Osiem polskich uczelni – o jedną mniej niż przed rokiem – znalazło się w najnowszym Academic Ranking of World Universities, nazywanym także Listą Szanghajską. To już 22 edycja zestawienia obejmującego tysiąc najlepszych szkół wyższych na świecie.
Lista Szanghajska publikowana jest od 2003 roku. To jeden z najbardziej prestiżowych uczelnianych rankingów. Pod uwagę przy jego tworzeniu bierze się liczbę absolwentów oraz osobno pracowników, którzy otrzymali Nagrodę Nobla lub Medal Fieldsa, liczbę publikacji w czasopismach „Nature” lub „Science”, liczbę najlepiej cytowanych naukowców oraz publikacji, które znalazły się w wybranych indeksach cytowań. Uwzględnia się także wielkość osiągnięć w stosunku do wielkości uczelni.
Co roku pod ocenę poddawanych jest ponad 2,5 tys. uniwersytetów, z czego tysiąc najlepszych trafia do zestawienia. Przy czym dokładne miejsce znane jest tylko w przypadku stu czołowych ośrodków akademickich świata. Pozostałe klasyfikuje się już tylko w przybliżeniu – w grupach liczących po 100 placówek.
W tegorocznym rankingu znalazło się osiem polskich uczelni – to o jedną mniej niż w poprzedniej edycji (wypadł Warszawski Uniwersytet Medyczny). Najwyższe noty otrzymały Uniwersytet Jagielloński oraz Uniwersytet Warszawski, kolejny rok z rzędu utrzymując miejsca w piątej setce. Ponadto awans zanotowała Politechnika Gdańska (o jeden przedział miejsc, na pozycje 801–900), z kolei w ostatniej setce uplasowały się: Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Politechnika Warszawska i Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu.
Na podium bez zmian: prowadzi Harvard University, przed Stanford University i Massachusetts Institute of Technology. Pełne zestawienie na stronie internetowej https://www.shanghairanking.com/rankings/arwu/2024.
MK, źródło: UJ
Przed reformą 2.0 UJ i UW były mniej więcej na 250 miejscu.
Tak, to na pewno ustawa 2.0, i ciekawe, co jeszcze.
Jedyną pociechą może być to, że obecnie polska nauka jest chyba bliżej czołówki niż kiedykolwiek w historii PL (no może za czasów kopernikana byliśmy w czołówce - bo Kopernik :-) ).
W 2018 roku, czyli przed wejściem w życie reformy 2.0, Uniwersytet Warszawski był w czwartej setce, a Uniwersytet Jagielloński w piątej, tak jak obecnie. Tak samo było w roku 2017. W roku 2016 oba uniwersytety były w piątej setce.
Czyli bez zmian. Czołowe krajowe uczelnie wyższe jak Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski nadal są w piątej setce globu. Nie pomogła ani ustawa 2.0 zwana szumnie Konstytucją dla Nauki, ani nadanie tym uczelniom ministerialnego statusu uczelni badawczych, ani pompowanie w nie publicznych funduszy na rozwój. Niestety krajowe uczelnie wyższe pozostaną gdzieś tam w środku globalnego maratonu akademickiego.
Niestety, to bardzo smutne, i to przy niedzielnym śniadaniu. Dziś przeczytałem, że Polska znajduje się w pierwszej trzydziestce na świecie pod względem Wskaźnika Bogactwa Narodów. Fakt, że to bogactwo nie przekłada się na rozwój nauki, świadczy o głębokiej patologii w systemie edukacji i badań. W skrócie, polska nauka praktycznie nie istnieje. Zamiast napędzać rozwój kraju, marnotrawi środki otrzymywane od państwa. Przykłady są liczne: jaki wpływ miało NCBiR na poprawę innowacyjności? Jak NCN wpłynął na jakość badań w Polsce? I wreszcie, czy członkowie PAN, z których większość "pracuje" na najlepszych polskich uczelniach, rzeczywiście poprawili pozycję polskiej nauki?
I od razu powiem tak: średnio mnie interesuje, że lista szanghajska rzekomo nie odzwierciedla tego czy tamtego, że nie bierze pod uwagę rzekomej zacności członków PAN, którzy podobno dawno powinni otrzymać Nobla, ani że jest mało pieniędzy, i że ten system jet przeciwko nam, .........
Panie Januszu,
Z tym wskaźnikiem bogactwa narodów byłbym ostrożny. Na ile mi wiadomo, to nawet w ramach UE społeczeństwo polskie należy do grona tych najuboższych, nawet Bałtowie są zamożniejsi. O rozwoju kraju decyduje wiele czynników np. organizacja państwa i jego przemyślane długofalowe polityki, w tym też naukowa. W Polsce nie ma ani zdefiniowanej gospodarki, ani polityki naukowej państwa, a czego wyrazem są skandalicznie niskie nakłady na badania naukowe i rozwój 1,4 % PKB/8,5 mld USD. Owszem ma pan racje przywołując np. casus NCBiR-u w kontekście innowacyjności. Tutaj warto odwołać się do krytycznego raportu NIK-u. Była tam mowa o 77 mld zł. przekazanych na działalność innowacyjną firm/przedsiębiorstw na przestrzeni 16 lat działalności tej agencji, a innowacyjności brak. Ponadto na ogół wysokość nakładów finansowych na naukę w danym kraju decyduje o jakości badań tam prowadzonych. Potęgami naukowymi globu są te państwa w których nakłady na naukę stanowią 3 lub 4% ich PKB. Oto przykład RFN 143 mld USD na naukę rocznie, Francja 68,5 mld USD, Chiny 551 mld USD. Kiedy wspomina pan o Noblu, to należy pamiętać, że najczęściej laureatami tej nagrody są naukowcy wywodzący się z państw będących potęgami naukowymi, gdzie nauka gra pierwsze skrzypce w rozwoju tych państw. Polska do tego grona nie należy.