Od czasu powołania nowego rządu minął miesiąc, a już słyszymy zapowiedzi ministra, że zmiany w szkolnictwie wyższym będą wprowadzane ewolucyjne. Przyznam, że ta zapowiedź mnie cieszy, podobnie jak zapowiedziane zwiększenie nakładów na szkolnictwo wyższe. Oby się to ziściło.
Moja wizja zmian, wprowadzanych ewolucyjnie, a dotyczących zasad ewaluacji jakości badań naukowych, jest następująca. Wiedząc z własnego doświadczenia, że dyskusje w środowisku akademickim są czasochłonne, proponuję wykorzystać rok 2024 na rozmowy o kierunkach zmian w ewaluacji jakości badań naukowych, a nie wprowadzać ich zbyt pochopnie.
Pauperyzacja pracowników uczelni oraz instytutów badawczych już dawno przekroczyła próg wytrzymałości. Środowisko akademickie jest zmęczone nieustannymi zmianami, a to przecież ono zdecyduje o tym, czy zmiany zostaną wdrożone, czy pozostaną jedynie na papierze. Dlatego uważam za zasadne odstąpienie od ewaluacji obejmującej lata 2022–2024, zachowując zarazem kategorie przyznane na podstawie ewaluacji obejmującej okres 2017–2021. Takie podejście powinno obniżyć zbyt wysoką temperaturę dyskusji wokół ewaluacji. Zdaję sobie sprawę z tego, że lista czasopism nie odzwierciedla jakości publikacji, jednak jakiekolwiek dalsze zmiany spowodują więcej szkód niż korzyści.
Obecny rok kalendarzowy proponuję wykorzystać na wypracowanie nowych zasad oceny. Powinny one zachęcać naukowców do współpracy zarówno w obrębie dyscyplin reprezentowanych w jednej uczelni, między uczelniami krajowymi, jak i do partnerstwa międzynarodowego (temu ostatniemu proponowałbym nadać wyraźnie wyższą
wagę). Muszą doceniać osiągnięcia w obowiązujących zasadach ewaluacji, nie uzupełniając ich o wycenę uzyskanych stopni i tytułów naukowych, gdyż te nie powinny być celem, lecz naturalnym efektem dorobku naukowego. Zasady oceny promowałyby publikacje w czasopismach indeksowanych w Scopusie lub Web of Science, natomiast zniechęcałyby do publikowania w czasopismach drapieżnych, również tych, które (przed przypadek) znajdują się w tych bazach. Nie ograniczałyby liczby artykułów autorstwa jednego badacza w przypadku publikacji w czasopismach najwyższej rangi (np. TOP 10% Journal). Doceniałyby osiągnięcia wybitne, takie jak np. nagrody naukowe o zasięgu międzynarodowym, nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, nagrody premiera i ministra etc. Wprowadziłyby jednakową, co najmniej dwudziestoprocentową wagę wpływu badań na społeczeństwo dla wszystkich dyscyplin, gdyż, jak słusznie zauważył dyrektor Centrum Transferu Technologii Politechniki Gdańskiej, „chociaż docenianie pracowników uczelni, którzy pracują na rzecz społeczeństwa, kształcąc odpowiednio przygotowane i potrzebne kadry, jednocześnie transferując wiedzę i technologie, podnosząc tym samym innowacyjność gospodarki, wszystkie opcje polityczne mają na sztandarach, to w praktyce traktują to jak drogowcy drogi o 3 kategorii odśnieżania”.
Na marginesie dyskusji nad dalekowzrocznym kierunkiem zmian ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce, proponowałbym władzom ministerialnych sięgnięcie do dwóch, moim zdaniem, ważnych propozycji. Pierwszej, autorstwa prof. Andrzeja Koźmińskiego z 2016 r., opisanej w artykule pt. „Za 20 lat możemy się doczekać uczelni z pierwszej dziesiątki światowych rankingów”. I drugiej, autorstwa ruchu społecznego Obywatele Nauki z 2015 r., pt. „Pakt dla nauki – czyli jak nauka może służyć społeczeństwu”.
Krzysztof Leja
Wydział Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej
Wizję, to można mieć, ale w moim odczuciu, w snach i marzeniach (co reforma to zepsuta przez politykierów). Zaś skoro marzymy, to proponuję, w ramach powyższej sugestii od odstąpienia od ewaluacji za lata 2022-2024, dodać jeszcze i 2025, aby nie nakręcać spirali sugestii zapotrzebowania na publikacje w 2025 (bo tamte lata przepadły...). Za to ten 2025 poświęcić na zmianę przepisów i uwolnienia stopnia doktora (na sposób amerykański), utworzenia Akademii Profesorów na wzór francuski, uwzględnianie (do ewaluacji, a nie do dorobku) wyłącznie publikacji z pełnej listy WoS (IF możemy obliczyć za pomocą programu Publish or Perish, oraz reform: MNiSW, PAN, NCN i sposobu obecnego zarządzania uczelniami (poprzez demokratyzację i zmian na korzyść przejrzystości i interpretacji przepisów, i np. likwidacji rad uczelni) a przede wszystkim przywrócenia znaczenia i wagi związków zawodowych w zakładach pracy. Oczywiście o potrzebach zmian zapisów Konstytucji RP i prawa w Polsce tylko wspomnę :-(. Jesteśmy zacofani w tym zakresie w stosunku do potęg światowych i żadne dodatkowe finanse na publiczne i prywatne szkoły (zarządzane przez kliki), nam, w tym zakresie, nie naprawią obecnej sytuacji nauki i szkolnictwa.