Znikoma przejrzystość procesu tworzenia wykazu czasopism i pojawiające się już zarzuty naruszenia przepisów przy jego tworzeniu mogą oznaczać, że o kategorii badawczej nie zadecyduje ani jakość badań ani arbitralna decyzja ministra, a sądy administracyjne – komentuje dr hab. Piotr Stec, prof. UO, dyrektor Instytutu Nauk Prawnych Uniwersytetu Opolskiego.
O komentarz do zmian w opublikowanym w tym tygodniu nowym wykazie czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych poprosiliśmy przedstawicieli kilku dyscyplin. Prezentujemy głos dr. hab. Piotra Steca, prof. UO, dyrektora Instytutu Nauk Prawnych Uniwersytetu Opolskiego i kierownika Zakładu Prawa i Postępowania Cywilnego w tej uczelni:
Aktualizacja wykazu czasopism była długo wyczekiwana przez środowisko prawnicze. Od publikacji jego poprzedniej wersji upłynęło trochę czasu i polskie czasopisma prawnicze dostosowały się do nowych reguł gry, zaczęły wchodzić do międzynarodowych baz danych. Ich redakcje liczyły, że te wysiłki zostaną odpowiednio docenione i zaktualizowana lista będzie odzwierciedlała ich pozycję w bazie SCOPUS. Tymczasem stała się rzecz niepojęta – punktacja przyznana tym czasopismom wydaje się być odwrotnie proporcjonalna do ich znaczenia naukowego. Według opartego na SCOPUS rankingu czasopism SCIMAGO obecnie Polskę reprezentuje 5 czasopism prawniczych, z tego jedno (Decyzje, 20 pkt) nie jest uznawane za prawnicze wg wykazu, więc je pominę. W zeszłym roku na listę weszły jeszcze dwa czasopisma (Krytyka Prawa i Studia Iuridica Lublinensa), które w rankingu SCIMAGO pojawią się dopiero w tym roku.
Jak wygląda pozycja tych czasopism wg SCIMAGO i wykazu ministerialnego? Najlepsze polskie czasopismo prawnicze, Santander Art. & Culture Law Review (jestem członkiem redakcji), mieści się w drugim kwartylu dla studiów kulturalnych i nauk o sztuce, trzecim dla konserwacji zabytków i prawa. Osiągnięcie to wyceniono na 40 pkt. Journal of Juristic Papyrology mieści się w trzecim kwartylu dla archeologii i czwartym, ostatnim, dla prawa, co dało mu 70 pkt. Znajdujące się poniżej czwartego kwartyla (czyli na pozycjach nie punktowanych rankingu) International and Comparative Law Review oraz Comparative Law Reviewdostały po 70 pkt. Krytyka prawau trzymała wynik 40 pkt, a Studia Iuridica Lublinensa dostały rzutem na taśmę 70 pkt. Widać tu krzyczącą niesprawiedliwość, bo jedno z nielicznych naprawdę międzynarodowych i dobrze notowanych czasopism, Santander Art & Culture Law Review zostało potraktowane gorzej, niż czasopisma mogące poszczycić się zerową liczbą cytowań (czyli wszystkich pozostałych w rankingu SCIMAGO). Stawia to pod znakiem zapytania prawdziwość deklarowanego celu oparcia wykazu o bazę SCOPUS – ministerstwo zapewniało, że chodzi o to, by polski punkt widzenia był widoczny międzynarodowo. Otóż jest widoczny, i to w ważnej dla Polski dziedzinie, jak ochrona dziedzictwa kulturowego, ale ministerstwo właśnie dało czytelny sygnał, że ten głos może rozbrzmiewać nieco ciszej, albo nawet zupełnie zamilknąć.
Poza tym w wykazie pojawiło się sporo wysoko punktowanych czasopism, których wcześniej tam nie było, a innym zdecydowanie podniesiono punktację. Według jakich zasad – Bóg raczy wiedzieć. Nie wątpię, że to nie dostrzeżone wcześniej czołowe polskie czasopisma naukowe, niech mi ktoś jednak wykaże, że prezentują przeszło dwa razy wyższy poziom niż te mające po 20 pkt. Przejrzystość nie jest mocną stroną ujawnionej właśnie listy.
Nowy wykaz czasopism pokazuje, że przynajmniej przez najbliższe lata powinniśmy przyjąć sztywne kryteria punktacji czasopism. Jeśli jesteś w bazach referencyjnych (które bazy brać pod uwagę, to zupełnie inna historia) – masz punkty wyliczane przez algorytm, a nie ekspertów. System, w którym eksperci i minister mogą Deus ex machina, dowolnie podwyższać punkty lub wprowadzać czasopisma na listę poza kontrolą społeczną (i sądową – od rozstrzygnięcia o wpisie na listę i liczbie przyznanych punktów nie ma odwołania) właśnie wykazał swoją, najdelikatniej mówiąc, umiarkowaną przydatność.
Druga konkluzja jest znacznie mniej optymistyczna – znikoma przejrzystość procesu tworzenia wykazu czasopism i pojawiające się już zarzuty naruszenia przepisów przy jego tworzeniu mogą oznaczać, że o kategorii badawczej nie zadecyduje ani jakość badań ani arbitralna decyzja ministra, a sądy administracyjne. I będziemy jedynym krajem świata, w którym nawet gazetowe rankingi uczelni będą opierać się na wyrokach sądów – podsumowuje dr hab. Piotr Stec.
PK, MK