W przeprowadzonej ewaluacji przeraża mnie bezmyślny automatyzm, połączony zresztą z licznymi sankcjami – a to za brak publikacji, a to za błędne dane – które stosowane są dosyć arbitralnie i wybiórczo. Tak jakby celem ewaluacji nie było ustalenie, jak się rzeczy mają, lecz raczej próba obniżenia wyniku jak największej liczbie jednostek naukowych. Nie dopuszczono nawet myśli, że wyniki kryterium I i II nie powinny sobie przeczyć. W efekcie mamy absurd – pisze dr hab. Marcin Miłkowski z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
„Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach” – mówi Franz Maurer na posiedzeniu komisji weryfikacyjnej w „Psach”. Podobne słowa cisną mi się na usta, kiedy pomyślę o działaniach Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w naszej sprawie. Minister Przemysław Czarnek odszedł, ale jego myślenie cały czas ciąży na władzach resortu. Najwyraźniej muszą nas nadal nie lubić, bo inaczej tego wytłumaczyć nie sposób. Poprzednie władze potępiały nas nawet w najlepszym czasie antenowym z powodów politycznych, rozpętując antysemicką nagonkę, ale czym zasłużyliśmy się nowym?
Za czasów poprzedniego kierownictwa ministerstwo, na wniosek Komisji Ewaluacji Nauki, przyznało nam w filozofii kategorię B – w praktyce oznacza to tyle, że tracimy uprawnienia do przeprowadzania przewodów habilitacyjnych czy przyznawania stopni doktora w filozofii, a także nie możemy zgłaszać kandydatów do różnych ciał doradczych czy komisji. Możemy skończyć kształcenie obecnych doktorantów – mamy zawartą odpowiednią umowę z Uniwersytetem Warszawskim, na którym będą odbywać się egzaminy i obrony – lecz nie możemy rekrutować nowych do naszej szkoły doktorskiej, która od 30 lat cieszyła się renomą.
Dlatego też już w 2022 roku złożyliśmy wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, wskazując, że mamy osiągnięcia – publikacje, których system ministerialny nie zobaczył i nie uznał. Nie mam wątpliwości, że znana publicznie niechęć ministra (ale też i ówczesnego premiera) nie mogły nam pomóc. Wniosek został oddalony, z kuriozalną argumentacją, że liczy się nie to, co jest w rzeczywistości, lecz w formularzu. Skarg do sądu administracyjnego na decyzje dotyczące kategoryzacji było stosunkowo niewiele, a sądy rzadko je rozpatrywały pozytywnie (znam tylko jeden taki przypadek poza naszym). Z punktu widzenia urzędu ewaluacja jest więc wspaniała: tania i szybko, a do tego mało kto protestuje.
Często skargi oddalano jednak nie dlatego, że ministerstwo poprawnie wszystko zrobiło, lecz dlatego, że materia jest piekielnie skomplikowana i sądy w nią wejść nie mogą. W sądzie administracyjnym można podważyć wyłącznie kwestie prawne i proceduralne – sąd nie wnika w samą ocenę merytoryczną, bo nowych biegłych nie powołuje. Sęk w tym, że trzeba też uprawdopodobnić hipotezę, iż po usunięciu błędów ministerstwa przyznana kategoria byłaby inna. U nas taka sytuacja zachodzi: w kryterium I ewaluacji z powodu wadliwego działania systemu POL-on uzyskaliśmy 5260 punktów, a powinno być, naszym zdaniem, 8669 (co kwalifikuje nas do oceny A). W efekcie naszej skargi 17 listopada 2023 Wojewódzki Sąd Administracyjny wydał wyrok uchylający decyzję ministra w sprawie kategoryzacji dyscypliny filozofia w IFiS PAN.
Jednak ministerstwo – to nowe, o zmienionej nazwie – w tym roku zwróciło się o kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Mimo zapowiedzi, że się tak nie stanie. Minister, zamiast uznać ten wyrok i przeprowadzić po prostu procedurę oceny ponownie, postanowił sprawę odwlec. A przecież ponowna ocena odbyłaby się z wykorzystaniem istniejących procedur, lecz ze sprostowaniem błędów w danych powstałych ewidentnie z winy ministerstwa. Obiecywano nam nawet wycofanie kasacji. I nic. To dla mnie porażający przypadek urzędniczego uporu. W komisjach najwyraźniej ciągle te same osoby. W istocie może to doprowadzić do tego, że wygramy ponownie, ale może to być musztarda po obiedzie, bo… będą już wyniki kolejnej ewaluacji.
Wyłuszczę istotę naszej argumentacji. Wszystkiego nie sposób przytoczyć, bo nasza skarga miała około 100 stron maszynopisu, lecz polecam lekturę całego uzasadnienia – nieprawomocnego z powodu obstrukcji ministerialnej. Jest ono dostępne na stronie internetowej sądu.
W skardze powołaliśmy się na zasadę prawdy obiektywnej, która jest jedną z podstaw postępowania administracyjnego. Po prostu ewaluacja dyscypliny przebiegła wbrew faktom – a organy władzy mają obowiązek starannie je ustalić. To nie jest konkurs grantowy czy stypendialny, gdzie organizatorowi wolno kierować się własnymi zasadami i uznać, że liczy się sposób wypełnienia dokumentów, a nie fakty.
Dlaczego to takie istotne? Otóż nasz instytut uzyskał w filozofii najgorszy w całej Polsce wynik w kryterium I (publikacje naukowe), jednocześnie uzyskując najwyższy w kryterium II (granty). Dla zadowolonych z ewaluacji urzędników ministerialnych i KEN to żaden problem, że taki wynik jest absurdalny. A przecież to tak, jakby lekarz stwierdził jednocześnie śmierć kliniczną i za wysokie tętno pacjenta. Nas zapakowano od razu do trumny, mimo że żyjemy. Chwila zastanowienia wystarczy, by zrozumieć, że granty (zarówno Narodowego Centrum Nauki, jak i ERC Consolidator zdobyty przez prof. Valentinę Lepri) uzyskuje się wtedy, kiedy ma się dobre publikacje – i są one przyznawane po dosyć drobiazgowej ocenie dorobku. Zdecydowanie lepszej niż w automatycznym procesie realizowanym przez ministerstwo.
Cóż się więc stało? Wynik był dla nas początkowo kompletnie niezrozumiały, bo od lat mamy w IFiS PAN program oceny pracowniczej, w którym zbieramy dane o publikacjach – i dzięki temu było wiadomo, że są coraz lepsze. Rzecz w tym, że podaliśmy poprawne dane o publikacjach, ale w systemie POL-on nie zostały one poprawnie przetworzone. Rozporządzenie ministra w sprawie ewaluacji takiej sytuacji nie przewiduje: wszystkie błędy funkcjonowania systemu informatycznego POL-on muszą być naprawiane przez jednostki naukowe, chociaż czasem w ogóle nie można ich łatwo dostrzec. Nawet przesyłanie danych między elementami systemu POL-on potrafi je dziwnie zmodyfikować, o czym wiedzą wszystkie osoby zaangażowane w przygotowywanie danych do ewaluacji (co zapewne kosztowało grube miliony i mnóstwo nieopłaconego czasu po godzinach pracy – empiryczne badania na ten temat już trwają i czekam na ich publikację). My straciliśmy najwięcej na tym, że system ministerialny proponował bardzo wiele wariantów nazw tych samych wydawnictw – a potem wyliczał dla nich różne punkty, często minimalne. Kilkadziesiąt pozycji książkowych uzyskało błędne punkty.
Zasadą prawa administracyjnego jest jednak to, że liczą się fakty. Nie dane w systemach informatycznych czy dokumenty, lecz fakty, a więc prawda obiektywna. A ta jest prosta: naprawdę mamy publikacje, które nam błędnie policzono. Domagamy się tylko tego, żeby ocenić nas zgodnie z prawdą.
Na łamach „Forum Akademickiego” pisałem już, że ewaluacja w istocie prowadzi do wynaturzeń i nie chodzi tylko o nieszczęsne podwyższanie punktacji osobliwym czasopismom (chociaż one oczywiście w nas też uderzyły). Wyrok WSA to potwierdza i idzie wręcz dalej, podkreślając błędy ministerstwa, których nawet nie podnosiliśmy – między innymi to, że nie ma żadnej podstawy prawnej do utajniania tożsamości ekspertów oceniających osiągnięcia naukowe. Swoją drogą, w drodze nowelizacji rozporządzenia wiele widocznych wad ewaluacji można by już teraz wyeliminować, ale to sprawa na osobny tekst.
W przeprowadzonej ewaluacji przeraża mnie bezmyślny automatyzm, połączony zresztą z licznymi sankcjami – a to za brak publikacji, a to za błędne dane – które stosowane są dosyć arbitralnie i wybiórczo. Tak jakby celem ewaluacji nie było ustalenie, jak się rzeczy mają, lecz raczej próba obniżenia wyniku jak największej liczbie jednostek naukowych. Wymyślono to tak, jakby miał to być egzamin z kaligrafii, którego zwycięzcą zostaje najładniej piszący, przy czym charakter pisma arbitralnie ocenia minister na podstawie tajnych dokumentów i tajnych ekspertów KEN. Nie dopuszczono nawet myśli, że wyniki kryterium I i II nie powinny sobie przeczyć. W efekcie mamy absurd. Ale najbardziej zaskakuje mnie to, że lewicowy minister nauki broni zmanipulowanego przez ministrów Czarnka i Bernackiego systemu ewaluacji. Broni decyzji opartych na niechęci politycznej. Czego ma się spodziewać, przy takiej postawie ministra, środowisko akademickie podczas kolejnej ewaluacji?
Jestem filozofem i gdybym miał stosować metody interpretacji zachowań ludzkich, które są standardowe w debacie naukowej i filozoficznej, to musiałbym przyjąć jakąś życzliwą interpretację poglądów przedstawicieli ministerstwa. A więc taką, przy której okazują się one prawdziwe. Tylko że trudno pojąć, w jaki sposób prawdziwe może być zdanie „ocena stanu polskiej nauki jest trafniejsza, kiedy jest fałszywa”.
dr hab. Marcin Miłkowski
Instytut Filozofii i Socjologii PAN
(pogrubienia od redakcji)
Do Pana Marcina Miłkowskiego - rozbieżność między wynikiem Kryterium I (publikacje) i Kryterium II (granty) wynikać może w sposób naturalny z faktu, że poprzednia ewaluacja oceniała publikacje uśrednione po wszystkich pracownikach, a granty nie. Jak wiadomo nie wszyscy pracownicy dostają granty, i te faktycznie zależą od publikacji wnioskodawcy ale na ogół grantobiorcy stanowią tylko niewielki procent wszystkich pracowników Instytutu. A publikacji wymaga się od wszystkich. Przyjęta w poprzedniej ewaluacji zasada "równania do średniej" wymaga aby wszyscy pod względem publikacji wiosłowali równo - najlepiej 3 pełne wysoko punktowane "sloty" na osobę. A tak na ogół nie jest. Zasada "ścinania makówek" niestety nie pozwala się wykazać jednostkom, które są zróżnicowane w tym zakresie - mają zespoły wybitne (i te na ogół dostają granty) i innych pracowników, mniej wydajnych albo być może aktywnych w inny sposób. Choć można rozumieć przesłanki tego rozwiązania to jednak o naukowej sile jednostki decydują najlepsi a nie tzw. średnia.
Ale nasi pracownicy mają i publikacje, i granty, średnio 1,5 grantu na osobę w tym okresie. To niespójność w danych, bo nie policzono nam 45 książek. System ministerstwa nie rozpoznał m.in. nazwy Brill. W historii to poprawiono dla innych jednostek. Dla filozofii jakoś nie.
Czy ten tekst ma na celu bronić ludzi którzy nie byli w stanie nic opublikować w ciągu 4 lat ? 200 tygodni ?
Nie. Mieliśmy kilka osób bez publikacji (bardzo trudno kończy się zatrudnienie w instytucie PAN, bo nie ma negatywnej oceny okresowej w ustawie), ale to jest bez wpływu na sprawę. Nie policzono nam 45 książek, bo to było wygodne politycznie.
Opublikowali, ale minister nie chce uznać faktów
Problem raczej tkwi w ograniczonym budżecie. Zmieniona wstecz kategoria, zwiększona subwencja, pieniądze zostały wydane i nie bardzo wiadomo skąd wziąść. Widoczny w programach wyborczych partii przed wyborami parlamentarnymi brak planów na naukę (2 miały, m.in. partia aktualnego Ministra), wskazuje na brak priorytetowości tej aktywności pod względem finansowania. I tu upatrywałbym przyczyn kontynuacji polityki ministerstwa.
Z powodu stałej przeniesienia i tunelu subwencja pozostanie taka sama. Kategoria nie ma tu wpływu.
Przepraszam, mogłem nie znać wszystkich procedur w odniesieniu do Instytutów. Dziękuję za wyprowadzenie z błędu.
A na czym polegał ten błąd w przesyłaniu danych? POLon i PBN nie jest idealny, ale może problem był we wprowadzaniu danych?
Wszystko jest w orzeczeniu WSA. System dawał operatorom wiele wariantów nazwy, ale niektórym nie zaliczał punktów. Niektórym jednostkom to poprawiono, większość to wyłapała, ale u nas losowe sprawdzenie okazało się pechowe (losowo wybrane pozycje były ok). To z punktu widzenia kodeksu administracyjnego nieistotne, bo decyzję organ musi podjąć na podstawie faktów, a nie dokumentów.
czy IFiS PAN to miejsce gdzie wydaje sie czasopisma z nierecenzowanymi czasopismami (Studia Logica). Publikują one artykuly czlonkow redakcji (np Janusz Czelakowski) zawierające kompletne bzdury. Co wiecej redaktor naczelny tej gazetki do dzis za to nie poleciał, wiec kategoria B to jest dużo za dużo.
Był to bardzo duży skandal, jednak nie podważa to ogólnie dobrej reputacji czasopisma Studia Logica. Red. naczelny zapowiedział już, że odejdzie i będzie powołany nowy rednacz, więc możesz spróbować swojego szczęścia \"logiku\".
jak mozna muec dobrą reputację nie wysyłając prac do żadnej recenzji tylko dlatego ze sa redakcyjnymi kolegami?
Szanowny Panie, artykuł miał 2 recenzentów. Trzy dni po publikacji został wycofany przez redakcję z powodu znaczących błędów. Redaktor naczelny podał się do dymisji. Rozumiem, że ten incydent sprzed 2 lat, bardzo dla nas bolesny, jest powodem zakwestionowania przez Pana wartości wszystkich prac badawczych w IFiS?
Nawet redakror naczelny przyznal ze nie miał:
The Editor-in-Chief has released a statement on behalf of the journal retracting the papers, as follows.
Public announcement
Recently two articles on the applications of Rasiowa-Sikorski Lemma to arithmetic were published online in Studia Logica without proper examination and beyond reasonable standards of scholarly rigor. As it turned out, they contained an irreparable mistake and, consequently, have been retracted from the journal’s website. The papers will not appear in print.
I want to thank all our readers who alerted us to this unfortunate incident. I feel responsible for the reputation damage caused by these publications, and I want to offer my sincere apologies to the scientific community and the author.
Studia Logica editors have examined the journal's review procedure to ensure that a similar situation will not happen again.
Jacek Malinowski
Studia Logica
Editor-in-Chief
Nadto tenże Malinowski był i wtedy i jest teraz redaktorem naczelnym Studia Logica. W szczegolnosci szef IFiSu go nie zwolnił za takie kumoterskie postępowanie. To nie wygląda na poważną instytucję naukową, raczej natowarzystwo wzajemnej adoracji.
NB. Czelakowski dalej jest czlonkiem Editorial/Advisory Board
Wygrał kolejny konkurs. Rozumiem, że Pan chciałby być redaktorem naczelnym, bo wie Pan, jak wysoko Stuia Logica są oceniane na świecie, i stąd ta frustracja?
Jeśli wierzyć znajomości angielskiego przez pana Malinowskiego i przeze mnie, to twierdzi, że miał.
Twierdzą, że te prace były recezowane na ogólnych zasadach.
Te prace zawierają elementarne błędy. Gdyby byly recenzowane bylyby blyskawicznie wychwycone
Wszystkie recenzje z jakimi się pan zetknął były profesjonalne i uważne? Taki to ma szczęście.
Zauważam istotny błąd w myśleniu dr. hab. Miłkowskiego: nie zawsze zdobyte granty są bezpośrednio powiązane z publikacjami danego instytutu. Powszechną praktyką jest, że badacze migrują z innych instytutów (lub z bezrobocia). Same instytuty też intensywnie starają się przyciągnąć „obcych” badaczy, aby zwiększyć swoje finansowanie. Wspomniana Velntina Lepri również zdaje się przenosiła z Artes Liberales.
Nie, od lat jest w IFiS PAN, tutaj robiła habilitację i to jest i zawsze było jej główne miejsce pracy
Historia zna przynajmniej jednego z filozofów, których żywcem pochowano do trumny, więc nihil novi sub sole. Decyzja ministerstwa będzie więc prostą konsekwencją realizacji zasady repetitio mater studiorum est :-)
Wychodzi fałszywa troska Ministerstwa nie tylko o los Instytutu Filozofii i Socjologii PAN-u, ale i szerzej polskiej nauki. Przecież pan minister nauki Dariusz Wieczorek nie przyszedł na posiedzenie stałej podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego w Sejmie RP z udziałem władz i dyrektorów instytutów naukowych Akademii, którzy przedstawili realne problemy swoich placówek badawczych. Tym samym Ministerstwo nie jest żadnym poważnym/wiarygodnym partnerem do jakiegokolwiek dialogu ze środowiskiem akademickim. Jako podatnik uważam, że ten resort powinien zostać rozwiązany w ramach oszczędności finansów publicznych państwa. Tym bardziej, że nie ma na horyzoncie pieniędzy na rozwój polskiej nauki, czyli Ministerstwo nie ma nic do zaoferowania krajowemu środowisku akademickiemu i naukowemu. Dziś każda złotówka się liczy, bo nadchodzą chude w sensie społeczno-gospodarczym lata dla Polski.
Tak to bywa zadziwiająco często, prowadziliście wojnę z Czarnkiem a cios dobijający zadał Wieczorek. Profesjonalni filozofowie i socjolodzy powinni umieć wyjaśnić, jaki mechanizm socjologiczny się za tym kryje.
Trudne są takie stwierdzenia do komentowania. Czyli należało akceptować sterowanie ręczne Czarnka i polubić jego metody?
Właściwie zawsze prowadze wojny z przełożonym kończy się źle. Mniejsza z Czarnkiem ale Gowin autentycznie chciał dobrze dla polskiej nauki. Stawianie mu oporu bez wyraźnego powodu nie było roztropne.
Gowin narobił takiego bałaganu, że polska nauka nie podniesie się przez najblizsze 20 lat
Tak, fajnie było za komuny, jak się dostawało kasę (niedużą) a robić nie trzeba było. To jest wspaniałe ale to nie jest nauka. Znowu słowniki nie mają litości.
Gowin coś chciał, nie udoło mu się ale naukowcy bardzo się o to postarali. Być może nawet było to jakieś 90% wysiłku, jaki włożyli w cokolwiek w ostatnich czasach.
Ja jestem ciekawy, gdzie są teraz ci wszyscy naukowcy, którzy wyczekiwali zmiany władzy jak zbawienia. Wiele osób ze środowiska naukowego z entuzjazmem przyjęło przejęcie władzy przez nową koalicję, a teraz jakoś dziwnie zapadli się pod ziemię.
A co mają powiedzieć wyborcy, którzy poparli koalicję 15 października? Niejedno tsunami gospodarcze nadejdzie już po wakacjach, i wyczyści zasoby finansowe Polaków. To wszystko długo nie potrwa.
Skoro błąd w przetwarzaniu danych jest oczywisty, to dlaczego ministerstwo złożyło skargę kasacyjną? Przecież to powoduje koszty, zarówno po stronie ministerstwa, jak i jednostki (co jest już samo w sobie absurdem, bo przecież i jedne i drugie i tak zostaną pokryte z budżetu państwa). Składanie skargi kasacyjnej w oczywistych sprawach przez urzędników powinno być podstawą do postawienia im zarzutu niegospodarności.
Jeszcze nigdy nikomu z tej przyczyny zarzutu nie postawiono. Natomiast znam przypadek, gdy min. Wieczorek cofnął skargę kasacyjną swojego poprzednika min. Czarnka. Problem jest ogólniejszy i dotyczy niewydolności Naczelnego Sądu Administracyjnego, a także braku praktyki wyciągania konsekwencji wobec tych, którzy ten sąd takimi "trefnymi" kasacjami zapychają...