W środowisku akademickim dużo uwagi poświęca się ostatnio wydawcom czasopism i materiałów konferencyjnych określanych mianem drapieżnych. „Predatorom” towarzyszą coraz częściej fałszywe lub nierzetelne recenzje.
Epitet „drapieżny”, „agresywny” lub „predatorski” (spolszczenie słowa z języka angielskiego) przypisany do pewnej inicjatywy znacząco wpływa na negatywną opinię środowiska akademickiego na temat redaktorów, ale również autorów biorących udział w drapieżnym procederze. Rosnącym problemem są atrakcyjne możliwości współpracy z „predatory journals” albo „predatory conferences”, pomimo że w Polsce „nie ma klarownych kryteriów pozwalających zakwalifikować dane czasopismo, wydawcę lub organizatora jako agresywnego lub podejrzanego naukowo”. W Polsce nie ma również opracowanej listy wydawnictw, czasopism lub konferencji, które byłyby lokalną wersją tzw. Beall’s list, pozwalając na jednoznaczną klasyfikację naukowych przedsięwzięć. Problemem nie jest już wyłącznie nierzetelność naukowa i organizacyjna podmiotów, przejawiająca się w niskiej jakości naukowej publikowanych prac, nastawienie na zysk i podszywanie się pod znane instytucje, organizacje, tytuły czasopism czy bezpodstawne powoływanie się na wskaźniki bibliometryczne lub bazy indeksujące. Coraz częściej dochodzi do tworzenia fałszywych komitetów redakcyjnych, którym przewodniczyć mają wybitni naukowcy. Dochodzi tu do dwóch przypadków: redaktor po prostu nie istnieje lub naukowiec nie jest świadom roli własnej osoby w całym procederze do chwili, gdy autor/ka odszuka jego dane kontaktowe na stronach uczelni. Przedsięwzięciom drapieżnym i agresywnym towarzyszą coraz częściej fałszywe lub nierzetelne recenzje. Dlatego celem tego artykułu jest przedstawienie problemu nierzetelnych recenzji naukowych. Przesłanką uzasadniającą podjęcie tego zagadnienia jest kryzys procesu recenzowania, który stanowi fundament działalności naukowej. Artykuł przedstawia wybrane sytuacje, w których pojawia się problem nierzetelnej postawy recenzenta i nierzetelnej recenzji.
„Proces recenzowania traktowany jest jako jeden z najlepszych […] sposobów poprawy jakości publikowanych tekstów naukowych” (M. Szpunar). Dlatego zauważyć należy, że drapieżne czasopisma lub konferencje sine qua non muszą również opierać się o nierzetelne recenzje, czyli „predatory reviews” (drapieżne recenzje) albo „fake reviewers” (fałszywych recenzentów). Dzieje się tak dlatego, że jakość opublikowanych artykułów jest pochodną jakości procesu recenzowania naukowego, „peer review”. Taka zależność dotyczy wielu czasopism, ponieważ coraz lepsi wydawcy borykają się z problemem nieetycznych, nierzetelnych recenzji.
Zjawisko to rozważa w swoim liście do redaktorów czasopisma Jaime A. Teixeira da Silva, zwracając uwagę na przypadki nierzetelnego i nieetycznego procesu recenzyjnego: Czy w Publons nagradzane są negatywne recenzje, drapieżni recenzenci lub nieudane recenzje naukowe?. Według tej publikacji, drapieżna recenzja to taka, która nie gwarantuje wysokiej jakości naukowej wyników badań, a jednocześnie prowadzi do opublikowania tekstu obarczonego wadami, który z ich przyczyny w przyszłości może zostanie poddany retrakcji, godząc w prestiż edytora i periodyku.
Recenzje tekstów naukowych z założenia są bezstronnymi ocenami eksperckimi materiałów przedstawionych do publikacji, które wpływają na jakość nauki. Rzetelny, oparty o wymóg przestrzegania przepisów prawa i zasad etyki, proces recenzyjny jest niezwykle istotny dla środowiska naukowego oraz całego społeczeństwa, budując wiarę w bezstronność nauki i jej osiągnięć.
Recenzenci biorący udział w procedurze peer review wykonują dla wielu czasopism i ich redaktorów bardzo istotną pracę, jeśli wnikliwie i rzetelnie recenzują powierzone im artykuły. W ten sposób zapewniają jakość prezentowanych treści, a dodatkowo mają wpływ na jej ostateczne brzmienie. Recenzenci zazwyczaj otrzymują prace, które odpowiadają ich zainteresowaniom badawczym. Pierwszeństwo lektury artykułu z dziedziny naukowej, w której samemu prowadzi się badania naukowe, może świadczyć o wielkim zaufaniu do recenzenta okazanym przez wydawcę, redaktora czasopisma lub organizatorów konferencji. Na tym etapie u recenzenta może się pojawić pewna pokusa, aby po zapoznaniu się z treścią artykułu samemu napisać podobną pracę, jednocześnie wystawiając negatywną opinię o tej recenzowanej. Sytuacja taka jest możliwa, gdy wydawca pozwala na bardzo długi czas przygotowania recenzji. Recenzent może teoretycznie w tym czasie rzekomo „pod wpływem inspiracji”, przejmując ideę naukową, przygotować własną propozycję artykułu na recenzowany temat.
Nierzetelny, nieetyczny proces recenzyjny wcale nie musi jednak polegać na przejęciu cudzej idei czy pomysłu naukowego lub fragmentu publikacji. Nierzetelna recenzja może występować w sytuacji, gdy recenzent wymaga cytowania własnych prac i informuje o tym bezpośrednio w przedstawionej autorowi i redaktorom recenzji. Niewielu wydawców wypracowało mechanizmy chroniące autorów w takich przypadkach. W efekcie autorzy są bezsilni, wszak od decyzji recenzentów zależy dalszy los publikacji.
Za nierzetelną i nieetyczną recenzję można również uznać taką, której treść jest przedstawiona w sposób emocjonalny i nieprofesjonalny. Na nierzetelne, bo powierzchowne i pobłażliwe recenzje wraca uwagę również M. Szpunar. Recenzja powinna być merytoryczna i konstruktywna. Z recenzji autor powinien nauczyć czegoś nowego. Niewłaściwe recenzje to takie, które są ogólnikowe, pozbawione istotnych treści, bez konkretnych wskazań kierunków zmian. Recenzent może również poza brakiem wnikliwości i rzetelności naukowej wykazać się pewną „złośliwością”, jeśli czasopismo pobiera opłaty publikacyjne jeszcze przed ogłoszeniem decyzji w sprawie przyjęcia publikacji do druku. Taka praca może być kierowana wielokrotnie do poprawy, z uwagi na korzyści płynące z procesu recenzyjnego dla samego wydawcy lub recenzenta. Wieloetapowość procesu recenzyjnego może jednak chronić autorów przed stronniczością recenzentów i redaktorów, jeśli opcja wielokrotnej recenzji tego samego artykułu, jest nadużywana i wprowadzane zmiany (sugestie tego samego recenzenta) zaczynają się wykluczać. W tej sytuacji autor może wykazać te sprzeczności w „coverletter” (liście przewodnim), który jednak najczęściej tworzony jest pośpiesznie, nieuważnie, a przecież chroni interesy autorów publikacji. „Wobec coraz częściej spotykanych naruszeń dobrych praktyk recenzenckich niektórzy autorzy decydują się na polemikę lub odpowiedź na recenzję, jeśli tylko dane czasopismo taką praktykę umożliwia” (M. Szpunar).
Wydawcy stosują różne metody unikania sytuacji kłopotliwych na linii autor/rzy–recenzent/ci, na przykład prosząc o deklarację konfliktów interesów. Jednak to od samych naukowców występujących w rolach recenzentów zależy jakość recenzji i opinia na temat inicjatyw naukowych związanych z procesem publikowania. Na linii autor–recenzent często dochodzi do napięć, które w pewnych przypadkach mogą eskalować. Wydawcy stosują coraz częściej procesy otwartej recenzji „open review”, które mogą obejmować wzajemną znajomość tożsamości autorów i recenzentów lub dostępność raportów i zbiorów danych razem z publikowanymi artykułami naukowymi (tajne staje się jawnym) albo udział szerokiej społeczności naukowców w procesie recenzji, a nie tylko wyznaczonych recenzentów.
Podsumowując opisane powyżej przypadki nierzetelnego i niezgodnego z zasadami etyki procesu recenzyjnego, w nawiązaniu do wykrytego i opisanego już zjawiska „drapieżnych czasopism” czy „drapieżnych konferencji”, proponuję wprowadzenie pojęcia „drapieżnej recenzji”. Jest to uzasadnione, ponieważ praktyki te podobnie jak drapieżne przedsięwzięcia, które już ugruntowały swoją obecność w dyskusjach środowiska naukowego, godzą w wiarę w naukę i jej osiągnięcia. Rzetelne recenzje eliminują zjawiska niepożądane i podnoszą jakość publikowanych prac naukowych. „Recenzja to tradycyjny gatunek piśmiennictwa naukowego, którego celami powinny być: ocena publikacji, eksponowanie prac wartościowych i przestrzeganie przed słabymi, reakcja na błędy, by nie pozostawały w przestrzeni publicznej bez krytyki i by ich nie powielano” (M. Mazur). Co więcej, recenzja jest tekstem naukowym napisanym pro publico bono.
dr inż. Adam Sulich, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu
Artykuł powstał w ramach projektu Erasmus+ Capacity Building in Higher Education – „OPTIMA: Open Practices, Transparency and Integrity for Modern Academia”. Podziękowania dla dr hab. Anny Chorążewskiej za inspirację do powstania tekstu i sugestie do jego poprawy.
Bibliografia:
M. Peno, „Naukowiec versus predator”, Forum Akademickie, 2018.
P. Sorokowski, E. Kulczycki, A. Sorokowska, i K. Pisanski, „Predatory journals recruit fake editor”, Nature, t. 543, nr 7646, ss. 481–483, 2017.
M. Szpunar, „O (nie)rzetelnych recenzjach w nauce”, Przegląd Pedagogiczny, t. 1, ss. 353–366, 2020.
J. A. Teixeira da Silva, „Are negative reviews, predatory reviewers or failed peer review rewarded at Publons?”, Int. Orthop. 2020 4410, t. 44, nr 10, ss. 2193–2194, maj 2020.
P. Kieraciński, „Recenzje przed sądem”, Forum Akademickie, 2021.
M. Mazur, „(Nie)recenzenci i (nie)recenzje”, Forum Akademickie, 2017.
W pewnym bardzo szacownym niepredatorowatym czasopiśmie złożyliśmy artykuł. Tak bardzo zaskoczony byłem, gdy wysłali mi mój własny artykuł do recenzji. Pomyłki się zdarzają. Jednak jak zapobiegać? Jeśli jest podwójnie ślepa recenzja i zabezpieczenia anonimizujące są zbyt daleko zaawansowane - nawet nie ma jak wyłapać takiej sytuacji, gdy autor do recenzji dostaje swój własny artykuł.
Odrębnym zagadnieniem są sieci czasopism. Kilkunastu redaktorów umawia się, że będą - zamiast autocytowań do własnego czasopisma - promować cytowania do innych czasopism z sieci cytowań. Cytaty nie mają dotyczyć ani prac recenzenta, ani prac autora, ani prac redaktora a prac z innego czasopisma z sieci - tamto czasopismo zacytuje kolejne czasopismo z sieci - a tamto kolejne - aż wróci do czasopisma pierwszego. Do czasu aż jakiś świadek koronny z sieci się nie ujawni - nie do wykrycia. A jest to niestety powszechna zabawa.
W Polsce praca recenzenta pozostaje niezauważona, rzadko jest nagradzana i jak słusznie wskazał autor artykułu zależy wyłącznie od merytorycznego i etycznego podejścia recenzenta i komitetu redakcyjnego. Bardzo słuszną jest jeszcze uwaga o braku sprecyzowanej listy czasopism. Wykaz przygotowany przez Ministerstwo powinien zostać zastąpiony listą przygotowaną, zaproponowaną przez środowisko ekspertów z danej dziedziny.
Pani recenzentka (komentarz powyżej) dokładnie nam wyłożyła jak wygląda predatorskie, drapieżne zachowanie recenzenta. Recenzja była negatywna z możliwością poprawy, bo tego oczekiwał organizator konferencji. Potem nawet nagrodził taką "współpracę". Tylko pogratulować samopoczucia i etyki zachowania. Moim zdaniem konstruktywne recenzje nie dopuszczają do publikacji teorii pseudonaukowych i mają na celu podniesienie jakości nauki.
Gratuluję autorowi artykułu i dziękuję za poruszenie bardzo ważnego i aktualnego problemu.
Odpowiadając częściowo na dyskusję w artykule to napisałam ostatnio recenzję dla jednego z czasopism na podstawie której artykuł został odrzucony. Wypisałam listę błędów merytorycznych krok po kroku. Otrzymałam publon, a artykuł został odrzucony. Więc z mojej perspektywy tak, otrzymałam publon za negatywną recenzję. Co do drapieżnych konferencji to faktycznie jedna konferencja jaką znam sugeruje, żeby raczej kazać autorom poprawiać artykuły niż odrzucać i faktycznie zdarzyło mi się napisać recenzję na kilka stron gdzie wypisałam wszystko co autorka musi zrobić, aby publikacja nadawała się do uczestniczenia w konferencji. Recenzja była negatywna ale z możliwością poprawy. I dostałam potem trzy inne artykuły do recenzji, bo organizator zobaczył, że się staram.
Jeżeli recenzent nie potrafi wskazać konkretnych błędów i jak je poprawić, to moim zdaniem nie jest wystarczająco kompetentny w dziedzinie z której recenzuje artykuł. Otrzymałam wyróżnienie za tę recenzję, autorka poprawiła publikację, praktycznie pisząc ją od nowa. Może i na konferencjach A+ obowiązuje ścisła selekcja ze względu na liczbę uczestników, ale nie przesadzajmy, że na zwykłej konferencji w przypadku bardzo wielu publikacji nie można kazać poprawić badań albo zasugerować co dołożyć albo uzupełnić. Dla mnie to jest sens i cel recenzji - bycie konstruktywnym, a nie destruktywnym. Jeżeli coś wiem, to używam tego aby pomóc innym, a nie zaszkodzić.
Cieszę się, że artykuł wywołuje emocje w stylu "uderz w stół, a nożyce się odezwą"....