Aktualności
Badania
22 Sierpnia
Fot. Michał Grabowski
Opublikowano: 2024-08-22

Niepożądani autostopowicze

Kiełże, inwazyjne skorupiaki, wypierają z mazurskich jezior rodzime gatunki, zagrażając innym bezkręgowcom i negatywnie wpływając na funkcjonowanie całego ekosystemu. Co ciekawe, przemieszczają się „na stopa” – wynika z badań naukowców z Uniwersytetu Łódzkiego.

Kiełże należą do grupy skorupiaków obunogich (Amphipoda). Są większe, intensywniej się rozmnażają i są bardziej odporne niż rodzime gatunki, nic więc dziwnego, że je wypierają.

Co prawda, podobnie jak „nasze” skorupiaki mogą być pożywieniem dla ryb i kaczek, ale jednocześnie są dużym zagrożeniem dla ekosystemu. Nie tylko polują na rodzime skorupiaki i inne bezkręgowce, ale także pożerają jaja ryb, przez co znacząco wpływają na ich rozrodczość. Słowem, ich rozprzestrzenianie się w jeziorach mazurskich jest złą wiadomością – wyjaśnia dr Andrea Desiderato z Katedry Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego.

Badania na temat inwazyjnych gatunków skorupiaków prowadzone przez łódzkich badaczy zapoczątkował pod koniec ubiegłego wieku prof. Krzysztof Jażdżewski.

Inwazja skorupiaków to proces długotrwały, ale z punktu widzenia środowiska, dość dynamiczny – tłumaczy Krzysztof Podwysocki z tej samej katedry. – Tylko w ciągu dwóch lat zaobserwowaliśmy szybkie rozprzestrzenianie się obunogów w jeziorach mazurskich.

Co niepokojące, skorupiaki pojawiają się także w akwenach izolowanych, które nie są zasilane wodą z rzek, ani nie są połączone kanałami z innymi jeziorami. Mogłoby się więc wydawać, że nie dostaną się do nich samodzielnie. Okazuje się, że wykorzystują do tego ludzi.

Organizmy te zachowują się jak autostopowicze – porównuje dr Desiderato. – Przyczepiają się do sprzętów wodnych: łodzi, kajaków, desek surfingowych i SUP, skuterów, a także boi, lin, a nawet pianek do nurkowania i w ten sposób wraz z turystami przemieszczają się pomiędzy akwenami.

Z badań łódzkich naukowców wynika, że w sprzyjającym, wilgotnym środowisku kiełże mogą przetrwać nawet kilka dni poza wodą. Co ciekawe, również w jeziorach alpejskich stwierdzono obecność inwazyjnych obunogów w izolowanych akwenach. Nie mogły się tam znaleźć inaczej niż za pomocą człowieka. Mazury odwiedza każdego roku ponad 100 tysięcy turystów. Nie może to pozostać bez wpływu na środowisko przyrodnicze.

Przywieranie organizmów do łodzi jest zjawiskiem powszechnie obserwowanym, dzieje się tak także na łodziach morskich czy statkach – mówi dr Andrea Desiderato. – Jednak tamte organizmy są większe i dobrze widoczne, a przywierając do łodzi czy statków w pewnym momencie utrudniają pływanie, dlatego ludzie czyszczą morskie jednostki pływające. W słodkich wodach sytuacja wygląda nieco inaczej. Kiełże są niewielkie, nie rzucają się w oczy i nie utrudniają pływania. Tymczasem skutki ich pojawienia się w jeziorach są często nieodwracalne.

Na Zachodzie wprowadzono już regulacje prawne dotyczące sportów wodnych. Łodzie można wodować tylko w wyznaczonych miejscach, przed zmianą akwenu muszą być dokładnie oczyszczone i osuszone a liny i boje dokładnie zdezynfekowane. Istnieją też przepisy mówiące o tym, jak takie czyszczenie powinno wyglądać.

W Polsce nadal brakuje przepisów w tym zakresie, lecz mamy nadzieję, że nasze badania przyczynią się do zwiększenia świadomości na temat zagrożenia i wprowadzenia zmian legislacyjnych – mówi Krzysztof Podwysocki.

Ważnym elementem zapobiegania inwazji obunogów wydaje się monitorowanie tego, jak sprzęt pływający jest transportowany między jeziorami.

Naszym zdaniem konieczne jest wprowadzenie rejestru, czy choćby ankiet wśród turystów: w jakich kierunkach się przemieszczają, z jaką częstotliwością, w jakim czasie – dodaje Podwysocki. – W ten sposób mielibyśmy szansę kontrolowania szlaków inwazji i zapobiegania jej.

Wyniki badań prowadzonych w Katedrze Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii UŁ opublikowano w czasopiśmie NeoBiota.

AST, źródło: UŁ

Dyskusja (0 komentarzy)