Próbujemy odtworzyć, jak zmieniało się miasto, chcemy pokazać kierunki, którymi mieszkańcy się poruszali, chodząc po jego ulicach. Staramy się zrekonstruować Pafos w modelach trójwymiarowych, wykorzystując do tego nowatorską metodę – mówi prof. Ewdoksia Papuci-Władyka z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, kolejna bohaterka naszego cyklu „Nauka przez duże K”.
Prof. Ewdoksia Papuci-Władyka specjalizuje się w dziedzinie archeologii śródziemnomorskiej i historii sztuki starożytnej. Kieruje Zakładem Archeologii Klasycznej Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od trzech lat jej zespół, wraz z naukowcami z Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiego, pracuje nad trójwymiarową rekonstrukcją 3D starożytnego, cypryjskiego miasta Nea Pafos. Z badaczką rozmawia Aneta Zawadzka.
Jakie emocje towarzyszą dokonywaniu przełomowego odkrycia?
Jest to fantastyczne uczucie. W trakcie prowadzonych wykopalisk na Agorze w Pafos na Cyprze odkryliśmy na przykład dwa pomieszczenia, które nazwaliśmy umownie Gabinetem Chirurga z Pafos, bo znaleźliśmy w nim narzędzia lekarskie. To było niezwykle ekscytujące, gdyż tego rodzaju odkrycia zdarzają się bardzo rzadko. Dodatkowo, tak się złożyło, że w dniach, kiedy tego dokonaliśmy, w Pafos przebywał dziekan naszego wydziału, profesor Jan Święch, więc mieliśmy możliwość, by się od razu pochwalić sukcesem. Przy okazji chciałam powiedzieć, że zupełnie co innego rozpala turystów przybywających na wyspę. Dobrze o tym wiemy, bo pracujemy w Pafos w miejscu licznie przez nich odwiedzanym. To jest tak zwany Park Archeologiczny, ogromny, bo zajmujący około 75 ha kompleks archeologiczny obejmujący ruiny starożytnego greckiego i rzymskiego miasta. Podróżujących głównie interesuje uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy udało się nam znaleźć… złoto.
Chciałoby się rzec, że taka natura człowieka.
Rzeczywiście jakoś tak się dzieje, że ludzi ten szlachetny metal od zawsze niezwykle pasjonuje. Jednak jeśli chodzi o Pafos to szanse, by się na niego natknąć są nikłe.
Dlaczego?
Mówimy o mieście, które rozwijało się przez wiele wieków na tym samym miejscu w dodatku na wyspie ulegającej trzęsieniom ziemi. W efekcie tego rodzaju zjawisk wiele budynków zostało zniszczonych, a mieszkańcy, mówiąc nieelegancko, wygrzebywali z gruzów przeróżne rzeczy zabierając wszystko, co wpadło im w ręce. Dlatego trudno jest w Pafos o jakieś cenne przedmioty. Jeśli już gdzieś ich szukać, to być może na cmentarzyskach. Tam, w jakimś nieobrabowanym grobie, mogła się jeszcze ostać na przykład złota biżuteria.
Czyli trzeba liczyć na pewną dozę szczęścia?
I ono właśnie nam dopisało. Znaleźliśmy bowiem zawieszkę niewielkich rozmiarów. Podejrzewamy, że prawdopodobnie ktoś ją zgubił. To jest łańcuszek z liściem w kształcie winnej latorośli, który na przykład mógł być przyczepiony do diademu wieńczącego głowę.
Wspomniała pani, że Cypr jest miejscem narażonym na trzęsienia ziemi. Czy to powoduje większą trudność dla badaczy, zmuszonych do przebijania się przez kolejne nasypywane na siebie warstwy?
Zdecydowanie. W Pafos działo się tak, że mieszkańcy wykorzystywali części budynków, które nie zawaliły się do końca i dostawiali do nich nowe elementy. W ten sposób tworzono zupełnie inne obiekty, będące jakimś rodzajem konglomeratu różnych stylów. Do rozwikłania tych niezwykle skomplikowanych zależności między poszczególnymi częściami i warstwami, które odkrywamy, służy stratygrafia archeologiczna i inne niezwykle złożone metody i narzędzia badawcze.
Miasto badane przez panią jest więc szczególne?
Pafos należy do jednych z najważniejszych stanowisk grecko-rzymskiego Cypru, a w 1980 roku zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. My prowadzimy tam wykopaliska w dwóch miejscach. W rejonie Agory oraz w części rezydencjonalnej, Maloutenie. W obrębie tej ostatniej znajduje się dobry przykład zjawiska polegającego na łączeniu stylów, o którym przed chwilą wspomniałam. Mam tu na myśli tzw. Dom Hellenistyczny. Wielki i wspaniały budynek, być może o charakterze publicznym, z wieloma pomieszczeniami, czterema dziedzińcami i dwiema toaletami oraz małymi łaźniami. Ponieważ jednak nie odkryliśmy inskrypcji, nie jesteśmy w stanie potwierdzić tej hipotezy. Do jego wzniesienia mieszkańcy użyli różnych bloków oraz detali architektonicznych z poprzednich budowli. Powstał w ten sposób gmach z ogromnym dziedzińcem głównym, którego każdy bok wykonany został w innym porządku – jońskim, korynckim, doryckim i tzw. uproszczonym. Już na pierwszy rzut oka wyraźnie rysuje się różnica w wielkości poszczególnych kolumn. Można więc powiedzieć, że mamy tu do czynienia z doskonałym przykładem architektury z recyklingu (śmiech).
Pafos jest pani bliskie od lat.
Początki mojej działalności w tym rejonie sięgają roku 1984. Wtedy dołączyłam do Polskiej Misji Archeologicznej na Cyprze zorganizowanej przez Uniwersytet Warszawski i mimo, że byłam z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zostałam stałym członkiem ekspedycji. Moja współpraca zakończyła się w 2010 roku, kiedy stwierdziłam, że najwyższy czas uruchomić własne wykopaliska. Z tego zrodził się Paphos Agora Project, który już pod sztandarem Uniwersytetu Jagiellońskiego prowadziłam do 2019 roku. Przy tej okazji warto przypomnieć, że polscy archeolodzy obecni są na wyspie od 1965 roku i stanowią najdłużej pracującą zagraniczną ekipę badawczą w tym miejscu. Obecnie jestem kierownikiem połączonych ekspedycji i realizuję grant Narodowego Centrum Nauki na badania wspólne, czyli konsorcjum trzech uczelni: Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej. Jest to projekt MA-P Maloutena i Agora w planie urbanistycznym Pafos: Modelowanie miejskiego krajobrazu stolicy hellenistycznego i rzymskiego Cypru, w którym zamierzamy stworzyć trójwymiarową rekonstrukcję miasta w różnych okresach jego rozwoju.
Rozumiem, że każdy z nich był istotny z innego powodu?
Tak. Właśnie dlatego staramy się uchwycić każdą fazę Nea Pafos, czyli Nowej Pafos. Dlaczego nowej? Otóż przed nią istniała Stara Pafos, czyli po grecku Palepafos. Było to bardzo ważne miejsce, gdyż tam właśnie znajdował się słynny ośrodek kultu Afrodyty, bogini, która według mitologii narodziła się u wybrzeży Cypru. Trzeba wiedzieć, że przed Ptolemeuszami władzę na wyspie sprawowały dynastie rządzące niezależnymi królestwami. Pafos było właśnie jednym z nich. Jego ostatni król, Nikokles, założył nowe miasto, które znajduje się około 14 kilometrów na zachód od Palepafos, a tym, co je wyróżnia jest port. Antyczne miasto rozwija się od końca IV wieku p.n.e. aż do V wieku n.e., czyli prawie osiemset lat (dzisiejsze Pafos jest jego kontynuacją). W prowadzonych badaniach staraliśmy się wydzielić poszczególne etapy jego rozwoju i powiązać je z resztkami materialnymi, które odkrywamy, czy to budowli, ceramiki, czy innych przedmiotów użytkowych. Próbujemy odtworzyć, jak zmieniało się miasto, chcemy pokazać kierunki, którymi mieszkańcy się poruszali, chodząc po jego ulicach. Staramy się zrekonstruować Pafos w modelach trójwymiarowych, wykorzystując do tego nowatorską metodę.
Na czym ona polega?
To jest specjalny rodzaj modelowania trójwymiarowego, nazywanego proceduralnym. Ono było stosowane chociażby dla Pompejów czy dla innego dużego miasta rzymskiego Carnuntum. Nie było natomiast wykorzystane na Cyprze, gdzie to właśnie my zastosowaliśmy je po raz pierwszy w Pafos. Jego istotę stanowią pewne reguły matematyczne i algorytmy, których używa się do tworzenia przestrzeni trójwymiarowej.
Jak to wygląda w praktyce?
Przykładowo domy z okresu hellenistycznego nie zachowały się dobrze. Istnieją tylko resztki ich murów przykryte budynkami pochodzącymi z czasu rzymskiego, który na wyspie zaczyna się po połowie I w. p.n.e. Nie wiemy więc dokładnie, jak te pierwsze wyglądały, bo znajdują się pod spodem. Tam, gdzie jest to możliwe wykonujemy oczywiście wykopy sondażowe, czyli takie, za pomocą których dochodzimy do skały macierzystej w głąb, odsłaniając kolejne warstwy. W ten sposób natykamy się na różne pozostałości. Problem polega jednak na tym, że skoro to są tylko fragmenty, to nie wiemy, jak poszczególne zabudowania prezentowały się w całości. Dlatego porównując je z innymi, znajdującymi się na przykład w miastach portowych z podobnego okresu, które lepiej się zachowały i stosując obliczenia przy pomocy reguł, o których mówiłam wcześniej, tworzymy modele pokazujące, jak w rzeczywistości mogły wyglądać. Przewaga modelowania proceduralnego polega na tym, że w momencie, kiedy mamy nowe odkrycia możemy zmienić reguły i zrobić nową rekonstrukcję. Przy klasycznej metodzie 3D jest to niewykonalne. W realizowanym projekcie wykorzystujemy także analizy przestrzenne, Space Syntax. One są przydatne, by sprawdzić, którym ulicami najczęściej poruszali się mieszkańcy Pafos, żeby na przykład dojść do centralnej części miasta albo do poszczególnych jego bram. Udało nam się ustalić, że ruch odbywał się z kierunku południowego na północ, co zgadza się z położeniem geograficznym, bowiem port znajduje się na południu, a Agora jest w centrum. Ponadto, opierając się między innymi na literaturze fachowej, obliczyliśmy możliwą liczbę mieszkańców Pafos.
I ilu ich było?
Mogło to być około sześciu i pół tysiąca ludzi mieszkających w obrębie murów miejskich. Żeby uświadomić sobie skalę, o jakiej mówimy, nie można zapomnieć, że ówczesne miasta nie były tak duże, jak dzisiaj. Uchodząca w tamtym okresie za ogromną metropolię Aleksandria, stolica Egiptu, mogła mieć sto tysięcy mieszkańców. Dodam jeszcze, że do skalkulowania liczebności osób ważna jest także kwestia teatru.
Jak te obszary się łączą?
Zacznijmy od tego, że wraz z nadejściem Ptolemeuszy na Cypr została mówiąc kolokwialnie „przyniesiona” cywilizacja grecka. Jednym z jej rozpoznawalnych elementów był właśnie teatr. Z tego, co wiemy, istniał on w Pafos od samego początku. Australijscy naukowcy ustalili, że w czasie największego rozkwitu miał pojemność około ośmiu i pół tysiąca miejsc. Te dane zbieżne są z tym, co sami uzgodniliśmy, jeśli chodzi o ilość mieszkańców. Różnica w szacunkach uwzględnia osoby, które przybywały na przedstawienia z najbliższych okolic.
O Pafos można powiedzieć, że rozwijało się wyjątkowo dynamicznie?
Miasto stało się stolicą Cypru od końca III w. p.n.e., czyli mniej więcej sto lat po tym, jak wyspa została opanowana przez Ptolemeuszy. Poprzednio centralną siedzibę stanowiła znajdująca się na wschodzie wyspy Salamina. Przeniesienie stolicy w nowe miejsce było jednym z ważniejszych czynników, które przyczyniły się do rozwoju Pafos. Badania Paphos Agora Project pozwoliły ustalić, że w II w p.n.e. powstała ogromna Agora otoczona z każdej ze stron portykami. Ustaliliśmy, że od strony południowej mamy do czynienia z portykiem potrójnym i niezwykle rozbudowanym, zaś od wschodniej, czyli tam, gdzie znajduje się odnaleziony przez nas Gabinet Chirurga, o którym wcześniej mówiłam, podwójnym. Oba portyki uległy zniszczeniu w czasie trzęsienia ziemi około połowy II w n.e. i, co ciekawe, nigdy nie zostały odbudowane. Do tej pory nie wiemy, dlaczego. To trzęsienie jest zresztą uchwytne w wielu innych częściach miasta. Sądzimy, że musiało to być zjawisko o niespotykanej skali, skoro nawet świątynia znajdująca się na tym samym wzgórzu, na którym jest teatr, została opuszczona. W efekcie tego wydarzenia dokonały się ogromne zmiany w całym Pafos i to je właśnie badamy w trakcie projektu, którego rezultatem będą trójwymiarowe rekonstrukcje. Obecnie mamy już prawie skończoną tę z okresu hellenistycznego. Pozostało jeszcze kilka detali do dopracowania, dlatego właśnie przedłużyłam okres realizacji grantu o rok. Pandemia niestety w pewnym momencie skutecznie nas przystopowała.
Czy te rekonstrukcje będą ogólnodostępne?
Mamy wielką nadzieję, że tak. To znaczy, dla badaczy na pewno, ale naszym marzeniem i celem jest, żeby mogli je również oglądać turyści zwiedzający Pafos. To jest naprawdę fantastyczne narzędzie, które pokazuje, jak miasto mogło wyglądać w poszczególnych okresach. Liczymy, że dzięki temu wiedza na jego temat będzie się upowszechniać.
Odtwarzacie układ ulic. Skąd wzięła się taka idea?
W prowadzonych badaniach staramy się zrewidować ustalenia poczynione przez prof. Jolantę Młynarczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, która w 1990 roku opublikowała książkę o Nea Pafos w okresie hellenistycznym. Naukowczyni stała na stanowisku, że miasto było założone na regularnej siatce ulic nazwanej hippodamejską od Hippodamosa z Miletu. Jej specyfika polega na tym, że ulice przecinają się pod kątem prostym i tworzą regularne bloki zabudowy, co po łacinie nosi nazwę insula. Identyczne rozwiązanie stosowano wcześniej w Grecji, ale na Cyprze nie było obecne, a w Pafos pojawiło się wraz z nadejściem Ptolemeuszy. Nasza praca jest w dzisiejszych czasach o tyle łatwiejsza, że dysponujemy znacznie doskonalszymi narzędziami. Mamy na przykład rozbudowane bazy danych (wykorzystujemy Arches udostępniony przez J.P. Getty Institute) oraz GIS, czyli geograficzny system informacji pozwalający na umieszczanie wszystkich znalezisk w jednej bazie, w której zapisane jest ich ulokowanie przestrzenne. Opieramy się także na badaniach nieinwazyjnych, wykorzystując specjalne instrumenty, jak chociażby georadar albo magnetometr pozwalające bez naruszania terenu uzyskać obraz tego, co skrywa się pod powierzchnią ziemi. Oczywiście, żeby stwierdzić, że jakiś mur, który widzimy, jest z tego czy innego okresu, musimy przeprowadzić wykopaliska. I tak doszliśmy do momentu, kiedy po dokonaniu interpretacji wyników uzyskanych w trakcie prac badawczych zauważyliśmy, że niektóre fragmenty ulic, które odkryliśmy w obrazach, nie pokrywają się z siatką ulic wyznaczoną przez prof. Młynarczyk. To był właśnie punkt wyjścia do rozpoczęcia nowego projektu.
Jak w pracy takiej jak archeologia, związanej z wyjazdami na badania terenowe, zachować work-life balance?
To jest świetne pytanie. Odpowiedź brzmi: niezwykle trudno, szczególnie kobietom. Mam wrażenie, że przypomina to czasem balansowanie na krawędzi przepaści. Trzeba niezwykle silnego samozaparcia i, niestety, poświęcenia. Życia prywatnego, żeby móc więcej zrobić na polu zawodowym, i odwrotnie. Jest to bardzo skomplikowane. Z pewnością byłoby prostsze, gdyby się miało bardzo dobre warunki materialne. Lata temu, kiedy mój syn był mały, a chcę powiedzieć, że świadomie nie zdecydowałam się na większą ilość dzieci, bo moje wyjazdy były okupione u niego ogromnym stresem wynikającym z rozstania, spotkałam podczas pobytu na wykopaliskach w Pafos archeolożkę z Wielkiej Brytanii. Ona przyjechała tam z mężem, dwójką potomstwa i nianią, dzięki czemu miała po prostu ogromny komfort pracy. Pomyślałam sobie wtedy, że jak się ma pieniądze, to wszystko jest możliwe. A przy naszych pensjach, które były, są i chyba zawsze będą niskie, bo mimo wielu dyskusji niewiele się zmienia w tym temacie, jest to marzenie niewykonalne.
Czy archeologia jest zmaskulizowana?
Archeologia zawsze była zdominowana przez mężczyzn, natomiast teraz jest bardzo sfeminizowana. Wśród studentów obecnie większość stanowią kobiety. Natomiast nie ma to przełożenia na kadrę, bo gdzie się nie spojrzy, to wyraźnie widać zdecydowaną przewagę mężczyzn, tak jest przynajmniej w naszym instytucie.
Jak pani sądzi, dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że robienie kariery jest trudne. Ja miałam to szczęście, że mąż od początku mnie wspierał. Niestety, część moich koleżanek musiała zrezygnować ze ścieżki naukowego rozwoju, bo nie udało im się połączyć życia rodzinnego z pracą. Często bywa też tak, że mężczyźni nie zgadzają się, żeby partnerki nie było w domu przez długi czas, a proszę pamiętać, że wyjazd na wykopaliska oznacza zazwyczaj sześć tygodni nieobecności.
Skoro tak jest, to jaką motywacją kierują się młode adeptki?
Przede wszystkim ciekawością i pasją. Kiedy spotykam się z ludźmi, to niezmiennie słyszę co najmniej od połowy z nich, że zawsze chcieli studiować archeologię.
Rozumiem, że na chęciach się skończyło?
Po archeologii jest niezmiernie trudno znaleźć pracę, także na uczelni, i to jest z pewnością czynnik mocno ograniczający. Chciałabym zwrócić uwagę na fakt, że pozycja kobiet w nauce cały czas jest niełatwa. Pomimo tego, jak wiele mówimy i piszemy na ten temat, w dalszym ciągu, kiedy się chociażby popatrzy na władze uniwersyteckie, zmian za bardzo nie widać. Nigdy na przykład rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego nie była kobieta. Nie ukrywam, że osobiście bardzo czekam na ten moment. Pamiętam chwilę, kiedy po raz pierwszy w historii Uniwersytetu Warszawskiego na czele uczelni stanęła kobieta, prof. Katarzyna Chałasińska–Macukow. To było prawdziwe przełamanie pewnej bariery. Wówczas spytano, czy w naszym środowisku podobna sytuacja miałaby szansę zaistnieć. Odpowiedź padła, niby żartem, że na Uniwersytecie Jagiellońskim kobieta może zostać rektorem chyba za jakieś czterysta lat. To najlepiej świadczy o mentalności. Obserwując więc wszystko, co się dzieje, postanowiłam, że w niedalekiej przyszłości zajmę się walką o wzmocnienie znaczenia kobiet w nauce i szerzej w życiu społecznym.
Rozmawiała Aneta Zawadzka
fot. Robert Słaboński