Poluzowanie ograniczeń dotyczących zatrudniania na stanowisku post-doc w grantach, zmiany w strukturze paneli dziedzinowych, wykorzystanie generatywnej sztucznej inteligencji przy pisaniu wniosków i recenzji – tymi między innymi kwestiami zajmowała się w ostatnim czasie Rada NCN. O szczegółach w kolejnym odcinku cyklu „Zapiski z Rady” mówi prof. Tomasz Zaleśkiewicz, członek tego gremium.
Wsłuchując się w głosy płynące ze środowiska, a wyrażone m.in. podczas lipcowego spotkania z jego reprezentantami w siedzibie Narodowego Centrum Nauki, postanowiliśmy poluzować ograniczenia dotyczące zatrudniania na stanowisku post-doc w grantach NCN. Dotychczas nie można było kandydować na takie stanowisko w grancie, którego kierownikiem był promotor doktoratu. Tego typu ograniczenie miało sprzyjać wzmacnianiu mobilności.
Jednak niektórzy kierownicy projektów oponowali, argumentując: „dlaczego, skoro mam osobę po doktoracie i jest to naprawdę wybitny specjalista w danym obszarze, nie mogę go zatrudnić, lecz jestem zmuszany do wybrania gorszego kandydata?”. Inni z kolei odwoływali się do aktualnych realiów, twierdząc, że kandydatów na postdoków po prostu brakuje. Zresztą, to nie tylko polski problem, on dotyczy także innych krajów. Nauka nie jest obecnie zbyt atrakcyjna dla młodych ludzi, nie ma nadmiaru chętnych do pracy w laboratoriach, więc dodatkowe ograniczenia jeszcze komplikują sprawę. Jest problem ze znalezieniem kogoś o odpowiednich kwalifikacjach, podczas gdy na miejscu mamy osobę, która chce pracować i jest świetna w tym co robi.
Dotychczas, jako Rada NCN, nie byliśmy przychylnie nastawieni do tego typu argumentów i staliśmy na stanowisku, że powinno się bronić wartości, jaką jest mobilność w nauce. Natomiast różnych głosów „za” poluzowaniem ograniczeń było już na tyle dużo, że postanowiliśmy się do nich przychylić. Jak to zwykle bywa, głosy w Radzie były podzielone. Ja akurat optowałem za tym, żeby to ograniczenie znieść. Wydaje mi się, że zmiany, które zaszły w ostatnich latach w naszym środowisku naukowym, nie wymagają już utrzymywania tego typu restrykcji. Słaba mobilność, która była powszechna jeszcze kilkanaście lat temu, dziś wydaje się być mniej poważnym problemem. Młodzi badacze, którzy zaczynają swoją przygodę w nauce, doskonale rozumieją, że zdobywanie kompetencji w różnych ośrodkach oraz nawiązywanie współpracy z badaczami z zagranicy ma ogromne znaczenie w rozwoju kariery naukowej. Sami więc szukają możliwości wyjazdu, także zagranicznego; nie trzeba ich poddawać dodatkowej presji.
Zawsze zachęcam młodych badaczy, z którymi współpracuję, do tego, żeby jeżeli tylko mogą, wyjechali, zmienili ośrodek, poznali nowe otoczenie. Ale z drugiej strony, jeśli doktorant jest rzeczywiście najlepszy do pracy na danym stanowisku i chce dalej pracować w zespole, to nie powinno się go sztucznie blokować. Trzeba w takiej sytuacji pozostawić swobodę w podejmowaniu decyzji. Wykreśliliśmy więc z regulaminu przyznawania środków punkt odnoszący się do aplikowania w konkursach na stanowiska typu post-doc i mówiący, że kierownik projektu nie mógł być wcześniej promotorem lub promotorem pomocniczym. Komisje rekrutacyjne zyskały tym samym większą swobodę. Jeżeli doktorant czy doktorantka będą aplikowali, można ich zatrudnić na to stanowisko. Za jakiś czas sprawdzimy, jak w obecnym kontekście to nowe rozwiązanie zadziała.
Duże zmiany zaszły w strukturze paneli dziedzinowych, choć nie zmieni się ich ilość. Nadal będzie 26 – przy maksymalnie 30 dopuszczonych przez ustawę – ponieważ uważamy, że powinna być cały czas pewna rezerwa, by można było dodać nowe panele, jeżeli rzeczywiście będą ku temu uzasadnione powody. Poza tym, musimy kierować się pragmatyzmem – ktoś musiałby te nowe panele „obsłużyć”, potrzebowalibyśmy zatem kolejnej puli ekspertów, którzy ocenialiby wnioski, a to z kolei generowałoby konieczność zwiększenia liczby koordynatorów odpowiedzialnych za pracę paneli itd.
Chodzi też to, żeby nie tworzyć dysproporcji w tym, jak duże są poszczególne panele. Były głosy ze strony środowiska archeologów, żeby wyodrębnić zupełnie osobny panel, który obejmowałby tylko archeologię. Pamiętam też wcześniejszą intensywną dyskusję z socjologami, którzy wnioskowali o stworzenie osobnego panelu socjologicznego. Automatyczne uwzględnianie oczekiwań różnych środowisk oznaczałoby, że tworzymy rozdrobnioną strukturę paneli, a niektóre stają się znacznie mniejsze niż inne.
Jest jeszcze jedna kwestia, którą w tym kontekście należy uwzględnić. Obecnie nauka rozwija się bardzo szybko i może się zdarzyć, że w krótkim czasie zrodzi się potrzeba stworzenia nowych paneli. Wykorzystując w tym momencie całą pulę paneli wskazaną przez ustawę, Rada ograniczałaby sobie pole manewru w przyszłości. Rozumiem, że każde środowisko ma prawo lobbować za korzystnymi dla siebie rozwiązaniami, ale rola Rady NCN polega też na tym, by na te sugestie patrzeć całościowo, a nie przez pryzmat potrzeb i oczekiwań tylko jednej dyscypliny.
Nie jest też tak, że nowych paneli w ogóle nie dodajemy. W tej kadencji Rady, w obszarze ST, stworzony został panel „Inżynieria materiałowa”. Była to odpowiedź na głosy z tego środowiska oraz odzwierciedlenie struktury, która jest przyjęta w European Research Council. W ramach obecnych dyskusji wprowadziliśmy zmiany w strukturze paneli. Najbardziej znaczące modyfikacje wprowadzono w obszarze nauk o życiu. Po wielu miesiącach prac i dyskusji, zdecydowaliśmy się, by w tym obszarze nauki odzwierciedlić w NCN strukturę podpaneli z ERC, co oznacza ogromną zmianę po ponad 13 latach. Na przykład, neurobiologię skumulowano w jednym panelu NZ5, a medycynę weterynaryjną w panelu NZ9. Inny przykład to spora zmiana w strukturze deskryptorów opisujących badania archeologiczne lub tych, które dotyczą nauk o komunikacji. Zaplanowaliśmy akcję informacyjną dla naszych wnioskodawców, którzy na początku mogą być w tym nieco zagubieni. Na stronie internetowej NCN sukcesywnie będą się pojawiać informacje i wyjaśnienia.
Te wszystkie zmiany, które będą obowiązywały od konkursów ogłaszanych w grudniu tego roku, a dla konkursów międzynarodowych, np. WEAVE-UNISONO, już jesienią, są w większości odpowiedzią na liczne głosy ze środowiska. Zgłaszano nam, że struktura podpaneli oraz ich opisy nie są adekwatne do tego, co się dzieje w różnych dyscyplinach. Wyszliśmy więc naprzeciw tym oczekiwaniom i liczę, że nowa struktura lepiej będzie odzwierciedlała to, jak są pisane wnioski, jakich tematów dotyczą (szczegóły zmian w wykazie paneli w komunikacie NCN).
Inną dyskutowaną w ostatnim czasie kwestią jest wykorzystanie generatywnej sztucznej inteligencji przy pisaniu wniosków i recenzji. To problem, z którym występuje w różnych dziedzinach życia, nie tylko w nauce. Przyglądamy się temu, ponieważ coraz więcej wydawnictw oczekuje od autorów złożenia deklaracji na temat korzystania z instrumentów AI podczas przygotowywania tekstu. Spoglądamy na ERC, choć tam jeszcze nie wprowadzono jednoznacznych rozwiązań. Myślę, że jednym z powodów jest trudność w jednoznacznym ustaleniu granicy, której przekroczenie powoduje, że pojawia się problem z autorstwem wniosku. Rozmawialiśmy o wprowadzeniu ograniczenia w korzystaniu z generatywnej sztucznej inteligencji ze specjalistami z obszaru informatyki i te dyskusje nie przyniosły jednoznacznych rozwiązań. Nie chodzi o to, by szybko wprowadzić rozwiązanie, które trzeba będzie później poddawać permanentnym zmianom.
Wszyscy w środowisku naukowym jesteśmy świadomi tego, że problem istnieje. Jednak, o ile w przypadku deklaracji antyplagiatowej można sprawdzić jej prawdziwość za pomocą odpowiednich narzędzi, o tyle w przypadku korzystania z AI istniejące rozwiązania nie są jeszcze na tyle skuteczne, by odpowiedzialnie można je było stosować. Jak więc weryfikować prawdziwość takich oświadczeń, kto miałby to robić, na jakim etapie? Pytań jest wiele. Wzorcem być może będą dla nas w tym zakresie propozycje, jakie zarekomenduje Science Europe. Na pewno, jeśli wprowadzimy jakieś rozwiązanie dla wnioskodawców, to tylko i wyłącznie pod warunkiem, że będzie ono dotyczyło również recenzentów.
Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o naszej uchwale dotyczącej środków finansowych przewidzianych dla NCN w projekcie przyszłorocznego budżetu państwa. Naszym zdaniem, utrzymanie finansowania Narodowego Centrum Nauki na tym samym poziomie, jak w roku 2024, stoi w jawnej sprzeczności z publicznymi zapewnieniami o konieczności jego zwiększenia. Zaplanowane środki w żadnym stopniu nie odpowiadają zapotrzebowaniu i aspiracjom środowiska naukowego w Polsce. Jeśli nic w tej kwestii się nie wydarzy, nieuniknione stanie się zawieszenie niektórych konkursów oraz rzadsze ogłaszanie innych, m.in. OPUS do jednego rocznie, a MAESTRO raz na dwa lata. To by była fatalna wiadomość dla środowiska naukowego w Polsce.
Mamy nadzieję, że możliwe są jednak zmiany w budżecie wspierające tak dynamicznie rozwijającą się polską naukę w zakresie badań podstawowych. Jeśli budżet NCN na rok 2025, w tym budżet na wynagrodzenia pracowników, się nie zmieni, Rada NCN będzie musiała podejmować działania, by utrzymać wskaźniki sukcesu w różnych konkursach na poziomie przynajmniej 15% i zapewnić wysoką jakość oceny wniosków. Liczymy na wsparcie środowiska dla starań o zmianę projektu budżetu dla Centrum. W dużym stopniu to właśnie dzięki naciskom ze strony polskiego środowiska naukowego udało się w tym roku pozyskać od rządu dodatkowe środki na finansowanie projektów i działań badawczych. Jako Rada NCN jesteśmy za to bardzo wdzięczni i liczymy na dalsze współdziałanie w tym zakresie.
Not. Mariusz Karwowski
@Marcin Przewłoka
"I jeszcze jedno: ta mobilnosc, o ile dziala w obie strony, jest rowniez bardzo wazna do zapewnienia wysokiego poziomu umiedzynarodowienia." - czy to "umiędznarodowienie", które ostatnio Szeptycki tak seryjnie kongresuje to ma być kolejny fetysz, czy narzędzie?
@StaryZgred2012
Narzedzie, albo zwyczajnie pewna cecha, mierzalny parametr, ktory mozna monitorowac..
Ja osobiscie w poziomie umiedzynarodowienia widze pewna miarke jakosci nauki. Podobnie zreszta, jak liczba grantow ERC (przeliczona per capita, oczywiscie).
Jesli system chce rzeczywiscie zatrudniac najlepszych naukowcow, to powinien byc stworzony tak, aby fakt, ze ktos nie jest Polakiem, nie przeszkadzal w zatrudnieniu tej osoby w instytucie polskim. Polskie instytucje naukowe powiny byc otwarte, gotowe na przyjecie naukowcow z zagranicy. Czyli w Polsce nalezaloby stworzyc warunki dogodne dla zatrudniania, wspierania i rozwoju naukowcow zagranicznych.
I wracamy do społecznej i gospodarczej użyteczności tak rozumianej nauki. Po co polski podatnik ma finansować zatrudnianie wędrownego wyrobnika inaczej jak tylko albo w roli wykładowcy (rozwój kadr), albo pracownika R&D? Produkcja makulatury dowolnie impaktowanej nie wnosi dla Polski żadnej wartości dodanej.
@StaryZgred2012
Nasze rozumienie tego, co nazywamy "nauka" oraz tego, w jaki sposob nauka moze byc spolecznie uzyteczna, rozni sie tak bardzo, ze zaryzykuje twierdzenie, iz rozumiemy te tematy odwrotnie.
Prosze sie tylko zastanowic, dlaczego te kraje, ktore maja swietnie rozwinieta "nieuzyteczna nauke", i ktore pozwalaja na dowolny wjazd i wyjazd ich wlasnych oraz obcych naukowcow bez zadnych ograniczen, i ktore produkuja niezwykle duzo "makulatury dowolnie impaktowanej", maja sie tak dobrze w dziedzinie innowacji technologicznych oraz pelnia role wiodaca w komercjalizacji odkryc naukowych. Mysle, ze tam tkwi odpowiedz na Panskie watpliwosci (czyli pytanie "po co?").
Wydaje mi sie, ze oryginalnie NCN, i byc moze inne instytucje nauki polskiej, chcialy w pewien sposob nakierowac sciezki rozwoju i kariery naukowcow polskich na tory, ktorymi poruszaja sie naukowcy w systemie anglosaskim, gdzie liderami zespolow zostaja osoby maja spore doswiadczenie pracy w roznych osrodkach naukowych.
W praktyce jednak, biorac pod uwage warunki srodowiska nauki polskiej, wydaje sie to byc bardzo trudne do implementacji. Komentarze pod artykulem wydaja sie to potwierdzac.
Problem tutaj jest taki, ze ten system anglosaski jest bardzo efektywny i dziala dobrze, o ile zapewnione sa pewne warunki finansowe. Wiele instytucji naukowych z europejskich krajow nie-anglosaskich wprowadzily ten system, na przyklad Niemcy czy Dania, Czy Polska bedzie wiec w stanie znalezc swoja wlasna droge, ktora nie bedzie "standardowa", ale jednoczesnie bedzie rownie efektywna?
I jeszcze jedno: ta mobilnosc, o ile dziala w obie strony, jest rowniez bardzo wazna do zapewnienia wysokiego poziomu umiedzynarodowienia.
Warto odnotowania, że NCN słucha środowiska natomiast możliwość zatrudnienia postdoka, którego się było promotorem to fikcja, bo nadal ta osoba musi wykonywać doktorat poza jednostką promotora (zgodnie z zapisami w nowym opusie). Kto robi doktorat u swojego promotora, ale w innej jednostce? Nabiera sensu natomiast to, dlaczego doktorant jednego z członków Rady NCN robi w trybie eksternistycznym doktorat w innej jednostce pozostając pod opieką tego członka Rady, który ma zatrudnienie gdzie indziej. Bez urazy, ale wygląda to na niestandardowe zachowanie.
Wielkim błędem jest wrzucanie ST do jednego worka z NZ, bo jak rozumiem NCN chciał ukrócić praktyki zatrudniania „swoich” w ST. W NZ szalenie trudno jest znaleźć dobrego postdoka specjalistę, bo jego wykształcenie to ogromna inwestycja. Więc w NZ projekty są zblokowane, ponieważ nie można zatrudnić osoby kompetentnej a na siłę szuka się kogoś „obcego”. I często nie znajduje.
Bycie naukowcem jest coraz trudniejsze, za parę lat nie będzie miał kto pracować biorąc pod uwagę ile osób wypada poza system, a napływu nowych osób nie ma.
Mobilność jest trudna, w naszym systemie społecznym raczej dla młodych niż starszych. Ale jest ważna. Oczywiście nie staż dla stażu, ani staż dla awansu, ale dla rozwoju, szczególnie że wielu narzeka na układy, patologie i marazm. To jest okazją do pracy w innym środowisku, i wierzę, że po powrocie zmiany naszej rzeczywistości. Chów wsobny nie sprawdza się ani genetycznie, ani intelektualnie.
Ta cała mobilność w polskiej nauce to bzdura. Można się tak plątać latami odbijając od lokalnych układów i ukladzikow.
Mobilność może być co najwyżej narzędziem do podnoszenia kwalifikacji, natomiast w obecnym czasie fetyszyzowanie jej jak za Kudryckiej jest nonsensowne. Poza tym, na mobilnosć mogą sobie pozwolić młodzi nieobciązeni rodzinami i różnymi zobowiązaniami. Dla starszych wiekiem jest to już nieakceptowalne. Sprawa AI to typowe bicie piany: czym różni się funkcjonalnie użycie GPT od zlecenia wyspecjalizowanej firmie napisania wniosku, co jest typowe w większości grantów i polskich, i europejskich, gdyż przede wszystkim premiuje się poprawność formalną, a dopiero dużo później - merytoryczną.
Czy aby na pewno zawsze wiąże się to z podnoszeniem kwalifikacji? Choć może jestem krótkowzroczny, to warto jeździć do ośrodków, w których można się nauczyć czegoś co ma realne szanse implementacji w niedługim czasie w jednostce do której się wraca. W przeciwnym razie to sztuka dla sztuki.
Nie widzę powodu aby premiować współprace międzynarodowe bez uwzględnienia wyników tychże współprac. Czasami z takich wyjazdów można nie przywieźć dosłownie nic wymiernego.
I pełna zgoda na to, że wraz z wiekiem ta mobilność czasowa to wymysł.
Co do pisania wniosków to też zgoda, a co do pisania recenzji to już nie. Nie widzę powodu, aby podatnik miał zapłacić za recenzję osobie, która wykorzystała AI - taniej wyjdzie kupić ministerstwu licencję na chata i zapłacić za prąd dla stanowisk na których pisze się prompty. Recenzja z Polsce jest nadal oceną ekspercką.
Co do samego AI, tak długo jak uprawianie nauki będzie niczym zbieranie koszyka grzybów na czas, tak długo będzie kwitła patologia. Spójrzmy na to jednak inaczej: Nature na stronach reklamowych zamieszcza informacje w stylu: nie zostań w tyle za innymi, też zacznij korzystać z AI. Dodajmy tylko klauzulę, że o ile w analizie danych to normalna procedura, o tyle pisanie prac, w rozumieniu powstawania utworu, wydaje mi się być absolutnie niedopuszczalne.
Całkowita zgoda. Ja właśnie jestem na etapie kończenia doktoratu i ze względu na wymuszaną na tym etapie kariery mobilność, muszę (niestety i z przykrością) zakończyć swoją "karierę naukową" po obronie. NCN wymaga ode mnie zmiany uczelni po doktoracie, czyli w praktyce przeprowadzki do innego miasta. Jest to niemożliwe w moim wypadku, w związku z tym, że posiadam swoją rodzinę i konkretne wobec niej zobowiązania. Jedyne na co mógłbym sobie pozwolić to krótkoterminowe wyjazdy. Szkoda, że tak to wygląda... Oczywiście jeśli chodzi o stały etat na uczelni, to mogę zapomnieć. Jest aż nadto pracowników na ciągłe spadającą liczbę studentów.
Zakończ kariery naukowej wyjdzie ci kolego tylko na dobre :) nic nie tracisz
Mamy już kilkanaście lat NCN, a instytucja ta nadal nie potrafi wypracować podstawowych zasad, reguł, formularzy czy procedur. Biurokracja wzrasta. Co chwilę zmieniają się programy OPUS, SONATA i inne. Mamy coraz większą nieprzejrzystości procesów ewaluacji grantów oraz pogarszającą się jakość ocen. Czy ministerstwo nie dostrzega, jak trudna jest sytuacja?
"Młodzi badacze, którzy zaczynają swoją przygodę w nauce, doskonale rozumieją, że zdobywanie kompetencji w różnych ośrodkach oraz nawiązywanie współpracy z badaczami z zagranicy ma ogromne znaczenie w rozwoju kariery naukowej. Sami więc szukają możliwości wyjazdu, także zagranicznego; nie trzeba ich poddawać dodatkowej presji."
Czyli jak rozumiem, na naszych oczach zaszła ogromna zmiana pokoleniowa, i nagle młodzi badacze zdają sobie z tego sprawę, ale jeszcze kilka lat temu tak nie było i trzeba było ich na siłę wysyłac za granicę?
Program Nowej Lewicy przed ubiegłorocznymi wyborami (Minister Nauki wywodzi się z tego ugrupowania) mówił m.in. "Przeniesiemy nacisk z grantowego i konkursowego systemu finansowania uczelni i badań na rzecz wyższego finansowania działalności statutowej. Gwarancja stałego finansowania jednostek naukowych pozwala planować długoletnie, dalekosiężne badania. Granty będą stanowić uzupełnienie finansowania bardziej wymagających projektów badawczych".