Podobnie jak środowisko nie chcemy radykalnych zmian w ewaluacji. Zmiany powinny iść w stronę łagodzenia zasad, bo niektóre zapisy są dzisiaj martwe. Celem, który chcemy zachować, jest wymóg różnicowania jednostek naukowych. Nie oznacza on jednak przejścia na ocenę instytucji, pozostajemy przy dyscyplinach – mówił dr hab. Maciej Gdula, podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, na posiedzeniu Uniwersyteckiej Komisji Nauki.
Uniwersytecka Komisja Nauki działa przy Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich. Jedenaste w tej kadencji spotkanie odbywa się od wczoraj na Uniwersytecie Łódzkim. Zaproszono na nie m.in. Macieja Gdulę, podsekretarza stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Przedstawił planowane w najbliższym czasie zmiany w systemie nauki. Chodzi między innymi o ewaluację czasopism.
W poprzednich latach mieliśmy do czynienia z dość dużą swobodą w punktacji czasopism, co nie powinno mieć miejsca, nawet jeśli jest robione z dobrą intencją. System oceny czasopism został rozchwiany, a to wpływało na poczucie sprawiedliwości i wyniki ewaluacji. Nowa ewaluacja czasopism zostanie przeprowadzona z podziałem na nauki ścisłe, techniczne i o życiu oraz nauki humanistyczne, społeczne i teologiczne – zaznaczył wiceminister.
W przypadku nauk ścisłych, technicznych i o życiu podstawą ich oceny będzie Impact Factor. Czasopisma z nauk humanistycznych, społecznych i teologicznych zostaną natomiast poddane ocenie eksperckiej. Grono ekspertów ma stanowić reprezentacja środowiska. Wyłonią ich instytucje, które w ewaluacji dyscyplin HST uzyskały kategorie B+ i wyższe. Przedstawią oni listy rankingowe czasopism swojej dyscypliny, a punkty zostaną przyznane na podstawie udziału tych czasopism w kolejnych centylach. Lista ma być inkluzywna, tj. zawierać możliwie jak najwięcej tytułów. Oprócz baz zagranicznych będą na niej uwzględnione również czasopisma z bazy Index Copernicus, mimo wątpliwości, które pojawiły się w odniesieniu do tej bazy.
Myślę, że powstał dobry dokument – podsumował minister Maciej Gdula, mówiąc o projekcie nowego rozporządzenia, które zostanie wkrótce poddane konsultacjom społecznym.
Kolejną omawianą przez niego kwestią był projekt ustawy o Polskiej Akademii Nauk, który określił jako „odważny”.
Mamy poczucie, że obecna struktura Polskiej Akademii Nauk nie gwarantuje rozwoju tej instytucji – tak rozpoczął przedstawianie informacji o projekcie.
Przypomniał, że w ostatnich siedmiu latach powstały trzy projekty, a każdy zrobiony według innej filozofii. W obecnym stanie ani dyrektorzy, ani korporanci nie są zadowoleni ze stanu, w jakim znajduje się Akademia. W swojej wypowiedzi nawiązał do prowadzonych przez trzy miesiące rozmów z przedstawicielami PAN na temat podziału dodatkowych środków dla instytutów (podstawą był komunikat o zwiększeniu subwencji z 30 kwietnia). Minister uznał, że rozmowy te były trudne i niesatysfakcjonujące. „Wciąż nie jesteśmy pewni, czy ten podział jest najlepszy” – przyznał Gdula. Ostatecznie dokonany podział niewiele zmienił w finansowaniu placówek PAN.
W projekcie ustawy zaproponowano, aby PAN podlegała ministrowi nauki, a nie prezesowi Rady Ministrów. Wśród zadań, jakie wypełnia premier, problemy PAN nie są ulokowane na szczycie hierarchii i taka sytuacja oznacza faktycznie brak kontroli.
To nie jest dobra sytuacja, jeśli chodzi o zarządzanie środkami i majątkiem PAN. To, że Akademia jest przy KPRM to zaszłość z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy została powołana na wzór radzieckiej i miała mieć bezpośrednie przełożenie na rząd. Jako ministerstwo proponujemy większy nadzór nad działalnością instytutów przez naszego przedstawiciela w radach tych placówek. Mogliby informować szefa resortu o sytuacji w danej jednostce, ale też sugerować, w jaki sposób ją wspomagać. To nie stanowi zagrożenia dla autonomii placówek. Nie chcemy rządzić instytutami, ale chcemy wiedzieć, co tam się dzieje. Także po to, aby uniknąć sytuacji, o które podczas wspomnianych rozmów oskarżali się wzajemnie przedstawiciele PAN – a mianowicie o fałszowanie danych finansowych. Aktualnie nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego sprawdzić. Podatnik powinien mieć możliwość wglądu w te sprawy, a to można zapewnić jedynie poprzez lepszy nadzór ministerstwa – raportował Gdula.
Dodał, że kierownictwo MNiSW chce wzmocnić integralność Polskiej Akademii Nauk. Miałaby być wspólnie zarządzana przez korporację i instytuty. Stąd obecność dyrektorów instytutów w Zgromadzeniu Ogólnym PAN. W Prezydium PAN miałoby być reprezentowanych 16 członków PAN i 16 dyrektorów instytutów. W projekcie są też zapisy dotyczące powołania kanclerza.
Wzmocnienie nadzoru ministerstwa nad Akademią ma na celu lepsze gospodarowanie środkami i majątkiem PAN. Część instytutów posiada majątek, który się praktycznie zdekapitalizował, bo dyrektorzy nie potrafili zdobyć środków na utrzymanie budynków. Ten projekt zostanie poddany debacie społecznej. Chcemy stworzyć prawo wysokiej jakości – podkreślił Maciej Gdula.
Odnosząc się do nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, wspomniał o kwestii wyłaniania władz rektorskich i tym, jak wygląda uczelniana demokracja. Dobitnie pokazała to tegoroczna kampania.
Na wielu uczelniach jest pod tym względem dobrze, ale obecna ustawa otwiera pole do nadużyć. Nieakceptowalna jest sytuacja, gdy o fotel rektor ubiega się tylko jeden kandydat. I to nie dlatego, że nikt nie chce, ale dlatego że rady uczelni „wycinają” konkurentów. Musimy zatem poszukiwać rozwiązań, które wspierają demokrację na uczelniach. Powinniśmy dążyć też do wprowadzenia lepszych systemowych rozwiązań antydyskryminacyjnych i antymobbingowych, na co szczególnie zwracają uwagę doktoranci.
W ministerstwie, jak dodał gość UKN, zdają sobie sprawę z tego, że w kwestii ewaluacji środowisko nie chce radykalnych zmian i ma już dość trwających ponad dziesięć lat reform.
My też jesteśmy za ewolucją tego systemu. Zmiany powinny iść w stronę łagodzenia zasad, zmniejszenia nacisku na pracowników – dzisiaj zapis, że ewaluacja instytucji nie przekłada się na ocenę okresową pracowników jest martwy. Jednak celem ewaluacji, który chcemy zachować, jest wymóg różnicowania jednostek naukowych. Co nie oznacza przejścia na ewaluację instytucji, pozostajemy przy dyscyplinach –mówił Gdula.
I zdradził, że na jego wniosek zlecono Ośrodkowi Przetwarzania Informacji – PIB ekspertyzę, jak wyglądałyby wyniki ewaluacji, gdyby wziąć pod uwagę tylko najlepsze osiągnięcia z jednego slotu.
Zaznaczam, że pewne poluzowanie nie miałoby na celu złagodzenia oceny. Musimy myśleć o młodym pokoleniu, które po nas przejmie pałeczkę. Nie ściągniemy przecież wszystkich naukowców z zagranicy.
Kolejną omawianą kwestią były awanse – tu rewolucji także nie będzie. Dla, jak zaznaczył minister, zachowania jakości, habilitacja zostanie utrzymana.
Musimy dążyć do poprawy jakości doktoratów, co będzie trudne, gdy 80% jednostek naukowych ma kategorię B+, uprawniającą do nadawania stopni naukowych. Zamierzamy wprowadzić minima kadrowe dla uzyskania uprawnień akademickich: 8 samodzielnych pracowników do doktoryzowania, 12 – do habilitowania. Liczę na zaangażowanie środowiska w proces przygotowania ustawy i dyskusię nad projektem. Mam nadzieję, że razem stworzymy prawo, które będzie służyło rozwojowi nauki – zakończył minister Maciej Gdula.
Piotr Kieraciński
Zdecydowanie należy zaostrzyć wymagania w zakresie stopnia doktora habilitowanego i tytułu profesora. To co zrobiono w ostatnich latach z poziomem tych postępowań woła o pomstę do nieba.... Kompletny upadek poziomu! Nikt już nie wymaga od kandydatów poważnego dorobku naukowego i dokonania postępu w dziedzinie/dyscyplinie. Szybko, łatwo i byle jak.
Apelujemy, aby formalnie zaprotestować przeciwko tym zmianom. Obawiamy się, że czytając wpis powyżej, szykuje się cichy powrót do starego systemu jak 10 lat temu, gdzie kolejne stopie kariery naukowej były uzależnione od subiektywnych decyzji, a nie doskonałości naukowej. To ostatni moment, aby zapobiec wprowdzeniu blokady awansów na lata. Czas na aktywne działania w Ministerstwie.
Całe środowisko oczekuje pełnej transparencji odnośnie planowanych zmian, których nie konsultowano z nami. W szczególności, mamy prawo do informacji na temat nowym kryteriów dotyczących stopnia i tytułu:
1. konieczność kierowania zespołem, czyli de facto, bycie kierownikiem grantu!
2. Konieczność bycia promotorem oraz recenzentem przewodów doktorskich lub naukowych
3. konieczność znaczengo zwiekszenia dorobku po doktoracie lub habilitacji
Jeżeli tak, nauka w Polsce cofnie się o dekady, wrócimy do centalnego sterowania i kontroli całego pokolenia doskonałych naukowców.
Ja promotorem prawdopodobnie nigdy nie zostanę, bo jestem naukowcem z instytutu pozauczelnianego. Ostatnio dwa razy odmówiono doktorantom mojego promotorstwa, bowiem odbyłoby się to ze szkodą dla wydziałowego bilansu pensum. Promotorami zostaną osoby spoza tematyki doktoratów, ale pensa zostaną ocalone.
Dokładnie tak kolego!
Czy ministerstwo dostrzega dramatyczne dla nauki w Polsce i rozwoju kadry skutki wprowadzenia tych wymogów? To oczywiste, że takie wymagania będą miały niszczący wpływ na większość kadry w kraju!
Byc moze nie rozumiem. Prosilbym o wytlumaczenie:
1. kierowanie zespolem: czy powiedzmy dwoje doktorantow plus magistrant, pracujacy bez grantu nad swoimi malymi projektami, to nie jest juz zespol? mozna wiele zdzialac kierujac systematycznie malymi zespolami.
2. jesli ma sie jakichkolwiek studentow, to ostatecznie jest sie ich promotorem, tak? do osiagniecia profesury nie jest to chyba zbyt wygorowany wymog.
3. dorobek zwieksza sie caly czas, raz wolniej, raz szybciej, ale ciagle; czy wiec wymog zwiekszania dorobku nie jest wrecz "naturalny"?
Dlaczego te wymogi doprowadzilyby do "cofniecia się o dekady"?
P.S. musze przyznac, ze ja rowniez nie lubie zadnych "centralnych sterowan", ale w tym wypadku chodzi raczej o ogolne ramy i wymagania, ktore nie sa specjalnie ostro zdefiniowane.
Wystarczy dość enigmatyczny zapis w nowelizacji: ' doświadczenie w kierowaniu zespołami badawczymi' , a taki zespól to tylko gdy jest grant na projekt, z kilkuprocentową szansą dostania z NCN lub innej instytucji. Skuteczna blokada.
Szanowny Kolego, naprawdę sądzi Pan, że będą to 'takie drobne i mało istotne zmian'? Z dobry źródeł dowiadujemy się stopniowo, że są grupy lobbujące za ograniczeniem awansów, czyli mówić prosto: blokada młodego pokolenia naukowców i właśnie 'cofnięcie stanu nauki', plus zniechęcienie tysięcy naukowców do aktywności badawczej, wobec persektywy dodatkowych wymogów.
@Maciej
Pytalem konkretnie o te 3 punkty.
O nic wiecej, jako ze ja nie mam informacji "z dobrych zrodel", odnosze sie jedynie do tego, co jest tutaj napisane na Forum Akademickim.
Rozumiem, ze wymogi co do kierowania zespolem nie sa dla doktorantow, ale byc moze profesor powinien jednak byc w stanie kierowac jakas grupa naukowcow. W koncu "profesor" to znaczy rowniez "nauczyciel". Powinien umiec uczyc studentow przed otrzymaniem tytulu magistra czy tez doktorantow, albo jednych i drugich.
Proszę przecztyać inne komentarze z artykułów z czerwca. Naukowcy o międzynarodowym poziomie badań musieli oddać grant NCN ponieważ nie było chętnych na studia doktoranckie. Poza tym, odgórne decydowanie, komu dać promotorstwo, z argumentem, że 'ten młody samodzielny jeszcze ma czas i może czekać lata na możliwośc opieki nad doktorantem'. Takie są realia.
@Maciej
Trzeba moze spojrzec na te przyklady i zastanowic sie, co jest grane. Dlaczego w niektorych osrodkach nie ma "chętnych na studia doktoranckie". Mysle, ze zapewne brak pieniedzy (miedzy innymi smieszne pensje i stypendia) oraz kiepksa jakosc srodowiska pracy moga sie znaczaco przyczynic do takich zjawisk.
Jednak to ciagle nie znaczy, ze nalezy obnizac wymgania do pozyskiwania stopni czy tytulow naukowych. Jesli polska nauka ma byc miedzynarodowa, trzeba probowac zasypywac przepasc, a nie ja poglebiac.
Podejscie, ktore Pan sugeruje moze prowadzic do tego ze od profesora bedzie wymagac sie znajmosci tabliczki mnozenia w zakresie 100, i to wystarczy. Bo "takie są realia".
Dodam jeszcze tylko, ze chetnych na doktoraty brakuje tez w innych krajach. Postdocy tez wcale nie wystepuja "w nadmiarze". Takze ogolnie to nie jest tylko polski problem, chociaz jego glebokosc oczywiscie tez jest tutaj wazna.
Proszę się zastanowić, jak Pan będzie oceniał proponowane (bardzo niekorzystne) zmiany dotyczce awansu jak Pan będzie miał super dorobek naukowy, granty zewnętrzne i nie będzie możliwość uzyskania np. tytułu ponieważ nie pozwolą Panu być promotorem oraz nie będze Pan zapraszany do recenzji. Z wszystko do tego zmierza, aby ograniczyć szansę na rozwój.
Odpowiadając na Pana pytanie: przykład z życia - przychodzi kandydat na doktoranta do rozmowy, prosi o poradę w kwestii promotora tematu, który chce rozwijać, proponuje kontretną osobę i dostaje odpowiedź, a właściwie sugestię (nie do odrzucenia), że są inni bardziej odpowiedni i doświadczeni z tego tematu na uczelni. Takich przykładów są setki i dzieje sie to za plecami zainteresowanych promotostwem.
@Ma
Ale dlaczego "nie pozwolą mi być promotorem oraz nie będe zapraszany do recenzji" ?
Czy chodzi i jakąś zmowę, czy jakiś inny mechanizm, który nie jest dla mnie jasny?
Habilitacja zostanie utrzymana wyłącznie dla zakonserwowania i nobilitacji kasty (w tym również tej lokalnej), czyli tak jak to rozumie minister dla zachowania jakości polskiej nauki w takim stanie w jakim ona jest. Czy faktycznie miarą/świadectwem/gwarancją posiadania osiągnięć naukowych jest habilitacja? Habilitacja istnieje w polskiej nauce od zawsze i mamy to co mamy. Habilitację należy zlikwidować.
Habilitację zlikwidowano ustawą w roku 2010 ale dla zmylenia co słabszych umysłów zachowano nazwę. Co nie zmienia istoty rzeczy, jak nazwiemy kozę krową, to dalej pozostanie kozą. Kiedyś zadałem sobie trud zbadania, jaki światowy stopień ponad-doktorski polska habilitacja najbardziej przypomina. Była oczywiście wzorowana na amerykańskiej tenure ale różni się od niej centralizacją decyzji, Polak musi przecież mieć Centralny Urząd Tego i Owego, nie można pozwolić, by o czymkolwiek decydowali po prostu ci ludzie, których to dotyczy. Najbardziej podobna obecna polska habilitacja jest do hiszpańskiej agregación. To słowo ma tłumaczenie na polski, które wniosłoby by jeszcze więcej pomieszania: akredytacja, więc dobrze, że nazwy nie zmieniono i nadal można pyskować na habilitację. Zresztą tenure też się tłumaczy na polski: tenuta.
Czym różniła się procedura habilitacyjna przed 2010? Co w tej kwestii się zmieniło?
Wcześniej habilitacja była sprawą lokalnej jednostki naukowej, po roku 2010 CK a potem RDN ma wiele do powiedzenia, zlikwidowano obronę i wykład habilitacyjny, zastąpiono rozprawę cyklem publikacji (w sposób miękki, wcześniej też dopuszczano cykl publikacji ale mało kto korzystał). Przepisy są praktycznie identyczne jak hiszpańska agregación ale słyszałem, że inspirowano się tenure.
Habilitacja w polskich nieprostych warunkach zapewnia pewien stopień niezależności od "lokalnych elit". I to powinno się cenić. Znam sporo osób, które gdyby nie fakt, że ten stopień jest procedowany do pewnego stopnia pod zewnętrzna kontrolą, do dziś byłyby tylko kapciowymi wielkich profesorów lub jakichś klik. Gdyby nie fakt, że habilitacja jest pod nadzorem zewnętrznym, również moja własna zostałaby utłuczona. Owszem, to doktorat powinien zapewniać niezależność badawczą, ale co począć w sytuacji, gdy doktor nauk przez wielu tuzów polskiej nauki i administracji uważany jest za naukowca niepełnoprawnego, młodego, a tym samym podległego osobom "ważniejszym"?
Mam już tego dosyć. Odechciewa się być ambitnym i zdolnym.
"Dla, jak zaznaczył minister, zachowania jakości, habilitacja zostanie utrzymana."
Mocne słowa jak na doktora habilitowanego, którego trzy prace zindeksowane w scopusie były cytowane łącznie jeden raz.
Jeżeli to ma być ta jakość w naukach humanistycznych, to ja chyba podziękuję.
W punkt!
Habilitacja zwiększa również niezależność od lokalnych klik. Likwidacja habilitacji w Polsce... Można zastanowić się, gdyby nie istniała habilitacja, recenzowana niezależnie od aborygenów i poddana pewnemu rygorowi zewnętrznemu, ilu obecnych profesorów byłoby wiecznymi podwładnymi lokalnych tyranków naukowych. Ja sam też miałem kiedyś zwierzchnika, który z zadowoleniem mawiał "profesor jest jeden".
Zgadzam się w 100%. Nigdzie nie twierdzę, że habilitacja powinna zostać zniesiona, jako młody doktor nie mam zdania w tej kwestii.
Kolejny polityk Lewicy, choć bez mandatu posła/senatora wypowiada się o planach, wizjach reformatorskich dotyczących Polskiej Akademii Nauk, nie mając bladego pojęcia o organizacji tej rangi instytucji naukowych. Nadzór nad Polską Akademią Nauk sprawuje dziś formalnie Prezes Rady Ministrów, w kontekście zgodności funkcjonowania organów Akademii z przepisami ustawy, statutu i statutów jednostek naukowych Akademii. Natomiast Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest depozytariuszem grosza publicznego przeznaczonego dla PAN, i tym samym sprawuje nadzór nad gospodarką finansową Akademii poprzez cykliczne kontrole przeprowadzane w instytutach naukowych PAN, które podlegają audytom i kontrolom zewnętrznym m. in. przez NIK i Ministerstwo Nauki. Skoro pan minister Gdula twierdzi, że Ministerstwo nie ma wglądu we wszystkie kwestie finansowe instytutów naukowych Akademii, to zwyczajnie nie wie co mówi, i zarazem przyznaje, iż Ministerstwo w którym on zasiada po prostu nie funkcjonuje prawidłowo. Mam wrażenie, że Ministerstwo chciałoby dokonać wszelkimi sposobami przejęcia majątki będącego w dyspozycji PAN, a wartego kilka miliardów złotych, co pozwoliłoby utrzymać jeszcze przy życiu naukę polską. Generalnie powiem tak, iż o rozwoju nauki nie decyduje prawo, jak twierdzi minister Gdula, ale fundusze na jej rozwój, a których na horyzoncie po prostu nie widać. Wielkie zbrojenia drenują każdy grosz. Tak czy owak, nie pozwolimy na zniszczenie najważniejszej instytucji polskiej nauki. Natomiast panowie ministrowie Wieczorek i Gdula zatańczą LIBERTANGO.
Chciałbym przeprosić pana wiceministra dr hab Macieja Gdule za moją błędną interpretację jego wypowiedzi w tutejszym artykule, a którą umieściłem w poście powyżej. A także za ton niestosowny. Dokładnie chodzi o zdanie" Skoro pan minister Gdula twierdzi, że Ministerstwo nie ma wglądu we wszystkie kwestie finansowe instytutów naukowych Akademii, to zwyczajnie nie wie co mówi, i zarazem przyznaje, iż Ministerstwo w którym on zasiada po prostu nie funkcjonuje prawidłowo". Najmocniej przepraszam.
Zrobienie listy czasopism i ich punktacji, bazując na IF lub na Citescore (jeśli trzeba to z wagami), nie jest żadnym wyzwaniem.
Skoro czasopisma i tak są przypisane do dyscyplin to wystarczy przefiltrować listę z Clarivate Journal Citation według tych przypisań do dyscyplin, posortować po IF/Citescore/kombinacji obu i dać:
- 200p TOP10%
- 140p TOP11-25%
- 100p TOP26-50%
- 70p TOP51-100%
- 40/20p czasopismom bez IF.
Jak ktoś ma fantazję preferować polskie czasopisma, to można przemnożyć ich IF/Citescore (x2, x3?) i voila.
Jedynymi sterowalnymi parametrami w tym algorytmie jest przypisanie czasopisma do dyscypliny i ewentualna waga polskich czasopism. Reszta w pełni niezależna od układów i układzików, dopasowana do specyfiki dyscyplin (jeśli będą dopisane tylko faktycznie pasujące czasopisma, a nie wszystko jak leci), transparentna i automatycznie przeliczana co roku. Chyba, że cechy wymienione w poprzednim zdaniu - w polskich warunkach - są wadami.
@KOwal
Sterowanie reczne nalezy zminimalizowac. Ze tak powiem, maksymalnie zminimalizowac.
Tak wiec, nie, zadnych czasopism, ktorych nie ma w Clarivate.
Niewazne, czy polskie, czy nie.
Jesli ma rzadzic IF, to niech bedzie bez zadnych manipulacji i "udoskonalen". Zadnych "fantazji".
Jesli czasopismo nie istnieje w miedzynarodowych bazach albo nie ma IF, punktow powinno dostawac sie zero.
I ta zasada powinna funkcjonowac we WSZYSTKICH dziedzinach nauki, bez wyjatkow.
I niech zadne lobby zadnych Bardzo Waznych Naukowcow Polskich tego nie zmieni.
Ręczne sterowanie może być przydatne w kilku aspektach:
1. Mapowanie kategorii czasopism w Clarivate na polskie dyscypliny, żeby ustalić które czasopisma brać do rankingu per dyscyplina.
2. "Ważenie" polskich czasopism, żeby dać im dodatkową motywację do rozwoju (np. IF/CS x2/3 do rankingu).
3. Preferowanie czasopism bezpłatnych, jeśli chcemy minimalizować OA (np. AO IF/CS x1, hybrydowe IF/CS x1.5, bezpłatne IF/CS x2).
Moim zdaniem warto zostawić też 20p/40p dla czasopism spoza Clarivate (zwłaszcza polskich), żeby ich kompletnie nie marginalizować.
Takie rozwiązanie (w zakresie 70-200p) pozwala na pełną automatyzację procesu tworzenia/aktualizowania listy czasopism, oszczędza mnóstwo roboty specjalistom układającym listy, jest transparentne i pozwala realizować ewentualne cele strategiczne (preferencje dla polskich czasopism, minimalizacja OA, etc.).
Pozostaje tylko przekonać decydentów, sformalizować, zaimplementować i od 1.01.2025 zacząć stosować :)
@KOwal
Od konca:
Nie wiadomo, jak potocza sie losy platnosci za publikowanie. Polska tutaj nie ma zupelnie nic do powiedzenia. Jak na razie na swiecie promowany jest open access, ale koszty tego sa gigantyczne, wiec byc moze beda jakies nowe trendy w tym temacie.
W kazdym razie #3 mozna zostawic na boku i sie nim nie zajmowac (oczywiscie, wymog publikowania w OA moze pozostac).
Nie powinno byc zadnego wazenia polskich czasopism. Jesli polska nauka chce dolaczyc do nauki swiatowej, musi zauwazyc, jak dziala nauka swiatowa i brac to pod uwage. Zadnych punktow za publikowanie poza czasopismami z IF. Zadne przemnazanie IF. Zadne reczne manipulacje. Kazdy moze publikowac, gdzie chce, ale to nie musi byc promowane w ewaluacji. Tak wiec #2 wyrzucilbym do kosza.
Pozostaje #1: tak, oczywiscie, trzeba przypisac dziedziny z Clarivate. To jest jednorazowa robota na jededn dzien. I zadnych wiecej zmian i "udoskonalen".
Propozycja oceniania instytucji, a nie dziedzin ma sens. Skoro jednak ministerstwo chec pozostac przy dziedzinach (blad moim zdaniem) i przy liczeniu IFs, OK, niech bedzie. Ale w tym podejsciu nalezy maksymalnie ograniczyc wszelakie reczne manipulacje. Niezaleznie od dziedziny naukowej.
Czy gdzieś już można zapoznać się z treścią projektu Rozporządzenia, o którym mowa w tekście?
Proszę serdecznie nie mówić za środowisko akademickie Panie Ministrze. Mówi Pan głosem gremiów decyzyjnych. Zróbcie Państwo ankiety w środowisku to wyjdzie jakich zmian chcemy.
Utrzymujecie status quo.
Bardzo ważna uwaga. Należy zorganizować powszechna ankietę, a nie opierać się na opini małego grona osób, które nie reprezentują 90% naukowców!
Nie rozumiem, dlaczego "w przypadku nauk ścisłych, technicznych i o życiu podstawą ich oceny będzie Impact Factor. Czasopisma z nauk humanistycznych, społecznych i teologicznych zostaną natomiast poddane ocenie eksperckiej."
Skad ta roznica?
Czy oprocz publikacji w czasopismach ewaluacja obejmie inne mozliwe aspekty pracy naukowcow?
Jak ewalaucja nauki przelozy sie na finansowanie? Inaczej mowiac, dlaczego bedzie sie oplacalo byc dobrym naukowcem? (cokolwiek to znaczy)
I w koncu, ministerstwo bardzo duzo mowilo ostatnio o "wspieraniu jakosci". Gdzie w tych planach jest to uwzglednione? Ktore z nowych przepisow beda promowaly jakosc lepiej, niz poprzednie zasady?
Jest "science" i jest "art" , i są bardzo istotne różnice między tymi obszarami wiedzy. Dlatego trzeba stosować odmienne metody oceny osiągnięć. W tym zakresie projekt Pana Ministra jest dobry
Pozwolę sobie wątpić, czy na przykład prawo, socjologia, historia czy językoznawstwo zaliczają się do "art". Tę kategorię raczej rezerwuje się dla muzyki, sztuk plastycznych itp. Ewentualnie dodałbym jeszcze teologię, której związek z nauką jest w najlepszym wypadku przybliżony.
@Alek Rachwald
@Ireneusz
Na stronie Clarivate mozemy znalezc na przyklad nastepujace dzialy czasopism:
Arts & Humanities, Interdisciplinary
Philosophy & Religion
Visual & Performing Arts
W kazdym z tych dzialow ("groups") sa jeszcze kategorie ("categories"). Na przyklad, z ostatnim dziale jedna z 10 kategorii nazywa sie "Art", do ktorej naleza 142 czasopisma. Zapewniem wszystkich naukowcow pracujacych we wszystkich dziedzinach nauki, macie Panstwo gdzie publikowac. Sa setki i tysiace czasopism do wyboru, skategoryzowane, po angielsku, z Impact Factors. To wlasnie te tytuly powinny byc brane pod uwage w czasie ewaluacji.
@Ireneusz
Ja dokładnie rozumiem różnice pomiędzy różnymi dziedzinami wiedzy. Jednak czasopisma naukowe "pokrywają" każda dziedzinę naukowa, również te humanistyczne (proszę spojrzeć w bazę Clarivate).
Pamiętajmy, że mówimy o naukowcach i badaniach naukowych, nie o popularnonaukowych czy popularyzacyjnych.
Nie myśl za dużo, bo wypowiedź wiceminstra mocno rozmija się z projektem Rozporządzenia i tym, co faktycznie się planuje. Ocena ekspercka w HS ma dotyczyć tylko niewielkiej części czasopism.
W imieniu znaczącej części kadry akdemickiej, prosimy o informację, czy planowane jest wprowadzenie dodakowych wymogów do wniosku o tytuł naukowy? Jeżeli tak, część znajomych naukowców o znakomitym dorobku naukowym, niektórzy z nich w grupie 2% wybitnych w skali świata (ranking), już planuje emigracje. Taka zmiana dobije i tak słaby poziom aktywności naukowej i zahamuje rozwój kadry na dziesiątki lat.
To zależy, jakie miałyby to być wymogi. Tytuł naukowy to tylko profesura belwederska, nawiasem mówiąc.
Rozwiń proszę swoją wypowiedź. Co jest faktycznie planowane?
Mamy nadzieję, że po cichu nie planuje się całkowitej zmiany wymogów na stopien i tytuł, tylko po to, aby zablokować awanse naukowców w Polsce.. Apel o jak najszybsze udostępnienie propozycji zmian oraz aktywizację naukowców aby je zawetowali