Aktualności
Sprawy nauki
20 Grudnia
Fot. Martyna Mazur
Opublikowano: 2023-12-20

Szef Rady NCN: Przetrwaliśmy, utrzymaliśmy niezależność, chcemy rozwijać ofertę

W obecnych warunkach niezwykle trudno funkcjonować w sposób, który sprawiałby naukowcom satysfakcję. Niestety, czegokolwiek badacze by nie oczekiwali, a my chcielibyśmy zmienić, w realiach, jakie mamy, będzie to tylko „mieszanie herbaty bez cukru” z nadzieją, że stanie się od tego słodsza. Dobrze by było, gdyby politycy dostrzegli wagę Narodowego Centrum Nauki w systemie finansowania badań – mówi prof. Robert Hasterok, przewodniczący Rady NCN.

Niemal rok temu prof. Robert Hasterok z Uniwersytetu Śląskiego został wybrany na przewodniczącego Rady Narodowego Centrum Nauki. To kluczowy organ agencji, który decyduje m.in. o tym, jakie programy i konkursy będą przeprowadzane oraz ustala wysokość środków finansowych przeznaczonych na realizację projektów badawczych w ramach poszczególnych dyscyplin naukowych lub grup dyscyplin. W rozmowie z Mariuszem Karwowskim szef Rady NCN podsumowuje minione 12 miesięcy i mówi o planowanych nowościach w ofercie na przyszły rok.

Wygląda na to, że nadal będziecie istnieć…

Nie ukrywam, że mamy takie ambicje. A tak na poważnie to, rzeczywiście, po 15 października w NCN wzrósł optymizm w tym względzie. Nie jest żadną tajemnicą, że za nami ciężki czas. Od dość dawna trwała swoista wojna podjazdowa ze strony Ministerstwa Edukacji i Nauki, a w tym roku zaczęły pojawiać się wręcz otwarte deklaracje co do naszej przyszłości, czy właściwie jej braku. Przy okazji padło sporo krzywdzących opinii na temat Centrum. To nie jest tak, że funkcjonuje ono idealnie, ale wiele zarzutów było mocno przejaskrawianych, jak choćby te dotyczące niedoskonałości procesu oceny eksperckiej. Zebraliśmy także cięgi za „asymetryczną geografię współczynnika sukcesu”, czyli dość mocne zróżnicowanie, w zależności od regionu czy ośrodka, odsetka naukowców starających się o grant, którzy otrzymali finansowanie. Mówiono o jakiejś zmowie, dzięki której pewne afiliacje faworyzowane są kosztem innych. Nic takiego nie miało miejsca.

Asymetrii nie da się jednak zaprzeczyć.

Owszem, z tym że powodowana ona jest zupełnie innymi, do tego niezależnymi od NCN, czynnikami. Dysproporcje między ośrodkami czy całymi województwami w liczbie finansowanych, ale także składanych grantów, są w dużym stopniu pochodną różnic w koncentracji i dystrybucji krajowego potencjału badawczego. Przykładowo, około 1/3 liczby etatów w nauce przypada na Mazowsze i Małopolskę. Oczywiste jest, że najlepsze ośrodki dysponują najmocniejszą kadrą, więc na różnice ilościowe nakłada się jeszcze przewaga jakościowa.

Tego chyba zniwelować się nie da?

Pytanie, co w polskich realiach i możliwościach finansowania całego systemu jest możliwe, a do tego najbardziej celowe? Czy stawiamy na kilka, kilkanaście najlepszych ośrodków stricte badawczych, a reszta pełni rolę wspomagającą, wypełnia zadania dydaktyczne, ma istotne znaczenie regionalne, lecz bez jakichś wygórowanych międzynarodowych ambicji naukowych, czy budujemy całą konstrukcję w oparciu o model bardziej zrównoważony i rozproszony? Można i tak, i tak, ale to nie do NCN należy decyzja w tej kwestii. Planowanie, a następnie konsekwentne finansowanie i realizacja tego typu fundamentalnych strategii to jedno z kluczowych zadań polityki naukowej państwa, za którą odpowiada rząd. My poruszamy się w ramach określonych zadań, o których mowa w ustawie o NCN, a dodatkowo ostatnio w nader trudnych realiach finansowych. Trzonem naszej misji jest finansowanie najlepszych badań podstawowych – tylko tyle i aż tyle.

Nie dla wszystkich jest to jednak oczywiste.

Przez ostatnie trzy lata wielokrotnie deklarowaliśmy gotowość do rozmów i spotkania się z ministrem, czy to w Warszawie, czy w Krakowie. Udało się dwukrotnie spotkać z członkami jego ciała doradczego, czyli Komitetem Polityki Naukowej. Nie we wszystkim się zgadzaliśmy, ale przynajmniej była okazja do wymiany poglądów. Po tych rozmowach KPN zarekomendował ministrowi pozytywną opinię dla naszych sprawozdań i planów. Być może stało się to między innymi dzięki takim właśnie spotkaniom, w trakcie których można się było podzielić argumentami, przedstawić pewne kwestie, po prostu porozmawiać. Uważam za niezwykle ważne, by NCN nie tylko komunikował otoczeniu, co ma do zaoferowania, ale też, jeśli nie przede wszystkim, jak się pewne rzeczy dzieją i dlaczego.

Niemal rok temu został pan przewodniczącym Rady NCN. Sygnały zwiastujące trudny okres pojawiały się już wcześniej, ale chyba nie spodziewał się pan, że będzie aż tak dramatycznie.

Tak bezprecedensowych nacisków politycznych na NCN nie było nigdy wcześniej i mam nadzieję, że nie będzie też nigdy w przyszłości. Jedną z największych wartości, jakie przyświecają nam w działaniu, jest niezależność. I muszę podkreślić, że ze wszystkich rządowych agencji grantowych w Polsce tylko nam udało się ją do końca zachować. Nie zmienia to faktu, że przetrwaliśmy dzięki wyrażonemu w formie licznych apeli stanowczemu wsparciu ze strony środowiska naukowego, za które chciałbym podziękować. Utrzymaliśmy niezależność od polityki, ale zostaliśmy finansowo „zagłodzeni”. Nie wiem, czy to była kara za nasz opór, ale faktem jest, że w obliczu wysokiej inflacji, jaką mieliśmy przez ostatnie lata, budżet agencji był od pewnego czasu zamrożony.

I taka perspektywa rysuje się też na rok przyszły.

W obecnych warunkach niezwykle trudno funkcjonować w sposób, który sprawiałby naukowcom satysfakcję. A przecież NCN to instytucja oparta na uznanych międzynarodowych wzorcach i z jej istnienia powinniśmy być, jako środowisko, dumni. Niestety, czegokolwiek badacze by nie oczekiwali, a Rada chciała zmienić, w realiach, jakie mamy, będzie to tylko „mieszanie herbaty bez cukru” z nadzieją, że stanie się od tego słodsza. Dobrze by było, gdyby politycy wyciągnęli z tego lekcję i dostrzegli wagę Narodowego Centrum Nauki w systemie finansowania badań.

Rok temu Rada zaczęła działać w zmienionym składzie. Przy wyborze nowych członków nie obyło się bez kontrowersji. Jak wyglądają dziś relacje między wami? 

Początki były niełatwe i nie chodzi tu nawet o kwestie personalne, lecz bardziej o naturalny, psychologiczny mechanizm, zwykle towarzyszący dotychczasowym członkom wobec nowych: czy się odnajdą, czy się dogadamy. Prawie każdy ma na wstępie multum pomysłów na to, jak błyskawicznie i rewolucyjnie poprawić działanie NCN, po czym się okazuje, że nie jest to takie proste, bo to jednak bardzo skomplikowana maszyneria. Ważne, by starsi stażem otworzyli się na tych świeżo upieczonych, obdarzyli ich kredytem zaufania, pomogli jak najszybciej i jak najsprawniej wdrożyć się w schemat działania Rady. A ci nowi zechcieli z tego skorzystać.

Brzmi jak laurka, a przecież choćby konkurs na dyrektora pokazał, że tak różowo nie było.

Wejście do Rady, nawet jeśli się ma dość wyraziste, a może nawet kontrowersyjne spojrzenie na funkcjonowanie agencji, powoduje, że taka „insiderska” perspektywa otwiera oczy na wiele spraw. Nieuchronnie wpływa to na ewolucję pewnych poglądów i punktów widzenia. Tu już nie ma miejsca na ustawiczne ekstrapolowanie własnego, a więc siłą rzeczy wąskiego i ograniczonego doświadczenia, na funkcjonowanie całej instytucji. Mnie też się kiedyś wydawało, że wiele wiem na ten temat, dopóki nie znalazłem się w Radzie.

Przez pierwsze miesiące pracowaliśmy w bardzo trudnych warunkach, ale dziś – z perspektywy roku – mogę powiedzieć, że obie połówki Rady w dużym stopniu się dotarły. Znajduje to odzwierciedlenie nie tylko w tym, że podjęliśmy w tym roku już 117 uchwał, ale także działamy coraz bardziej spokojnie i merytorycznie. Myślę, że przyszły rok, ostatni w tym składzie, powinien być łatwiejszy, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że bardziej twórczy niż poprzedni.

W marcu wdrożyliście „plan awaryjny” i by przeciwdziałać spadającemu współczynnikowi sukcesu ograniczono liczbę składanych wniosków. Czy po ewentualnym zwiększeniu dotacji ten limit zostanie zniesiony?

Nie chcę wypowiadać się za całą Radę, ale założenie rozpatrywanych przez nas wielu ograniczeń, z których dotąd tylko jedno wprowadziliśmy, było takie, że co do zasady miały być czasowe. Chwytaliśmy się po prostu brzytwy. Jeśli nasza sytuacja finansowa się poprawi, to chcielibyśmy rozwijać naszą ofertę, a nie ją zwijać. Gdybyśmy dzięki większym środkom uzyskali współczynnik sukcesu na poziomie 25–30%, to nawet to jedno ograniczenie nie miałoby racji bytu i moim zdaniem należałoby wrócić do zasad sprzed marca 2023 roku.

A co w sytuacji braku dodatkowych środków? Będą wtedy kolejne ograniczenia?

Jak wspomniałem, rozważaliśmy różne opcje. Teoretycznie można uderzyć w każdy element kosztorysu, np. jeszcze bardziej ściąć czy wręcz zlikwidować koszty pośrednie, ograniczyć liczbę postdoków czy doktorantów w projekcie, zmniejszyć wynagrodzenia czy limit kwotowy na aparaturę do np. 100 tys. zł w skali projektu. Można wiele, tylko pytanie, czy to coś da. Z symulacji wyszło nam, że wprowadzenie kolejnych ograniczeń nie przełoży się w znaczący sposób na zwiększenie współczynnika sukcesu. Byłoby duże, negatywne echo w środowisku, a realnie niewiele by z tego wyniknęło dla poprawy sytuacji. Zmiana, którą wprowadziliśmy, nieznacznie spowolniła spadek współczynnika sukcesu. Gdyby jej nie było, w ostatnim konkursie OPUS na pewno byłby bliżej poziomu 7%. Nie zmienia to faktu, że przy założeniu podobnej liczby wniosków, ale droższych, i takim samym budżecie NCN, współczynnik sukcesu w kolejnej edycji może wynieść około 6%.

Czy wchodzi w grę zamykanie konkursów?

Zastanawialiśmy się, czy zamiast dwóch edycji konkursu OPUS rocznie nie zrobić tylko jednej. Ale znów – nie jest powiedziane, by cokolwiek to polepszyło. Zapewne mielibyśmy ogromną falę wniosków złożonych do tego jedynego konkursu i związane z tym problemy natury organizacyjnej, a koniec końców okazałoby się, że współczynnik sukcesu wcale nie stał się większy. Tym niemniej systematycznie robimy przegląd oferty, zastanawiamy się, czy wszystko się sprawdza, trafia w oczekiwania środowiska. Na razie o zamykaniu konkursów ze względów finansowych nie ma mowy.

Pada zarzut, że elitaryzujecie granty – wolicie dać znaczne środki niewielkiej grupie badaczy, zamiast zadowolić większe grono mniejszymi pieniędzmi.

Mówimy tu głównie o OPUS, bo obydwie edycje tego konkursu stanowią większość naszego rocznego budżetu na krajowe przedsięwzięcia. Idea jest taka, że to konkurs formalnie otwarty praktycznie dla każdego. Jedyny, w którym prawie każdy może złożyć wniosek, nawet nie trzeba być doktorem. I tak samo „szeroko” postrzegamy kwestię budżetu projektu w tym konkursie. Oczywiście, nie w myśl zasady „hulaj dusza, piekła nie ma”. Eksperci czuwają nad tym, by kosztorysy były urealnione.

Zwróćmy jednak uwagę, że nauka robi się coraz droższa, zwłaszcza w grupach dyscyplin nauk ścisłych i technicznych oraz nauk o życiu. Rosną koszty materiałów, osobowe, a jeszcze szybciej oczekiwania z nimi związane. Dla przykładu, średnia kwota finansowania grantu przyznanego w konkursie OPUS w 2022 roku w „najdroższych” panelach NZ to ok. 2,5 mln zł. Czy solidarnościowe działanie, by większej liczbie beneficjentów umożliwić finansowanie ich badań, ale w dużo skromniejszych ramach finansowych, na pewno przełoży się korzystnie na naukę? Wydaje mi się, że priorytet powinna mieć zasada finansowania przede wszystkim jak najlepszej działalności badawczej. Oczywiście, jeśli dojdziemy do sytuacji, w której z powodu niedostatecznego finansowania NCN współczynnik sukcesu spadnie do około 5%, wtedy może się okazać, że procedura oceny wniosków niewiele się będzie różniła od losowania. Kiedy odcina się tak niewielki odsetek wniosków, które można sfinansować, trudno jest dokonać obiektywnego wyboru tych najlepszych spośród wielu innych wyśmienitych.

Jak wygląda dziś współpraca NCN ze środowiskiem? Obejmując przewodnictwo w Radzie, zapowiadał pan aktywność w tym zakresie.

Jest grupa osób, która kontaktuje się z nami, przesyła różnego rodzaju pomysły, sugestie zmian. Jedną z takich propozycji było wyłączenie spisu literatury z limitu stron w skróconym i szczegółowym opisie badań. Taki postulat wpłynął właśnie ze strony samych naukowców, dyskutowaliśmy o nim i niebawem zostanie zrealizowany. Sporo wniosków i pytań pojawia się także w trakcie spotkań wyjazdowych w różnych ośrodkach, podczas których niejednokrotnie przekonuję się, ile mitów i nieporozumień dotyczących Centrum funkcjonuje w środowisku.

Jakiś czas temu zapowiadaliście ankietę skierowaną do środowiska badaczy. Dlaczego nadal jej nie ma?

Planowaliśmy ją w momencie rozpatrywania możliwości wprowadzenia większej liczby ograniczeń. Chcieliśmy zapytać naukowców, które byłyby dla nich najmniej uciążliwe. Stwierdziliśmy jednak, o czym wspomniałem wcześniej, że wprowadzanie dalszych ograniczeń na obecnym etapie nie ma większego sensu. Nie jest tak, że zupełnie zaniechaliśmy tej formy kontaktu ze środowiskiem. Osobiście wolałbym jednak zapytać badaczy nie o to, co „zwijać”, ale o nowości, które powinny się znaleźć w ofercie NCN. Do tego potrzebne są jednak znacząco większe fundusze i to nie jednorazowe, ale przyznawane konsekwentnie co roku. Dążymy do jak najszybszego spotkania z nowym gospodarzem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego i mam nadzieję, że to, co się nie udało przez ostatnie trzy lata, teraz się powiedzie. Liczę, że uda się nam nie tylko zapoznać ministra z sytuacją Narodowego Centrum Nauki, ale i przekonać co do konieczności zwiększenia naszej dotacji przy okazji nowelizacji budżetu na rok 2024 oraz w budżetach na lata następne. W przeciwnym razie, w nieodległym czasie, czeka nas całkowita zapaść.

W przyszłym roku znów dojdzie do wymiany części składu Rady NCN. Niedawno prof. Dariusz Jemielniak w tekście o naprawie polskiej nauki zawarł postulat, by w gremiach decyzyjnych typu Rada NCN zasiadały osoby z faktycznym dorobkiem naukowym oraz z doświadczeniem z zakresu governance. „Długofalowo, mechanizmy wyboru powinny zabezpieczać większość tych ciał przed ingerencjami politycznymi” – napisał. Jakie jest pana zdanie?

Kiedy trafiłem do Rady NCN, nie miałem praktycznie żadnego doświadczenia w governance. Nie jestem pewien, czy akurat ono powinno być conditio sine qua non do zasiadania w tych gremiach. Przykładowo, czy chcemy w nich mieć co do zasady jedynie byłych rektorów, prorektorów, dziekanów – słowem ludzi, którzy pełnili już w szeroko rozumianej akademii jakieś istotne funkcje?

Wydaje się, że dobrzy kandydaci powinni się po prostu legitymować szerokim wachlarzem merytorycznych kompetencji. W przypadku osób aspirujących do Rady NCN na pewno korzystne jest, jeśli miały możliwość osobistego zapoznania się z funkcjonowaniem Centrum i innych, nie tylko krajowych, agencji grantowych, jako – najlepiej wielokrotni – kierownicy dużych projektów, członkowie zespołów ekspertów odpowiedzialnych za ocenę wniosków projektowych czy za ocenę merytoryczną związaną z rozliczeniem przyznanych środków.

Moim zdaniem kluczowe jest też to, żeby nominacje i rekomendacje były absolutnie wolne od jakichkolwiek nacisków i kluczy politycznych. Środowisko powinno desygnować kandydatów, a odpowiednie gremia selekcjonujące – dokonywać ostatecznego wyboru. W przypadku Rady NCN to Zespół Identyfikujący. Mam nadzieję, że w przyszłym roku stanie on na wysokości zadania i nowe nominacje będą apolityczne, a ponadto zostanie uwzględnione doświadczenie, dorobek i wiedza kandydatów o funkcjonowaniu agencji oraz aktualna sytuacja związana z dysproporcjami liczby członków Rady przypisanych do poszczególnych grup dyscyplin.

Czy w pana opinii potrzebna jest zmiana ustawy o NCN?

W ustawie bardzo mocno zaszyto zasadę checks and balances, czyli logiczny, klarowny i zrównoważony rozdział kompetencji i odpowiedzialności między Radę, dyrekcję i koordynatorów dyscyplin. To się u nas bardzo dobrze sprawdza i wszyscy są w pełni świadomi kolosalnego znaczenia tej zasady dla właściwego działania NCN. Ten model, który sprawdził się nawet w tak trudnym jak ostatnio okresie, powinien być cenną wskazówką dla polityków. Gdyby w zeszłym roku stosowano się do niego także w MEiN, to proporcje składu Rady w poszczególnych grupach dyscyplin byłyby obecnie na pewno nieco bardziej zrównoważone.

Wracając do pytania, gdybym miał gwarancję, że to wszystko, co jest w ustawie dobre, zostanie w niej zachowane i zarazem nie zostanie tam dodane nic szkodliwego, to byłbym ostrożnym zwolennikiem doprecyzowania niektórych zapisów. Jednym z przykładów może być fragment art. 18, w którym jest mowa o „określaniu tematyki projektów badawczych i warunków przeprowadzenia konkursów na ich realizację”. Warunki konkursów, owszem, określamy, ale nie wpływamy na tematykę projektów w grantowej ofercie krajowej. Zostawiamy tu swobodę naukowcom zakładając, że najlepiej wiedzą, co chcą badać i jakie kierunki należy rozwijać.

Czy coś jeszcze wymagałoby korekty?

Inna kwestia, zawarta w artykule 30, dotyczy uwzględniania przy ocenie wniosków o finansowanie projektów osiągnięć naukowych zespołu wykonawców. Zmiany, które kilka lat temu skłoniły Radę do przesunięcia nacisku z oceny osiągnięć zespołu na rzecz oceny osiągnięć kierownika, wynikały z różnych powodów, m.in. pewnych nadużyć z dopisywaniem jako wykonawców osób o dużym dorobku, które w rzeczywistości niekoniecznie miały cokolwiek wspólnego z wnioskiem projektowym. Zdarzało się, że niektóre z tych osób nie wiedziały, że są wykonawcami.

Wśród innych przesłanek była mocno odmienna specyfika poszczególnych grup dyscyplin, wprowadzenie otwartych konkursów na stanowiska postdoków, a także rozszerzanie oferty NCN o konkursy, w których nadmierne koncentrowanie się na osiągnięciach zespołu wykonawców byłoby niewskazane. Dlatego Rada postanowiła, by nie tracąc z pola widzenia osiągnięć naukowych zespołu wykonawców szczególnie koncentrować się na kierowniku projektu. Ponieważ jednak litera ustawy dość wyraźnie wskazuje, że ocenie ma podlegać zespół, przygotowujemy zmiany w tym kierunku. Musimy jednak przy tym uważać, żeby „nie wylać dziecka z kąpielą” i nie otworzyć pola do nadużyć. Podsumowując, mimo pewnej nieprecyzyjności bądź nieprzystawalności do rzeczywistości niektórych zapisów, ustawa o NCN dobrze nam służy.

Z tego co wiem rozważacie uruchomienie mentoringu dla laureatów MINIATURY.

Rzeczywiście, przymierzamy się do tego. MINIATURA nie jest, nigdy nie była i nie powinna być celem samym w sobie. W założeniu ma stanowić ścieżkę trwałego włączania nowych osób w finansowanie ich badań przez NCN. Dobrze zatem by było, żeby przygoda tych beneficjentów z agencją nie ograniczała się do realizacji MINIATURY, lecz by po jej zakończeniu, a najlepiej dzięki jej otrzymaniu, mogli z powodzeniem ubiegać się o kolejne, już „prawdziwe” projekty badawcze, np. w konkursie OPUS. Dlatego chcemy im w tym pomóc i zaangażować osoby już doświadczone w pozyskiwaniu środków NCN, aby pełniły funkcję mentorów. Oczywiście, najpierw musimy zabezpieczyć stronę finansową takiego przedsięwzięcia, a także przygotować listę grantobiorców i mentorów, którzy byliby taką aktywnością zainteresowani.

Jakie jeszcze nowości pojawią się w przyszłym roku?

Zainicjowaliśmy współpracę z Polsko-Amerykańską Komisją Fulbrighta. Niebawem ogłosimy szczegóły, ale już mogę zdradzić, że w programie Fulbright Senior Award będzie możliwość uzyskania dodatkowego finansowania w postaci komponentu badawczego. Mamy również ambicję rozwinąć rozpoczętą w tym roku, przy okazji konkursu IMPRESS-U, współpracę z amerykańską National Science Foundation. Na krajowym podwórku nie wykluczamy powrotu do współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Wydaje się, że obecnie trochę brakuje konkursu, jakim było TANGO, stanowiące swego rodzaju pomost między badaniami podstawowymi a aplikacyjnymi. Może warto byłoby wrócić do tej lub podobnej koncepcji, oczywiście realizowanej z zachowaniem standardów NCN.

Podobno przymierzacie się też do… „franczyzy”?

Od razu zaznaczę, że to moje, mocno robocze, określenie na inicjatywę, która jest jeszcze w powijakach, ale mam nadzieję, że pilotaż uda nam się zrealizować w przyszłym roku. O co chodzi? Wszyscy zastanawiamy się nad tym, co zrobić, żeby te niewiodące naukowo ośrodki korzystały z oferty NCN bardziej niż ma to miejsce do tej pory. Chcemy wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom. Dostajemy sygnały, że niektóre jednostki z takich ośrodków byłyby zainteresowane współpracą z nami na takiej zasadzie, że pozyskiwałyby z różnych źródeł, np. samorządowych, środki na swoje lokalne konkursy, a my byśmy sprawowali pieczę nad tego typu aktywnościami.

Pomysł wydaje się ciekawy, co stoi na przeszkodzie?

Do przemyślenia jest formuła naszego zaangażowania: czy miałby to być jedynie patronat, czy „zdalny” nadzór nad takimi konkursami, czy też np. aktywne włączenie do tego również naszych koordynatorów dyscyplin. W drugiej z wymienionych możliwości wyglądałoby to tak, że udostępniamy know-how, mamy prawo do audytu procedur, lecz sam proces oceny odbywa się w regionie i z wykorzystaniem tamtejszych zasobów kadrowych. Być może taka „franczyza” dobrych praktyk NCN-u pomogłaby choćby częściowo zrealizować aspiracje naukowe tych ośrodków. Idea na razie się krystalizuje, jeśli udałoby się ją wprowadzić w życie, może okazać się właściwym kierunkiem do tego, by obecny, mocno spolaryzowany model organizacji polskiej nauki nieco bardziej zbalansować. Zwłaszcza, że wstępne analizy danych z 2023 roku, dotyczące wyników konkursów grantowych z wyłączeniem MINIATURY, pokazują, że w sytuacji zamrożenia budżetu Centrum „asymetria geografii współczynnika sukcesu” rośnie.

Czyli wróciliśmy do początku naszej rozmowy. Proszę się podzielić tymi wstępnymi wynikami.

Przykładowo, naukowcy z województwa mazowieckiego otrzymali prawie 36% spośród wszystkich zakwalifikowanych do finansowania wniosków, a w przypadku badaczy z województwa małopolskiego odsetek ten wyniósł nieco ponad 17%. Na przeciwnym biegunie – niestety w okolicach 0% – znajdują się województwa lubuskie, świętokrzyskie, opolskie i podkarpackie. Trzeba jednak uwzględnić to, że 28,5% spośród wszystkich złożonych wniosków pochodziło z województwa mazowieckiego, ponad 16% – z małopolskiego, a te z województw lubuskiego, świętokrzyskiego, opolskiego i podkarpackiego stanowiły od 0,4% do 1%.

Warto w tym miejscu jeszcze podkreślić, że pomysł na „franczyzę NCN” wyszedł ze strony środowiska i mam nadzieję, że to inicjatywa, która może się pozytywnie zapisać w temacie rozsądnie realizowanych prób zwiększenia stopnia geograficznego zrównoważenia nauki w Polsce. Co w niczym nie przesłania faktu, że w odniesieniu do środków będących w dyspozycji agencji, Narodowe Centrum Nauki powinno finansować badania wyłącznie w oparciu o kryterium ich doskonałości naukowej i bez jakiegokolwiek oglądania się na afiliację wnioskujących. Myślę, że wraz z respektowaniem niezależności politycznej i dużo większym niż obecnie budżetem NCN, tego właśnie powinniśmy sobie życzyć na nadchodzący 2024 rok, a najlepiej na wiele kolejnych lat.

Rozmawiał Mariusz Karwowski

Dyskusja (2 komentarze)
  • ~Jan Cieśliński 28.12.2023 10:28

    Skorzystam z tej drogi do zgłoszenia kilku problemów, które od dawna mnie nurtują. Od pozornych drobiazgów, do kwestii fundamentalnych.

    1. Proszę wprowadzić opcję pracy nad nowym wnioskiem na bazie jednego ze swoich poprzednich wniosków. Praktyka zamęczania wnioskodawców wypełnianiem za każdym razem od nowa koszmarnego formularza jest okropna (a stała się znakiem firmowym NCN). Niby to „tylko” kilka, może kilkanaście godzin na jeden wniosek. Ale w skali kraju przekłada się to rocznie na setki tysięcy zmarnowanych godzin czasu pracy polskich naukowców.

    2. Nie warto fetyszyzować „współczynnika sukcesu”, bo on będzie mały także z powodu zalewu słabych wniosków (wiele jednostek rozlicza swą kadrę także z liczby złożonych wniosków). Ważniejsze jest ile wniosków zasługujących na finansowanie jest odrzucanych.

    3. Szkoda, że we wniosku nie ma opcji przedstawienia zespołu głównych wykonawców. Pomysł, że wszystkich wykonawców zatrudnia się w drodze otwartych konkursów uważam za dziwny i pasujący tylko do niektórych dyscyplin. Zazwyczaj konkretny wybór wykonawcy (będącego doświadczonym naukowcem) istotnie wpływa na kierunek i wykonalność całego projektu.

    4. Losowanie, zaproponowane kiedyś przez prof. Andrzeja Jajszczyka (a współczynnik sukcesu był wtedy znacznie wyższy), to świetny pomysł. Wśród wniosków z bardzo dobrymi ocenami tylko losowanie jest sprawiedliwą procedurą. Nie ma sensu szukać różnicujących niuansów, bo języczkiem u wagi łatwo mogą stać się czynniki pozamerytoryczne. Szkoda, że ówczesna Rada NCN odrzuciła ten wniosek. Warto do niego wrócić.

    5. Kiedyś była taka rubryczka z procentem czasu pracy wnioskodawcy poświęconym na dany projekt. Może warto wrócić? Patologiczną cechą polskiego systemu jest wielokrote płacenie za tę samą pracę, czy rozliczanie różnych projektów i zadań tymi samymi efektami.

    6. Najwyższy czas, aby w końcu wprowadzić jawny, transparentnie upubliczniany, systemu oceny wykonanych grantów (np. w skali od A+ do C). Cele i zalety takiego posunięcia są tak różnorodne i oczywiste, że dziwię się, iż dotąd tego nie zrobiono. W sytuacji niedoboru środków, metoda „grading on a curve” (stosowana, niestety, przy ewaluacji jednostek naukowych, co jest dużym błędem) jest jak najbardziej adekwatna w przypadku oceny wykonanych grantów.

    ◦ Wnioskodawcy mogą zobaczyć jak wyglądają efekty dobrego projektu badawczego i ocenić szanse swojego wniosku.
    ◦ Kierownicy średnio wykonanych projektów mieliby jawny minus (np. w kolejnych swoich wnioskach nie braliby udziału w losowaniu).
    ◦ Kierownicy słabo wykonanych projektów powinni mieć mniejszą lub większa przerwę w grantobraniu. Wtedy otwiera się większa szansa dla innych wnioskodawców.
    ◦ Prawdopodobnie wzrósłby odsetek projektów ambitnych. Projekt ostrożny, przeciętny wprawdzie łatwo rozliczyć, ale jego ostateczna ocena raczej nie byłaby zbyt wysoka.
    ◦ Korelacje między ocenami wniosków, a ocenami i efektami wykonanych projektów byłyby bardzo ciekawym źródłem informacji, także dla NCN.

    • ~Robert Hasterok 29.12.2023 14:50

      Dziękuję za ten komentarz i wszystkie cenne uwagi i spostrzeżenia. Kwestie merytoryczne zostaną przeanalizowane przez Radę NCN. Co do uwagi technicznej (p. 1), problem jest znany lecz jego satysfakcjonujące rozwiązanie z różnych względów nie należy do najprostszych. Tym niemniej temat został właśnie zainicjowany/reaktywowany w rozmowie z kierownictwem właściwego dla sprawy zespołu pracowników Centrum. Trochę też powinno się niebawem podziać (oby dobrze) na linii POL-on – OSF. Formularze wniosków projektowych na pewno zasługują na krytyczne spojrzenie w sensie, żeby chociaż w odniesieniu do niektórych elementów wypełnianie/powtórne wypełnianie było szybsze i bardziej przyjazne użytkownikowi.

      Zachęcam wszystkich zainteresowanych do dzielenia się przemyśleniami i (najlepiej konstruktywną) krytyką odnośnie różnych aspektów funkcjonowania Centrum. Rozważamy nowe platformy kontaktu ze środowiskiem naukowym i zachęcamy do korzystania z już istniejących (np. Dni NCN – najbliższe planowane na maj 2024 w Bydgoszczy). Przymierzamy się do reaktywacji tych form kontaktu bezpośredniego, które się nieźle sprawdziły przed pandemią, np. spotkań „okrągłego stołu NCN”. Do dyspozycji są też adresy mailowe kancelaria@ncn.gov.pl oraz robert.hasterok@us.edu.pl.