Na 25 stycznia szykuje się protest studentów i studentek. Podobno ogólnopolski, podobno zaczęło się we Wrocławiu. Szykują się też Gdańsk, Kraków, Lublin, Łódź, Opole, Poznań, Szczecin, Toruń i Warszawa. Nie bardzo wiadomo, kto organizuje protest – zainteresowani zwołują się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Trochę można się zorientować, przeglądając profile aktywistów na FB. Np. Łukasz Sakowski z Poznania pisze o swoim pobycie na spotkaniu miłośników fantastyki: „Pierwszy raz na konwencie fantastyki, aż w Lublinie na Falkonie. Świetna impreza, dobrze zorganizowana, mimo tysięcy ludzi. Na jednym z moich wykładów, w drugiej połowie, gdy wystartowałem z tematem GMO i Greenpeace [czyżby zaliczał te kwestie do zagadnień „fantastycznych”?], sporo osób zaczęło wychodzić. Ciekawe czemu”.
Wiadomo, kto popiera protest – to m.in. filozof z UJ, prof. Jan Hartman (nb. absolwent KUL – i oto Lublin znów pojawia się w kontekście planowanego protestu). W Lublinie organizatorem protestu jest Kamil Zieliński, student UMCS. W lubelskim studenckim Radio Centrum stwierdził on, że przyczyną protestu jest „ostatni rok działań rządu, który polegał na łamaniu albo naginaniu prawa, (…) na dyskredytowaniu i dyskryminowaniu pracy naukowców, na używaniu argumentów kompletnie nienaukowych celem dyskredytowania pewnych teorii naukowych, m.in. stwierdzanie, że przecież zanieczyszczenie powietrza jest czysto teoretyczne”. W dalszej części wypowiedzi student UMCS wyjaśnia czego chcą protestujący: „Zależy na tym, żeby rząd zaczął faktycznie słuchać obywateli, żeby zaczął pytać czego potrzebują, żeby przeprowadzał normalne, sensowne i racjonalne konsultacje, a nie konkursy na reformę szkolnictwa wyższego, które są niejasne. Dlaczego w ten proces nie zostali włączeni studenci, którzy przecież będą ponosić konsekwencje działań rządu?” – pyta retorycznie Zieliński.
W kontekście wypowiedzi studenta UMCS jawi się pytanie, czego właściwie chcą szykujący się do protestu studenci (nie jestem właściwie pewien, czy studenci, bo nie zawsze deklarują swoje studenckie afiliacje)? Wykaz ich postulatów wskazuje, że losy studenckiej braci, poprawa jakości kształcenia czy warunków studiowania właściwie ich nie obchodzi. Podobnie jak jakość polskiej nauki, ustrój szkolnictwa wyższego ani problematyka pomocy materialnej dla studentów. Co zatem? Z obszaru nauki „studenci” sformułowali jeden postulat, dotyczący… niezależności instytutów badawczych. Tym razem napisałem „studenci” w cudzysłowie, bo zamiast problemów dotyczących studentów, a wynikających choćby z przygotowywanej reformy uczelni i nauki, pojawił się w ich „programie” właśnie ten postulat dotyczący instytutów, o których istnieniu większość ze zgłaszających akces do protestu zapewne nic nie wie. Postulat ów być może wskazuje na zewnętrzną wobec studenckiego środowiska inspirację tego protestu. Brak innych, ważnych postulatów dotyczących spraw studenckich, zdaje się potwierdzać to przypuszczenie. Dalsza część tego punktu „programu” protestujących zdaje się sugerować, że programy kształcenia w szkołach wyższych nie są oparte na wiedzy naukowej. To ciekawa sugestia (swoją drogą – jakież to podstawy wiedzy naukowej mają protestujący, by tak oceniać programy kształcenia?), ale nie idą za nią dalsze, dotyczące np. zmiany programu studiów czy też usunięcia wykładowców, którzy taką nienaukową wiedzę studentom serwują.
Od protestu zdecydowanie odcięło się Niezależne Zrzeszenie Studentów. W oświadczeniu Zarządu organizacji czytamy: „Niezależne Zrzeszenie Studentów nie współuczestniczy oraz nie wspiera protestu pod hasłem «Ogólnopolski Protest Studentów i Studentek». Sprzeciwiamy się wykorzystywaniu wizerunku naszej organizacji jako współorganizującej wyżej wspomniany protest i rozsiewaniu informacji o naszym udziale. Jest to mylące i nieetyczne zachowanie, które niestety w ostatnich tygodniach miało miejsce.
NZS zawsze występował w obronie interesów studentów i obywateli RP. Przykładem takiej działalności był między innymi udział w proteście studenckim na Politechnice Częstochowskiej. Obrona podstawowych wartości zawsze była, jest i będzie w obszarze zainteresowania NZS. Przedmiotowy protest nie jest jednak wyrazem woli ogółu studentów, a konfliktem o charakterze polityczno-partyjnym”.
Również Tomasz Tokarski, przewodniczący Parlamentu Studentów RP, skomentował planowany protest: „Parlament Studentów RP nie angażuje się w Ogólnopolski Protest Studentów i Studentek. Jesteśmy reprezentantem wszystkich studentów w Polsce, bez względu na ich światopogląd czy sympatie polityczne. Nie możemy więc wspierać inicjatyw, które nie są wyrazem woli ogółu naszego środowiska. Ponadto w naszej opinii protest nie dotyczy spraw typowo studenckich. Parlament Studentów RP zawsze troszczył się i nadal będzie dbał o interes polskich studentów, szczególnie w zakresie szkolnictwa wyższego i jakości kształcenia. Dlatego dopiero po zaprezentowaniu przez rządzących szczegółowych projektów zmian aktów prawnych dotyczących środowiska akademickiego, będziemy mogli odnieść się merytorycznie, ocenić proponowane rozwiązania oraz podjąć stosowane działania”.
Piotr Kieraciński
Postulaty organizatorów protestu „studentów i studentek”:
To nasz głos!
CHCEMY ŻYĆ W PAŃSTWIE:
Gwoli zapytań, nie jesteśmy z ramienia żadnej partii ani nie jesteśmy przez nikogo sponsorowani.
Nie idziemy walczyć o czyjąś wygraną tylko za siebie!
My polityków „zatrudniamy” i mamy prawo im powiedzieć czego chcemy!
Protest jest „no logo” – działamy bezpartyjnie. Uznajemy wynik demokratycznych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Nie zgadzamy się na łamanie prawa przez rządzących. Wygrana wyborów nie jest równoznaczna z pozwoleniem na robienie wszystkiego, co się chce.
czym "polityczność" różni się od "obywatelskości"? Co jest złego w politycznym, czyli obywatelskim proteście młodzieży? Czy nie należałoby raczej biadać nad tym, że młodzież jest tak słabo zaangażowana w życie społeczne?
I czyżby Redaktor zapisał się do Dobrej Zmiany? Bo widzę więcej własnej jego opinii niż informacji.