Wokół nauki
10 Stycznia
Rys. Sławomir Makal
Opublikowano: 2022-01-10

Ian Hacking i gra w naukę

Filozofowie ze szkoły stanfordzkiej odeszli od gabinetowej, wyidealizowanej rekonstrukcji historycznego przebiegu rozwoju nauki na rzecz szczegółowych badań dziejących się tu i teraz praktyk laboratoryjnych.

Ian Hacking (ur. 1936) jest kanadyjskim filozofem, który przez ostatnie pięćdziesiąt lat swoimi pracami starał się zmieniać sposób postrzegania i uprawiania filozofii nauki. Na licznych przykładach ukazywał złożoność obustronnych relacji między ludźmi a nauką. Wystarczy chociażby wspomnieć, że był pierwszym angielskojęzycznym badaczem, który objął na stałe katedrę w College de France, a jego książka Taming of Chance została uznana za jedną ze stu najważniejszych książek non-fiction XX wieku napisanych po angielsku.

Szkoła stanfordzka

Przez większą część XX wieku status dogmatu miało przekonanie, że wszystkie nauki stanowią jedno wielkie i dające się zunifikować przedsięwzięcie poznawcze ludzkości. Wyrazem tego była m.in. dziewiętnastotomowa Międzynarodowa Encyklopedia Jedności Nauki, której ostatnia cześć ukazała się w roku 1969. Filozofowie bezkrytycznie zakładali, że nauka to monolityczny gmach wiedzy, a ich zadanie polega na wykazaniu, jak technicznie wygląda możliwość zredukowania do siebie poszczególnych dziedzin. Miały temu służyć tzw. prawa pomostowe, mające możliwość sprowadzenia biologii do chemii, a chemii do dziedziny wzorcowej, czyli fizyki. Nie brakowało jednak filozofów idących jeszcze dalej w swoich założeniach, zgodnie z którymi takiej redukcji miały się poddać również psychologia i nauki społeczne.

Pierwsze głosy sprzeciwu wobec tej tendencji pojawiły się dopiero na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Na Uniwersytecie Stanforda pracowało wówczas kilku filozofów, których zaczęto nazywać stanfordzką szkołą filozofii nauki, czasami żartobliwie również mafią niejedności nauki. Formacja ta wpisała się do historii filozofii nauki nie tyle tym, że brała udział w bieżących sporach, ile tym, że podkopywała leżące u ich podstaw przekonanie, programowo sprzeciwiając się milczącemu założeniu o możliwości unifikacji nauki. Najważniejszymi członkami szkoły byli: „ojciec chrzestny” Patrick Suppes, nieco młodsi od niego Nancy Cartwright i Ian Hacking oraz przedstawiciele jeszcze młodszego pokolenia John Dupré i Peter Galison. Grupa ta miała charakter nieformalny, dlatego jednoznaczne określenie kto do niej przynależał, a kto nie oraz jakie dokładnie jej członkowie podzielali poglądy, wzbudza pewne kontrowersje. Dla przykładu, Hacking z perspektywy czasu postrzega swoją przynależność do szkoły raczej sceptycznie, mimo że to właśnie on jako pierwszy zaczął być szerzej utożsamiany z tą formacją.

Sprzeciw wobec projektu unifikacji był rezultatem zmiany w sposobie uprawiania refleksji nad nauką. Filozofowie ze szkoły stanfordzkiej odeszli od gabinetowej, wyidealizowanej rekonstrukcji historycznego przebiegu rozwoju nauki na rzecz szczegółowych badań dziejących się tu i teraz praktyk laboratoryjnych. Wyłaniający się z tych badań obraz nauki był daleki od postulowanej dotychczas jedności i przypominał raczej różnorodny zbiór nauk posługujących się równie różnorodnymi metodami. Chociaż działalność szkoły stanfordzkiej polegała w znacznej mierze na krytyce zastanego paradygmatu filozofii nauki, to niektórzy jej członkowie bardziej niż inni starali się raczej rozwijać nowe sposoby wykorzystywania narzędzi filozoficznych do krytycznej refleksji nad nauką.

Ian Hacking i nowy eksperymentalizm

Hacking od najmłodszych lat był nieśmiały, w szkole średniej doczekał się nawet z tego powodu przydomku. Zmieniło się to jednak, gdy opublikował pierwszą książkę Logic of Statistical Inference (1965), która spotkała się z uznaniem specjalistów. Stanowiło to przełomowe doświadczenie w jego życiu. Wielokrotnie potem powtarzał, że jednym ze źródeł jego sukcesów było nabranie przekonania, że jeśli tylko włoży się odpowiednio dużo wysiłku w przygotowanie do rozmowy, można swobodnie podejść do najlepszych uczonych z dowolnych dziedzin, a na pewno część z nich z przyjemnością opowie i pokaże ci, czym się zajmuje.

Ta nabyta przez Hackinga śmiałość pomagała mu przełamywać liczne międzydziedzinowe bariery. Filozofia nauki leżała poza obszarem jego zainteresowań naukowych, aż do momentu rozpoczęcia pracy na Uniwersytecie Stanforda, co miało miejsce dokładnie czterdzieści pięć lat temu. Pewnego dnia Hacking po prostu postanowił udać się do laboratorium fizyki eksperymentalnej imienia Williama Hansena. Wdawał się tam w długie dyskusje z fizykami oraz obserwował, na czym polega i jak wygląda ich codzienna praca. Zetknięcie się z rzeczywistą praktyką laboratoryjną sprawiło, że Hacking raz na zawsze zerwał z typowymi dla filozofów fotelowymi rozważaniami o nauce. Zainspirowany wizytami w laboratorium, napisał wkrótce, wraz z zaprzyjaźnionym fizykiem Francisem Everittem, długi artykuł zatytułowany Co jest pierwsze, eksperyment czy teoria? Podważyli oni w nim powszechne przekonanie, że nauka polega na wymyślaniu i proponowaniu nowych teorii, które potem należy już tylko eksperymentalnie zweryfikować. Zgodnie z tym przekonaniem naukowiec to przede wszystkim teoretyk, który wysiłkiem swojego intelektu stara się przeniknąć zasady rządzące światem. Był to obraz do tego stopnia bezdyskusyjny, że gdy Hacking i Everitt próbowali opublikować swój artykuł, zderzali się nieustannie ze strony różnych czasopism z odmownym pytaniem: A kogo w ogóle obchodzą eksperymenty? Artykuł ostatecznie nie został opublikowany. Refleksja nad nauką była wówczas niepodzielnie zdominowana przez teoriocentryzm.

Trzeba jednak dodać, że obsesja na punkcie teorii nie była domeną wyłącznie filozofów nauki. Również w opinii powszechnej nauka była, i nadal jest, postrzegana przez pryzmat wielkich teorii (grawitacji, ewolucji, względności). Nie inaczej wygląda to wśród samych naukowców. W 1999 r. stu najlepszych fizyków jako naukowca wszech czasów wskazało Einsteina, który do pracy potrzebował przysłowiowych kartek, ołówka i kosza na śmieci.

W książce Representing and Intervening (1983) Hacking zarysował filozoficzny kontekst nurtu nazwanego potem nowym eksperymentalizmem. Punktem wyjścia była dla niego krytyka tzw. obserwacyjnej teorii wiedzy (ang. spectator theory of knowledge). Zdaniem Hackinga koncepcja ta zdominowała niemal całkowicie filozofię zachodnią. Zgodnie z tą myślą nauka sprowadza się do myślenia, tworzenia teorii i reprezentowania nimi świata. Obserwacyjna teoria wiedzy pomija zupełnie fakt, że ludzie nie tylko obserwują, ale także działają, wchodzą w interakcje ze światem i innymi ludźmi. Tak samo jest w nauce, która w przeważającej większości polega na działaniu, eksperymentowaniu i ingerowaniu w otaczający nas świat.

Hacking we wspomnianej książce zwrócił uwagę nie tylko na to, że eksperymentalny wymiar nauki był do tej pory przez filozofów niemal całkowicie zaniedbany, ale przede wszystkim, że eksperymenty „żyją swoim własnym życiem”, niezależnym od teorii naukowych. Zerwał on z wieloma powszechnymi przekonaniami dotyczącymi roli eksperymentów. Wbrew powszechnej opinii bywa bowiem tak, że najpierw dokonuje się pewnych doświadczeń, a jeśli ich wyniki są zaskakujące, powstaje potrzeba sformułowania wyjaśniających je teorii. Czasami naukowcy przez wiele lat posługują się pewnymi rozwiązaniami praktycznymi, których teoretyczne zasady działania nie zostały jeszcze skonceptualizowane. Bywa też tak, że wyniki eksperymentów są pewniejsze i trwalsze, niż ulegające zmianom teorie. Dlatego też konkretność praktyki laboratoryjnej stała się dla Hackinga punktem wyjścia dla krytyki antyrealizmu w nauce.

Realizm?

Zwracając uwagę na wymiar eksperymentalny nauki, Hacking starał się odmienić dominujący dotychczas sposób jej postrzegania. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że zmiana sposobu postrzegania nauki jest zadaniem trudnym, które wymaga nie tyle wysiłku, ile sprytu. Potrzebował pretekstu, którym mógłbym zdobyć zainteresowanie filozofów. Pretekstem tym stał się spór o realizm w nauce.

Zdaniem Hackinga przyjęcie obserwacyjnej teorii wiedzy prowadzi nieuchronnie do nierozstrzygalnego problemu filozoficznego. Zgodnie z tą teorią nasze poznanie polega na obserwacji świata i opisywaniu go. Skąd jednak mamy wiedzieć, czy nasze teorie są prawdziwe, czy adekwatnie reprezentują świat? Wątpliwość ta przybiera na sile, gdy zdamy sobie sprawę, że w historii nauki wiele teorii uchodzących za prawdziwe zostało obalone. Kwestia ta stała się motorem napędowym jednego z centralnych sporów filozoficznych, toczonego przez realistów z antyrealistami.

Dla przykładu, w historii nauki możemy znaleźć kilka dobrze sprawdzających się swego czasu teorii odpowiadających na pytanie, dlaczego upuszczane kamienie spadają. I tak odpowiedź Newtona różniła się w istotny sposób od odpowiedzi Arystotelesa. Jednakże można mieć zasadne zastrzeżenia co do prawdziwości wszystkich wyjaśniających to zjawisko teorii, nie mając jednocześnie wątpliwości, co do samej realności możliwości wzięcia kamienia do ręki i upuszczania go. Stanowisko to nazwane zostało realizmem w stosunku do przedmiotów, w opozycji do realizmu teorii naukowych.

Przykład z kamieniem jest tylko prostą ilustracją. Pytanie, które spędzało sen z powiek filozofów, dotyczyło tego, czy za realne można uznać niektóre mikrocząstki teoretyczne postulowane przez współczesną fizykę. W odpowiedzi na to pytanie Hacking ukuł powiedzenie, które weszło do szerszego filozoficznego obiegu: „jeśli możesz je rozpylić, to znaczy, że są prawdziwe”. Odnosiło się ono do konkretnego eksperymentu polegającego na rozpylaniu spolaryzowanych elektronów. Możliwość manipulowania jakimś obiektem w celu wywołania jakiegoś efektu była zdaniem Hackinga „najsilniejszym dowodem” na to, że obiekt ten jest prawdziwy. Odpowiedź ta spotkała się ze sporym zainteresowaniem ze strony filozofów nauki. Jednakże prędko została ona sprowadzona przez nich do roli kryterium. Zaczęto debatować, czy manipulowalność X-em jest koniecznym i wystarczającym warunkiem do akceptacji zdania „X istnieje”. Zaczęto też weryfikować to kryterium, analizując różne historyczne przykłady. W ten sposób argument ten prędko wrócił na tory obserwacyjnej teorii wiedzy, z którą Hacking chciał przecież zerwać.

Konsekwentna rezygnacja z obserwacyjnej teorii wiedzy pociąga za sobą istotną zmianę w sposobie postrzegania nauki. Manipulowanie jakimś obiektem nie jest argumentem teoretycznym pozwalającym na wnoszenie o istnieniu, lecz argumentem, który można by nazwać performatywnym, za pomocą którego chcemy coś komuś zademonstrować. Pokazanie, że można posłużyć się obiektem w celu wywołania jakiegoś efektu, miało sprowadzić stanowisko antyrealistyczne do absurdu. Czy ktoś mógłby na poważnie twierdzić, że hokeista ‘manipulujący’ krążkiem wnioskuje jego istnienie? Celem Hackinga było ostatecznie gestalt switch, zerwanie z obrazem nauki jako księgi, na rzecz nauki jako gry. Zmiana ta ukazała nie tylko inne oblicze nauki, ale przede wszystkim to, że tak jak istnieje wiele różnych nauk, tak samo istnieją różne filozofie nauki, które posługują się różnymi metodami i którym przyświecają różne cele.

Krzysztof Tarkowski, doktorant w Interdyscyplinarnej Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych

na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu

Dyskusja (0 komentarzy)