Aktualności
Sprawy nauki
17 Września
Źródło: www.pixabay.com
Opublikowano: 2024-09-17

Manifest Otwartej Humanistyki

System ewaluacji powinien uwzględniać i wspierać praktyki otwartej nauki, ocena dorobku musi obejmować różnorodne efekty badań właściwe humanistyce, a rozwój i umiędzynarodowienie tego obszaru wymaga wzmocnienia krajowej infrastruktury – to tylko niektóre z postulatów ogłoszonego właśnie Manifestu Otwartej Humanistyki.

Manifest powstał w efekcie dyskusji prowadzonych na początku czerwca podczas spotkania „Jakiej ewaluacji potrzebuje humanistyka w Polsce?” zorganizowanego w Instytucie Badań Literackich PAN. Autorzy tekstu przekonują, że otwarta nauka to przyszłość humanistyki i podstawa jej wpływu społecznego. Przy czym należy ją rozumieć jako coś więcej niż tylko otwarty dostęp, który to postulat „został zawłaszczony przez międzynarodowe korporacje, oferujące użytkownikom swych platform zarządzania wiedzą część usług w dziedzinie udostępniania i agregowania danych o publikacjach naukowych za darmo, aby ugruntować oligopol w tym obszarze i utrzymać decydujący wpływ na polityki naukowe, zwłaszcza na ewaluację badań”. Szczytne hasło zniesienia barier ekonomicznych jest tu tylko pozorem.

Zarówno instytucje naukowe jak i sami naukowcy płacą podwójnie, tzn. ponoszą zarówno koszty udostępniania wyników badań na tych platformach, jak i koszty subskrypcji baz danych. W efekcie system ten utrwala korzystne dla korporacji hierarchie prestiżu, w których główną rolę odgrywają treści umieszczone na danej platformie – czytamy w Manifeście.

O tym, jak intratny może to być biznes, przekonuje choćby jedna wartość: marża zysku największych komercyjnych dostawców wiedzy sięga 40%. Źródłem zysku, w przeciwieństwie do największych gigantów technologicznych, nie są tu jednak reklamodawcy, lecz podatki, z których finansowana jest nauka. Twórcy Manifestu nawołują zatem, by pójść śladem instytucji nauki, m.in. z Finlandii, Francji, Niemczech, Holandii, Norwegii, Szwecji, Ukrainy i Włoch, a także Kanady i USA, i nie godzić się z dyktatem, który drenuje środki przeznaczone na badania i tłumi komunikację naukową.

Potrzebujemy systemu komunikacji naukowej, który zapewni nieskrępowany barierami ekonomicznymi czy prestiżowymi obieg myśli i odkryć naukowych, tak wewnątrz środowiska naukowego, jak i pomiędzy nauką i społeczeństwem, przy zachowaniu akademickich mechanizmów kontroli jakości. Tylko taki system pozwala społeczeństwu skutecznie reagować na kryzysy, lepiej ważyć opinie i przeciwdziałać szerzeniu się szkodliwych społecznie mitów – piszą.

Dodają, że swobodny przepływ myśli i idei leży u źródeł humanistyki i powinien stanowić domyślny sposób dzielenia się wiedzą.

Wielojęzyczność i biblioróżnorodność pozwalają docierać humanistyce do różnych odbiorców i wspólnot, również lokalnych i rozproszonych, w formie, jaka jest im najbliższa. Jednocześnie otwartość jest narzędziem umiędzynarodowienia, ułatwiającym zaistnienie polskich tekstów i danych humanistycznych w europejskich oraz światowych systemach wiedzy wykraczających poza ramy narzędzi komercyjnych dostawców (…) Dzięki rozwiniętej technologii automatycznych tłumaczeń humaniści nie muszą porzucać swojego aparatu badawczego, swoistej problematyki czy struktur wytwarzania wiedzy, by dostosować je do wymogów anglojęzycznej komunikacji naukowej. Wybór języka komunikacji powinien zależeć od tematów badawczych i docelowych odbiorców, ponieważ humanistyka może odgrywać istotną rolę zarówno w obiegu międzynarodowym, jak i lokalnym.

Sformułowano także cztery postulaty, których realizacja ma urzeczywistnić projekt otwartej humanistyki w Polsce. Po pierwsze, system ewaluacji powinien uwzględniać i wspierać praktyki otwartej nauki, takie jak publikowanie w otwartym dostępie, udostępnianie danych badawczych zgodnie z zasadami FAIR, tworzenie otwartych podręczników i materiałów dydaktycznych czy angażowanie się w projekty nauki obywatelskiej. Póki co, ocena jakości działalności naukowej zupełnie pomija działania na rzecz otwartości, nie oferując zachęt do ich podejmowania. Tracą na tym zarówno nauka, jak i społeczeństwo – przekonują twórcy Manifestu.

Ich zdaniem ocena dorobku musi uwzględniać różnorodne efekty badań naukowych właściwe humanistyce. Za konieczne uważają przyjęcie jasnych kryteriów oceny dla form komunikacji naukowej innych niż artykuł czy monografia, uwzględniających ich wartość naukową, innowacyjność i wpływ społeczny. To m.in. bibliografie, leksykony, edycje, atlasy…

Cyfrowe narzędzia stworzyły nowe możliwości komunikacyjne – od prowadzenia otwartych dyskusji i ogólnodostępnych notatników badawczych online, przez współtworzenie internetowych słowników, encyklopedii czy edycji cyfrowych, po publikowanie cyfrowych zbiorów danych i wizualizacje wyników badań. Te wielorakie, praco- i czasochłonne inicjatywy są istotną częścią działalności naukowej, niezbędną dla rozwoju danej dziedziny, a zatem powinny być uwzględnione w ocenie dorobku naukowego.

W Manifeście zawarto także postulat stworzenia systemowej polityki otwartego dostępu do publikacji, która obejmie nie tylko „miękkie” zalecenia dla wydawców i agencji finansujących badania, ale także szczegółowy program finansowania transformacji cyfrowej opartej na zasadach otwartej nauki dla wydawnictw naukowych, zwłaszcza tych wydawanych przez jednostki akademickie.

Wreszcie, last but not least, rozwój i umiędzynarodowienie humanistyki wymagają wzmocnienia krajowej infrastruktury otwartej nauki. Do tej pory opierała się ona w głównej mierze na oddolnych inicjatywach. Ale potrzeby w tym obszarze są ogromne i wymagają stałych nakładów.

Infrastruktura wspierana z publicznych środków, bez nastawienia na zysk, i koordynowana przez środowisko naukowe służy uczonym do dzielenia się wiedzą zarówno ze sobą nawzajem, jak i z partnerami społecznymi, takimi jak organizacje pozarządowe i dziennikarze. Na ten solidny fundament składają się zarówno narzędzia informatyczne (bazy danych, oprogramowanie), standardy tworzenia, przechowywania i wymiany zapisu danych i know-how, jak i przede wszystkim odpowiednio wykwalifikowany personel: od obsługi IT po dobrze przeszkolonych pracowników wydawnictw i bibliotek – napisano w Manifeście.

Pełna jego treść znajduje się stronie www.operas.pl. Podpisy pod Manifestem można składać poprzez formularz.

MK

Dyskusja (28 komentarzy)
  • ~Gra27 18.09.2024 11:18

    @Marcin Przewłoka
    O ile język angielski w tekstach nauk formalnych i technicznych jest całkowicie naturalny, o tyle w przypadku badań np. z zakresu analizy pojęciowej tłumaczenie wymagałoby obszernych wyjaśnień. Np. w języku polskim istneje różnica znaczeniowa między "wspólnym dobrem" a "dobrem wspólnym", która jest nie do odtworzenia w j. angielskim. Pewne konkatenacje występujące w j. polskim, w angielskim są wręcz nie do pomyślenia. Część różnic kulturowych, historycznych itp. jest bardzo trudna do zniwelowania, a szalenie modny ostatnio ruch "społeczny" polegający na usiłowaniu traktowania j. polskiego wyłącznie jako kalki j. angielskiego prowadzi do ewidentnych idiotyzmów. Zresztą tłumaczenia dokonywane między językiem fleksyjnym a pozycyjnym nigdy nie są absolutnie wierne. Czy zatem Pana zdaniem językoznawcy powinni ograniczyć zakres badań naukowych, czy też lepiej zlikwidować językoznawstwo?

    • ~Profesor PAN 18.09.2024 20:05

      Skoro Aleksander Brückner potrafił mówić i pisać na temat języka polskiego po niemiecku, to pan sobie poradzi po angielsku. Wyjaśnienie różnicy między "wspólnym dobrem" a "dobrem wspólnym" to byłaby dla niego bułka z masłem.

    • ~Marcin Przewloka 18.09.2024 14:23

      @Gra27

      Prosze mi wybaczyc, zaczne od pytania.
      Prosze sobie wyobrazic sytuacje, kiedy to ktos Pana poprosi o prezentacje w jezyku angielskim na temat Panskich ostatnich badan. Wlaczajac w to "pewne konkatenacje występujące w j. polskim, ktore w angielskim są wręcz nie do pomyślenia" oraz wytlumaczenie roznic pomiedzy pojeciami "wspólnego dobra" i "dobra wspólnego."
      Nie bylby Pan w stanie tego zrobic? Jestem pewien, ze udaloby. A artykul naukowy to zwyczajnie przedluzenie i bardziej skupiony opis takiej prezentacji.

      Gigantyczna wiedza jezykowa na temat jezykow obecnie wystepujacych oraz tych, ktorych juz nie ma lub prawie nie ma, jest opisana w jezyku angielskim. W Clarivate w dziale "Linguistics" widze 297 tytulow; jestem pewien ze znakomita wiekszosc jest w jezyku angielskim.
      Tak wiec odpowiedz na pytanie " językoznawcy powinni ograniczyć zakres badań naukowych, czy też lepiej zlikwidować językoznawstwo?" brzmi NIE, ani nie musza ograniczac badan, ani niczego likwidowac. Wystarczy, jak wyniki swojej pracy, swoich porownan i odkryc w dziedzinie lingwistyki beda opisywac po angielsku. Niczego wiecej nie trzeba.
      I wtedy jest szansa, ze w koncu naukowcy polscy w tych dziedzinach wiedzy pojawia sie na arenie swiatowej. Poniewaz obecnie dla swiata nauki zwyczajnie nie istnieja i ich praca pozostaje calkowicie niezauwazona, a szkoda.

    • ~Jan W. 18.09.2024 13:08

      "Dzięki rozwiniętej technologii automatycznych tłumaczeń humaniści nie muszą porzucać swojego aparatu badawczego, swoistej problematyki czy struktur wytwarzania wiedzy, by dostosować je do wymogów anglojęzycznej komunikacji naukowej."

  • ~Andrzej Jajszczyk 18.09.2024 11:15

    A propos, międzynarodowego języka nauki, jakim jest obecnie język angielski, cytuję tu mój wcześniejszy wpis na Facebooku, który myślę, że powinien być pouczający dla tych przedstawicieli polskiej humanistyki, którzy upierają się przy publikowaniu swoich prac naukowych w języku polskim:

    W najnowszej książce jednego z czołowych brytyjskich historyków Christophera Clarka z Cambridge University pt. „Revolutionary Spring. Fighting for a New World 1848 – 1849” znajduje się obszerny rozdział na temat rzezi galicyjskiej. Autor, w sekcji „Acknowledgements”, napisał m.in.: „Gosia Wloszycka and Andrzej Jajszczyk guided me through the Polish sources on the Galician events of 1846 …” (historyczka Gosia Wloszycka pracuje w Cambridge University). [Tłumaczenie na polski: „Gosia Wloszycka i Andrzej Jajszczyk byli moim przewodnikami po polskich źródłach na temat galicyjskich wydarzeń roku 1846..."].
    Miałem ogromną przyjemność zbierać materiały do rozdziału o tragicznych wydarzeniach w Galicji w archiwach i bibliotekach (nieocenione okazały się tu szczególnie wspomnienia bezpośrednich uczestników wydarzeń i członków ich rodzin), a także wielokrotnie dyskutować z autorem na ten temat. Szczególnie chciałbym podziękować tu za pomoc w moich poszukiwaniach pracownikom Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie.
    To że inżynier telekomunikacji, którym jestem, zajmował się przeszukiwaniem polskich źródeł i ich opracowywaniem dla historyka z Wielkiej Brytanii zadaje kłam twierdzeniom tej, niestety niemałej, części polskich historyków, że wydarzenia na polskich ziemiach nie są interesujące dla osób spoza naszego kraju, dlatego też prace naukowe i inne opracowania na ten temat należy publikować wyłącznie w języku polskim, a nie w międzynarodowym języku nauki, którym jest obecnie język angielski.

    • ~Maciej Maryl 18.09.2024 13:01

      Dziękuję za ten cenny komentarz, który świetnie pokazuje, jak istotne jest udostępnianie humanistycznych danych badawczych w otwartych repozytoriach, niezależnie od języka, w którym zostały pierwotnie opracowane. Pańska współpraca z profesorem Clarkiem pokazuje, że otwartość danych i wielojęzyczność to klucz do międzynarodowej wymiany wiedzy i wprowadzania lokalnych tematów do międzynarodowych dyskusji naukowych.

      Jako jeden ze współautorów Manifestu nadmienię, że w żadnym miejscu nie postulujemy, by publikować wyłącznie w języku polskim. W Centrum Humanistyki Cyfrowej IBL PAN publikujemy w obu wspomnianych językach w zależności od poruszanej problematyki czy projektu badawczego, a czasem opracowujemy też publikacje dwujęzyczne - np. edycje źródeł. Nie wolno nam wszak zapomnieć, że polska humanistyka ma też do odegrania ważną rolę w opracowywaniu zagadnień istotnych dla wspólnoty krajowej. Przecież ostatnie dyskusje o ludowej historii polski - wykraczające poza ścisły krąg uczonych - zostały zapoczątkowane właśnie przez polskie monografie naukowe na ten temat. Równie dobrym przykładem są "Sąsiedzi" Grossa. Polskie wydanie wywołało przełomowe dyskusje w Polsce, a późniejsza edycja anglojęzyczna włączyła te kwestie do światowej debaty naukowej.

      Pamiętajmy wreszcie, że po nasze ustalenia sięgają też nauczyciele, pracownicy kultury, dziennikarze, przewodnicy... czyli szeroka publiczność - nie będą przecież szukać tych treści po angielsku za paywallami międzynarodowych korporacji i wybiorą to, co łatwo dostępne. A wolelibyśmy jednak, by docierali do solidnych ustaleń naukowych. Dlatego też uważam, że kategoryczne opowiedzenie się za jednym językiem publikacji jest szkodliwym uproszczeniem - wybór języka powinien zależeć od zamierzonego odbiorcy, a także celu i kontekstu badań, a nie od sztywnych reguł czy uprzedzeń (w jedną lub drugą stronę).

  • ~Taki jeden nieważny bo niesamodzielny 17.09.2024 18:57

    A może by tak po prostu zacząć płacić normalne pieniądze i wymagać normalnej pracy?
    Manifesty to już przerabialiśmy...

  • ~Marcin Przewloka 17.09.2024 14:35

    Wydaje mi sie, ze naukowcy, szczegolnie humanisci, powinni rozumiec roznice pomiedzy BADANIAMI NAUKOWYMI, a POPULARYZACJA NAUKI.
    Na przyklad, wymienione w tekscie powyzej "tworzenie otwartych podręczników i materiałów dydaktycznych czy angażowanie się w projekty nauki obywatelskiej" to nie sa badania naukowe. I dlatego jak najbardziej powiny odbywac sie w jezyku lokalnym, w przypadku Polski - po polsku. Kiedy mowimy o zaangazowaniu naukowcow w dzialalnosc popularyzacyjna oraz w inny sposob zwiazana szeroko ze spoleczenstwem, komunikacja oczywiscie bedzie odbywac sie w 100% po polsku.
    Kiedy jednak chodzi scisle o badania naukowe, to ich wyniki powinny byc publikowane tylko i wylacznie po angielsku.

    Co wazne, zarowno dzialalnosc stricte naukowa, jak rowniez zaangazowanie spoleczne, tak lokalne jak tez szersze, ogolnokrajowe, powinno byc brane pod uwage w czasie ewalaucji pracy naukowej. Praca naukowca moze miec wiele wymiarow i wcale nie ogranicza sie tylko do badan. Proces ewaluacji powinien to uwzgledniac.
    Co nie zmienia faktu, ze prace naukowa wszyscy naukowcy, bez wyjatku, powinni publikowac po angielsku. Jest to absolutnie kluczowe z powodu obowiazku budowania wiedzy, ktora z definicji jest miedzynarodowa, jak rowniez z powodu wysilkow poczynionych w strone wspomnianego w tekscie umiędzynarodowienia.

    • ~niekorporant 18.09.2024 07:53

      Wydaje mi się, że naukowcy, szczególnie eksperymentalni, powinni rozumieć, że popularyzacja jest częścią nauki i może przyjmować bardzo różne formy. Jeżeli nawet dokona Pan odkrycia na miarę nagrody Nobla, ale go nie spopularyzuje, np. poprzez artykuł w "Nature" (to jedna z wielu możliwych form popularyzacji), to jest bardziej niż pewne, że nagroda Nobla przejdzie Panu koło nosa. Historia nauki jest pełna takich odkryć.

      Ten manifest trzeba czytać ze zrozumieniem. Choć powstał w środowisku humanistycznym, to może być równie dobrze odnoszony do nauk eksperymentalnych etc. Główna, jak sądzę, myśl jest taka, że obecnie publikowanie wyników badań, niezależnie od dziedziny czy dyscypliny nauki, zostało zmonopolizowane przez duże prywatne koncerny typu Elsevier czy Clarivate, zatem publikowanie wyników naukowych w tej czy innej formie nie jest ani otwarte, ani wolne, co jest szczególnie dotkliwe w przypadku badań finansowanych ze środków publicznych. Ruchy odśrodkowe, które widzimy w krajach takich jak USA (niektóre stany, np. Kalifornia) i dużych krajach europejskich, które zmierzają do zniesienia tego monopolu, w tym infrastruktury, które promują otwartą naukę, np. Dariah, Operas i inne, mogą okazać się jednak niewystarczające, jeśli nie dojdzie do zmiany nastawienia w samym środowisku naukowym, tzn. dopóty naukowcy będą uważać, że za popularyzację badań trzeba tym koncernom zapłacić, a nawet niekiedy płacić podwójnie (najpierw, żeby opublikować, potem, żeby przeczytać).

      • ~Marcin Przewloka 18.09.2024 09:56

        @niekorporant

        Formula publikowania naukowego, w sensie platnosci, przypomina wezel gordyjski. Nikt nie wie, jak efektywnie rozwiazac ten problem. To jest problem ogolnoswiatowy, ale jednoczesnie oddzielny od innych tematow poruszonych w tym artykule.

        Nie uwazam, zeby wyniki badan naukowych byly "popularyzowane" poprzez publikowanie w "Nature". Publikacje naukowe sluza przekazywaniu informacji i komunikowaniu sie pomiedzy naukowcami. Popularyzacja dotyczy raczej szerokiego spoleczenstwa i zachodzi na innym pozimie, niz publikowanie naukowe. Obydwie te aktywnosci sa rozne, maja swoje charakterystyczne cechy, jak na przyklad jezyk, jakiego uzywaja. Nie kazdy naukowiec jest dobrym popularyzatorem wiedzy, nie kazdy naukowiec musi byc popularyzatorem; jak rowniez nie kazdy popularyzator jest naukowcem. Ale zdecydowanie prace naukowcow, ktorzy angazuja sie w popularyzacje, nalezy doceniac, rowniez na poziomie formalnej ewaluacji ich pracy.

    • ~Zg 17.09.2024 17:49

      Czy zna pan inny obcy język poza angielskim? Bo czytając pańskie komentarze odnoszę wrażenie że nie...

      • ~Marcin Przewloka 17.09.2024 18:23

        @Zg

        Odpowiedz bardzo zalezy od tego, co Pan/Pani rozumie przez "znam" oraz "jezyk obcy". Na przyklad, kiedy opowiadam o swojej pracy, duzo latwiej jest mi wypowiedziec sie po angielsku, niz po polsku. Ktory z nich jest wiec "obcy"?

        To jednak nie ma znaczenia dla calosci tematu. Obecnie swiat nauki pisze po angielsku. To sie moze oczywiscie zmienic, ale jak na razie po tak po prostu jest.
        To zreszta jest szczesliwy zbieg okolicznosci, bo jezyk angielski na takim poziomie, jaki jest potrzebny, aby naukowcy efektywnie porozumiewali sie i dyskutowali o swojej pracy, jest dosyc latwym jezykiem.

        Tak wiec zamiast bardzo gorliwie z tym walczyc, wystarczy pisac swoje artykuly naukowe po angielsku, uczestniczyc w konferencjach miedzynarodowych, ktore sa po angielsku, oraz starac sie wspolpracowac z innymi naukowcami spoza kraju, takze aplikujac wspolnie z nimi o granty, co rowniez zapewne bedzie sie odbywac po angielsku. Tak, jak to dzieje, sie w innych krajach europejskich.

        • ~niekorporant 18.09.2024 08:05

          Pytanie w mojej ocenie nie brzmiało, czy oprócz angielskiego zna Pan polski (bo chyba byłoby to pytanie zbędne), ale czy zna Pan np. francuski, niemiecki, może hiszpański, może nawet chiński.

          Być może Pan nie wie, ale np. w naukach społecznych w ostatnich kilku dekadach najważniejsze prace powstały po niemiecku i francusku. Anglosasi po obu stronach Atlantyku jakoś sobie z tym radzili - albo uczyli się języków, albo czytali przekłady.

          Ale to się zdarza i gdzie indziej. Np. w czasie, gdy dominującym językiem komunikacji międzynarodowej był francuski, powstały prace w rodzaju "Zur Elektrodynamik bewegter Körper" i "Über quantentheoretische Umdeutung kinematischer und mechanischer Beziehungen".

          Zapewne Pan wie, kim byli autorzy tych prac i czy nadal mają one wpływ na właściwe dla siebie dziedziny nauki. Tak, parę lat minęło, ale, nie sprawdzając, myślę, że ci autorzy mają dość wysoki impact factor.

          • ~Marcin Przewloka 18.09.2024 09:35

            @niekorporant

            Tak, tylko po co niepotrzebnie komplikowac sytuacje, skoro jest wyznaczona prosta sciezka w komunikowaniu sie pomiedzy naukowcami, ktora podaza 99% liczacego sie swiata nauki?
            Czy nie lepiej dolaczyc do reszty, skoro nie jest to ani trudne, ani w zaden sposob nie pomniejsza jakosci pracy? A jednoczesnie niezwykle mocno pomaga w nawiazywaniu kontaktow i w efektywnym przekazywaniu informacji.

        • ~Naukowiec 17.09.2024 20:25

          To proszę sobie pisać po angielsku,a innym pozostawić możliwość pisania też w innych językach. Jeśli pracuje Pan w sferze anglojęzycznej, to po co się udziela na polskim forum? Niech się Pan udziela na forum zagranicznym, oczywiście po angielsku.

          • ~Profesor PAN 19.09.2024 11:57

            "Naukowiec zna kilka języków obcych proszę pana, nie tylko angielski, choć oczywiście rozumiem że to Himalaje pańskich możliwości."

            Nie, proszę pana. Jedynym zadaniem naukowca (poza zwyłymi wymaganiami stawianymi wszystkim uczciwym i kulturalnym ludziom) jest wykazanie się profesjonalizmem w swej dziedzinie. Pan Przewłoka ma ponad tysiąc cytowań wg Scopusa, spędził ponad 10 lat w Cambridge i kilka lat w Los Alamos. Ma pan tyle na koncie czy są to dla pana Himalaje?

          • ~maciej 18.09.2024 09:39

            Publikujcie sobie w jakich językach chcecie. Tylko potem nie płaczcie, że potrzebujecie umiędzynarodowienia. I nie płaczcie, że wasze publikacje są nisko punktowane. Znacie punktacje (pomijam sterowanie ręczne) przed wysłaniem, wiecie na co się godzicie.

          • ~Marcin Przewloka 17.09.2024 23:52

            @Naukowiec

            Nie wiem, jak bardzo jest to dla Pana bolesne, ale jeszcze chwile pokomentuje tutaj, na Forum Akademickim. Z gory przepraszam za ta niedogodnosc.

            Natomiast, zeby zblizyc sie nieco do tematu artykulu, prosze sie zastanowic, dlaczego najlepsze polskie uniwersytety zaczynaja sie w rankingach kolo miejsca 500. Do naukowcow liczby powinny przeciez przemawiac lepiej, niz slowa.
            Niestety, same wieksze pieniadze wydane na nauke tutaj nie pomoga, nawet jesli jakims cudem by sie pojawily.

            • ~Zg 18.09.2024 07:37

              Czyli jednak zna tylko angielski i polski. I to go boli!

              • ~Profesor PAN 18.09.2024 11:08

                A pan umie zrobić salto w tył? Nie? W takim razie też powinno boleć. Ale proszę nie próbować, bo będzie bolało jeszcze bardziej.

              • ~Marcin Przewloka 18.09.2024 09:24

                @Zg

                To prawda. On zna. Ale jednak jakos specjalnie bardzo go to nie boli.

                Nieco gorzej z tymi, ktorzy nazywaja sie "naukowcami" i z powodu braku umiejetnosci poslugiwania sie angielskim, postuluja, zeby zmienic zasady, jakimi kieruje sie caly swiat nauki. Zycze powodzenia w publikowaniu w Bardzo Waznych Zeszytach Akademickich; to na pewno pomoze polskiej nauce wydobyc sie z tego dolka, w ktorym obecnie siedzi.

                • ~Naukowiec 18.09.2024 20:45

                  Naukowiec zna kilka języków obcych proszę pana, nie tylko angielski, choć oczywiście rozumiem że to Himalaje pańskich możliwości.

    • ~Ireneusz 17.09.2024 14:47

      Oddajemy własność intelektualną, wyniki badań naukowych polskich badaczy za granicę za darmo, albo co gorsze płacimy za publikowanie tych badań. Gdzie tu sens, gdzie tu logika. Może być po polsku i po angielsku.

      • ~maciej 17.09.2024 15:58

        Zgadzam się, płacenie za publikowanie badań to ogromny problem. Natopmiast nie wiem czy to ja jestem ogranicznony, czy Ci "humaniści" ale po prostu ich argumenty od dłuższego czasu do mnie nie trafiają. Przykładowo:

        "Dzięki rozwiniętej technologii automatycznych tłumaczeń humaniści nie muszą porzucać swojego aparatu badawczego, swoistej problematyki czy struktur wytwarzania wiedzy, by dostosować je do wymogów anglojęzycznej komunikacji naukowej. Wybór języka komunikacji powinien zależeć od tematów badawczych i docelowych odbiorców, ponieważ humanistyka może odgrywać istotną rolę zarówno w obiegu międzynarodowym, jak i lokalnym."

        Czy ja rozumiem, że humaniści oczekują, że będą pisali po polsku a automatyczny tłumacz im to przetłumaczy na dowolny jezyk? Co z podnoszonym przez humanistów aspektem lokalnym? Nagle byle automat jest go w stanie dobrze przetłumaczyć?


        Cyfrowe narzędzia stworzyły nowe możliwości komunikacyjne – od prowadzenia otwartych dyskusji i ogólnodostępnych notatników badawczych online, przez współtworzenie internetowych słowników, encyklopedii czy edycji cyfrowych, po publikowanie cyfrowych zbiorów danych i wizualizacje wyników badań. Te wielorakie, praco- i czasochłonne inicjatywy są istotną częścią działalności naukowej, niezbędną dla rozwoju danej dziedziny, a zatem powinny być uwzględnione w ocenie dorobku naukowego.

        Dorobkiem naukowym ma być udostępniony zbiór danych badawczych? W takim razie z chęcią udostępnie swoje surowe dane zebrane w przeciągu ostatnich lat, tylko dajcie mi za to punkty i zostawcie w spokoju, bylebym przeszedł ewaluacje. Absurd.


        Potrzebujemy systemu komunikacji naukowej, który zapewni nieskrępowany barierami ekonomicznymi czy prestiżowymi obieg myśli i odkryć naukowych, tak wewnątrz środowiska naukowego, jak i pomiędzy nauką i społeczeństwem, przy zachowaniu akademickich mechanizmów kontroli jakości.

        Których konkretnie mechanizmów? Przecież one podobno nie działają, bo cały czas macie nowe pomysły na ewaluacje Czyli co? Forum Akademickie v2, gdzie będziemy dyskutować o wynikach badań, ale moderator będzie najpierw musiał sprawdzić jakość komentarza? Czy może będzie sprawdzał jakość toczącej się już dyskusji? Typowe dla humanistów gadanie bez żadnych konkretów.


        Ja proponuję aby humaniści sami zabdali o umiędzynarodowienie swoich badań. Wystarczy publikowac w języku angielskim.

        • ~niekorporant 18.09.2024 08:14

          Trudno mi już trzeci raz komentować Pańskie przemyślenia. Weźmy ten cytat:

          "Dorobkiem naukowym ma być udostępniony zbiór danych badawczych? W takim razie z chęcią udostępnie swoje surowe dane zebrane w przeciągu ostatnich lat, tylko dajcie mi za to punkty i zostawcie w spokoju, bylebym przeszedł ewaluacje. Absurd."

          Zapytajmy matematyków, czy przeszkadza im forma, w jakiej Grigorij Perelman opublikował swoje prace, za które ci sami matematycy postanowili dać mu medal Fieldsa (tu nagrodą jest chwała) i nagrodę za rozwiązanie jedynego jak dotąd z siedmiu tzw. problemów milenijnych (tu 1 mln USD). Perelman uchodzi za dziwaka, w każdym razie żadnego z tych wyróżnień nie przyjął.

          Otóż opublikował on swoje prace w arXiv, czyli internetowej bibliotece preprintów. Co zgadza się z duchem omawianego manifestu.

          • ~maciej 18.09.2024 10:41

            Mi też trudno komentować pańskie komentarze. Rzeczona praca nie była zbiorem danych badawczych, a prawdziwą publikacją naukową. Mam nadzieję, że widzi pan różnice. Poza tym, medal Fieldsa o którym jest mowa, został przyznany, bo ktoś te prace zrecenzował. Nigdzie nie napisałem, że jestem przeciwny publikowaniu w otwartych repozytoriach, wręcz przeciwnie, uważam to za wartościowe.

            Rozumie pan elementarną różnicę między "zbiorem danych badawczych udostępnionych w otwartym repozytorium" a "publikacją naukową opublikowaną w otwartym repozytorium"? Ja rozumiem, i wiem, że od zbioru danych badawczych do publikacji jest jeszcze do przebycia pewna droga. I nie każdy zbiór danych badawczych stanie się potem publikacją.

            BTW, po raz trzeci? Nie widzę dwóch pierwszych komentarzy.

            • ~niekorporant 18.09.2024 11:08

              Zacznę od końca:

              1/ Z rozpędu pomyliłem Pana z inną osobą komentującą, za co przepraszam.
              2/ Cieszę się, że przynajmniej akceptuje Pan otwarte repozytoria.
              3/ Dane badawcze oraz ich udostępnianie w otwartych repozytoriach to standard w ramach projektów finansowanych ze środków publicznych, w tym przez Komisję Europejską oraz NCN. Na ten "absurd" jest stosowna dyrektywa Unii Europejskiej, a w Polsce od 2021 r. ustawa, która tę dyrektywę wdraża. Ponieważ, jak widzę, autorzy manifestu rekrutują się z kręgów Centrum Humanistyki Cyfrowej IBL PAN, to wiedzą, o czym piszą, ponieważ liczba pozyskanych przez nich grantów Horyzontu Europa jest pewnie bliska dwucyfrowej.

        • ~Bez habilitacji 17.09.2024 19:00

          "Dobrze gada, dać mu wódki!"