Aktualności
Sprawy nauki
03 Czerwca
Źródło: archiwum prywatne
Opublikowano: 2024-06-03

Zuzanna Hazubska: W akademii nie można kierować się oportunizmem

Nie wszyscy naukowcy otrzymują dziś wsparcie czy akceptację dla swoich niestandardowych projektów badawczych. Z różnych powodów. A jeśli mamy kierować się oportunizmem, nie wartościami, to jaki z tego pożytek dla nauki? Należy to zwalczać i takim sytuacjom w ministerstwie mówimy stanowcze „nie”. Akademia nie może być społecznością, w której dominują zachowania konformistyczne – mówi w wywiadzie dla FA dr inż. Zuzanna Hazubska, szefowa Gabinetu Politycznego Ministra w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. 

W lutym dr inż. Zuzanna Hazubska z Katedry Systemów Zarządzania i Rozwoju Organizacji na Wydziale Zarządzania Politechniki Wrocławskiej została szefową Gabinetu Politycznego ministra Dariusza Wieczorka. Wcześniej zasiadała m.in. w Parlamencie Studentów RP, w Zarządzie Krajowej Reprezentacji Doktorantów, a także w prezydium Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Rozmawia z nią Mariusz Karwowski.

Z bogatym doświadczeniem z pracy w takich organach, jak Parlament Studentów RP, Krajowa Reprezentacja Doktorantów czy Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, trafiła pani w sam środek politycznego kotła.

Jestem wdzięczna, że mam możliwość pracy na rzecz poprawy sytuacji w obszarze nauki i szkolnictwa wyższego. Zaznaczę od razu, że nie czuję się polityczką. Rzeczywiście, czerpię garściami z doświadczeń w PSRP, KRD, RGNiSW, pomagają mi relacje, które wówczas nawiązałam, podobnie jak znajomość całego systemu. Proszę zwrócić uwagę, że dla nas, naukowców, to wszystko jest naturalne, obracamy się wokół tego, ale ile musi się nauczyć polityk, który nie wywodzi się ze świata naukowego, żeby móc zacząć działać? To bardzo hermetyczne środowisko i dlatego być może nie wszyscy rozumieją jego problemy. Minister Dariusz Wieczorek poza tym, że niesamowicie szybko się uczy, nie buduje wieży z kości słoniowej, otacza się ludźmi, którzy dobrze rozumieją te zagadnienia i chcą pomóc w rozwiązaniu problemów. Po tych kilku miesiącach można śmiało powiedzieć, że jest ekspertem w tym obszarze. Być może to błyskawiczne wdrożenie wynika między innymi z tego, że do współpracy zaprosił również osoby ze środowiska.

Chce pani powiedzieć, że odpolityczni stanowisko szefowej Gabinetu Politycznego?

To zależy od definicji polityki, jaką przyjmiemy. Jeżeli ma to być usuwanie barier, zaspokajanie potrzeb, to tak, jest to polityka realizowana z różnymi grupami środowiska akademickiego: studentami, doktorantami, naukowcami, dydaktykami, administracją akademicką. Do tego grupy te są osadzone w różnych organizacjach: instytutach, mniejszych lub większych szkołach wyższych, uczelniach technicznych, przyrodniczych, medycznych… O, tu jest bardzo dużo polityki, ale rozumianej właśnie jako sztuka kompromisu, znajdowania rozwiązań korzystnych dla jak największej liczby osób.

Przy tak zróżnicowanym środowisku, nie będzie o to łatwo.

Rzeczywiście, w wielu sprawach nie ma konsensusu i pokazały to już nasze prekonsultacje, w których poprosiliśmy o przekazywanie uwag na temat obecnego systemu szkolnictwa wyższego i nauki. Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego określiła, które z nich są mało kontrowersyjne. Wyszło, że z grubsza tylko kilkanaście procent budzi niemal powszechną zgodę. Przy czym, to głównie pomysły porządkujące obecny stan prawny. Co do pozostałych kwestii, w środowisku jest jednak sporo rozbieżności.

Czeka nas zatem rewolucja?

Kilka tygodni temu miałam okazję wziąć udział w panelu otwarcia dorocznej konferencji PSRP w Kościelisku. Nosił on tytuł „Rewolucja czy ewolucja: co zmieni się w szkolnictwie wyższym?”. Doszłam po nim do wniosku, że rewolucją byłby… brak ewolucji. Odkąd pamiętam, cały czas coś poprawiamy, a to ustawę, a to rozporządzenia, strategie etc. I dobrze, bo przecież świat już nie idzie do przodu, tylko biegnie, a nie chcemy, żeby nasze uczelnie zostały w tyle. Dlatego nie ma się co spodziewać, że w pewnym momencie usiądziemy, odetchniemy z ulgą i stwierdzimy, że wszystko już zrobione. Tak nie będzie. Zmiany będą, bo środowisko ich potrzebuje, pytanie, które wprowadzić pilnie jako plaster na krwawiącą ranę, a nad którymi jeszcze potrzebna jest dyskusja.

Jak dużo propozycji nadesłano?

Materiał opracowany przez RGNiSW liczy 110 stron formatu A4. Według mnie to sporo. Zawarte w tym są głównie pomysły nadesłane przez organy przedstawicielskie, m.in. PSRP, KRASP, branżowe konferencje rektorów. Chcieliśmy, żeby wszelkie sugestie przeszły najpierw przez tego typu gremia, ale mieliśmy też zgłoszenia bezpośrednio od samorządów studenckich danej uczelni czy od pracowników konkretnej jednostki. W zależności od przyjętej metodyki można powiedzieć, że wpłynęło od kilkuset do ponad tysiąca propozycji.

Co będzie się dalej działo z tymi propozycjami?

Przygotujemy odpowiednie przepisy do nowelizacji i ruszy standardowy proces legislacyjny. Oczywiście, wszystko zgodnie ze sztuką, czyli czekają nas jeszcze konsultacje i uzgodnienia. Na końcu ustawa trafi do podpisu prezydenta. Chcemy, żeby projekt pojawił się w okolicach wakacji. Od razu uprzedzam obawy: mamy w kierownictwie ministerstwa świadomość, że lato to czas urlopów i chcemy wszystko zorganizować tak, by każdy miał okazję wyrazić swoją opinię.

W trakcie debaty „Nauka do naprawy” minister Wieczorek wspominał o kilku priorytetach: plagiaty, Prawo zamówień publicznych, lista czasopism…

W tej ostatniej sprawie, jak słyszymy od przewodniczącego Komisji Ewaluacji Nauki, prace są już na finiszu. Wkrótce mamy poznać efekty. W przypadku zamówień publicznych wiem, że to bliskie sercu ministra. Oboje jako inżynierowie doskonale rozumiemy kłopotliwe sytuacje, kiedy eksperyment jest w trakcie i nagle pilnie czegoś potrzeba, a prawo w tym przeszkadza. Jednocześnie trzeba zadbać o zawory bezpieczeństwa, żeby nie stworzyć przestrzeni do nadużyć. To musi być bardzo przemyślane. Przy czym Prawo zamówień publicznych to inna ustawa niż Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Skupmy się na PSWN.

Na pewno ważnym zagadnieniem jest ustrój uczelni. Ta kwestia jest w tej chwili właściwie zupełnie oddana do zdefiniowania przez uczelnie i pytanie, czy to właściwe. Jest to temat w ministerstwie mocno dyskutowany, również z przedstawicielami uczelni. To też kwestia istotna dla mnie, napisałam doktorat z zarządzania szkołami wyższymi, rozumiem jak ważny jest ład korporacyjny uczelni czy ład akademicki. To, w jaki sposób funkcjonują dziś niektóre senaty, rady uczelni i jakie są ich powiązania z rektorem, wzbudza duże wątpliwości. Przy okazji tegorocznych wyborów niejednokrotnie zdarzyło się, że wspólnoty uczelni typowały kilku kandydatów, a rady uczelni wskazywały tylko jednego. Czy zatem wspierają one demokrację akademicką? Dodajmy, że członków rady uczelni wybiera senat, którego przewodniczącym jest… rektor. Z punktu widzenia ładu akademickiego to bez sensu. Doskonalenie mechanizmów nadzoru jest przedmiotem prac wielu badaczy, możemy sięgnąć po wnioski z ich prac.

A co z plagiatorami? Ten problem pozostaje nierozwiązany od lat.

To poważny problem i z całą stanowczością należy znaleźć jego skuteczne rozwiązanie. Plagiat to jedno z najpoważniejszych przewinień w świecie akademickim. Zgadzam się z ministrem, że kto je popełnia, powinien zakończyć karierę naukową. To po prostu oszustwo. Jednocześnie należy pod uwagę wziąć szybki postęp w rozwoju dużych modeli językowych opartych o głębokie uczenie. To z jednej strony narzędzie, a z drugiej – źródło ryzyka. Podczas uczenia transferowego przetwarzane mogą być treści chronione i naukowiec może nawet nie mieć świadomości, że popełnia plagiat. Proponowane rozwiązania muszą być zatem przemyślane. Jesteśmy zdecydowani, by walczyć z patologiami, bo priorytetem jest jakość w kształceniu i nauce. Na ten moment decyzja co do ostatecznego kształtu narzędzi w zakresie prewencji plagiatów nie zapadła. Jednocześnie to pewne, że aby przeciwdziałać takim zjawiskom, potrzebne jest nie tylko zapobieganie, ale i kontrola. Do tego w tak dynamicznej rzeczywistości jak obecnie, wszystkie rozwiązania muszą być regularnie poddawane weryfikacji.

Pozostając jeszcze przez chwilę przy debacie. Uczestnicząca w niej prof. Bogumiła Kaniewska, rektorka UAM, dobitnie wyraziła coś, z czego wszyscy zdają sobie chyba sprawę: czas zatrzymać postępującą pauperyzację środowiska akademickiego. Czy ministerstwo ma pomysł, jak to zrobić?

Nie tylko ma, ale go realizuje. Są podwyżki dla pracowników, wzrosły środki na świadczenia dla studentów i doktorantów i to znacznie, bo o 25% względem roku ubiegłego. Zresztą, po tym, co minister zrobił w pierwszych dniach urzędowania było jasne, że zaplecze socjalne będzie ważną kwestią. Druga rzecz, to granty, czyli środki przyznawane w transparentny sposób, według jasnych zasad przez ekspertów, a nie polityków. Dwieście milionów dla Narodowego Centrum Nauki to pierwszy krok.

No dobrze, ale granty nie dotyczą wszystkich, natomiast zarobki owszem.

Oczywiście, zapewniam, że pracujemy nad problemem niskich zarobków w akademii. Pierwsze efekty były już na początku roku: środki na podwyżki pensji zostały zabezpieczone w ustawie budżetowej, a minister podpisał stosowne rozporządzenie. To są czyny, nie tylko puste obietnice. Wynagrodzenia rosną. Z drugiej strony pamiętajmy, że młody naukowiec, by widzieć swoją przyszłość na uczelni, musi się tam dobrze czuć, mieć jakąś sprawczość, być przekonanym o obraniu właściwej ścieżki kariery. I to wszystko nawet jeżeli ma nieszablonowe pomysły. Uczelnie powinny służyć odkrywaniu naukowej prawdy i powinny to być miejsca dla ludzi, którzy tej prawdy chcą poszukiwać z pasją. Mam wątpliwości, czy o wszystkich uczelniach w Polsce można tak dziś powiedzieć.

Co ma pani na myśli?

Przecież doskonale wiemy, że nie wszyscy otrzymują dziś wsparcie czy akceptację dla swoich niestandardowych projektów badawczych. Z różnych powodów. A jeśli mamy kierować się oportunizmem, nie wartościami, to jaki z tego pożytek dla nauki? Należy to zwalczać i takim sytuacjom w ministerstwie mówimy stanowcze „nie”. Akademia nie może być społecznością, w której dominują zachowania konformistyczne.

Wrócę do pieniędzy. Rada Młodych Naukowców, organ doradczy ministra, wyszła ostatnio z propozycją, by pensja profesora nie była mniejsza niż 2,5-krotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Jest to realne?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, dopóki tego nie przeliczymy. Budżet nie jest z gumy. Ministerstwo nieustannie zabiega o dodatkowe środki – już w tym roku wzrost nakładów na naukę wyniósł 22% względem roku ubiegłego – i od efektów tych starań będą uzależnione kolejne kroki.

W propozycji RMN wysokość pensji to jedno, zaś drugie – powiązanie jej z przeciętnym wynagrodzeniem. Czy taka możliwość jest w ogóle brana pod uwagę?

To nie będzie autonomiczna decyzja ministra nauki. Taki mechanizm wymaga uzgodnień z ministrem finansów, bo to on kształtuje cały budżet. Trudno na dziś powiedzieć, jak to się może potoczyć.

Minister zapewniał jakiś czas temu o unormowaniu statusu doktorantów. Czy przy najbliższej nowelizacji ta kwestia będzie załatwiona?

Chcielibyśmy w pierwszej kolejności unormować kwestie urlopów rodzicielskich, bo ten temat rzeczywiście stanowi u doktorantów pewną barierę. Ale wsłuchując się w głos środowiska nie mam wrażenia, żeby doktoranci chcieli tak łatwo zrezygnować z pewnych praw, które obecny status im daje. Mówię np. o ulgach, z których korzystają. Więc nie powiedziałabym, że wszyscy są za taką zmianą. Oczywiście należy analizować system całościowo, w szerszym ujęciu.

W niedawnej ankiecie RMN jako największą barierę w rozwoju kariery młodzi naukowcy wskazali trudności w pozyskiwaniu grantów.

Myślę, że pierwsze granty powinny być uczelniane, tak aby nauczyć się składać wniosek, zobaczyć, jak to wygląda, bez zbytniego stresu, z większym wsparciem i z szybszym feedbackiem, bo na uczelni nieduże granty, o wartości 5–10 tys. zł, można procedować szybciej. I co ważne, można na takich wewnętrznych grantach przećwiczyć wydatkowanie pieniędzy, bo później, przy dużych projektach, często zaczynają się schody z rozliczaniem. Tym niemniej, wsparcie dla NCN jest jednym z działań w kierunku zwiększenia szans na pozyskanie grantów. Zapewniam, że będziemy dalej podążać tą ścieżką.

Brzmi jak zapowiedź dalszego zwiększenia budżetu agencji.

Mogę zapewnić, że 200 mln zł to dopiero początek, minister walczy jak lew o dodatkowe środki dla naukowców. Proszę jednak pamiętać, że kwestie budżetowe to delikatna materia, bo żeby gdzieś dosypać, to w innym miejscu trzeba odjąć.

Przyjmijmy, że się uda. Czy jest plan, by część z tych dodatkowych środków skierować wyłącznie na konkursy właśnie dla młodych naukowców?

Myślę, że to Rada NCN jest najbardziej kompetentnym organem do wyznaczania celów agencji.

Czy wiadomo już, ile na KPO zyska polska nauka?

Rewizja KPO jest dla nas kluczowa. Niewiele z tych pieniędzy było pierwotnie przeznaczonych stricte na naukę czy szkolnictwo wyższe, a chodzi przecież o to, żeby nasze uczelnie z tego też skorzystały. Zwłaszcza, kiedy wiemy, jak duży jest zwrot z takiej inwestycji. Nie będę ukrywać, to jest żmudna praca, prowadzimy negocjacje, wyciągamy skąd tylko się da po kawałku dla naszego sektora. Od tego, ile i gdzie się uda obkroić ten tort, zależy na co przeznaczymy te środki. Byłoby dużo łatwiej, gdyby poprzedni rząd zadbał o to na wcześniejszych etapach. Niestety, tak się nie stało, ale nie składamy broni.

Rozmawiamy o przyziemnych sprawach, ale odrywając się od nich na chwilę – jaką w ogóle wizję nauki ma obecne kierownictwo resortu?

Jeśli chodzi o kierunek, w jakim ma zmierzać sama nauka, to najlepiej, by wskazali go naukowcy, to środowisko akademickie powinno grać tutaj pierwsze skrzypce. Dlatego właśnie zachęcaliśmy do tego, aby podpowiadać nam określone rozwiązania: powiedzcie, czego potrzeba do naprawy polskiej nauki. Politycy tego za nikogo nie zrobią. W kierownictwie resortu mamy reprezentantów wszystkich partii koalicji rządzącej. Moim zadaniem, jako szefowej Gabinetu Politycznego, jest doprowadzić do tego, żeby polityki w jej potocznym rozumieniu było tu jak najmniej, bo nauka ma się świetnie i bez niej. Polityka nie może przeszkadzać.

Natomiast gdy mówimy o systemie, który ma tę naukę wspierać, to z naszej strony sygnalizujemy konieczność konsolidacji uczelni. Chodzi o to, żeby nie konkurowały one ze sobą o te same zasoby w ramach jednego ośrodka. W obliczu nadciągającego niżu demograficznego jest to nie tylko pozbawione sensu, ale i niebezpieczne. Chcemy zachęcać do współpracy, tworzenia silnych ośrodków akademickich. Podkreślę, nikt w MNiSW nie myśli o likwidacji uczelni, chodzi tylko o to, żeby nie konkurować między sobą w ramach np. jednego miasta.

Kolejna rzecz to wsparcie dla młodych ludzi, którzy są uzdolnieni, chcą być np. lekarzami, ale z różnych powodów nie mają możliwości, by się kształcić. Jak im pomóc? Nie mogę jeszcze zdradzać szczegółów, ale szukamy rozwiązań w oparciu o koncepcje funkcjonujące na Zachodzie, by stworzyć miejsca, w których studenci będą mogli mieszkać w dużych ośrodkach akademickich w przystępnej cenie. Niebawem uruchomimy pilotaż. Z wielu stron padają również głosy o tym, że powinniśmy wrócić do kierunków zamawianych – tu potrzeba nieco więcej czasu i analiz do podjęcia decyzji.

I wreszcie, w obliczu tego, co się działo w Collegium Humanum, bardzo istotna kwestia – jakość. Jakość w kształceniu i jakość w nauce, o której już wspomniałam. To też jeden z naszych priorytetów.

Czy Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego będzie chciało zaznaczyć swój udział w rozpoczynającej się za nieco ponad pół roku naszej Prezydencji w Radzie UE?

Oczywiście, właśnie w tym celu minister powołał pełnomocniczkę ds. europejskich i prezydencji. Została nią dr hab. Patrycja Matusz z Uniwersytetu Wrocławskiego. W ministerstwie pracuje również zespół przygotowujący urząd do Prezydencji. Na szczegóły jest jeszcze za wcześnie, ale myślę, że wkrótce będziemy mogli mówić o konkretach.

Była pani jedną z orędowniczek rozdzielenia ministerstw edukacji i nauki.

Nie ma innej drogi. Jeżeli myślimy o miejscu nauki i szkolnictwa wyższego, to na pewno nie w jednym ministerstwie z edukacją. Powód jest prozaiczny: edukacja powszechna jest na tyle rozległym obszarem, że po prostu przykrywa potrzeby nauki. Nie było się więc co zastanawiać. To jest zresztą powrót do funkcjonującego przed laty modelu, który przyniósł w efekcie bardzo dużo korzystnych rozwiązań, do dzisiaj funkcjonujących. Premier podjął dobrą decyzję.

Po nominacji Dariusza Wieczorka dało się słyszeć dwojakie głosy: zwolenników ministra spoza akademickich układów i tych, którzy sceptycznie do tego podchodzili, uważając, że ktoś „obcy” nie poradzi sobie w tak specyficznym środowisku. Jak pani się na to zapatruje?

Przywołam sytuację z jednego ze spotkań ze studentami. Opisali oni pewne okoliczności, które występują na uczelni i ich dotykają. Ministrowi trudno było uwierzyć, że do tego dochodzi. Upewniał się, czy studenci nie przekręcili faktów. Nastąpiła chwila konsternacji, podczas której zrozumiałam, że to jest właśnie atut osoby spoza akademii. Pewne zjawiska, które my, akademicy, zinternalizowaliśmy, kogoś spoza wciąż oburzają, nie mieszczą się w głowie. Zatem bardzo jest potrzebny minister, który dostrzega patologiczne zachowania, ma świeże spojrzenie i przypomni nam, że niektóre rzeczy nie uchodzą. To wyjdzie na zdrowie nie tylko środowisku akademickiemu, ale całemu społeczeństwu.

Rozmawiał Mariusz Karwowski

Dyskusja (19 komentarzy)
  • ~dfwas 09.08.2024 12:58

    Polska przez najblizsze lata bedzie sie zwijac demograficznie a potem gospodarczo. Czas pomyslec na laczeniem uczelni w miastach wojewodzkich, nad planowaniem rozwoju gospodarczego kraju i zawodowego. Nad konsolidacja tych tworow, nad rozwijaniem kierunkow ktore beda nam potrzebne zwlaszcza w dziedzinie IT, nowoczesnych technologii, opieki zdrowotnej czy sluzby zdrowia albo elektrowni atomowych. Nad planowaniem ilu bedzie nam potrzebnych inzynierow lekarzy, a ograniczac ilosc miejsc na studiach stacjonarnych ktore ksztalca bezrobocie i biede jak prawo czy politologia, ekonomia, stosunki miedzynarodowe, turytyska, ekonomia, biologia, kierunki nauczycielskie, chemia, biotechnologia czy nawet kierunki inzynierskie po ktorych nie ma pracy w Polsce jak inzynieria lotnicza . Jaki jest sens finansowanie nawet doktoratow ludziom, ktorzy po doktoracie z biotechnologii czy ekonomii albo prawie nawet nie przepracuja w swoim zawodzie ani jednego dnia? To jest marnowanie potencjalu tej osoby, jej czasu dla uprawiania fikcji ksztalcenia. Czas skonczyc z fikcja edukacyjna i zawodowa w tym kraju. Programy studiow siegaja lat 90 i nie sa dostosowane do jakichkolwiek realiow rynku pracy. Robi sie dyplomy ktore nie daja zadnych uprawnien zawodowych, tak samo sie ksztalci w organizacjach certyfikujacych po to aby mogly zarabiac na naiwnosci mlodych ludzi. Niektore studia moge byc zastapiane przez technika i organizacje certyfikujace zawodowe. Ja chce mieszkac w nowczesnym panstwie dajace wyksztalcenie publicznie na dobrym poziomie, gdzie jest dostep do publicznej sluzby zdrowia w kazdym miescie powiatowym, gdzie energia bedzie tania, dlatego potrzebujemy elektrowni atomowych. Gdzie prawo podatkowe i przepisy beda stabilne i przejrzyste dla kazdego kto prowadzi jakikolwiek biznes. Panstwo rowniez musi zadbac o dobry start zawodowy dla mlodych ludzi, ktorych od dekad traktuje sie po macoszemu. A takze podniesc pensje nauczycielom akademickim i tym pracujacym w szkolach publicznych, oraz zrobic selekcje osob i ich kwalifikacji do pracy w tym sektorze. Niekazdy nauczyciel potrafi tlumaczyc, nie kazdy powinien miec kontakt z ludzmi. Ci ktorzy osiagaja wyniki nauczania powinni byc nagradzenia dodatkowymi srodkami finansowymi. Rowniez trzeba wprowadzic do nauczania prawa, psychologii, socjologii, ekonomii, finansow, wiecej przedmiotow zwiazanych ze statystyka, ilosciowymi metodami badawczymi czy matematyka a takze innymi dziedzinami. Potem okazuje sie ze na dokumentach z sadu sa bledy matemtyczne w postaci zlego wyliczenia ulamkow, sedzia nie wiem co jest przychod a co to jest dochow, czy osoby ktore ksztalcone sa w waskim zakresie nie maja pojecia o innych dziedzinach nakowych, tak jak w przypadku prawnikow, gwarantuje wam ze nikt nie wezmie wsrod prawnikow spraw medycznych czy technicznych bo nie maja doswiadczenia praktycznego i nie maja o tym praktycznego doswiadczenia przede wszystkim. Moze warto zaczac ograniczac bezplatne miejsca na studiach na publicznych uczelniach po ktorych wiekszosc absolwentow nawet nie pracuje w zawodzie? Macie mozliwosci w postaci danych z ZUSU, aby to zweryfikowac. Trzeba przesunac finansowanie z kierunkow zwlaszcza humanistycznych na scisle, medyczne. Majac specjalistow jest szansa na przyciagniecie nowoczesnych technologii do Polski a nie pozwalanie na drenaz mozgow i emigracje zdolnych specjalistow poza Polske? Dlaczego ksztalci sie inzynierow i lekarzy ktorzy i tak w wiekszosci beda pracowac zagranica? Ja wiem o tym ze polski rynek pracy jest kolonialny, nikomu nie zalezy na mlodych ludziach, rozwijaniu ich umiejetnosci a zwlaszcza inwestowania w ich rozwoj zawodowy, bo bazuje na umiejetnosciach juz gdzies nabytych. Macie narzedzia, mozliwosci da sie cos zrobic w tym kierunku, mozna ksztalcic tez studentow w interdyscyplinarny sposob.

    • ~Hdh 10.08.2024 09:02

      Ci co chcą studiować takie kierunki pójdą na uczelnię prywatne. Wielkiej różnicy na rynku pracy pomiędzy osoba która skończyła studia na publicznej czy prywatnej uczelni nie ma. Bo większości przypadków jest taka sama fikcja zawodowa. Pracodawcy nie wierzą że tacy absolwenci bez doświadczenia zawodowego cokolwiek wiedzą. Większość młodych ludzi nie wierzy że studia cokolwiek dają. Większość młodych ludzi nie kontynuuje nauki po licencjacie czy studiach inżynierskich. Większość raczej woli robić praktyczne kursy zawodowe niż iść na jakieś śmieciowe studia. Gratulacje dla ministerstwa że dopiero teraz się obudzili że brakuje lekarzy specjalistów. Uruchomili fabryki studiów medycznych i szybkie awanse naukowe kadry. Produkcja wre. Znając życie najzdolniejsi wyjadą zagranicę pracowac. Europa potrzebuje polskich lekarzy wyedukowanych za darmo w Polsce. Gratulacje.

  • ~Aaa 07.06.2024 17:56

    Byłoby super, gdyby świat nauki był wolny od „politykierstwa” bo myślę o takie odpolitycznienie chodzi. Dość kartonowych czeków, dość przyznawania punktów swoim. Nie wiem czy to możliwe, na razie to co tu zostało powiedziane wydaje się prawdą, ale oni rządzą kilka miesięcy… PiS też się chwilę rozkręcał.

  • ~Krzysztof 06.06.2024 18:32

    A według mnie rozmowa bardzo w porządku. Osobą ze środowiska została zaangażowana w pilnowanie naszych spraw i ufam jej bardziej niż jakiemukolwiek politykowi który na uczelni tylko studiował (albo nawet i nie studiował). Tłumaczy co robią i jak. Skoro środków nie ma w budżecie to szukają gdzie indziej, też w porządku. Bardzo bawią mnie ataki w komentarzach dotyczące wyglądu i płci. Jak widać nasze środowisko to ciągle mocno ograniczony horyzont, ale na miejscu tej pani się cieszyłbym. Widocznie poza ad personam nie mieli do czego się czepić. A nie, ktoś nazwał jeszcze Polskę trzeci
    Światem. Bardzo merytorycznie.

    • ~Marcin Przewloka 06.06.2024 19:11

      @Krzysztof

      Wydaje mi sie ze zwyczajnie narasta frustracja i zniecierpliwienie glownie z tego powodu, o ktorym sam wspomniales: "środków nie ma w budżecie". To nie jest jedyny powod, ale jest on byc moze najwazniejszy.
      Bo srodki w budzecie sa, tylko nie na nauke.

  • ~Marcin Przewloka 06.06.2024 13:23

    @robert

    To troche wyglada, jak 'wish list' a nie plan. Byc moze czesciowo dlatego niektore z tych propozycji sa raczej niespojne.

    Ale zwroce tylko uwage na jeden element tutaj: komercjalizacja.
    Juz abstrahujac od tego, ze systemy moga byc bardzo rozne (najlepszym przykladem sa tutaj te amerykanskie i brytyjskie), to decyzja o tym, a pozniej wprowadzanie, to sa sprawy niesamowicie skomplikowane.
    Gospodarnosc finansowa zapewne by sie poprawila, ale nie jestem pewien czy mialoby to znaczacy wplyw na poziom edukacji i nauki na uczelniach.

    • ~Marcin Przewloka 06.06.2024 22:58

      @Robert

      Te wszystkie dyskusje, ktore czasem tutaj prowadzimy maja sens tylko wtedy, jesli jest jakas szansa na poprawe.
      Jesli nie ma takiej szansy, to lepiej nie czytac "Forum Akademickiego", tylko zamiast tego raczej poczytac sobie ksiazke, albo popatrzyc w niebo popijajac kawke.... :-)

  • ~AK 04.06.2024 16:34

    Czyta się to dobrze. Ale przekonywanie środowiska że się ciężko pracuje to nie to samo co rzeczywiście ciężkie pracowanie. Taka bajka dla dzieci. Jedna podwyżka wiosny nie czyni. Minister może i jeździ po Polsce, ale to zabieg pijarowy. Akademia potrzebuje gruntownych zmian, a nie ładnych dziewuszek które będą zapewniać że wszystko w porządku. Na uczelniach bieda, akademia nauk, pan, zagłodzony, jak ma wyglądać Polska nauka w takich warunkach?

    • ~Maciek 04.06.2024 21:28

      Polska nauka potrzebuje przede wszystkim funduszy na rozwój tzw. paliwa, a ich nie widać na horyzoncie, co więcej nic nie wskazuje na to, aby w perspektywie najbliższych 6-7 lat cokolwiek w zakresie finansowania polskiej nauki uległo zmianie. MNiSzW będzie stosowało różne zabiegi biurokratyczne o charakterze pijarowym, ale to już nie działa w polskim środowisku akademickim i naukowym, gdyż ile razy można reformować sektor nauki, bez realnych wzrostów nań nakładów finansowych. Nie wiem, czy obecne kierownictwo resortu utrzyma się u steru, bo irytacja i złość w środowisku narasta. Czas mamienia i wiecznych reform dla reform dobiegł końca. Gdzie są pieniądze na naukę?

      • ~frw 14.08.2024 15:48

        W polsce nic nie oplaca sie, bo wszystko jest rozkradne w ramach dzialanosci instytucji publicznych oraz do tego ze jest duze opodatkowanie przez osoby stojace na topie tych piramid finansowo-budzetkowych . To jest proste jak drut do pokazania jak sie rozkrada instytucje publiczne przez wybrane grupy zgodnie z prawem na umowy cywilne na fikcyjne uslugi czy przeplacone przetargi publiczne albo na zatrudnienie na million etatow. Kontrole sprawdzajace sprowadzaja sie do weryfikacji umow, faktur, wymogow formalnych, nikt nie wzglebia sie co stoi za danymi dokumentami glebiej, jak wszystko bedzie przygotowane od a do z pod wzgldem formalnym to nie ma co sie pod katem prawnym przyczepic. Rozkradne sa samorzady, szpitalne publiczne, uczelnie, spolki samorzadowe i skarbu panstwa.
        Cierpia na tym zwyczajni ludzie jako interesariusze zewnetrzni, bo nie ma dostepu do specjalistow, albo trzeba za wszystko placic prywatnie np zeby miec uslugi na dobrym poziomie zwlaszcza medyczne. A takze cierpia zwyczajni pracownicy tych instytucji, relacje miedzyludzkie w takich instytutcjach publicznych przypominaja folwark panszczyzniany, sa chore i toksyczne i mobbingujace.

      • ~Anuszka 05.06.2024 00:41

        Czy zmiana u steru coś zmieni? Chyba jedynie gdyby ministerstwo nauki połączyć z ministerstwem finansów można by mówić że pieniędzy w ministerstwie dosc.

        • ~Maciek 05.06.2024 22:18

          Zmiana nastąpi wtedy i tylko wtedy, a kiedy w sposób długofalowy, zaplanowany ponad podziałami politycznymi uruchomiony zostanie program finansowego wsparcia polskiej nauki. W ramach tego wsparcia docenić trzeba przede wszystkim Polską Akademię Nauk, gdyż jest to najcenniejsza i najbardziej rozpoznawalna w skali globu marka polskiej nauki. Na razie nakłady na szkolnictwo wyższe i naukę stanowią 1,4% PKB/8,5 mld Euro, to bardzo niewiele przy uwzględnieniu faktu, że te środki pochodzą aż z trzech źródeł vide budżet państwa, gospodarka, fundusze strukturalne UE. W tle jest też nierówne traktowanie poszczególnych pionów polskiej nauki w zakresie finansowania ich działalności, gdzie lansuje się uczelnie wyższe, a pomija instytuty badawcze i instytuty naukowe PAN, co jest przejawem jawnej dyskryminacji finansowej, i tego, że kołdra finansowa polskiej nauki jest za krótka i dziurawa zarazem. Dlatego obecne kierownictwo Ministerstwa ma pewien czas/kredyt zaufania na uporządkowanie tych spraw, a jeśli sobie nie poradzą lub zaczną kombinować, to nastąpi ich wymiana. Pan premier cyklicznie będzie wymieniał kadry w tym rządzie.

          • ~Marcin Przewloka 06.06.2024 09:30

            @Maciek

            Dodam tylko, ze ten wzrost powinien byc regularny i dlugotrwaly, az do osiagniecia pewnego celu finansowego za na przyklad 10 lub 15 lat.
            Wzrost powinien byc na przyklad zdefiniowany jako 0.05% PKB rocznie, albo 0.1% PKB rocznie (lub cos pomiedzy). Tak, aby mozna bylo madrze planowac na 5-10 lat do przodu.

            I koniecznie poprawa finansowa musi isc rownolegle z wprowadzeniem zasad pro-jakosciowych. Te pieniadze (zadne pieniadze) nie moga byc marnowane.

            • ~Maciek 06.06.2024 11:38

              Panie Marcinie,

              Pełna zgoda. Wzrost nakładów na naukę powinien być regularny i długofalowy, a wraz z nim równoległe wdrożenie zasad pro-jakościowych, to byłby przejaw polityki naukowej państwa, a której nie mamy nad Wisłą od 35 lat.

        • ~Marcin Przewloka 05.06.2024 09:51

          @Anuszka

          To znaczy w innych krajach oczywiscie ministerstwa (lub odpowiedniki) finansow i nauki sa oddzielne, i jakos to dziala.
          Spoleczenstwo musi dojrzec do momentu, kiedy uzna, ze rozwoj nauki jest wazny. Wtedy od swoich politykow zacznie wymagac tego, aby ten temat byl brany uwage. Wtedy, rzeczywiscie, "zmiana u steru" nie bedzie juz taka istotna, chociaz zaleznosc wydatkow od partii bedzie sie zapewne utrzymywac.
          Na przyklad prosze spojrzec tutaj:
          https://www.science.org/content/article/new-dutch-right-wing-coalition-cut-research-innovation-and-environmental-protections

          • ~Marcin Przewloka 06.06.2024 11:38

            @Abcf

            Byc moze rzeczywiscie jestem bardzo naiwny, ale osobiscie ciagle mam nadzieje na to, ze przynajmniej czesc politykow mysli o swoich krajach, o ich rozwoju, chocby (prozaicznie) dlatego, ze ich wlasne dzieci i wnuki beda w nich mieszkaly. Jest oczywiscie mozliwe, ze sie myle.

            Prosze tez zwrocic uwage na to, ze Polska nie odstaje bardzo w sensie sredniego poziomu wyksztalcenia od innych krajow "rozwinietych". Jest gorzej, i byc moze robi sie coraz gorzej, ale ciagle nie jest dramatycznie inaczej. Na przyklad w USA, gdzie sredni poziom wyksztalcenia nie jest jakis rewelacyjny, nauka i system promowania innowacji maja sie bardzo dobrze.
            Tak wiec wydaje sie mozliwe, aby wprowadzic dobry system rowniez w Polsce. Wydaje sie.......

  • ~Marcin Przewloka 04.06.2024 11:06

    Obawiam sie, ze po ostatnich wypowiedziach pana ministra srodowisko naukowe moze miec problem z uwierzeniem w to, ze pan minister "niesamowicie szybko się uczy", zas w to, ze pan minister "walczy jak lew o dodatkowe środki dla naukowców" uwierzy dopiero, jak zobaczy jakis konkretne efekty tej walki.

  • ~Arciks 03.06.2024 21:38

    Coś jak na dziewczynkę odważne, najwidoczniej nie nosi się z zamiarem habilitacji..

    • ~Gdghh 10.08.2024 09:15

      Po co jej habilitacja po co jej kariera naukowa? To są nic nie znaczące papierki na jakim kolwiek rynku pracy. Nie wierzę że ona prywatne będzie chciała pracować na uczelni do emerytury. Pracodawców nie interesują papierki a doświadczenie i umiejętności praktyczne zawodowe czy kursy. Można zarabiać po szkole średniej duże pieniądze jako data engineer. Tylko w Polsce do wszystkiego wymaga się papierków a potem jest problem ze zdobywaniem praktycznego doświadczenia zawodowego.