobuje troche ochlonac zanim skomentuje, bo taki nafaszerowany emocjononalnie wpis, ktorego zawartosc jest w dodatku trudna do zrozumienia, mozna skomentowac tylko tak: ojejku.....
W biznesie zarabia sie wiecej lub znaczaco wiecej, niz w nauce. I miedzy innymi stąd wlasnie wynika to, ze wiekszosc naukowcow przenosi sie do biznesu.
Najśmieszniejsze jest jednak to, że w biznesie są dużo lepsze warunki do uprawiania nauki. Przede wszystkim jest dużo mniej biurokracji.
Erratum:
"polepszyc", oczywiscie
:-)
> Nikt też nie podnosi tego że może warto by wprowadzić rozwiązania
> typu "Mobility Allowance" czy też "Family Allowance" które nie są pensją
> a dodatkiem za przeniesienie. Przy zmianie miiejsca zamieszkania
> na inne miasto (a nie tylko jednostki w danym mieście) możnaby
> dopłacać chętnym na relokacje siebie i rodziny.
Przypuszczam, że wątpię. Szybciej współmałżonek takiego ambitnego naukowca złoży mu alternatywną kontrpropozycję: albo zmieniasz zawód na bardziej dochodowy, albo rozwód. W tej chwili dominująca większość profesji oferuje ZNACZNIE większe zarobki niż działalność naukowa, więc żadne JEDNORAZOWE fundusze na przeniesienie sytuacji nie poprawią.
Problemy są DWA:
1. całkowite finansowanie nauki i szkolnictwa wyższego, które jest na poziomie bantustanu,
2. wysokość wynagrodzeń, która jest urągająca w stosunku do ofert biznesu na stanowiskach wymagających analogicznych kompetencji.
na poziomie doktoranta z grantem ncn to jeszcze jeszcze
potem widelki coraz bardziej sie rozjezdzaja
Również uważam, że jest to pomysł nawet dobry, tylko absolutnie bez szans na realizację w obecnych, a nawet w wyobrażalnych przyszłych warunkach.